PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Magnepan 1.7i

Sty 23, 2023

Magnepany od dziesięcioleci grają we własnej „lidze", nie mając de facto bezpośredniej konkurencji. Wciąż żywe wspomnienia z testów modeli MG1.6 i 1.7 zachęciły mnie do przetestowania następców.

Dystrybutor: Sound Source, www.soundsource.pl
Cena (za parę): 18 990 zł (w czasie testu)
Dostępne wykończenia: różne kombinacje koloru tkaniny i ramy

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa

Artykuł pochodzi z Audio-Video 5/2022 - Kup wydanie PDF

audioklan

 

 


Zestawy głośnikowe Magnepan 1.7i

TEST

Magnepan 17i 

Historia tych niecodziennych głośników sięga końca lat 60. i nierozerwalnie łączy się z postacią dziś już 88-letniego Jamesa Meltona Wineya. Urodził się on w 1934 r. w małej wiosce Deiloit, w zachodniej części stanu Iowa. Jego ojciec był operatorem ciężkich maszyn i dość często zmieniał miejsce pracy. Chcąc zakończyć nomadyczny styl życia, postanowił powrócić do rodzinnego domu wraz z żoną i czwórką dzieci, by zająć się uprawą roli. W latach 50. Jim rozpoczął studia na specjalizacji inżynierii przemysłowej, by w 1960 r. uzyskać tytuł inżyniera i rozpocząć pracę w firmie John Deere (tej od maszyn rolniczych). Dość szybko, bo już po około roku, nasz przyszły konstruktor zamienił ją na etat w Minnesota Mining & Manufacturing (3M), co wiązało się z przeprowadzką — właśnie do Minnesoty.

Podobnie jak jego ojciec i dziadek, Jim już od młodzieńczych lat miał żyłkę wynalazcy. „Nigdy nie miałem problemu z pomysłami, wymyślaniem czegoś” — przyznał w wywiadzie dla miesięcznika „Stereophile” w 2003 r. Zdolności te twórczo wykorzystywał w 3M, opracowując nowe rodzaje maszyn, wykorzystujące taśmy. Jego pasją był sprzęt audio. Swoje pierwsze zestawy głośnikowe kupił w sklepie należącym do Billa Johnsona, późniejszego założyciela Audio Research (obie firmy startowały mniej więcej w tym samym czasie). Były to wysokoskuteczne JansZeny Z-600s, które Jim wkrótce wymienił na elektrostaty KLH Nines zaprezentowane mu przez Billa. Obaj stali się ich miłośnikami. Były to dość zawodne kolumny, ale ponieważ Bill je sprzedawał w swoim sklepie w Minneapolis, więc Jim miał swego rodzaju poligon doświadczalny. Później usłyszał w sklepie swojego, wówczas już dość bliskiego kolegi, kilka prototypowych elektrostatów Rona Toewsa (RTR), co ostatecznie pchnęło naszego bohatera w kierunku zgłębiania tajników elektrostatów i — jak niebawem miało się okazać — nie tylko.

Pewnego razu, pracując nad nowym projektem dla 3M, związanym z laminowaniem elastycznych magnesów za pomocą taśmy, postanowił połączyć swoje doświadczenie z inspiracją, którą stanowiły... płyty sufitowe w pomieszczeniu budynku, w którym pracował. Jak sam przyznał, skojarzyły mu się one z transparentnością akustyczną. Wtedy właśnie, jak to się mówi, zaświeciła mu się lampka. Tego samego wieczora zabrał do domu prototypowy, półmetrowy odcinek magnetycznego paska z taśmą (podobnego do tych wykorzystywanych w lodówkach) oraz kawałek miedzianego drutu, który następnie nakleił na taśmę, tworząc cewkę. Połączył całość dwoma ołówkami i podłączył do wzmacniacza Dynaco 75. Z naprędce przygotowanego w ten sposób (nocną porą) „głośnika” popłynął nadspodziewanie czysty, ale i bezbasowy dźwięk. Jim poczuł, że to innowacyjne rozwiązanie ma potencjał. Był rok 1966. Mniej więcej dwa lata trwały eksperymenty, by dopracować wynalazek. Gdy był już zasadniczo gotowy, Jim zwrócił się do szefów 3M z propozycją skomercjalizowania patentu. Do porozumienia jednak nie doszło z przyczyn formalno-finansowych (chodziło o opłaty licencyjne, na co koncern nie chciał wyrazić zgody). Ostatecznie, w czerwcu 1969 r. Jim odszedł z 3M i założył własną działalność. Tak narodziła się, istniejąca do dziś, firma Magnepan. Początek lat 70. okazał się pasmem sukcesów modelu Tympani i kolejnych. Przez pierwszych pięć lat dystrybucję Magnepanów prowadził zaprzyjaźniony Audio Research. Była to podwójna symbioza, tak pod względem brzmieniowym, jak biznesowym — obie marki czerpały z niej wymierne korzyści, poszerzając grono zadowolonych klientów.

 

Technologia

Przetworniki magnetostatyczne zyskały w ostatnich latach niemały rozgłos. Przyczyniła się do tego popularność słuchawek planarnych. Podobnie jak konwencjonalny głośnik dynamiczny, przetwornik magnetostatyczny wykorzystuje siłę elektrodynamiczną do poruszania membraną. Przewodnik, przez który płynie sygnał ze wzmacniacza, porusza się w polu magnetycznym generowanym przez magnesy stałe. Nie jest zatem wymagana polaryzacja napięciem stałym (jak w elektrostatach) i odpada (znacząca) kwestia zasilania. Na tym podobieństwa magnetostatów do głośników dynamicznych się kończą. W przetworniku magnetostatycznym cewka jest częścią membrany, a nie tylko małym elementem napędowym, który za pośrednictwem karkasu przekazuje napęd na mniejszą lub większą membranę. Co więcej, magnetostat zawsze jest dipolem — promieniuje zarówno w przód (w kierunku słuchacza), jak i do tyłu. Ma to daleko idące konsekwencje dla jego kierunkowości, możliwości przenoszenia (odtwarzania) małych częstotliwości oraz efektywności. Panel tego typu generuje wąską wiązkę promieniowania w zakresie średnich i dużych częstotliwości, a efektywność znacznie spada pod kątem do osi akustycznej. Z boku głośnika (pod kątem 90 stopni) ciśnienie akustyczne właściwie zanika. Niezakłócone promieniowanie tyłu membrany nakłada specyficzne wymagania na prawidłową instalację — zgodnie z zasadą, że pierwsze odbicia powinny być dostatecznie mocno opóźnione względem fali bezpośredniej. Z tego względu ustawienie magnetostatów w pobliżu gładkiej, niewytłumionej lub nierozpraszającej ściany (za głośnikami) jest niewskazane. Mała efektywność oznacza ponadto, że do wytworzenia odpowiedniego natężenia dźwięku potrzeba relatywnie dużej mocy (wzmacniacza). W obecnych realiach technicznych nie jest to jednak wyzwanie — pomijając, rzecz jasna, wzmacniacze lampowe single-ended, które z zasady należy odrzucić.

Magnepan 17i panel

Sam panel, złożony z trzech przetworników, jest znacznie mniejszy niż rama — ma 260 mm łącznej szerokości.

 

Poważniejszym ograniczeniem magnetostatów, którego nie da się „obejść” większą mocą wzmacniacza, jak również ustawieniem jest ograniczone rozciągnięcie niskich tonów. Wynika to wprost z zasady działania panelu, który w przypadku niezbyt dużych konstrukcji jest zwyczajnie za mały, by skutecznie „odgrodzić” tylną falę dźwiękową od przedniej. O ile sensowna z praktycznego punktu widzenia szerokość panelu (45–50 cm) jest wystarczająca do tego, by w miarę skutecznie odtwarzać częstotliwości rzędu 300–400 Hz (a tym bardziej te wyższe), o tyle niski zakres „cierpi” dość wyraźnie, ponieważ fale o długości powyżej 1 metra zbyt mocno uginają się na wąskiej odgrodzie, by nie interferować ze sobą, co prowadzi do ich wygaszania. Szczególnie mocno ten efekt słychać pod dużym kątem. Nieprzypadkowo producent sugeruje ustawianie Magnepanów na wąskiej ścianie pomieszczenia i granie „wzdłuż” pokoju. Ustawienie na szerokiej ścianie salonu dziennego eksponuje omawiany efekt utraty energii akustycznej, gdy słucha się z boku, czego miałem okazję doświadczyć podczas testu w swoim salonie.

Duża rozciągłość panelu w pionie wywołuje też inny efekt: wyraźną zależność jakości dźwięku od wysokości odsłuchu. W tej materii konwencjonalne zestawy głośnikowe też są dalekie od ideału, więc trudno tu mówić o nowym zjawisku, niemniej jednak w przypadku płaskich dipoli (elektro- i magnetostatów) jest to efekt zdecydowanie wyraźniejszy, co należy brać pod uwagę.

Magnetostaty nie słyną także z dużej dynamiki i bardzo wysokich poziomów SPL. Z jednej strony jest to pokłosie małej efektywności i ograniczonej obciążalności przetworników (zabezpieczanych bezpiecznikami), z drugiej natomiast — mierzonego w pojedynczych milimetrach dopuszczalnego wychylenia membran.

Oczywiście są i zalety. Największą z nich jest brak obudów, jeśli nie liczyć cienkich ramek, na których opiera się cała konstrukcja. Odpada więc całe spektrum problemów związanych z rezonansami obudów i pracą portów bas-refleksu, a więc kolejnymi źródłami podbarwień i zniekształceń. Zaletami są także sposób kreowania sceny dźwiękowej i pewien rodzaj swobody dźwięku, niezmiernie trudnej do uzyskania w przypadku tradycyjnych kolumn dynamicznych. O tym będzie zresztą mowa w dalszej części tekstu.

 

Budowa

Magnepan tworzy dwa podrodzaje przetworników magnetostatycznych. Określa je mianem wstęgowych (true ribbon) i quasi wstęgowych (quasi ribbon). Rozróżnienie pomiędzy nimi nie jest wcale oczywiste, ponieważ materiały producenta nie precyzują zbyt dokładnie, o co tak naprawdę chodzi. Firma ogranicza się do publikacji dwóch rysunków, które pamiętają ubiegłe stulecie.

W testowanym modelu mamy do czynienia z trzema przetwornikami quasi wstęgowymi ustawionymi pionowo, jeden obok drugiego, bez wyraźnego rozróżnienia pomiędzy nimi (stosunkowo łatwo wyróżnić tweeter, ale trudno jest wskazać granicę sekcji nisko- i średniotonowej). To czyni panele asymetrycznymi z punktu widzenia rozpraszania dźwięku — różne efekty uzyskamy ustawiając część wysokotonową do wewnątrz, a inne gdy znajduje się ona na zewnątrz. W teście wykorzystałem pierwszą opcję, choć polecana jest ta druga, z tweeterami na zewnątrz.

Magnepan 17i terminale i zwrotnica

Terminale głośnikowe mają postać dwóch, 4-mm otworów. Użyjemy wyłącznie kabli zaopatrzonych we wtyki bananowe lub BFA. Poziomą zworę można zastąpić rezystorem do stłumienia sopranów, jeśli jest ich za dużo.

 

Zestawy mają dość prostą konstrukcję. Widzimy szeroką (480 mm) i wysoką (1643 mm) ramę podpartą na dwóch stalowych, przykręcanych stopkach w kształcie odwróconej, lekko asymetrycznej litery T. Panel o całkowitej głębokości nieco ponad 5 cm jest obciągnięty półprzezroczystą tkaniną o znikomym tłumieniu akustycznym, która osłania znajdujący się nieco ponad dwa centymetry pod spodem właściwy panel przymocowany do dużego, płaskiego arkusza blachy stalowej. Pełni on nie tylko funkcję nośną, ale także formującą strumień magnetyczny w kierunku słuchacza. Bezpośrednio do stalowej ramy, od jej tylnej strony, przyklejono podłużne (pionowe) paski ferrytowych magnesów. W przedniej części przetworników zawieszono mylarową folię o grubości 12,5 µm (jedna piąta grubości ludzkiego włosa) z przymocowaną do niej aluminiową taśmą pełniącą funkcję przewodnika. I właśnie tu pojawia się różnica pomiędzy „quasi wstęgą” a wstęgą. W przypadku tej drugiej mamy do czynienia ze znacznie cieńszymi przewodnikami w formie falistych pasków. Rozwiązanie to znajduje zastosowanie wyłącznie w sekcjach wysokotonowych i jest stosowane w trzech (naj)wyższych modelach: 3.7, 20.7 i dwuczęściowym 30.7. W średnim i niskim zakresie częstotliwości „quasi wstęgi” sprawdzają się lepiej. Łączna powierzchnia przetworników to 26x130 cm2, czyli około 6-7 razy więcej niż w przypadku konwencjonalnych kolumn trójdrożnych z dwoma 18-cm wooferami.

Magnepany 1.7i wyposażono w bardzo specyficzne terminale głośnikowe w postaci 4-mm otworów ze śrubkami na obwodzie. Stosowanie końcówek widełkowych jest więc wykluczone. Najwygodniej użyć wtyków bananowych lub BFA. Obok znajduje się zwora, którą można zastąpić rezystorem 1 Ω, jeśli okazałoby się, że góry jest za dużo.

 

Instalacja i ustawienie

Magnepan 17i

Z poprzednich testów Magnepanów zapamiętałem, że nie są to zestawy całkiem banalne w ustawieniu, ale też znając ich specyfikę, wiedziałem, na co należy zwrócić uwagę. Ostatecznie odsunąłem je od ściany o prawie metr, rozstawiłem dość szeroko (2,7 m licząc od środków paneli) oraz skręciłem panele w kierunku miejsca osłuchu oddalonego o 2,4 m od bazy stereo. Odsłuch odbywał się mniej więcej na planie trójkąta równobocznego. Zdaję sobie sprawę, że w wielu instalacjach widuje się te i inne magnetostaty ustawione węziej lub odsłuchiwane z większej odległości. Wąska wiązka promieniowania w zasadzie na to pozwala, jednak ma to, moim zdaniem, negatywny wpływ na separację instrumentów, szerokość sceny oraz dość imponujący efekt „3D”, jaki 1.7i są w stanie wytworzyć. One naprawdę potrzebują sporej szerokości pokoju, by móc pokazać to, na co je stać. Jak już wspomniałem, istotne jest też to, aby powierzchnia znajdująca się za nimi nie była gładka i silnie odbijająca (np. goła ściana). Pokaźne skręcenie paneli również jest pomocne (ta regulacja powoduje duże zmiany w balansie tonalnym), ponieważ pozwala „zejść” z linii pierwszych odbić od ściany za panelami — a nie zapominajmy, że energia akustyczna promieniowana w kierunku ściany za głośnikami jest nie tylko dużo większa niż w przypadku kolumn dynamicznych, ale przede wszystkim ma ona niemal pełnopasmowe spektrum. Tłumienie i/lub rozpraszanie na ścianie za głośnikami są zdecydowanie wskazane.

 

Jak trudne do wysterowania?

Przetworniki magnetostatyczne są poruszającymi się w polu magnetycznym rezystorami. Brak cewek w układach magnetycznych oraz obudów sprawia, że charakterystyka impedancji jest dużo bardziej płaska niż w konwencjonalnych kolumnach i oscyluje wokół wartości 4 omów, co również nie powinno budzić obaw. Niewielkie nierównomierności są powodowane przez filtry w zwrotnicy, które zbudowano raczej z dobrych jakościowo elementów, choć trudno to precyzyjnie ocenić, świecąc latarką przez półprzezroczystą maskownicę.

Magnepan 17i impedancja

W zakresie niskotonowym „Maggies” są niemalże wymarzoną opcją dla nowoczesnego wzmacniacza, ale pod warunkiem, że ten dobrze toleruje obciążenie 4-omowe. Impedancja łagodnie opada, od 4,37 Ω (20 Hz) do 3,55 Ω (350 Hz). Potem mamy łagodną górkę wywołaną przez filtry zwrotnicy (moduł impedancji osiąga 5,2 Ω przy częstotliwości 1,7 kHz), a następnie impedancja dość szybko opada, osiągając wartość 2,5 Ω przy 10 kHz, 2 Ω przy 15 kHz i jedyne 1,76 Ω przy 20 kHz. Są to już wartości niepokojące, tym bardziej, że towarzyszą im znaczące przesunięcie prądu względem napięcia — faza elektryczna wynosi -30º przy 10 kHz, -23º przy 15 kHz i -15º przy 20 kHz. Co to wszystko oznacza w praktyce? Znakomita większość dobrze zaprojektowanych, odpowiednio mocnych (ze względu na małą rzeczywistą efektywność) wzmacniaczy tranzystorowych nie powinna mieć problemu z napędzaniem 1.7i do średnich poziomów głośności. W przypadku nagrań o dużej zawartości wysokich składowych i przy wysokich poziomach głośności niektóre wzmacniacze będą się jednak mocno grzać, a być może nawet wyłączać. Istnieje również ewentualność, że wpierw przepali się wymienny bezpiecznik 4 A w torze wysokotonowym. Do tego wystarczy bowiem 10 V napięcia przy 10 kHz. W przypadku wzmacniaczy lampowych należy się liczyć z wyraźną utratą najwyższego zakresu (powyżej 8-10 kHz) — nawet o kilka decybeli.

 

Pierwsza odsłona

Magnepany to wręcz wymarzony „temat” dla recenzenta. Są tak inne, tak wyjątkowe i nieprzeciętne pod wieloma względami, że doprawdy jest o czym pisać. Wrażenia z odsłuchu trudno jest odnosić wprost do konwencjonalnych kolumn. Bilans zalet i ograniczeń jest bowiem zupełnie inny. Specyfikę 1.7i słychać od razu i nie potrzeba do tego celu audiofilskich nagrań ani drogiej elektroniki. Po prostu od razu wiadomo, że to inny typ głośnika.

Z „premedytacją” test rozpocząłem od wstawienia Magnepanów do otwartego salonu z kuchnią, gdzie ustawiłem je asymetrycznie względem ścian bocznych (inaczej się nie da), choć akurat ten aspekt w przypadku dipoli ma znacznie mniejsze znaczenie niż zwykle — przynajmniej dopóki mówimy o obrazowaniu czy barwie dźwięku. Żadnej asymetrii nie było; zresztą moje Revele, które zwyczajowo ustawiam w tych samych warunkach, w bardzo podobny sposób, również nie przesuwają obrazu ani w jedną, ani w drugą stronę. 1.7i grają jednak zupełnie inaczej. Tworzą coś w rodzaju korytarza dźwięku. Scena jest bardziej skupiona pośrodku, zasadniczo mniej „rozpierzchnięta” na boki, a zarazem znacznie lepiej uwarstwiona i cofnięta do tyłu. Magnepany potrafią umiejscawiać źródła pozorne bezpośrednio za sobą, czego zwykłe kolumny generalnie nie potrafią. Scena dźwiękowa nie przybiera kształtu wycinka obręczy z wycięciami za kolumnami, lecz czegoś przypominającego prostokąt czy może bardziej prostopadłościan. Efekt obrazowania 3D jest bardzo wyraźny, a zarazem zupełnie inny od tego, co oferują zwykłe kolumny. Gdyby 1.7i były jedynymi magnetostatami w grupie dwudziestu kolumn, z łatwością byśmy je (Magnepany) rozpoznali z zamkniętymi oczami.

Kolejnym aspektem prezentacji, który rzuca się w uszy jest spójność i oddanie barw instrumentów. Środek pasma ma w sobie prawdziwą magię. Nic dziwnego, że Amerykanie mawiają o Magnepanach „Maggies”. Mamy tu bowiem do czynienia z niezwykłą lepkością dźwięków, ich delikatnością i subtelnością połączonymi z wyrazistością i naprawdę nieprzeciętną rozdzielczością. Na usta ciśnie się słowo „effortless” (polski odpowiednik „łatwy” nie do końca oddaje istotę rzeczy). Projekcja dźwięków odbywa się jakby od niechcenia, jest niesamowicie swobodna i lekka. W kolumnach dynamicznych wysoka rozdzielczość i precyzja zwykle pociągają za sobą dużą lub nawet nadmierną konturowość. Bywa okupiona osłabionym wypełnieniem konturów, oszczędną reprodukcją barw, szczupłością lub po prostu przesadną analitycznością. Podczas odsłuchu 1.7i występuje jakby odwrotne zjawisko: otrzymujemy fantastyczne wypełnienie i spoistość poszczególnych dźwięków przy całościowej łagodności i wycofaniu balansu tonalnego, ale bez — typowego w takich przypadkach — efektu „zamulenia”, przesadnego zaokrąglenia itd. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że te wielce pożądane cechy brzmienia są zasługą braku obudów i zasady działania Magnepanów, która implikuje takie, a nie inne obrazowanie stereo oraz tę — właściwie niedostępną z kolumn dynamicznych — jakże przyjemną konsystencję dźwięku.

Magnepan 17i stopa

Stojak zapewnia wystarczającą stabilność „parawanów".

 

Z niekłamaną przyjemnością sięgałem po kolejne srebrne krążki, które lądowały w szufladzie Naima CD5x. Słuchając albumu „Quiet Places” Andreasa Vollenweidera napawałem się słodyczą i gęstą konsystencją dźwięków elektrycznej harfy, ale nie tylko. Powiedzieć, że Magnepany są muzykalne, to mniej więcej tak, jak stwierdzić, że w letni słoneczny dzień jest całkiem widno. Płyta „Poetry” Adama Bałdycha i jego kwintetu zabrzmiała równie urzekająco.

Skrzypce lidera odznaczały się realizmem będącym pochodną znakomitego nasycenia alikwotami. W kategoriach bezwzględnych obydwa nagrania wypadały łagodniej i bardziej słodko niż z tradycyjnymi kolumnami, o których moglibyśmy powiedzieć, że są neutralne i precyzyjne. W Magnepanach w ogóle nie czuć nacisku na aspekty analityczne, precyzję, rozdzielczość. Ale te cechy dźwięku również otrzymujemy — tyle że „na deser". Nie muszę chyba dodawać, że takie rozłożenie akcentów jest wielce pożądane i to właśnie ta cecha Magnepanów sprawia, że można ich słuchać cały dzień na okrągło, bez poczucia zmęczenia czy znużenia.

Z powyższego wyłania się obraz dźwiękowego ideału, szczególnie jak za cenę około 20 tys. złotych. Powiem wprost: nie znam drugich, tak wybornie brzmiących w średnim zakresie pasma kolumn po tej stronie granicy dwudziestu „kawałków”. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że można ją przesunąć znacznie dalej, a i tak nic się w omawianej kwestii nie zmieni — 1.7i dalej będą rozstawiać znakomitą większość rywali po kątach tak długo, jak długo miarą jakości średnich tonów jest to, o czym napisałem wyżej: spójność, konsystencja, nasycenie alikwotami.

Jeśli priorytety układają się inaczej, tj. podążają w kierunku oddania kontrastów dynamicznych, szybkościowych, grania z dużymi poziomami głośności czy potęgi dźwięku jako takiej, wówczas przekaz w wykonaniu Magnepanów nie jest już tak emocjonujący i przekonujący. Nie miałem absolutnie żadnych uwag pod adresem otwartości dźwięku, ale samo poczucie natychmiastowości transjentów i skali dynamicznej było zredukowane. Na tym etapie winą za ten stan rzeczy mogłem obarczać leciwego Naita 5 wspomaganego FlatCapem i wspominam o tym celowo, ponieważ druga część testu odbyła się w zupełnie innych warunkach i ze zupełnie innym, o wiele lepszym sprzętem towarzyszącym. Użycie słabego wzmacniacza było poniekąd zabiegiem celowym: chciałem sprawdzić, czy ograniczona moc amplifikacji faktycznie okaże się problematyczna. Skłamałbym pisząc, że pod względem dynamicznym uzyskałem efekt budzący uznanie, ale z drugiej strony, podczas niegłośnego słuchania z poziomami typowymi dla mieszkań w bloku, nie czułem niedosytu. Śmiem nawet twierdzić, że mocniejszy, współcześnie produkowany wzmacniacz z przedziału „za dychę” nie wykrzesałby w analogicznych warunkach równie dużo dobrego dźwięku. Cała moja uwaga koncentrowała się na swobodzie, lekkości dźwięku, świetnych barwach i niezwykłej przestrzenności. A bas? Był wystarczający. Okraszony nutką krągłości, ale czysty, niedudniący, chwilami zbyt lekki, ale świetnie „spasowany” z resztą pasma.

 

Odsłona druga

W drugiej części testu przewiozłem Magnepany do mojego studia odsłuchowego, gdzie warunki akustyczne są znacznie lepsze, a sprzęt towarzyszący o wiele wyższego kalibru. Wielokrotnie robiłem podobny eksperyment z innymi, tradycyjnymi kolumnami i wiem, że ten drugi system pozwala na znacznie, łatwiejszą, ale też bardziej dogłębną i precyzyjną analizę. Jest też bardziej wymagający wobec małych kolumn oraz tych o ograniczonej potędze niskich tonów. W przypadku Magnepanów pewne uwarunkowania były więc sprzyjające (wzmacniacz, źródło, mniejszy wpływ pomieszczenia), ale większa „wchłanialność” basu mogła być też przeszkodą, by uzyskać pełny, dobrze podparty na dole skali dźwięk. Tego, prawdę mówiąc, trochę się obawiałem.

Magnepan 1.7i detal

Z boku głośnika (pod kątem 90 stopni) ciśnienie akustyczne właściwie zanika.

 

Okazało się, że nieduża korekta ustawienia względem setupu typowego dla konwencjonalnych kolumn pozwoliła uzyskać całkiem przyzwoite oparcie w niskich rejestrach, a bas całościowo nie był wyraźnie deficytowy. Zaskoczyło mnie całkiem niezłe rozciągnięcie omawianego zakresu, które w pewnym sensie zaprzeczało oczekiwaniom bazującym na mimo wszystko dość skromnym midbasie. W pokoju testowym słychać było pewne skrócenie i uszczuplenie niższego/średniego podzakresu, rodzaj „pudełkowatości” (paradoks, bo przecież żadnej obudowy tu nie ma), ale mógł to być wynik interakcji kolumn z pomieszczeniem, które w punkcie odsłuchowym dość mocno „wsysa” zakres 35-45 Hz i jest to powód, dla którego wiele kolumn bez wyraźnego podbicia w midbasie gra zbyt lekkim, niedoważonym dźwiękiem. Na to zjawisko zawsze biorę stosowną poprawkę, wziąłem ją więc i tym razem, jako że odsłuch w pierwszym systemie nie pokazał znaczącej nierównomierności w pasmie średniego i wyższego basu. Niemniej, należy mieć świadomość, że możliwości w dziedzinie reprodukcji basu i jego dynamiki to generalnie najsłabsza strona 1.7i. Co wcale nie oznacza, że mamy tu do czynienia z poważnymi ograniczeniami. Niemniej, dobrze zestrojone podłogowe kolumny dynamiczne w omawianej dziedzinie mają nad Magnepanami przewagę. Z drugiej jednak strony, gdy słuchamy cicho lub niezbyt głośno, bas Magnepanów cechuje atrakcyjna sprężystość i czytelność, co trudno uzyskać przy analogicznych poziomach SPL ze zwykłych kolumn. Warto na to zwrócić uwagę.

W zakresie średnio-wysokotonowym potwierdziły się zasadniczo wszystkie te cechy brzmienia, o których napisałem w pierwszej części. Dźwięk jest przede wszystkim w niezwykły sposób „zawieszony” w przestrzeni. Scena nie jest zbyt szeroka (choć z tweeterami na zewnętrz wyraźnie zyskuje pod tym względem), ale ma kapitalne uwarstwienie i bardzo dobrą głębię. Zwraca uwagę duża głębia ostrości, tj. równie dobra czytelność instrumentów grających na pierwszym planie i na tych dalszych. W przypadku konwencjonalnych kolumn to, co w miksie ustawiono z przodu zawsze dzierży prymat nad muzycznym tłem, co oczywiście jest zamierzone realizacyjnie. Magnepany rozdzielają energię z przodu i tyłu sceny bardziej równomiernie, poniekąd bardziej naturalnie.

Magnepan 17i tkanina

Panel o całkowitej głębokości nieco ponad 5 cm jest obciągnięty półprzezroczystą tkaniną o znikomym tłumieniu akustycznym, która osłania znajdujący się nieco ponad dwa centymetry pod spodem właściwy panel przymocowany do dużego, płaskiego arkusza blachy stalowej.

 

Tonalnie z całą pewnością nie są to kolumny równe, o płaskiej charakterystyce. Typowo dla Magnepanów, średnica , a konkretniej wyższy jej podzakres jest wycofana, podobnie jak wysoka góra, która jest odtwarzana ze słyszalną dozą łagodności, zaokrąglenia. Tym samym efekt, który początkowo przypisywałem elektronice z pierwszego systemu, okazał się jednak cechą samych zestawów głośnikowych. Ich brzmienie ma w sobie sporo słodyczy i jeszcze więcej muzykalności. Nie przeszkadza to jednak w kreowaniu naturalnych barw instrumentów i wokali, które są mniej dobitne niż zwykle, ale o dziwo nie cierpi na tym ich czytelność, a wolumen źródeł dźwięku bardziej odpowiada rzeczywistości muzycznej niż w przypadku kolumn dynamicznych, zwłaszcza tych niedużych. W tych aspektach zarysowuje się największa przewaga Magnepanów nad konwencjonalną konkurencją.

Na koniec dodam, że w omawianych warunkach testowych 1.7i całościowo sprawiały wrażenie bardziej zamkniętych w sobie, mniej swobodnych niż w salonie. Średnica straciła co nieco na żywości i ekspresji. Przypuszczam, że miało to zasadniczy związek z silniejszą adaptacją akustyczną pomieszczenia, dużo większym oddaleniem od ściany za głośnikami, która jest w dodatku dość mocno wytłumiona. Wniosek z tej lekcji taki, że te kolumny preferują nieco mniej „ekstremalne” warunki akustyczne ze zdecydowaną przewagą rozpraszania nad tłumieniem, co docenią nawet bardziej niż wyborową elektronikę ze wzmacniaczem o mocy 300 W na kanał. Wbrew miejskim legendom na temat kolumn tej marki, tak duża moc wcale nie jest niezbędna — tym bardziej, że może ona zaszkodzić tweeterom, jeśli będziemy nieostrożni. Z kolei fakt, że 1.7i bardzo dobrze tolerują zwykłe pomieszczenia działa, moim zdaniem, zdecydowanie na korzyść tych nietuzinkowych zestawów.

 

Galeria



Naszym zdaniem

Postura i wygląd Magnepanów 1.7i predysponują je do dedykowanych „jaskiń” odsłuchowych, ale praktyka pokazuje, że w zwykłych, niespecjalnie zaadaptowanych pomieszczeniach potrafią one wyczarować wiele „magii”, którą zapisano w ich ksywce funkcjonującej od dziesięcioleci. Niezmiernie pocieszający jest fakt, że za 20 tys. złotych można wejść w posiadanie tak nieszablonowo, przestrzennie i swobodnie grających zestawów głośnikowych. Dopracowywana przez dekady konstrukcja wciąż ma bardzo wiele do zaoferowania, szczególnie na tle coraz mniejszych i smuklejszych konstrukcji z małymi wooferami. I nie chodzi tu wcale o bas, lecz o coś zgoła innego, a mianowicie realizm dźwięku, którego średnie Magnepany dostarczają w ilościach nieosiągalnych dla znakomitej większości rywali. Bardzo je polecam — także jako drugą parę kolumn, używanych zamiennie z tymi, na których głośno posłuchamy ulubionego rocka, fusion czy innych, ostrzejszych gatunków muzyki rozrywkowej. To wspaniała alternatywa, szczególnie do słuchania dla przyjemności, po cichu.

Magnepan 17i zzzArtykuł został pierwotnie opublikowany w Audio-Video 05/2022, które można w całości kupić TUTAJ

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenia: system 1 — otwarty salon z kuchnią >30 m2 o dość żywej akustyce i skromnej adaptacji akustycznej; system 2 — zaadaptowane akustycznie 30 m2, panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu
  • Źródła: system 1: Naim CD5x/FlatCap XS, Chord Qutest/iFi Audio ZEN Stream (Roon), system 2: dCS Bartok+SOtM sMS-200 Ultra Neo/Sbooster BOTW, Sony CDP-557 ESD (modyfkowany) jako transport CD
  • Wzmacniacze: system 1 — Naim Nait 5, system 2 — Audionet AMP1 V2
  • Interkonekty: system 1 — Chord Shawline DIN, DIN-RCA, system 2 — Albedo Metamorphosis RCA (pre-power), Nordost Tyr (S/PDIF), Synergistic Research Active USB
  • Kable głośnikowe: system 1 — Equlibrium Pure S Ultra (BFA), system 2 — Albedo Blue (BFA)
  • Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB
  • Zasilanie: system 1 — listwa Gigawatt PF-2, kable Furutech FP-314Ag (x2), PS Audio AC-5; system 2 — dedykowana linia zasilająca, kondycjoner zasilania Keces BP-1200, listwa PowerBASE, kable zasilające KBL Sound Himalaya PRO, Master Mirror Reference x2, Spectrum dedykowana linia zasilająca, kondycjoner zasilania Keces BP-1200, listwa PowerBASE, kable zasilające KBL Sound Himalaya PRO, Master Mirror Reference, Zodiac, Spectrum
Oceń ten artykuł
(3 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją