Wydrukuj tę stronę

Odtwarzacz Luxman D-05

Mar 28, 2021

Sam wygląd i wykonanie Luxmana warte są pięciocyfrowej ceny. Odtwarzacz ten przekonuje do siebie w pełni, gdy w szufladzie znajdzie się krążek w formacie już teoretycznie wymarłym – Super Audio CD.

Dystrybutor: Audio Center, www.luxman.pl
Cena: 12 500 zł (w momencie publikacji testu)

Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: Bartosz Makowski, Filip Kulpa

Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania Audio-Video 7-8/2011

audioklan

 

 


Odtwarzacz Luxman D-05 - Superaudiocedek

TEST

Luxman D-05
 

Luxman – to marka japońska. Jej historia rozpoczęła się już w 1925 roku od założenia firmy Lux Corporation, która produkowała pierwsze wysokiej jakości radioodbiorniki. Wkrótce, bo w 1928 roku, pojawiły się dwa modele z magnetycznym głośnikiem tubowym LUX-1730 i LUX-735. Przez lata Lux Corporation zajmowała się produkcją różnych wysokiej jakości komponentów elektronicznych, w 1952 roku były to też transformatory wyjściowe. 6 lat później opracowano wzmacniacz lampowy. MA-7A był produktem, w którym znalazło się bardzo wiele rozwiązań opatentowanych przez firmę. W 1962 roku pojawił się m.in. przedwzmacniacz gramofonowy, oparty na tranzystorach germanowych. W 1964 rozpoczęto produkcję urządzeń z aluminiową płytą przednią i drewnianą obudową. To wtedy narodził się wzmacniacz SQ-38, który następnie ewoluował do kolejnych wersji, po to, by prawie po półwieczu zostać reaktywowanym. Dwa lata później zadebiutował wzmacniacz lampowy MQ-36 w konfiguracji OTL (bez transformatorów wyjściowych). W roku 1968 wypuszczono na rynek wzmacniacze SQ-505 i SQ-507, których oznaczenia można spotkać w dzisiejszych modelach (L-507U, L-509U).

W roku 1975 Lux Corporation obchodziła już swoje pięćdziesięciolecie i jednocześnie odnotowywała rekordy w sprzedaży eksportowej. W tym samym momencie powstał też wzmacniacz wysokiej mocy M-6000, który generował 300 W mocy na kanał i charakteryzował się dźwiękiem doskonałej jakości. Do kompletu zaoferowano też przedwzmacniacz C-1000 i tuner FM T-110. W 1977 roku, już pod marką Luxman, powstał cały system audio oznaczony jako Reference Series. W 1982 opracowano magnetofon, a w 1987 wprowadzono przetwornik cyfrowo-analogowy oraz napęd CD. Rok 1990 należy do ładowanego od góry, opartego na napędzie Philipsa, odtwarzacza CD. Po 11 latach pojawia się pierwszy odtwarzacz uniwersalny SACD/DVD Audio.

Jak widać, historia firmy, przedstawiona tu w wielkim skrócie, jest bardzo bogata. Bezpośrednio przed pojawieniem się testowanego odtwarzacza D-05, który oferowany jest równolegle z droższymi D-06 i D-08, Luxman nie produkował odtwarzaczy SACD. Do tej tradycji powrócił dopiero dwa lata temu.

Budowa

Piękny przedmiot, który swoim wyglądem zwykle budzi pożądanie, bo lubimy ładne rzeczy. Tak jest właśnie w przypadku Luxmana D-05 – wystarczy na niego spojrzeć i już chce się go mieć. Kawał kloca. Wysoki, głęboki i w dodatku ciężki, wykonany z najwyższą starannością. Precyzyjnie wyrzeźbione szczegóły cieszą oko, każdy frez podporządkowany jest funkcji, a jednak tworzy estetyczną całość. Piękne guziki funkcyjne rozmieszczono bardzo logicznie. Wyświetlacz w kolorze żółtym jest bardzo czytelny, a jeśli ktoś ma wadę wzroku lub za słabe okulary, może skorzystać z uruchamianego pilotem zoomu. Japończycy to jednak potrafią. Można wyświetlać informacje w wielu trybach, a jednym z nich jest przydatny pomiar czasu liczony do końca utworu.

Luxman D-05 wnętrze

Liczne ekrany i szczelnie zabudowany napęd konstrukcji Luxmana (LxDTM) stanowią wizytówkę tego odtwarzacza.

 

Niemal bezgłośna praca szuflady budzi kolejne uznanie. Otwiera się i zamyka z elegancją, polegającą na jej równomiernym, miękkim i nieśpiesznym przesuwie – prawdziwa klasa. Tylna ścianka ma zdublowane wyjścia analogowe XLR i cinch, natomiast jest tylko jedno wyjście cyfrowe – o dziwo optyczne. Optyczne jest także wejście sygnału cyfrowego, ale równolegle można skorzystać z elektrycznego (RCA). Kabel zasilający podłącza się do gniazda IEC, co umożliwia zastosowanie alternatywnych przewodów zasilających.

Oględziny wnętrza potwierdzają pierwsze wrażenia, związane z oglądaniem odtwarzacza z zewnątrz. Podwójna obudowa: zewnętrzna powłoka z blachy, została nałożona na wewnętrzne chassis, które w dodatku usztywniono kilkoma przegrodami, tworzącymi jednocześnie ekrany, separujące od siebie poszczególne układy. To jednak nie koniec. Większa część dolnej płyty a także ściany pionowe zostały wyklejone w określonych miejscach antywibracyjną matą – nie byle jaką, lecz najlepszą z możliwych: wysokoelastyczną, odporną na zmiany temperatury. Dodatkowo, mimo że jest to mata samoprzylepna, rogi wszystkich płatów zabezpieczono silikonem, który ma zagwarantować trwałość połączenia. Taką samą matę zastosowano od spodu, na górnej pokrywie odtwarzacza. Aby uchronić obudowę od rezonansów, w miejscach połączenia blach włożono uszczelki. Jednym słowem: naprawdę porządna robota.

Luxman D-05 gniazda

D-05 ma prawie standardowe wyposażenie współczesnych odtwarzaczy klasy high-end. Dziwi tylko, że jedyne wyjście cyfrowe jest typu optycznego.

 

Po lewej stronie, w odseparowanej komorze znajduje się monstrualny czytnik CD/SACD LxDTM (LuXman original Disc Transport Mechanism). Jest to własne opracowanie Luxmana – tak przynajmniej wynika z materiałów producenta. Aby dostać się do niego, trzeba odkręcić cztery śruby i zdjąć górną, ekranująco-izolującą płytę, która dodatkowo usztywnia obudowę w okolicach mechanizmu. Tuż za napędem, w kolejnej odseparowanej ekranem komorze, znalazł się transformator zasilacza z rdzeniem R-core firmy Kitamura Kiden (podobne stosuje Sony w urządzeniach z serii ES) – japoński specjalista od transformatorów tego typu mający siedzibę w Nagano na wyspie Honsiu. Kitamura Kiden to firma, która opracowała ten typ transformatora i jest właścicielem znaku towarowego „R-core” (firma Kitamura uzyskała patent na ten produkt w styczniu 1978 roku). Takie transformatory są zwykle droższe od toroidalnych czy transformatórów z rdzeniem EI, łączą bowiem zalety obu typów. Luxman stosuje zatem produkt naprawdę zacnego pochodzenia.

Pozostałe elementy zasilacza ponownie odseparowano ekranami, zarówno od samego transformatora, jak i pozostałych układów. Osobna płytka, zawierająca między innymi kondensatory filtrujące Nippon Chemi-Con, znalazła się w centrum urządzenia. Bateria główna zawiera dwie sztuki po 3300 uF, pomocnicze trzy sztuki mają taką samą pojemność, ale mniejsze rozmiary. Wszystkie są kondensatorami produkowanymi specjalnie do zastosowań audio.

Luxman D-05 trafo

Japoński transformator z rdzeniem R budzi skojarzenia z odtwarzaczami Sony ES.

 

Płytka audio, a raczej jej zawartość, to najmniej spektakularny element całego urządzenia. Jest wykonana znakomicie, ma szerokie, ładnie prowadzone ścieżki, jednak sam układ wydaje się być dość zwyczajny. Sygnały analogowe za przetwornikiem PCM1792 obrabiają wzmacniacze operacyjne 5532DD pochodzące od JRC.

Brzmienie

Zacznę od tego, że Luxman D-05 jest, moim zdaniem, zdecydowanie bardziej odtwarzaczem płyt SACD niż CD. Dlaczego? O tym za chwilę.

Gdy słuchamy zwykłych kompaktów, D-05 jawi się jako urządzenie o wyraźnym charakterze. Na skali częstotliwości można wyróżnić dość mocny, ale zarazem dynamiczny, konturowy i nieźle rozciągnięty bas, pozostający w równowadze lub lekko ulegający przełomowi środka i góry, czy niższej góry – ten zakres wydaje się być lekko wyeksponowany. Luxman jest dość szybkim urządzeniem, ale bez przesady. Na uwagę zasługuje niezła rytmiczność, zwłaszcza na muzyce rockowej tzw. drive jest odczuwalny pozytywnie. Akcja biegnie wartko i nie słychać żadnych oznak przeciągania. Przy głośniejszym słuchaniu w niektórych systemach może przeszkadzać rozjaśnienie w niższej górze/przełomie środka i góry. Wówczas pojawia się lekka agresja. Wszystko zależeć będzie od systemu odsłuchowego. W moim, przy głośnym odsłuchu nie dawało się wytrzymać zbyt długo, choć trzeba przyznać, że nie następowała żadna kompresja czy gubienie się urządzenia w dźwiękach. Luxman, nawet w tych mniej sprzyjających warunkach, nie wykazywał żadnych zanieczyszczeń odtwarzanego dźwięku, zachowując wartkość i bardzo dobrą dynamikę.

Luxman D-05

Zwróciłem uwagę, że w dość specyficzny sposób prezentuje stereofonię. Scena ma kształt litery „U”, przy czym środek jest lekko cofnięty do tyłu słuchacza, co potęguje wrażenie głębi. Nieco gorzej została potraktowana szerokość sceny. Co do precyzji lokalizacji w trybie CD, mogę powiedzieć, że jest poprawna, jednak dokładnego wycinania poszczególnych źródeł pozornych nie zaobserwowałem, choć, jeśli nie ocenia się tego aspektu w sposób krytyczny, nie musi to wcale przeszkadzać.

Powyższy opis w zasadzie traci ważność przy odsłuchu płyt SACD. Różnica w jakości dźwięku na plus zapisu DSD jest tak duża, jakbyśmy słuchali zupełnie innego, zdecydowanie droższego urządzenia! I tak: stereofonia nabiera bardzo dużej precyzji lokalizacji, scena rozciąga się dużo szerzej niż baza kolumn, zaś głębia – imponuje. Doskonale, bardzo ostro ogniskowane są wokale na środku sceny. Jednocześnie ich barwa zachwyca. Są głęboko artykułowane i jednocześnie subtelne. Prawie całkowicie znika cyfrowe zabarwienie dźwięku, pojawiające się przy odczycie CD. Dźwięk jest swobodny, pozbawiony rozjaśnienia, za to bogaty w detale i różnego rodzaju subtelności. Warstwa SACD to równowaga, wielobarwność, swoboda. Zachowana jest też rytmiczność CD, wzbogacona o świetną przestrzeń. Podczas odtwarzania SACD Luxman pozwala na długie zanurzenie się w dźwięku i na swoisty relaks. Bardzo przyjemne uczucie.

Luxman D-05 napęd

Napęd (widok po zdjęciu górnej płyty) jest rzeczywiście nie byle jaki. Szuflada wyjeżdża niemal bezszelestnie.

 

Zastanawiałem się, jak ocenić ten odtwarzacz w skali bezwzględnej i w relacji do ceny, biorąc pod uwagę wyłącznie jakość dźwięku. W Audio-Video stosujemy od lat podział na kategorie A, B, itd. Do kategorii A kwlifikują się urządzenia pozwalające na wytworzenie u słuchacza iluzji słuchania dźwięku na żywo. Tego rodzaju ocena jest oczywiście bardzo subiektywna. A oto nasz werdykt po konsultacji z naczelnym, który też słuchał Luxmana: D-05 jako odtwarzacz CD z trudem, ale jednak, przekracza próg kategorii A, natomiast przy odtwarzaniu materiału SACD może się czuć pełnoprawnym członkiem „klubu high-end”.

Galeria

 

Naszym zdaniem

Wspaniały odtwarzacz, który oczarowuje jakością dźwięku z płyt SACD. Jest w tym tak dobry, że nie chce się go wyłączać, bo jakość dźwięku potrafi przewyższyć odtwarzacze CD za 20 i więcej tysięcy złotych. Gdy gra jako CD, jest już mniej przekonujący sonicznie, choć nadal dobry w relacji do ceny, która nie jest wygórowana – zwłaszcza, gdy zestawimy ją z jakością mechaniki i obudowy, godnymi znacznie droższych urządzeń. Napis „Made in Japan” wydaje się być dziś na wagę złota.

 

Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania Audio-Video 7-8/2011

System odsłuchowy:

  • Wzmacniacz: Struss Chopin Mk IV SE
  • Kolumny: Equilibrium Eltheria
  • Kable głośnikowe: Equilibrium Sun Ray
  • Interkonekt: Equilibrium Turbine
  • Kable zasilające: Enerr Holograph, Furutech FP-314Ag

Dane techniczne:

  • Wyjścia/wejścia: analogowe RCA, XLR; cyfrowe RCA i optyczne (wej.), optyczne (wyj.)
  • Napięcie wyjściowe: 2,5 V
  • Zniekształcenia THD: CD 0,0014 %, SACD: 0,0017/0,0007 % (DSD/PCM)
  • Stosunek sygnał/szum: CD: 124 dB; SACD: 104/120 dB (DSD/PCM)
  • Pobór prądu: bd
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz -20 kHz (-0,4dB); SACD: 5 Hz - 50 kHz (-3dB)
  • Wymiary (szer. x wys. x głęb.): 440 x 133 x 410 mm
  • Masa: 15,5 kg
Oceń ten artykuł
(7 głosów)