PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Ayon S-10 Signature

Sie 02, 2017

Index

Upsampling do DSD

Za sprawą posiadanego od dłuższego już czasu LampizatOra BIG7, jestem fanem słuchania muzyki w plikach formatu DSD (tzn. winyle zajmują u mnie ciągle miejsce nr 1 w mojej klasyfikacji, ale DSD wspięło się na niezbyt odległe, miejsce drugie). Najlepiej oryginalnych, ale nawet skonwertowany materiał PCM brzmi na Lampim lepiej. Dzieje się tak dlatego, że odtwarza on 1-bitowy sygnał bistream bez żadnych konwersji, czipów – wystarczają filtry analogowe, a swoje dodają... triody w stopniu wyjściowym. W przypadku S-10 wygląda to nieco inaczej – Ayon korzysta z typowej kości przetwornika, a jednak byli inżynierowie Philipsa najwyraźniej wykonali kawał świetnej roboty, bo wciśnięcie na pilocie przycisku PCM->DSD daje wyraźny i – z mojego punktu widzenia – zdecydowanie pozytywny efekt. Różnice między upsamplingiem do DSD128 i 256 są nieznaczne, choć po pewnym czasie przyłapałem się jednak na tym, że po każdym włączeniu sprawdzałem, czy aby na pewno wybrane było ustawienie „DSD 256” – nawet jeśli do końca nie potrafiłem zdefiniować różnicy.

Należy zauważyć, że S-10 z upsamplingiem gra nieco głośniej (jest to ciekawe samo w sobie), co warto wziąć pod uwagę przy ocenie brzmienia, bo niejako z automatu głośniejsze źródła dźwięku oceniamy jako lepiej grające. Największa zmiana dotyczy aspektu, który bardzo sobie cenię – przestrzenności.

Ayon S 10 Signature 5 converter

Upsampler konwertujący sygnały PCM (maks. 192 kHz) do formatu DSD 128 lub 256 jest opracowaniem StreamUnlimited – jak widać, skutecznie zamaskowanym.

 

Zyskuje przede wszystkim głębia sceny, ale także trójwymiarowość źródeł pozornych. Co ciekawe, nie odnosi się wrażenia sztucznego napompowania przestrzeni – to bardziej kwestia otwarcia dźwięku, rozwinięcia sceny w głąb, pokazania wyraźniej zaznaczonych odbić dźwięków od dalej zlokalizowanych ścian/przeszkód. Same źródła pozorne już przy odczycie natywnym PCM są duże i namacalne. Konwersja do DSD wzmaga poczucie ich obecności, zyskują więcej „ciała”, a wspomniana intensyfikacja prezentacji akustyki nagrania dopełnia dzieła. To nadal jest granie, w którym oglądamy raczej dużą, gęstą ścianę dźwięku, niż wyodrębnione poszczególne źródła. Z upsamplingiem dźwięk robi się także nieco gładszy i swobodniejszy, przybliżając w ten sposób to brzmienie do tego, co prezentują z jednej strony nośniki analogowe (winyl, taśma), z drugiej – to, co znam z koncertów. Kolejny, bardzo ceniony przeze mnie element prezentacji, który zyskiwał z upsamplingiem, to ekspresja. Na playliście lądowały nagrania Janis Joplin, Etty James czy Marka Dyjaka – słowem, artystów, którzy wręcz kipią emocjami na scenie, w swoje śpiewanie wkładają całe serce i duszę, każde z nich wypadało wręcz elektryzująco. Niewiele źródeł cyfrowych potrafi mnie aż tak bardzo zaangażować w słuchaną muzykę – Ayon S-10 trafił do tego zacnego grona obok mojego BIG7 czy Vermeer Audio TWO.

Nie wszystko jednak z włączonym upsamplingiem jest lepsze. Na konwersji cierpi nieco precyzja. Także co do dynamiki, przynajmniej tej w skali makro, miałem mieszane uczucia, acz po trosze zależały one od rodzaju muzyki. Rockowe granie czy np. popisy Marcusa Millera na elektrycznym basie wypadały nieco lepiej bez upsamplingu, ale już fortepian czy kontrabas bardziej mnie przekonywały po upsamplingu. Czy warto więc dołożyć sporą sumę do S-10, by upgrade’ować go do wersji Signature? Ja powiedziałbym, że tak, i na pewno korzystałbym z tej opcji przy nagraniach akustycznych i większości „live”. Tym bardziej, że jednym guzikiem można tę funkcję wyłączyć, gdy akurat na playliście znajdzie się AC/DC czy Metallica.


Oceń ten artykuł
(5 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją