PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Moon 390 - strumieniowy DAC

Lip 11, 2019

W grupie odtwarzaczy strumieniowych o rozszerzonej funkcjonalności pojawił się nowy, niezwykle groźny zawodnik – Moon 390.

Dystrybutor: Audio Center, www.audiocenter.com.pl
Cena: 24 990 zł
Dostępne wykończenia: czarne, srebrne lub czarno-srebrne

Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: AV

Artykuł pochodzi z Audio-Video 10/2018

audioklan

 

 


Przedwzmacniacz/DAC strumieniowy - Moon 390

TEST

Moon 390

Moon to marka należąca do kanadyjskiej firmy Sim Audio, będącej producentem high- i sub high-endowej elektroniki.Do tej pory firma była znana z udanych projektów wzmacniaczy (różnego typu), jak również źródeł cyfrowych. W ubiegłym roku zachwyciła nas swoim pierwszym „samograjem” strumieniowym – ACE. Ten, mimo że bazuje na scalonych modułach końcówek mocy, zaoferował jakość brzmienia bardzo dobrych systemów dzielonych. Byłem pod wrażeniem tego produktu.

W połowie zeszłego roku firma pokazała inny wielofunkcyjny streamer – tym razem już bez wbudowanego wzmacniacza. To nowoczesny kombajn cyfrowo-analogowy: odtwarzacz strumieniowy, DAC i analogowy przedwzmacniacz w jednym.

 

Imponująca funkcjonalność

Model 390 powstał więc według koncepcji „wrzućmy do środka wszystkie funkcjonalności, jakie mogą się przydać, zostawiając klientowi wybór wzmacniacza mocy”. Trzeba przyznać, że jest to ciekawa alternatywa dla tradycyjnego podziału: odtwarzacz strumieniowy/DAC plus wzmacniacz zintegrowany, zwłaszcza że „390” kosztuje 20 tys. złotych, a to już kwota, przy której gros klientów weźmie pod uwagę zakup końcówki mocy. Tajemnicą poliszynela jest, że dobry przedwzmacniacz kosztuje nie mniej niż końcówka mocy, a integrując go ze źródłem, można wydatnie skrócić tor sygnałowy.

Na pokładzie „390” jest wszystko to, co znamy i do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, jak również nowe elementy, które w streamerach, nawet tych działających jako przedwzmacniacze, dotąd nie były spotykane. A już na pewno nie w tym przedziale cenowym. I tak, już jako przedwzmacniacz analogowy Moon oferuje całkiem sporo. Przede wszystkim ma wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy, obsługujący wkładki MM i MC. Mało tego – w zakładce „Advanced” przewidziano możliwość regulowania parametrów wejść: wzmocnienia (40, 54, 60, 66 dB), obciążenia (100 Ω, 470 Ω, 1 kΩ, 47 kΩ), pojemności oraz korekcji (RIAA, IEC). Wśród odtwarzaczy strumieniowych zintegrowanych z przedwzmacniaczem jest to cecha niespotykana. Liczbę wejść liniowych ograniczono do dwóch: pary cinchów i pary XLR-ów. W tego typu urządzeniu to jednak zupełnie zrozumiałe posunięcie.

Moon 390 wnetrze przodem

 

Drugim, ważnym elementem wyposażenia, który zdecydowanie nie jest standardem w tego typu produktach, jest wzmacniacz słuchawkowy oferujący znaczną moc wyjściową: 100 mW przy 600 Ω i 800 mW przy 50 Ω. Oznacza to, że jest w stanie wysterować praktycznie każde słuchawki, włączając w to zdecydowaną większość planarów.

Jako przetwornik cyfrowo-analogowy, Moon 390 dysponuje arsenałem wejść cyfrowych – jest ich aż osiem, nie licząc portu USB A (Host). Wśród nich na uwagę zasługuje asynchroniczne USB audio kompatybilne z formatem PCM 32 bity/384 kHz oraz DSD256, wejście zbalansowane AES/EBU oraz aż cztery wejścia HDMI i jedno wyjście w tym standardzie. Najwyraźniej producent założył, iż w gronie klientów będą także tacy, którzy zechcą do 390-ki podłączyć telewizor (przydatna funkcja ARC), odtwarzacz wizyjny Blu-ray (także 4K) czy dekoder telewizyjny. Tu ważna uwaga: złącza HDMI są w standardzie 2.0, zatem nie powinno być problemu z przesyłaniem sygnału wideo 4K HDR. Kolejny plus dla Moona.

Wyjścia analogowe są zdublowane: otrzymujemy i RCA, i XLR-y, przy czym wyjścia niesymetryczne także są podwójne: jedna para ma ustalony poziom, druga – regulowany. Wyjście XLR jest wyłącznie regulowane, co wydaje się logiczne.
Dochodzimy do najważniejszej funkcjonalności tego modelu, a mianowicie odtwarzacza strumieniowego. Wykorzystano tu firmową platformę MiND 2 (dostępną także w odtwarzaczu o tej samej nazwie), w ramach której „390” oferuje dostęp do TiDAL-a, Deezera (także HiFi) oraz Qobuza (w Polsce na razie wciąż niedostępnego). Co istotne, w urządzeniu zaimplementowano dekodowanie MQA – funkcja ta w pełni wykorzystuje bibliotekę albumów w jakości Masters (na TiDAL-u). Oczywiście „390” może działać jako DLNA renderer.

Na tylnym panelu zauważamy gniazda na dwie antenki Wi-Fi oraz – i to bardziej nietypowe – dwa gniazda LAN (RJ-45). Okazuje się, że Moon może pełnić funkcję switcha. Jednym gniazdem łączymy się z routerem, zaś drugie można podłączyć do NAS-a, telewizora lub komputera. Sprytne i pomocne w temacie likwidowania plątaniny kabli ethernetowych. Lista „wejść” obejmuje jeszcze jedną, dziś niemal nieodzowną pozycję – Bluetooth. W tak wypasionym kombajnie nie mogło jej zabraknąć.
Znajdujący się w zestawie pilot dobrze sprawdza się w operowaniu podstawowymi funkcjami urządzenia: wyborem wejść, regulacją głośności itd. Do obsługi streamera przydaje się dedykowana aplikacja MiND lub – jeszcze lepiej – Roon (jeśli mamy wykupioną licencję, tudzież aktywny trial).

Moon 390 gniazda z pilotem

Wyposażenie jest bardzo bogate. Mamy do dyspozycji aż 8 wejść cyfrowych, nie licząc USB typu A.

 

Warto nadmienić, że urządzenie może sterować innymi komponentami tej marki – do tego celu służy łącze systemowe Simlink bazujące na małym jacku. Tuż obok jest też trigger 12 V oraz wejście na zewnętrzny odbiornik podczerwieni – także w standardzie 3,5 mm.

Regulacja głośności, której można oczywiście dokonać z pilota czy za pomocą aplikacji, jest powtórzona w klasyczny sposób na frontowym panelu za pomocą tradycyjnej dużej gałki, co się chwali. Ustawiony poziom jest czytelnie pokazywany na umieszczonym pośrodku wyświetlaczu monochromatycznym typu OLED – przez kilka sekund po zmianie poziomu wskazanie jest powiększane na cały wyświetlacz. Regulacja odbywa się początkowo (0–30) w krokach co 1 dB, później (powyżej 30) – co 0,5 dB. Jest więc bardzo dokładna.

 

Budowa

Po ściągnięciu górnej (stalowej) pokrywy ukazuje się ciekawy widok bardzo nowoczesnego urządzenia, w którym kompletny blok zasilacza impulsowego MHP (Moon określa go mianem hybrydowego – Moon Hybrid Power) ukryto pod stalowym ekranem. Pozostała część układu zajmuje dwie spore płytki SMD ułożone piętrowo, a zajmujące tylną część obudowy. Dolna, w zasadzie niewidoczna, zawiera układy analogowe, kość przetwornika c/a (układ ESS z serii PRO – niestety, nie wiadomo, który dokładnie) oraz „odkryty” tor wejść analogowych, w którym odnajdujemy popularne wzmacniacze operacyjne NE5532, niskoszumne różnicowe TI OPA1632, liczną grupę czerwonych kondensatorów MKP WIMA, a także dwie stereofoniczne kości do regulacji głośności – MUSES 72320 (te same, co w Marantzu PM-KI Ruby).

Moon 390 wnetrze tylem

Górna płytka odkrywa karty, jeśli chodzi o budowę sekcji cyfrowej. I tak, sekcja odczytu strumieniowego bazuje na specjalistycznym module StreamUnlimited Stream 810, w którym zintegrowano wszystkie kluczowe funkcjonalności: UPnP/DLNA, streaming internetowy, karty sieciowe 802.11 b/g/n/ac, Ethernet 100 Mb/s, Bluetooth 4.2, menu obsługi itd. W sąsiedztwie tego układu znajduje się mikrokontroler XMOS do obsługi wejścia USB audio, odbiornik wejściowy S/PDIF AKM AK4415VQ, zaawansowany upsampler AKM AK4137EQ (potrafiący dokonywać konwersji DSD->PCM i na odwrót), procesor FPGA marki Lattice z serii MachXO2 oraz mikrokontroler NXP. Całość zmontowano bardzo czysto i dokładnie. Już na pierwszy rzut oka widać klasę urządzenia.

Aluminiowo-stalowa obudowa jest płaska (89 mm) i zwarta, front – dwumateriałowy. Środkowa część – aluminiowa, natomiast ozdobne, wygięte i chrakterystyczne dla Moona boczne panele wykonano z tworzywa sztucznego, choć można się o tym przekonać jedynie po ich dotknięciu. Urządzenie jest oferowane w trzech wersjach wykończenia. Może być całe czarne albo ze srebrnym frontem. Trzecia opcja jest taka, że środkowa część frontu jest czarna, a ozdobne boki tegoż są srebrne.

Brzmienie

Gdy piszę te słowa, minęła doba od zakończenia odsłuchów. Ochłonąłem, chyba mogę być już bardziej obiektywny. Dzień wcześniej, kończąc słuchanie o godzinie 20:00 (by nie psuć sobie w miarę dobrych stosunków z sąsiadami), byłem w euforii. Tak bardzo lubię muzykę – tę dobrą i tę dobrze odtworzoną. Jej dostarczycielem, we współudziale serwisu TiDAL, był właśnie Moon 390 – użytkowany zgodnie z głównym przeznaczeniem, czyli strumieniowania po sieci.

Prawdę mówiąc, nawet nie wiem, od czego zacząć, ani na czym skończyć, bo nadal jestem pod wielkim wrażeniem brzmienia tego niepozornego urządzenia. Dźwięku totalnie spójnego, dźwięku jako całości, jako po prostu muzyki, czyli dźwięku, który trudno jest rozebrać na czynniki pierwsze i oceniać oddzielnie.

Moon 390 zasilacz

Zasilacz (umieszczony z przodu) znajduje się pod stalowym ekranem. Tor sygnałowy i układy cyfrowe zajmują dwie duże płytki drukowane.

 

O jednym już wspomniałem – o spójności. W mojej ocenie jest absolutna i nie sądzę, aby dało się w tej kwestii i w tej cenie cokolwiek poprawić. Moon gra tak koherentnym dźwiękiem, że zupełnie zapomina się, że składa się on z basu, środka i góry, czy że w ogóle ma jakiekolwiek składniki. Każdy zakres i podzakres pasma są ze sobą idealnie zszyte i nie różnią się charakterem ani o jotę. Bas ze środkiem, środek z górą czy góra z basem. To wszystko jest jeden dźwięk.

Nie chodzi o to, że wszystko się zlepiło i nie da się rozseparować szczegółów. W tej materii jest dokładnie na odwrót – Moon gra wyjątkowo selektywnie, pokazuje mnóstwo detali w każdym zakresie pasma. Jest przy tym bardzo, ale to bardzo szybki. To wzór dźwięku transjentowego, zaczynającego się nagle, niespodziewanie.

„390” jest przy tym czysty, niepodbarwiony i wręcz nieprzyzwoicie równy. Równowaga rejestrów wydaje sie subiektywnie taka, jakby do narysowania wykresu użyć linijki i poziomicy. Nie stwierdziłem żadnych osłabień na skrajach; pasmo zdaje się niczym nieograniczone. Do tego wszystkiego dochodzą barwy – neutralne, nieocieplone, nieschłodzone, nie „jakieś”, lecz rzetelne, bardzo prawdziwe. To fenomenalnie przejrzysty sprzęt. Oznacza to, że perfekcyjnie różnicuje nagrania – czy tego chcemy, czy nie.

Słuchałem na Moonie bardzo różnorodnej muzyki. Przekrój był doprawdy duży. Po jednej stronie Slayer, Metallica, Marilyn Manson, gdzieś pośrodku Ugly Kid Joe, czy w końcu jazzowe najlepsze kawałki Diany Krall. Czasem przeskok do muzyki popularnej lat 90. i 80. Roxette, INXS. Były też próby rytmiczne, np. Musi Instructor, ale i wiele innych. Krążąc losowo po zasobach TiDAL-a, można wiele, czasem trafia się na coś z ciekawości. Można np. posłuchać 20 różnych wykonań „Marszu Żałobnego” Chopina, co nieraz już czyniłem. To jednak nieistotne, jakich konkretnych utworów czy piosenek słuchałem, całych czy tylko fragmentów. Chodzi o przekrój, różnorodność. Nie ograniczam się, jak niektórzy, do audiofilskich płyt ze zgranymi standardami jazzowymi. To nie był w założeniu wybiórczy i jednostronny test. Starałem się, by był maksymalnie wszechstronny. Czym bardziej próbowałem 390-kę na czymś przyłapać, tym bardziej upewniałem się, że ten sprzęt potrafi dosłownie wszystko.

Moon 390 sekcja streamera

Moduł strumieniowy (niebieska płytka) to dzieło specjalistów ze StreamUnlimited.

 

Góra pasma jest neutralna – wolna od ocieplenia, odchudzenia; czy przeciwnie – pogrubienia czy nieprawdziwego dociążenia blach. Imponuje zróżnicowanie i czystość. Jeśli ktoś zna się na perkusjach, może swobodnie wskazywać, jakiej marki i modelu talerzy użyto w danym utworze. W każdym barwa blach była inna. Były albo czyste i podane tak, że można było się nabrać na ich obecność, albo wręcz przeciwnie – brudne i zapiaszczone, jeśli tak zostały nagrane. Moon po prostu to pokazywał.

Ze zmianami barw współgrała stereofonia. Dopiero z nią razem tworzy się niesamowity spektakl. Perkusja albo była w głębi, albo blisko, albo w pomieszczeniu małym, albo dużym. Wytłumionym lub nie, z pogłosem ścian lub bez nich. To wszystko było na tym odtwarzaczu słychać bez wysiłku i wsłuchiwania się.

Urządzenie tworzy głęboką perspektywę i dowolnie szeroką scenę. Zdarzenia z dalekich planów były precyzyjnie pokazane, czytelne, doskonale rozseparowane. Nic się nie zlewało. Pod tym względem Moon może się bez żadnych kompleksów mierzyć z DAC-ami za kwoty rzędu kilkudziesięciu tys. zł.

Moon szczególnie zaskakuje barwą środka. Nie jest ona ani nadmiernie kwiecista, ani sucha. Nie jest zbyt wypełniona, ani nie brakuje jej wypełnienia. To absolutny środek środka w kwestii neutralności. To jednak dopiero początek, gdyż istotą prezentacji jest jej realizm. To urządzenie, które sprawia, że słyszymy nagle mnóstwo szczegółów. Okazuje się, że dźwięk, który znamy na co dzień, składa się z bogactwa niuansów, jest dużo bardziej złożony w każdym możliwym wymiarze. Mam tu na myśli porównania z używanym przeze mnie, a genialnym w relacji jakości do ceny przetwornikiem Chorda. Poziom szczegółowości, złożoności dźwięku dzieli przepaść pomiędzy tymi urządzeniami. Moon jest przy tym gładszy, ma bez porównania lepszą mikrodynamikę oraz dynamikę makro. To ogromna różnica. A pragnę przypomnieć, że miałem do czynienia ze strumieniowcami w podobnej i wyższej od Moona cenie, które takiej różnicy nie tworzyły, nawet jeśli porównywałem je z używanymi wcześniej, gorszymi DAC-ami, jak Chord 2Qute czy jeszcze wcześniej M2Tech Young II albo Young I (w swoich klasach cenowych były świetne).

Moon 390 sekcja cyfrowa

Dynamika i bas. Tutaj Moon zawsze miał dużo 
do powiedzenia w swoich wzmacniaczach i słychać to również w tym produkcie. Wspomniałem już, że skraje pasma są daleko rozciągnięte, nie mają tendencji do zaokrąglenia. Bas rzeczywiście schodzi bardzo nisko, jest zupełnie równy i ekstremalnie szybki.

Podobnie jak góra i środek, niski zakres jest neutralny i zróżnicowany w barwach, tworząc nieskończoną grę odcieni różnych instrumentów. To także element wspomagający i uczestniczący w kreowaniu przestrzeni.

Galeria

 

Naszym zdaniem 

Moon 390 ocenaMoon 390 to doprawdy zadziwiający streamer. Produkt, który dosłownie mnie zaszokował. Błyszczy funkcjonalnością, co na starcie może zniechęcać niektórych audiofilów, którzy wyznają zasadę, że w prostocie siła. Niekoniecznie, choć poniekąd właśnie tak jest. 390-ka nie tylko upraszcza system high-end do dwóch (ewentualnie trzech, jeśli ktoś preferuje monobloki) urządzeń, ale przede wszystkim przynosi niesamowitego „kopa” jakościowego. Nie znam drugiego odtwarzacza strumieniowego za 20 tys. złotych, który pod względem jakości brzmienia oferowałby tak wiele – w wielu dyscyplinach jednocześnie. Tym bardziej nie znam drugiego takiego, który przy tej jakości, jaką zapewnia 390-ka, mógłby się pochwalić równie rozbudowaną funkcjonalnością. Wbudowane konfigurowalne phono MM/MC, mocne wyjście słuchawkowe, wejścia HDMI – który inny streamer ma to na pokładzie? Po prostu nokaut!

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenie: 20 m2 zaadaptowane akustycznie ustrojami tłumiącymi i rozpraszającymi; kolumny ustawione na krótszej ścianie w 1/5 głębokości pokoju.
  • Wzmacniacz: McIntosh MA8900
  • Kolumny: Akkus Red Wine 71 (2018)
  • Interkonekty: Equilibrium Pure SG Ultimate Gold XLR, Purist Audio Design Vesta, KBL Sound Fluid HD
  • Kable głośnikowe: Equilibrium Pure SG Ultimate
  • Kable zasilające: Enerr Transcenda Ultimate NS (do wzmacniacza), Furutech FP-314 Ag (do streamera)
  • Listwa: Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)
  • Stolik: Rogoz Audio 4SPB3/BBS
  • Podstawki: Rogoz Audio
Oceń ten artykuł
(7 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją