PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Primare CD35 - Odtwarzacz CD

Mar 27, 2019

W połowie 2017 roku Primare zaprezentowało zupełnie nową serię 35. Wzmacniacz nas zachwycił – mamy go na wyposażeniu redakcji. Tym razem testujemy odtwarzacz CD.

Dystrybutor: Voice, www.voice.com.pl
Cena: 11 990 zł
Dostępne wykończenia: czarny, srebrny

Tekst: Michał Sommerfeld  |   Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Odtwarzacz CD Primare CD35

TEST

Primare CD35

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że skoro spada zainteresowanie płytami CD, a niektórzy producenci sprzętu zaprzestają produkcji kompaktów, to nastąpi rychła śmierć tej właśnie kategorii urządzeń (bo co do tego, że płyty CD prędko nie odejdą do lamusa ze względu na ich olbrzymią liczbę w prywatnych kolekcjach, nikt chyba nie miał wątpliwości). Scenariusz dotyczący audiofilskich dyskofonów jednak się nie sprawdził lub też sprawdził co najwyżej połowicznie – tak samo jak tablety i czytniki e-booków nie wyparły jeszcze (całkowicie) normalnych książek, a prasa drukowana – w tym nasz miesięcznik – wciąż funkcjonuje i to wcale nie najgorzej.

Również Primare – opracowując zupełnie nową serię 35 – zdecydowało się nie grzebać technologii CD, dając przyszłemu użytkownikowi szeroki wybór. Możliwości jest co najmniej sześć. Pierwsze dwie – to zakup wspomnianego wzmacniacza I35 w wersji z przetwornikiem c/a i/lub modułem strumieniowym Prisma. Trzecia i czwarta – to zakup „gołej” integry i recenzowanego odtwarzacza CD w jednej z dwóch wersji do wyboru: standardowej lub Prisma (z wejściami cyfrowymi i wspomnianym modułem sieciowym). Jest też opcja wyboru napędu DD35 (testowany odtwarzacz pozbawiony DAC-a) i połączenia go z I35 DAC lub I35 Prisma. I co Wy na to?

 

Budowa

Stylistyka Primare jest już od lat niezmienna i charakterystyczna niczym trzy pionowe paski na spodniach. Pozostała również bardzo wysoka jakość wykonania, co przy pięciocyfrowych kwotach jest z pozoru oczywiste, choć – jak się okazuje – wcale nie zawsze. Na grubym aluminiowym froncie znajdziemy skromny zestaw przycisków sterujących, tackę napędu i bardzo dobry, acz mały wyświetlacz OLED. Reszta obudowy jest ze stali, a całość wspiera się – jak zwykle u Primare – na trzech stopkach. Urządzenie jest ciężkie, waży ponad 10,5 kg.

Primare CD35 Teac drive

Czytnik produkcji TEAC-a (CD 5020A-AT), szybko i sprawnie wczytuje płyty, zwłaszcza w porównaniu z poprzednikiem (CD31).

 

Czytnik produkcji TEAC-a (CD 5020A-AT), szybko i sprawnie wczytuje płyty, zwłaszcza w porównaniu z poprzednikiem (CD31). Na tylnym panelu znajdziemy analogowe wyjścia XLR i RCA oraz trzy gniazda wyjściowe dla sygnałów cyfrowych: AES/EBU, S/PDIF RCA i optycznego Toslinka. Dla osób budujących instalacje znalazł się komplet gniazd sterujących. Gniazdo zasilania zintegrowano z bezpiecznikiem i włącznikiem.

Wewnątrz dominuje czarny kolor płytki PCM do montażu SMD, przetykany kolorowymi elementami biernymi. Na czarno pomalowano nawet wewnętrzną część obudowy. Ścieżka zasilania zaczyna się od prostego filtru jeszcze przed transformatorem R-Core zamocowanym na ramie i podkładkach. Napięcia z niego trafiają do liniowego zasilacza napięcia stałego. Warte odnotowania jest to, że Primare używa stosunkowo dużo cewek w filtrach zasilania. To bardzo dobra i nieco zaniedbana praktyka. Środek wnętrza współdzieli wspomniany napęd TEAC-a i metalowy slot na moduł Prisma.

Primare CD35 wnętrze

Transport TEAC-a, rozbudowany zasilacz i bardzo zmyślny, lecz niezbalansowany tor audio – CD35 w pigułce.

 

Z napędu CD wychodzi zarówno sygnał I2S, jak i S/PDIF, lecz nie wiem, czy ten ostatni jest wykorzystywany, ponieważ wyjścia cyfrowe obsługuje układ CS8406. Ostatnią część czarnej płytki drukowanej zajmuje 32-bitowy mikrokontroler sterowania STM32F103 do spółki z płytką DAC-a założoną „na kanapkę”. Znajdziemy na niej 32-bitowy układ firmy ESS Technology z własnym generatorem sygnału zegarowego o częstotliwości 49,152 MHz, będącej wielokrotnością znanego z CD próbkowania 44,1 kHz. Płytka przetwornika jest 4-warstwowa, co umożliwia optymalną aplikację przetwornika i układu analogowego, opartego na wzmacniaczach operacyjnych OPA2134 i LME49990. Sądząc po elementach i ich rozmieszczeniu, tor audio nie jest w pełni symetryczny. Nie przejmujcie się tym jednak, ponieważ brzmi doskonale, tak na cinchach, jak i na wyjściach zbalansowanych.

 

Trudny Sabre

Sercem CD35 jest najnowszej generacji pełnowymiarowy przetwornik ESS Sabre – model ES 9028PRO. Patrząc wstecz, seria układów poprzedzających ten scalak (ESS 90X8) wzięła rynek szturmem, trafiając do większości ówcześnie modnych urządzeń. Wszyscy jakby zapomnieli o doskonałych Wolfsonach (obecnie należących do Crystala), czy równie dobrych układach Burr-Browna (Texas Instruments). Przetworniki Sabre są popularne do dziś, co widać po budowie testowanego odtwarzacza. Skąd więc tytuł tego akapitu? Otóż inżynierowie firmy ESS stworzyli potężne narzędzie, fantastyczny układ, mający wszystko, wliczając własny oversampling, osiem kanałów czy bezstratną regulację głośności. Dla twórców nowych urządzeń są nawet dostępne liczne wejścia zasilania dla rdzenia, układów analogowych, cyfrowych, oczywiście rozdzielone dla kanałów. Wydawać by się mogło, że to marzenie. Tymczasem w praktyce nastąpiła klęska urodzaju. Zaoferowanie czystego zasilania i skutecznego odprzęgania dla tak wielu wejść stawia niezwykle wysokie wymagania wobec projektu PCB i zastosowanych elementów. W przypadku większości kości przetworników dodatkowe stabilizatory są już wbudowane w układ scalony. Jako że żywo interesuję się techniką audio na poziomie DIY, bacznie śledziłem rozwój sytuacji, zauważając pewną prawidłowość. Urządzenia oparte na miniaturowych wersjach przetworników Sabre (np. 9018K2M, 9028Q2C) nierzadko brzmiały lepiej niż te zbudowane na flagowcach. Po zasięgnięciu języka, okazało się, że wiele osób ma podobne odczucia. W mojej opinii wynika to z dużo większej prostoty w stworzeniu dobrej aplikacji mniejszych, skromniejszych układów, w porównaniu z niemal syzyfowym obudowywaniem pełnowymiarowych wersji. Dlaczego w ogóle o tym teraz wspominam? Ponieważ aplikacja układu ESS w CD35 jest co najmniej dobra. Skąd ta pewność? Czytajcie dalej…

Primare CD35

Brzmienie

Od pewnego czasu jestem (zadowolonym) użytkownikiem lekko zmodyfikowanego „dziadka” recenzowanego odtwarzacza. Mowa o modelu CD31, który dwie serie temu był flagowym dyskofonem w ofercie Primare. Nadarzyła się więc okazja do sprawdzenia popularnego na forach i grupach audio (na całym świecie, choć u nas ze szczególną lubością) powtarzanego hasła: „w kwestii odtwarzaczy CD (zamiennie z cyfrowym audio) wymyślono już wszystko, co potrzeba”. Dodam, że mój CD31 został zmodyfikowany z użyciem standardowych elementów dostępnych obecnie „z półki”, więc były one dostępne także dla konstruktorów nowego modelu.

Primare CD35 audio board

Przetwornikowi ES9028PRO towarzyszą dwa rodzaje op-ampów: OPA2134UA i LME49900. Zwróćmy uwagę na dodatkową stabilizację napięć realizowaną przez układy LM317T.

 

Podobnie jak w przypadku testowanego już na naszych łamach wzmacniacza I35, charakter brzmienia dyskofonu dalej zachowuje firmowe pierwiastki, takie jak: szybkość, świetna scena i doskonałe oddawanie szczegółów. To, co Primare zrobiło w nowej serii, to lekkie ocieplenie prezentacji, która przez wielu była określana jako chłodna. W obecnej odsłonie urządzeń znajdujemy się blisko neutralności. Moim zdaniem to doskonały ruch ze strony producenta, który opierając się na charakterystycznym brzmieniu, zapewne trafi z nowymi urządzeniami do szerszej publiczności. Skupmy się jednak na faktach. Jakość brzmienia, podobnie jak wykonanie, jest na bardzo wysokim poziomie. Równowaga tonalna – w kształcie spłaszczonej litery „U”; średnica została lekko wycofana względem reszty pasma. Dźwięk jest szybki, detaliczny i rozdzielczy, nic się nie ciągnie, a odtwarzacz bardzo dobrze trzyma rytm. Najsilniejszym atutem CD35 jest jednak budowanie przestrzeni. Jest głęboko i szeroko, a plany są poukładane i łatwo czytelne. Jestem pewien, że wszyscy znacie „Ride Across The River” z najbardziej oklepanego albumu Dire Straits. To, jak ta bogata piosenka została odtworzona przez Primare, powinno samo w sobie wystarczyć za rekomendację. Na drugi rzut poszedł album „Midnight Sugar” Yamamoto, Tsuyoshi Trio. W jego przypadku wrażenie robiła naturalność i swoboda w oddawaniu dźwięku fortepianu, który, zgodnie z nazwą, lubi być forte, a czasem przeciwnie – piano. Dynamika oferowana przez CD35 radzi sobie z tym bez problemu, zarówno w kwestii zakresu, jak i przejścia z jednego stanu w drugi. Podczas odsłuchu kolejnych okazało się, że wysokie tony są wyraziste, ale nigdy nie popadają w niezdrową ostrość – tak jakby ktoś dbał o komfort słuchacza. Jest w nich swoboda i życie, które sprawiają dużo frajdy z odsłuchu. Średnica – ta, jak już wspomniałem, pozostaje lekko w tyle za sopranami i basami. Znalazłem w niej bardzo dużo informacji, szczegółów, na które ludzkie ucho jest najbardziej czułe. Szarpanie i wybrzmiewanie strun, ludzkie głosy – wszystko to wypadało bardzo przekonująco. Barwę określiłbym jako bardzo ładną, choć nie tak nasyconą jak w moim prywatnym odtwarzaczu. I to jest w zasadzie mój jedyny zarzut względem tego odtwarzacza. Z doświadczenia wiem, że wielu audiofilów preferuje przewagę średnicy, bliską i intymną prezentację dźwięku. Tutaj jest ona swobodna, ale bardziej zdystansowana. Używany przeze mnie wzmacniacz Marantza jest po ciepłej stronie mocy, więc w ostatecznym rezultacie ładnie to wszystko wyrównuje.

Primare CD35 gniazda

Pośrodku tylnej ściany znajduje się zaślepka otworu montażowego dla opcjonalnego modułu sieciowego Prisma bazującego na technologii Google Chromecast.

 

Bas z kolei jest dokładnie taki, jakiego oczekuję od źródła za 12 tysięcy złotych. Ma bardzo dobre rozciągnięcie, świetną rozdzielczość, atak. Podejrzewam, że niektórzy chcieliby trochę więcej, ale ja zawsze chętnie zamienię masę niskich tonów na ich szybkość i ilość informacji w nich zawartych.

Galeria

 

Naszym zdaniem 

Primare CD35 zzzA więc sukces? Jak najbardziej. Nie dość, że CD35 oferuje potencjalnie bardzo atrakcyjną i ciekawą możliwość rozbudowy o moduł cyfrowy Prisma, który zamieni ten dyskofon w prawdziwe źródło wieloformatowe, to na dodatek jest to znakomity w swojej klasie odtwarzacz CD o swobodnym, otwartym, naturalnym i – co najważniejsze – angażującym brzmieniu. Jeżeli to jest wasz typ grania albo chcecie ożywić ciepły system stereo, gorąco zachęcam do odsłuchu, bo warto. Nawet względem lekko stuningowanego modelu CD31 nowy model lepiej oddaje przestrzeń, brzmienie jest ogólnie czystsze i dokładniejsze. Czuć brzmieniowy postęp, bez dwóch zdań. Jakości wykonania, ani tym bardziej wyglądowi, też nie można nic zarzucić.

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją