PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Przetwornik c/a Merason Frérot

Gru 10, 2021

Szwajcarski DAC wagi lekkiej nie powala funkcjonalnością, posturą ani parametrami, ale gdy zaczyna grać, to wszystko przestaje mieć znaczenie.

Dystrybutor: Audio Atelier, www.audioatelier.pl
Cena: 4999 zł; Pow1 – 3200 zł
Dostępne wykończenia: srebrne

Tekst: Marek Dyba, Filip Kulpa, Ludwik Igielski (opis techniczny) | Zdjęcia: AV

Artykuł pochodzi z Audio-Video 9/2021 - Kup pełne wydanie PDF

audioklan

 

 


Przetwornik c/a Merason Frérot

TEST

Merason Frerot

Przyznaję, że nazwa marki Merason do niedawna niewiele mi mówiła. Choćby dlatego, że hasło „nowy xxx ze Szwajcarii” (w miejsce „xxx” można wstawić dowolny komponent audio) kojarzy mi się z drogim, a najczęściej – bardzo drogim urządzeniem. Na dodatek szwajcarskie sprzęty częściej odpowiadają fanom wysoce precyzyjnego, detalicznego, neutralnego, brzmienia, do których ja sam się nie zaliczam. Innym powodem słabej znajomości marki jest zapewne fakt, iż jest ona młoda i do tej pory wprowadziła na rynek zaledwie trzy produkty. Pierwszym z nich, skonstruowanym przez założoną w 2013 roku firmę Defraud był Merason DAC1. To z jednej strony wynik fascynacji przyszłego szefa firmy, Daniela Frauchigera brzmieniem analogowym, z drugiej – nieskutecznych poszukiwań dostępnego na rynku rozwiązania, które spełniłoby jego oczekiwania. W 2010 r. Daniel podjął kolejną próbę znalezienia odpowiadającego mu brzmieniem przetwornika cyfrowo-analogowego, który nie kosztowałby fortuny. W końcu znalazł obiecujący projekt DIY w Hong Kongu. Po trzech latach powstało gotowe urządzenie, które wreszcie „grało” – wspomniany DAC1.

Defraud GmbH zajmuje się produkcją, natomiast nazwa marki (Merason) jest złożeniem dwóch słów oddających filozofię firmy – „mera”, czyli unikalny i „son”, czyli dźwięk. Obecnie szwajcarska firma ma dość licznych dystrybutorów na całym świecie.

Oferta nadal pozostaje skromna. DAC1 nie jest urządzeniem tanim – kosztuje ok. 5 tys. dolarów. Jego młodszy brat, testowany Frérot (w tłumaczeniu: braciszek), jest znacznie bardziej przystępny cenowo – kosztuje 5 tys. zł, wchodzi zatem na terytorium bardzo konkurencyjnych DAC-ów z Chin. Kto by pomyślał?

Budowa

By osiągnąć założony cel, Daniel Frauchiger skorzystał z leciwego przetwornika Burr-Brown PCM1794A (premiera w 2004 r.). To monolityczny układ z kilkubitowym kwantyzerem w modulatorze delta-sigma, przyjmujący 24-bitowy sygnał PCM o maksymalnej, standardowej częstotliwości próbkowania 192 kHz, z różnicowym wyjściem prądowym, bez wbudowanych filtrów analogowych ani buforów. Twórca Frérota jest wyjątkowo oszczędny w dozowaniu informacji na temat swojego urządzenia. Dowiadujemy się jedynie, że sekcja analogowa jest dyskretna i faktycznie tak jest – w pełni zbalansowany układ analogowy składa się z elementów SMD, czysto osadzonych na bardzo ładnym laminacie z zieloną maską. Widać dużą dbałość o detale – wyprowadzenia symetrycznych sygnałów prądowych tworzą ścieżki o identycznej długości z charakterystycznymi zygzakami minimalizującymi pętle indukcyjne. Wśród licznej grupy elementów można dostrzec cztery miniaturowe scalaki Analog Devices. Nie udało mi się (FK) rozszyfrować ich oznaczeń. Do wykonania układu trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Na uwagę zasługuje użycie kondensatorów OSCON (Panasonic) – czterech sztuk 470 µF/20 V w każdym kanale. Wyjścia RCA pobierają sygnał z dodatniej połówki układu (brak desymetryzacji).

Merason Frerot wnetrze

Sekcja cyfrowa prochu nie wynajduje, ale cały układ przekonuje starannością montażu. Plus za ładnie wykonaną, estetyczną obudowę. Made in Switzerland!

 

Wracając do kości Burr-Browna, warto nadmienić, że zawiera ona 8-krotnie filtr nadpróbkujący o dwóch charakterystykach do wyboru przez projektanta urządzenia: sharp lub slow. Istnieje wprawdzie możliwość ominięcia filtru cyfrowego i wykonanie filtracji cyfrowej na zewnątrz, jednak we Frérocie takiego rozwiązania nie zastosowano. Wspominam o tym w kontekście gdzieniegdzie pojawiającej się informacji, że urządzenie pracuje bez oversamplingu (NOS). Zwróćmy również uwagę, że działanie kości delta-sigma wymaga stosowania nadpróbkowania, tak więc NOS DAC na bazie układów tego typu to swoisty oksymoron. Inaczej mówiąc, filtr nadpróbkujący poprzedzający konwersję można wyłączyć, ale nie znaczy to, że otrzymamy non-oversamping DAC w takim wydaniu, jak to miało miejsce w przypadku dawno już nieprodukowanych kości wielobitowych o strukturze drabinkowej.
Przetwornik współpracuje z odbiornikiem wejściowym AKM AK4118 obsługującym wejścia S/PDIF (dwa optyczne i dwa koncentryczne) oraz z modułem wejściowym USB na bazie mikrokontrolera Atmel ATSAM3U1C i procesora CPLD Xilinx z serii XC2 (Amanero). W bezpośrednim sąsiedztwie tych układów znajdują się dwa oscylatory kwarcowe (22,579 i 24,596 MHz). Fizyczna zwartość układu potencjalnie minimalizuje jitter.

Frérot ma łącznie 5 wejść cyfrowych, w tym USB Audio. W przeciwieństwie do innych, współczesnych DAC-ów nie ma ono przewagi nad S/PDIF w kwestii parametrów (obsługiwanych formatów). Wąskim gardłem jest wspomniana kość przetwornika c/a. Producent słusznie uznał, że zabawa z konwersją częstotliwości próbkowania nie ma sensu – analogiczną operację, i to z lepszym skutkiem, może wykonać oprogramowanie komputera sterującego.

Merason Frerot gniazda

Wyjścia XLR są zwieńczeniem zbalansowanego toru analogowego. Pięć wejść cyfrowych.

 

Cała obsługa sprowadza się do włączenia urządzenia (przełącznik z tyłu) i wybrania aktywnego wejścia (małe pokrętło na froncie). Opcjonalny zasilacz liniowy Pow1 jest doskonale spasowany wzorniczo z przetwornikiem. Obydwie obudowy są precyzyjnie wykonane, pokryte opalizującym jasnobeżowym lakierem. Aluminiowe fronty mają piękny satynowy look – drobniutką fakturę bardzo drobnego szczotkowania lub innej obróbki mechanicznej. Generalnie, miło popatrzeć na produkt, który z pozoru wydaje się zwyczajny, a w bliższym kontakcie zyskuje sympatię.

Dodatkowe zasilanie

Merason Frerot Pow1

Opcjonalny zasilacz Pow1 to niemały wydatek. Drugie standardowe gniazdo zasilania Frérota zachęca do eksperymentów z zasilaczem liniowym 9 V DC innego producenta.

 

Zewnętrzny, standardowy zasilacz 9 V DC ma postać wtyczki, jest więc impulsowy. Wewnątrz obudowy DAC-a zastosowano obwód stabilizacji napięciowej na bazie dwóch scalonych układów LM317 (SMD). Sądząc po biegu ścieżek można wnioskować, że jeden z nich obsługuje drugie, równoległe wejście dla opcjonalnego zasilacza Pow1, który również otrzymaliśmy do testu. Bazuje on na transformatorze toroidalnym z trzema uzwojeniami wtórnymi. Napięcie sieciowe pobierane jest z filtru sieciowego zintegrowanego z gniazdem IEC i przekazywane do uzwojeń pierwotnych za pośrednictwem „czarnej skrzynki z tworzywa sztucznego” opatrzonej znakiem napięcia sieciowego. W jej wnętrzu najprawdopodobniej znajdziemy tylko złącze przewodów – ot, taki bardzo elegancki sposób na zaizolowanie połączenia przewodów z napięciem sieciowym. Każde z uzwojeń pierwotnych otrzymało indywidualny mostek Greatza złożony z 4 diod SMD i dość duży kondensator elektrolityczny 5600 µF, filtrujący wstępne napięcie stałe. Dwa mostki wykorzystują większe diody, natomiast trzeci – mniejsze, typowe diody przeznaczone do montażu powierzchniowego. Po przeciwległej stronie transformatora znajduje się rozbudowany układ stabilizatorów napięcia, elementy wykonawcze trafiły pod płytkę drukowaną. Uwagę przykuwa zastosowanie regulowanych diod napięcia odniesienia LM336 oraz szeregu tranzystorów SMD małej mocy. Wyprowadzenie napięć na zewnątrz obudowy odbywa się przez 5-stykowe gniazdo XLR.

Brzmienie

Do odsłuchów przystąpiłem z otwartą głową, nie zważając na to, że szwajcarski DAC nie obsługuje formatu DSD, którego jestem zwolennikiem. Sygnał do wejścia USB trafiał z mojego dedykowanego komputera i zainstalowanego na nim Roona, który automatycznie konwertował nieobsługiwane formaty do najlepszej postaci akceptowanej przez Frérota (PCM 24/192 lub PCM 24/176,4 kHz).

Nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać po urządzeniu całkiem przystępnym cenowo i pochodzącym z „drogiej” przecież Szwajcarii. Urządzenie, według informacji producenta, jest faktycznie produkowane w tym kraju, więc tym bardziej cena skłania do zastanowienia, a może i szczypty podejrzliwości. No to jak brzmi Frérot? Z niejakim zdziwieniem stwierdziłem, że przesiadka z niezwykle kosztownego Lampizatora Pacific do testowanego malucha wcale nie spowodowała jakiegoś wielkiego szoku – wrażenia, że dźwięk się „popsuł”. Frérot to niezwykle muzykalne urządzenie, choć wcale niekoniecznie jakoś szczególnie ciepłe (obie cechy przypominają LampizatOra, podobnie jak szereg kolejnych). Merason swoim brzmieniem przyciąga uwagę i angażuje słuchacza, choć nie ma w tym za grosz efekciarstwa czy pojedynczych elementów wyskakujących przed szereg. Przekaz określiłbym jako poukładany, ekspresyjny, podszyty energią (chodzi o wrażenie, że jej nie zabraknie, niezależnie od tego, co przyniosą kolejne fragmenty muzyki). Wszystko to sprawia, że muzyki słucha się z uwagą i przyjemnością, od pierwszej do ostatniej nuty.

Merason Frerot plytka

Zbliżenie na sekcję cyfrową (po lewej) i analogową (po prawej). Przetwornik PCM1794A to zasłużony układ, do dziś ceniony przez konstruktorów i hobbystów DIY. Miło, że są producenci, którzy po takie kości sięgają – mimo faktu, że nie spełniają dzisiejszych wymagać w kwestii hi-res audio.

 

Już na początku odsłuchów, Oscar Peterson z Dizzym Gillespie przykuli moją uwagę naturalnością brzmienia (fortepianu i trąbki), jak również naturalną, kojarzącą się z żywą muzyką, płynnością dźwięku. Fortepian miał odpowiednią wielkość i masę, a nawet całkiem niskie zejście, które niejako kontrastowało z niewielkimi wymiarami urządzenia potrafiącego je tak przekonująco przekazać.

Trąbka, dla odmiany, czarowała energią, w wyższej średnicy, naturalną ostrością (nigdy nie popadającą w przesadę), lekkością i zwinnością. Oba instrumenty były precyzyjnie ulokowane w nieco ograniczonej, ale nie zamkniętej przestrzeni (kwestia nagrania). Mimo tego ograniczenia dźwięk pozostawał otwarty, wypełniony powietrzem, swobodny, niewymuszony, słowem naturalny. Kolejne płyty potwierdziły szereg wcześniejszych obserwacji. Frérot pewnie prowadzi rytm, świetnie trzyma tempo. Jak ważny to element odtwarzania właściwie każdej muzyki, nie muszę chyba nikogo przekonywać. Jest w tym graniu luz wynikający z kontroli, a nie jej braku.

Dzięki tym atutom Merasona słuchanie bluesa, czy to w wykonaniu Stevie Ray Vaughana, czy Martyny Jakubowicz, ale i rockowych popisów Aerosmith, czy Pink Floydów, było angażującym i wysoce satysfakcjonującym doświadczeniem. W takim graniu słychać było i wspomniany, dobry PRAT, i umiejętność nasycania muzyki energią, dobrą dynamikę i ponadprzeciętną ekspresję. To ostatnie dotyczy przede wszystkim, acz nie tylko, wokali: mocnych, charyzmatycznych, kipiących emocjami, namacalnych. To, jak ten maluch potrafi mocno i precyzyjnie, „przyłożyć” niskim basem to kolejne zaskoczenie. Oczywiście nie jest to DAC pokroju najlepszych na rynku, co słychać najlepiej, gdy przychodzi do bardziej złożonej muzyki, np. big bandów, czy orkiestr symfonicznych. W porównaniu do mojego (jeszcze raz podkreślę, wielokrotnie droższego) Pacifica słychać było nieco gorszą (acz nadal dobrą, zaś w relacji do ceny – znakomitą!) rozdzielczość, czy też nieco ograniczoną separację i różnicowanie. W tego typu nagraniach Frérot stawiał bardziej na spójną, całościową prezentację, bez aż tak dobrej gradacji planów, czy wglądu w detale brzmienia poszczególnych instrumentów. Nie udawał więc narzędzia służącego do rozbierania nagrań na czynniki pierwsze, dogłębnej analizy dźwięku. Bez wątpienia jest za to urządzeniem, z którym każdy kto ceni ekspresję, emocje i naturalność brzmienia, bardzo szybko się zaprzyjaźni.

Merason Frerot Pow1 wnetrze

Opcjonalny zasilacz Pow1 zawiera dość zaawansowany układ filtracji i stabilizacji napięć. Nie jest tani, ale warto go wypróbować.

 

Warto sprawdzić dedykowany zasilacz Pow1. Nie jest on tani (podraża cały DAC o dwie trzecie), ale jeszcze bardziej otwiera dźwięk, dodaje powietrza, uplastycznia przekaz, sprawiając, że klasa brzmienia słyszalnie zyskuje. Relacja jakości do ceny pozostaje na wysokim poziomie.

Galeria

 

Naszym zdaniem

Audiofilski świat staje się piękniejszy dzięki takim urządzeniom, jak Frérot. Doceniamy nie tylko wysoką jakość wykonania, ale przede wszystkim wybitnie muzykalne brzmienie będące bardzo ciekawą alternatywą dla technicznie i analitycznie brzmiących DAC-ów z Chin bazujących na supernowoczesnych kościach ESS czy AKM.

Merason Frerot ocenaJako fan czarnej płyty przyznaję, że szwajcarski przetwornik ma duży potencjał, by przekonać do siebie niejednego zwolennika analogu – tak pięknie niecyfrowe jest granie, które oferuje. Nie brakuje mu precyzji, ma dobrą rozdzielczość i kontrolę dźwięku w całym paśmie. Nie ociepla dźwięku, a jednak odbiera się go jako wyjątkowo płynny, gładki i naturalny. W swojej klasie jest to – moim zdaniem – pozycja obowiązkowa do odsłuchu.

 

Artykuł pochodzi z Audio-Video 9/2021 - KUP WYDANIE PDF

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenie: 24 m2, z częściową adaptacją akustyczną – ustroje Rogoz Audio i AudioForm
  • Kolumny: GrandiNote MACH4
  • Wzmacniacz zintegrowany: GrandiNote Shinai
  • Źródła cyfrowe: Lampizator Pacific, pasywny serwer z WIN10 64-bit, Roon, Fidelizer PRO, karta USB JCAT XE i JCAT NET XE z zasilaczem Ferrum Hypsos, zasilacz liniowy Keces P8 mono do komputera, regenerator sygnału USB Ideon Audio 3R Master Time
  • Kable sygnałowe: Hijiri Kiwami, Hijiri HCI-20, TelluriumQ Ultra Black, David Laboga Expression Emerald USB, David Laboga Digital Wave Sapphire Ethernet
  • Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
  • Zasilanie: dedykowana linia od licznika kablem Gigawatt LC-Y, listwy: Gigawatt PC3 SE EVO+ i Gigawatt PF2 mk2, kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, gniazdka ścienne Gigawatt i Furutech

 

 

Oceń ten artykuł
(7 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją