PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Audio Research - Historia pewnej pasji

Lip 24, 2023

Przedstawiamy historię powstania i rozwoju firmy Audio Research Corporation, której założycielem był William Zane Johnson.

 

Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: Archiwum Audio Research

Artykuł opublikowany w Audio-Video 7-8/2022 - Kup teraz

audioklan

 

 

 

Bill Johnson na przelomie lat 60-70

William Zane Johnson przyszedł na świat 27 listopada 1926 roku w Minneapolis (Minnesota), jako jedno z dwójki dzieci Floyda Verla Johnsona (1887–1960) i Almy E Wright Johnson (1895–1979). Już w piątej klasie podstawówki młody William buduje swoje pierwsze radio, korzystając z ogólnodostępnego zestawu DIY, co w tamtych latach jest bardzo popularnym rozwiązaniem. W wolnym czasie gra na pianinie w miejscowej kaplicy i konstruuje radia. Uświadamia sobie, że w tej drugiej dziedzinie będzie się chciał rozwijać. Nie kończy jednak żadnej wyższej uczelni — zamiast tego wciela się do korpusu sygnałowego US Army (1944 r.), gdzie w stopniu sierżanta wykorzystuje zdobytą wcześniej umiejętność pisania na maszynie. Po dwóch latach służby i zakończeniu wojny rozpoczyna pracę w serwisie RTV (Hennepin Appliance), gdzie zarabia wcale nie takie skromne 50 dolarów tygodniowo. Po dwóch latach przechodzi do firmy muzycznej Kugler Music Company i wtedy zaczyna rozwijać swoje hobby, stopniowo przekuwając je w sposób na zarabianie pieniędzy. W 1949 roku, mając ukończone 22 lata, buduje swój pierwszy wzmacniacz na zlecenie audiofila grającego na Klipschhornach i wzmacniaczu lampowym Williamsona. Okazuje się, że trzyczęściowa (!) konstrukcja Johnsona na triodach gra... lepiej. To dodaje mu wiary w siebie i dwa lata później, w lutym 1951 r. wraz z kilkoma kolegami otwiera własny sklep — Electronic Industries na południu Minneapolis. To inspirujący i ciekawy okres — raczkująca stereofonia, płyty długogrające, radioodbiorniki i telewizory stwarzają możliwości rozwoju małego, lokalnego biznesu. Szczyt rozwoju firmy przypada na rok 1958, kiedy to obroty sięgają 300-400 tysięcy dolarów przy cenie rynkowej najdroższej wkładki MC na poziomie 49 dolarów (Grado).

 

Jeden z pierwszych wzmacniaczy mocy Billa Johnsoa DUAL100

Jeden z pierwszych wzmacniaczy mocy Billa Johnsona, model DUAL100

 

Co oczywiste, Bill nie poprzestaje na sprzedaży gotowych urządzeń hi-fi. Pomaga swoim klientom składać kity Dynaco (wówczas bardzo popularne), jednak przede wszystkim rozwija się jako twórca wzmacniaczy budowanych na zamówienie. Jego konstrukcje wcale nie należą do przystępnych. 1500 dolarów za wzmacniacz w latach 60. to była bardzo znacząca kwota. Na początku lat 60. wspólnicy Billa się wycofują, ten zostaje sam i zmienia profil działalności sklepu, koncentrując się na segmentach audio wysokiej klasy i budowaniu sprzętu na indywidualne zamówienia — konsol i mikserów dla lokalnych rozgłośni, jak również — to już bardziej okazjonalnie — wzmacniaczy. W regularnej ofercie ma takie marki, jak McIntosh, Crown, Marantz, KLH, Janszen, Bozak. Pod koniec 1968 r., nasz 32-letni bohater sprzedaje sklep, włącznie z całą dokumentacją techniczną i zgłoszeniami patentowymi firmie Peploe Inc. zajmującej się produkcją płytek drukowanych. Pracując przez dwa lata na stanowisku głównego inżyniera i menedżera, Bill uczy się, jakich błędów nie popełniać, prowadząc własny biznes. Nie przestaje jednak konstruować wzmacniaczy. Modele ST-70 w końca lat 60. to przeróbki legendarnego Dynaco Stereo 70. Pierwsze modele z serii Dual z początku lat 70. to już autorskie, komercyjne konstrukcje. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje dwuczęściowa końcówka mocy Dual 100 na czterech lampach 6550 z wydzielonym (lampowym) zasilaczem oraz przedwzmacniacz SP-2. Wówczas Bill wymyśla termin „High Definition”, późniejszy slogan marketingowy marki.

W wolnym czasie rozwija swoje drugie hobby — lotnictwo. Robi licencję pilota i kupuje swój pierwszy samolot, Cessnę 162. Te możliwości wkrótce potem zacznie wykorzystywać w podróżach służbowych. W tym czasie w Stanach Zjednoczonych funkcjonuje 12 tys. małych lotnisk. Awiacja staje się jego prawdziwą pasją. W pewnym momencie jego flota powietrzna liczy około 10 samolotów! Jest wytrwanym pilotem o stażu liczonym w tysiącach godzin. Przestaje pilotować dopiero dobrze po siedemdziesiątce, około 2000 r.

Rok 1970: znów na swoim

Przedwzmacniacz SP 3 1972r

Przedwzmacniacz SP-3 (1972 r.)

 

Po dwóch latach na etacie, wobec nieudolności zarządu Peploe, Bill postanawia zakończyć ten etap swojej kariery i... odkupić swój dorobek. 12 kwietnia 1970 r. rozpoczyna realizację śmiałego planu, który od jakiegoś czasu chodzi mu po głowie — zakłada swoją docelową, jak się później okaże, firmę. Tak rozpoczyna się historia Audio Research Corporation. Nie licząc świeżo zaciągniętej pożyczki u przyszłego teścia (wówczas jeszcze tylko dobrego znajomego), 44-letni Bill ma 82 tys. dolarów długu wobec wierzycieli Peploe (które decyduje się przejąć w zamian za odkupione patenty i wyposażenie laboratorium). Postanawia dogadać się z dostawcami w kwestii systematycznej spłaty zobowiązań (w gruncie rzeczy nie mają wyjścia). Pozbywa się małej kamienicy i swojej Cessny, w ciągu dwóch lat spłaca długi i na starcie ma jakieś 15 tysięcy dolarów w banku oraz wcale nie najgorsze perspektywy dalszego rozwoju. Jego potencjał tworzą liczne znajomości, dawni klienci i sprzyjający okres do budowania marki high-end (w tamtych latach rodził się ten segment). Mimo że są już dostępne wydajne wzmacniacze tranzystorowe, a rynek zaczyna się odwracać od lampowców, Bill decyduje się iść pod prąd, produkując wzmacniacze lampowe dużej mocy. Rynek zestawów głośnikowych obfituje w nowości — to już nie tylko kolumny dynamiczne, ale także elektrostaty i magnetostaty, co ma niemałe znaczenie dla koncepcji konstruowanych wzmacniaczy (duża moc) i późniejszego sukcesu marki. Znaczącą rolę odgrywa tu bliska relacja z Jimem Wineyem, klientem i znajomym, który w 1969 roku postanawia rzucić pracę w korporacji 3M, by zająć się tworzeniem magnetostatycznych zestawów głośnikowych. Obaj są fanami elektrostatów KLH Model 9, które jednak nie grzeszą niezawodnością. Prototypowe Magneplanary zachwycają Billa. Postanawia więc zająć się dystrybucją produktów Jima i jeszcze w tym samym roku obaj panowie podpisują pięcioletni kontrakt. Od tego momentu każdy dealer Audio Research musi mieć w ofercie także magnetosaty. Symbioza obu marek ma także wymiar soniczny — tandem ARC/Magnepan podbija serca wielu słuchaczy, stając się jednym z najlepszych przykładów tego, jak wiele dwaj producenci aparatury hi-fi mogą zyskać, promując się nawzajem. Nic jednak nie trwa wiecznie. Marki stopniowo budują swoją pozycję, a dealerzy z czasem stają się podzieleni; jedni wolą ARC, drudzy — Magneplanary, nie za bardzo chcąc handlować jednym i drugim. W 1975 r. kontrakt dobiega końca i za obopólnym porozumieniem nie zostaje przedłużony.

Koncowka mocy D 150 1975r

Koncowka mocy D-150 (1975 r.)

 

W początkowym okresie działalności ARC, Bill jest człowiekiem orkiestrą. Konstruuje wzmacniacze (seria Dual), tworzy swoją pierwszą trzyczęściową (!) końcówkę mocy (Dual 400), buduje trzeci i ostatni wzmacniacz z serii ST-70, a ponadto jeździ, a raczej lata, ze swoimi urządzeniami na prezentacje do dealerów, próbując rozwijać biznes. Po trzech latach wytężonej pracy nadchodzi wyczekiwany sukces komercyjny. Ukazują się dwie, bardzo entuzjastyczne recenzje lampowego przedwzmacniacza SP-3 opublikowane w Stereophile’u Gordona J. Holta oraz we właśnie co powstałym czasopiśmie The Absolute Sound Harry’ego Pearsona. Nawiasem mówiąc, jego stosunki z prasą były umiarkowanie dobre — łatwiej jednak dogadywał się z naczelnym Stereophile’a niż The Absolute Sound.  Z Harrym Pearsonem Bill miał relację zbliżoną do sinusoidy. W tym momencie liczy się jednak to, że nowy preamp szybko nabiera masy krytycznej i wystrzeliwuje firmę naprzód. Od teraz Audio Research staje się bacznie obserwowanym graczem w gronie producentów high-end. W tym czasie Bill zatrudnia pierwszego dyrektora sprzedaży, którym — trochę wbrew sobie — zostaje jego dawny znajomy, Wendell Diller (po pięciu latach odchodzi do Magnepana). Dwa lata później Bill tworzy prawdziwe monstrum — 150-watową lampową końcówkę mocy D-150 w cenie 2685 dolarów (tyle kosztował ówczesny garbus). Gordon J. Holt określa ją mianem najlepszego, dotąd wyprodukowanego wzmacniacza lampowego na świecie. To jednak zaledwie początek „szaleństwa” Billa ukierunkowanego na drogie i mocne końcówki mocy. Podobnie wyglądający, ale o połowę słabszy mocowo D-79 (1979) wyceniono na 3250 dolarów, a jego trzy kolejne wersje stają się coraz droższe, osiągając astronomiczną cenę 6000 dolarów za wersję D-79C MkII z końca 1982 r. Krążą opinie, że D-79 był najlepszym wzmacniaczem, w historii ARC. Jak powiedział Chris Ossanna, technik inżynier — jeden z wielu weteranów Audio Research (w firmie od 1991 r.) — „każdy prawdziwy audiofil powinien doświadczyć brzmienia tego wzmacniacza."

W 1976 roku Bill żeni się z młodszą o 19 lat Nancy Empting, która będąc córką dawnego pożyczkodawcy jest już od paru lat do pewnego stopnia zaangażowana w prowadzenie firmy. Oboje znają się od 16 lat. W tym samym roku następuje nagła zmiana kursu firmy z wyłącznie lampowego na (częściowo) tranzystorowy, co w kolejnych latach będzie miało całkiem poważne reperkusje. Dostrzegając kurczący się rynek wzmacniaczy lampowych i rosnące trudności z pozyskiwaniem lamp, Bill stawia na konstrukcje półprzewodnikowe — tak końcówki mocy, jak przedwzmacniacze. Nowe konstrukcje nie podobają się jednak sporej części sprzedawców, poza tym tym Audio Research jest już marką utożsamianą z urządzeniami lampowymi. To nagłe zaangażowanie w technikę tranzystorową niespecjalnie pasuje do jej wizerunku. Na pytania dilerów domagających się powrotu urządzeń lampowych, Johnson odpowiada w liście z maja 1978 r. „stanowcze nie”, wyjaśniając, że Analog Module (autorstwa Scotta Crista) jest stanowczo bardziej liniowy niż para lamp 12AX7 i że nowy przedwzmacniacz SP-6 jest ostatnim produktem lampowym, jaki powstał. Dilerzy są skonsternowani. Wiele lat później, w wywiadzie dla Stereophile, Johnson przyzna, że lampy są jednak lepszym komponentem do wzmacniania sygnału audio niż tranzystory i że prędko się to raczej nie zmieni.

W 1981 roku nad Audio Research zbierają się czarne chmury. Następuje seria bardzo poważnych awarii lampowych końcówek mocy D-90 spowodowanych wyciekającymi, a następnie wybuchającymi kondensatorami Cornell-Dubilier. Ich dostawca przegrywa proces wytoczony z powództwa Audio Research, jednak wskutek konieczności naprawy wszystkich wyprodukowanych wzmacniaczy i utraty zaufania klientów firma staje na krawędzi bankructwa. Ale nie jest to jedyny kłopot, z jakim muszą mierzyć się pracownicy ARC, tacy jak Terry Dorn (dyrektor marketingu w latach 1986-2008 i szef firmy w latach 2008-2015). Niepohamowana chęć udoskonalania swoich produktów przez Billa znajduje upust w nad wyraz częstych modernizacjach oferty. W szczególności problem ten dotyka wspomnianego przedwzmacniacza SP-6, który wyprodukowano w aż siedmiu (!) odmianach na przestrzeni siedmiu lat. Oczywiście nie sprzyjało to budowaniu dobrych relacji z dilerami (skąd my to znamy?). W 1982 roku rewizja SP-6 pojawiła się dwukrotnie. Zdarzało się, że sklep zamawiał wersję X, a w chwili realizacji zamówienia była już dostępna kolejna wersja, jednak w dostawie przyjeżdżał stary model. Na początku lat 80. pracownicy ARC żartobliwie używali terminu „upgrade of the week”, tudzież „revision of the month”. W gruncie rzeczy nie było im jednak do śmiechu. Chwały projektowi SP-6 nie przyniosła także poważna wada techniczna. Przez pierwszych kilka minut po włączeniu, na wyjściach pojawiały się składowe infrasoniczne (bliskie DC) o dużej amplitudzie. Jeśli użytkownik włączył końcówkę mocy równocześnie z preampem i zapomniał wyciszyć wyjście SP-6 lub SP-6A, następowała mała katastrofa — zniszczeniu ulegał nie tylko wzmacniacz mocy, ale i woofery. Palący (dosłownie i przenośni) problem rozwiązał Rich Larson, główny inżynier w latach 1974-2004, tworząc wersję SP-6B (1980 r.).

Gdy SP-6 wciąż jest produkowany (w wersjach 6C, 6C-1, 6E i 6F), Bill wprowadza jeszcze doskonalszy, dwusegmentowy preamp w wydzielonym zasilaniem — SP-10 (1982). Trzy lata później zastąpi go, okrzyczany mianem najlepszego stopnia liniowego na świecie, model SP-11. Pojawiła się także nieduża końcówką mocy D-70 (65 W na kanał, 1983) za „skromną” kwotę 2000 dolarów — jeden z najbardziej popularnych niedużych wzmacniaczy ARC — oraz potężny D-250 (240 W na kanał) w cenie 5000 dolarów. Firma działa pełną parą.

W tym samym czasie Bill rozwija technikę półprzewodnikową, tworząc przedwzmacniacze oraz końcówki mocy łączące zalety jednej i drugiej techniki (hybrydy). Jako konstruktor nigdy nie stroni od pomiarów i analizy technicznej. Pociąga go nowa technika, jej rozwój i możliwości, jakie stwarza. Właśnie z tego powodu nie ustaje w aplikowaniu tranzystorów — w latach 80. są to już głównie J-FET-y. Stabilizowane zasilacze o ultraniskiej impedancji wyjściowej (rzędu mikroomów, jak twierdzi w wywiadach) stają się specjalnością firmy. Na początku lat 90. pojawiają się całkowicie tranzystorowe końcówki mocy, jak np. D-400. Podstawą niezmiennego dążenia do budowania mocnych wzmacniaczy jest przeświadczenie Billa o znaczeniu dynamiki dla przeżywania muzyki granej na żywo. Lampowce dużej mocy właściwie od samego początku zaprzątają jego umysł. Dlatego też nigdy nie interesowały go triody 300B ani wzmacniacze single-ended. Oficjalnie nie akceptuje wysokiej ceny 300B, ale prawda jest taka, że po prostu nie pasują one do filozofii pełnopasmowego, dynamicznego grania bez kompresji, nie mówiąc o możliwości wysterowania elektrostatów, magnetostatów i innych wielkich zestawów głośnikowych, jak choćby Infinity IRS, które w latach 80. i 90. definiują amerykański high-end. Kulminacją tego dążenia jest powstanie 600-watowej końcówki mocy Reference 600 w roku 1995.

Monofoniczny wzmacniacz mocy Reference 600 1995r

Monofoniczny wzmacniacz mocy Reference 600 (1995 r.)

 

Z licznych wypowiedzi bliskich współpracowników Billa zaprezentowanych w książce „Making The Music Glow” autorstwa Kena Kesslera wyłania się obraz niezwykłego uparciucha i człowieka konsekwentnie dążącego do celu, nieskorego do podejmowania polemiki, a w szczególności przyjmowania krytyki. Wraz z upływem lat Bill stawał się nieco bardziej spolegliwy — także pod względem tolerowania innej muzyki na wystawach niż ta, którą sam aprobował, a była to głównie muzyka klasyczna (uwielbiał fortepian, miał zresztą wartościowy instrument w swojej posiadłości w Kalifornii). Jak wspominają jego pracownicy, pod pretekstem puszczania płyt należących do zwiedzających wystawę CES, zdarzało się, że nastawiali oni przez siebie przyniesioną muzykę, by poszerzyć nudnawy repertuar narzucany przez szefa. Ale Bill miał też zupełnie inne oblicze: był szczery, opiekuńczy i szczodry. Pobliską parafię obdarował wykonanym przez firmę nagłośnieniem, a gdy pewnego razu wzmacniacze uległy awarii, za naprawę nie wziął nawet centa. Gdy przychodził trudny okres, potrafił obniżyć swoją pensję o połowę, a jednemu z pracowników ufundował kosztowne leczenie, gdy jego żona urodziła wcześniaka. By poszerzyć kontakt pracowników z muzyką graną na żywo, z których znaczna część była słuchaczami, jak pierwszy „złotouszny” Jack Hjelm podróżujący na wszystkie wystawy, Bill kupował im bilety na koncerty muzyki klasycznej. A skoro już o „ewaluatorach” brzmienia mowa, to w proces powstawania wzmacniaczy ARC od samego początku firmy są zaangażowani różni słuchacze — większość z pracowników dzieliła pasję audiofilską z założycielem. Obecnie sprawującym funkcję „Chief Sonic Evaluator” jest Warren Gehl związany z firmą nieprzerwanie od 1995 r.

Mimo trudnego charakteru, Bill Johnson stworzył w firmie niezwykle przyjazną, rodzinną atmosferę, dzięki czemu wielu z jego pracowników (jak choćby wyżej wymienieni) przepracowało w firmie 25, 30, a nawet 35 i więcej lat. Część z tych, którzy odeszli, wracała po jakimś czasie, uświadomiwszy sobie, że nigdzie indziej nie pracuje się tak dobrze, jak w ARC. Dla Warda Fiebigera, starszego inżyniera (Senior Design Engineer) Bill pozostał jedynym pracodawcą. Tutaj Ward zaczynał i tak już pozostało do końca jego dni. Przepracował 37 lat i z pewnością jego kariera trwałaby znacznie dłużej, gdyby nie przedwczesna śmierć z powodu ataku serca, gdy miał zaledwie 58 lat (2017 r.). Wszystkie konstrukcje Audio Research do tego czasu, począwszy od 2005 roku, były jego zasługą.

Bill Johnson pozostawał właścicielem ARC przez 38 lat — aż do roku 2008, gdy firmę kupił włoski fundusz equity Quadrivio SQG (później Fine Sounds SpA). Przez następny rok Bill pełnił funkcję prezesa honorowego. Zmarł 10 grudnia 2011 r. w swoim domu w Indian Wells w Kalifornii. Spoczywa w Burnsville w Minnesocie. Pozostawił po sobie sześcioro dzieci, dziesięcioro wnuków i dwóch prawnuków oraz żonę Nancy. Jego spuścizną są dziesiątki wspaniałych urządzeń, głównie analogowych, choć nie tylko, wyprodukowanych na przestrzeni półwiecza.

Dalsze losy Audio Research

Po zakupieniu aktywów ARC przez Quadrivio doszło do wewnętrznych przekształceń i dokupienia kolejnych marek (Sumiko, Wadia, Mcintosh), efektem czego stało się wykształcenie Fine Sounds Group — rzekomego „rekina” w branży high-end (obroty na poziomie 50 milionów euro w 2011 r.). W 2014 r. Charlie Randall (szef McIntosha) i Mauro Grange (były CEO Sonusa fabera) ogłosili plan wykupu menedżerskiego i koniec końców stali się faktycznymi właścicielami Fine Sounds Group. W sierpniu 2016 r. firma zmieniła nazwę na McIntosh Group.

Wykup Fine Sounds w 2014 r. był pozornie dobrą wiadomością, ponieważ dawał dużą nadzieje na „posprzątanie” po Włochach, którzy przez te sześć lat zdecydowanie nie przysłużyli się wizerunkowi ani pozycji ARC. Nowy właściciel zadbał o nowy design urządzeń z Minnesoty. Pojawiło się trochę nowych modeli, podniesiono ceny i... to właściwie tyle.

W lecie 2020 r. pojawił się kolejny właściciel — prawa do marki i jej aktywa, w środku światowej  pandemii, nabyła spółka TWA Enterprises w całości należąca do Trenta Suggsa, byłego dyrektora sprzedaży w Audio Research i pracownika firmy Sumiko (po tym, jak został zwolniony ze stanowiska dyrektora sprzedaży). Do transakcji doszło na przełomie sierpnia i września 2020 r. W firmie pozostali kluczowi ludzie: Dave Gordon jako dyrektor zarządzający i Brandon Laurer w podwójnej roli: dyrektora sprzedaży na rynkach zagranicznych i dyrektora marketingu. Nowy właściciel przypisał sobie rolę głównego szefa i dyrektora sprzedaży w Ameryce Północnej. Powyższej zmianie towarzyszyła odbudowa dawnej sieci sprzedaży. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Niestety, nie na długo.

Okres tej pozornej normalizacji potrwał niespełna trzy lata. Trent Suggs nie okazał się sprawnym zarządcą i właścicielem firmy (co ciekawe, w 2017 r. został on zwolniony z ARC), zadłużając ją na kwotę 1,6 miliona dolarów. Sensacja wypłynęła w dniu 5 kwietnia 2023 r., kiedy to oficjalnie ogłoszono, że sąd w Minnesocie ogłosił cesję na rzecz wierzycieli, specjalną formę zarządu komisarycznego, będącą de facto alternatywą dla upadłości firmy. Kontrolę nad procesem sprawuje — lub miała sprawować — firma Lighthouse Management Group. W chwili, gdy piszemy te słowa, nic jest jest jednak jasne. Nieoficjalnie wiadomo, że bank, który udzielił pożyczki firmie Suggsa, żąda wypełnienia zobowiązań w terminie do 16 czerwca br. W sieci krąży ponadto niepotwierdzona informacja, jakoby Audio Research zostało przejęte przez kanadyjską firmę głośnikową Acora Speakers. Jakie zatem będą dalsze losy Audio Research? Wkrótce zapewne je poznamy.

Źródła:

Ken Kessler — „Making The Music Glow”

https://www.arcdb.ws/

 

 

 

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
Więcej w tej kategorii: « 40 lat płyty kompaktowej

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją