PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

GoldenEar Triton One.R

Mar 07, 2022

Kolumny zza Atlantyku mają coś wspólnego z amerykańską motoryzacją. Nie są dobrze wykonane, mają swoją specyfikę, ale i tak łatwo się w nich zakochać. Byłem ciekaw, czy ta sztuka uda się kolejnej konstrukcji marki GoldenEar.

Dystrybutor: Audiofast, www.audiofast.pl
Cena (za parę): 34 500 zł (w czasie testu)
Dostępne wykończenia: czarne

Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: GoldenEar, AV

Artykuł pochodzi z Audio-Video 4/2021 - Kup wydanie PDF

audioklan

 

 


Zestawy głośnikowe GoldenEar Triton One.R

TEST

GoldenEar Triton OneR
 

Sięgnąłem do naszego archiwum i okazało się, że dokładnie trzy i pół roku temu zachwycałem się nowym, wówczas flagowym, modelem GoldenEar’a – Tritonem Reference. Kosztował niecałe 43 tys. zł (dziś 50 tys. zł) i bardzo mile mnie zaskoczył oferowaną jakością dźwięku. Wciąż jeszcze pamiętam swoją ekscytację graniczącą z chęcią zakupu tych kolumn. W ubiegłym roku firma Sandy’ego Grossa, weterana amerykańskiej sceny audio, zaskoczyła mnie po raz kolejny, gdy testowałem tym razem coś zupełnie innego – dwudrożne monitory Bookshelf Reference Monitor (BRX). Tym razem mój zachwyt przerodził się w Nagrodę Roku 2020/2021 w kategorii kolumn podstawkowych klasy wyższej.

W listopadzie 2018 r., a więc już „chwilę temu”, firma z Baltimore wprowadziła do sprzedaży zmniejszoną wersję Tritonów Reference – One.R, która zastąpiła model Triton One. Przyznam, że przeoczyłem ten fakt, ale oto nadarzyła się okazja, by przyjrzeć się nowym „jedynkom”.

 

Budowa

Koncepcja, układ głośników, sposób wykonania i wykończenia są w zasadzie identyczne, jak w przypadku modelu flagowego. Od tamtej publikacji minęło już sporo czasu, tak więc będzie trochę „powtórki z rozrywki” – głównie z myślą o tych, którzy tamtej recenzji nie czytali lub w ogóle nie mieli do czynienia z Tritonami w jakiejkolwiek wersji.

GoldenEar Triton OneR przekrojZacznę jednak od pierwszego wrażenia, ponieważ potrafi ono skutecznie wpływać na nasze – klientów, ale recenzentów także – nastawienie do danego produktu. Kolumny przychodzą w wielkich tekturowych kartonach z otwieranym szerokim bokiem, co wymaga naprawdę sporo wolnej przestrzeni na podłodze. Sposób pakowania kolumn odbiega od oczekiwań stawianych kolumnom high-end, ponieważ pianki otulające kolumny sklejono dziesiątkami metrów taśmy bezbarwnej. Nie wygląda to zachęcająco, ani nie jest zbyt przyjazne przy rozpakowywaniu tych, jakby nie było, wielkich kolumn. Całą operację da się co prawda przeprowadzić w 15-20 minut, ale jeśli porównać ten sposób pakowania z tym, który proponuje rodzima Aida Acoustics, to można się nieco zdziwić. Ktoś powie, że produkcja w Chinach ma swoją specyfikę (tam są wytwarzane GoldenEary), ale to przecież nie chińskie fabryki wymyślają opakowania. Mniejsza jednak o to.

Wygląd i wykonanie Tritonów nigdy nie były atutem tych kolumn (choć Amerykanie mają oficjalnie inny pogląd na tę kwestię) – i to się oczywiście nie zmieniło. Cokół (niemetalowy) zaopatrzono w gumowe, regulowane stopki, choć w komplecie są ponoć także kolce (nie znalazłem ich). Kolumny nie stoją przez to zbyt stabilnie – szczególnie, że obudowy są bardzo wąskie i wysokie (1,37 m). Jeśli chodzi o formę, to z przodu widzimy półokrągły, bardzo wąski front (będący de facto maskownicą), a boczne ścianki rozchodzą się ku tyłowi, którego szerokość jest o 5 cm większa niż frontu (20 vs 15 cm). Tył został delikatnie wyoblony, podobnie jak opadająca ku tyłowi górna ścianka. Zabiegi te, a przynajmniej ich część, mają swoje uzasadnienie akustyczne. W najmniejszym stopniu dotyczy to górnej ścianki, na której nic nie postawimy. Kolumny pokrywa ładnie położony czarny lakier o wysokim połysku. Parafrazując słowa Henry’ego Forda, Tritony One.R można kupić w dowolnym wykończeniu pod warunkiem, że jest to właśnie czarny „high-gloss”.

Jak wspomniałem, obły front stanowi niezdejmowalna (dla użytkownika) maskownica o półokrągłym profilu. Ukrywa ona przed wzrokiem ciekawskich widok membran i sposób ich osadzenia, a to niewątpliwie skuteczny sposób na redukcję kosztów. Nasuwa się tu analogia do starszych konstrukcji Definitive Technology (której Sandy Gross był niegdyś właścicielem) lub do Vandersteenów z czarną „skarpetą” naciągniętą na obudowę – to także skuteczna metoda, by zaoszczędzić na wykończeniu. Swoją drogą, nie wiem, jak na maskownice Tritonów zapatrują się koty (sam posiadam jednego, ale szcześliwie nie ma on dostępu do sali odsłuchowej). Podejrzewam jednak, że mogą je „polubić”. Sprawdzać nie sprawdzałem.

Tritony One.R, tak samo jak model referencyjny, są półaktywną konstrukcją 3-drożną, w której aktywną sekcję subniskotonową połączono z dwudrożnym, trójgłośnikowym układem dwudrożnym, który odtwarza zakres od około 80-100 Hz w górę. Wykorzystano tu układ symetryczny MTM z dwoma głośnikami o średnicy 130 mm i membranami wykonanymi ze specjalnej (zdaniem producenta) formuły polipropylenu o zwiększonej sztywności. Zastosowano układy magnetyczne z ogniskowanym strumieniem magnetycznym. Wysokie tony to już domena przetwornika AMT (HVFR w nomenklaturze GoldenEar), tego samego, co w Tritonach Reference. Zmniejszyła się średnica midwooferów, to samo dotyczy zresztą sekcji basowej, którą tworzy – tak samo jak w Tritonach Reference – układ trzech głośników o kształcie czegoś pomiędzy prostokątem a bieżnią stadionu. Każdy z nich ma wymiary 5x9 cali (130 x 230 mm). Nietypowy, podłużny kształt maksymalizuje powierzchnię membrany, a więc i wychylenie objętościowe przy zadanej szerokości przedniej ścianki, która, jak już wiemy, jest wyjątkowo wąska.

GoldenEar Triton OneR woofer

Głośniki subniskotonowe mają specyficzny kształt. Powierzchnia membran w przybliżeniu odpowiada głośnikom 7-calowym (18 cm).

 

Membrany głośników wykonano z impregnowanego polimerem nomeksu. Napędza je wbudowany w każdą kolumnę, na spodzie obudowy, wzmacniacz w klasie D (i mocy szczytowej 1600 W). Zamiast bas-refleksu zastosowano aż cztery płaskie membrany bierne, rozmieszczone parami po obu stronach obudowy. Ta konfiguracja również nie jest przypadkowa – symetryczne ustawienie membran zapobiega tendencji do samoistnego poprzecznego przesuwania się obudów wskutek inercji (bezwładności) nielekkich radiatorów pasywnych i powstającego w związku z tym efektu odrzutu. System basowy wykorzystuje zdecydowaną większość wewnętrznej objętości kolumn, a właściwie to całą, odliczając objętość komory sekcji pasywnej, której dwie skośne półki utrudniają powstawanie fal stojących – zarówno wewnątrz tejże subkomory, jak i na zewnątrz, czyli w środku głównej sekcji basowej. Wewnątrz obudów zastosowano liczne usztywnienia – potrzebne nie tylko ze względu na wysokość i szerokość bocznych ścianek, ale także z uwagi na fakt, że znaczną ich część poświęcono na otwory montażowe membran biernych. A te są źródłem niemałych wibracji. Wnętrze małej sekcji jest obficie wytłumione mieszanką Dalcronu i wełny mineralnej. Wytłumienia nie szczędzono również w górnej części głównej komory.

Aktywny system subniskotonowy korzysta z dobrodziejstw zainstalowanego wewnątrz każdej kolumny układu DSP. O ile filtr górnoprzepustowy dla sekcji pasywnej, który ostro odcina zakres poniżej 90 Hz (częstotliwość „przecięcia" obu sekcji) jest konwencjonalny, o tyle filtr dolnoprzepustowy kontrolujący pracę trzech subwooferów jest już cyfrowy. GoldenEar twierdzi, że dzięki temu udało się precyzyjnie zintegrować sekcję subbasową z nisko-średnio-wysokotonową.

Sygnał do kolumn podajemy, rzecz jasna, konwencjonalnie – za pośrednictwem kabli głośnikowych i złoconych, lecz niestety bardzo wąsko rozstawionych terminali głośnikowych. Odradzam stosowanie widełek, chociaż sam byłem zmuszony z nich skorzystać. Ryzyko zwarcia plusa i minusa jest spore, tak więc trzeba uważać.

GoldenEar Triton OneR tower speaker

Midwoofery sekcji pasywnej to niewielkie „trzynastki". Zaaplikowano je w układzie symetrycznym MTM.

 

Dodatkowo, do kolumn można doprowadzić sygnał niskotonowy (LFE) za pomocą pary kabli RCA. To opcja dla posiadaczy systemów A/V z procesorem dźwięku wielokanałowego. W takim przypadku sygnał LFE jest miksowany z sygnałem z zacisków głośnikowych. Jaka jest przewaga tej konfiguracji względem opcji „subwoofer off” w menu procesora A/V? Przyznam, że nie wiem. W jednym i drugim przypadku do sekcji subniskotonowej i tak trafi ten sam sygnał. Dla świętego spokoju należy przy tym pozostawić ustawienie kolumn frontowych jako „large” – po to, by procesor nie przekierował części sygnałów niskotonowych do pozostałych kolumn w systemie, jeśli są „duże”. W przeciwnym wypadku spowodujemy niepotrzebne odcięcie zakresu niskotonowego (powyżej zadanej częstotliwości) z zacisków głośnikowych po to, żeby ponownie go wmiksować poprzez gniazda LFE. Taka operacja nie będzie jednak „bezstratna”.

Obecność aktywnej sekcji subniskotonowej ma dwie praktyczne konsekwencje. Bezsprzeczną zaletą tego rozwiązania jest możliwość płynnej regulacji niskich tonów za pomocą pokrętła na tylnej ściance kolumn. Nie należy jednak zapominać, że jest to regulacja częściowa – określamy względne natężenie tonów niskich i bardzo niskich względem „nieruchowego” zakresu średniego/wyższego basu. Należy dążyć do takiej sytuacji, w której przy danym ustawieniu kolumn w pomieszczeniu osiągamy równowagę obydwu podzakresów. Zależnie od akustyki pomieszczenia, tj. rozkładu modów i ustawienia kolumn możemy korygować nadmiar, bądź niedobór niskiego i średniego basu (jednocześnie) względem zakresu powyżej 80-100 Hz. Drugą konsekwencją zastosowania aktywnej sekcji subbasowej jest konieczność doprowadzenia zasilania do każdej z kolumn. W systemie A/V do każdej kolumny będą zatem biegnąć aż trzy, różne kable.

 

Łatwe do wysterowania?

GoldenEar Triton OneR impedancja

Obecność aktywnej sekcji basowej i duża efektywność mogłyby sugerować, że będą to wymarzone kolumny dla lampowców – tym bardziej, że producent określa impedancję Tritonów jako „8 ohm compatible”. Odważna deklaracja, zważywszy na fakt, że minimum modułu impedancji wynosi 3,0 Ω przy częstotliwości ok. 330 Hz (gdzie występuje bardzo dużo energii w nagraniach), a wartość 8 Ω i powyżej jest uzyskiwana tylko w dwóch wąskich zakresach częstotliwości: poniżej 55 Hz i od 1,5 do 3 kHz. Realnie patrząc, Tritony One.R są obciążeniem 4-omowym i to z grupy tych trudniejszych. Małym wartościom impedancji (4 Ω i mniej) towarzyszą spore kąty fazy elektrycznej – przykładowo przy 227 Hz występuje kombinacja impedancji 3,5 Ω i kąta fazowego -29°. Przełom basu i niskiej średnicy oraz wyższy bas są ogólnie dość wymagające, chociaż duża efektywność (deklarowane 92 dB nie rozmija się z rzeczywistością) zmniejsza zapotrzebowanie na waty, a więc i ampery.

Poniżej 100 Hz uwidacznia się działanie pasywnego filtru górnoprzepustowego, który odcina niskie tony z sekcji średnio-wysokotonowej. W tym zakresie, jak również powyżej 600 Hz, wzmacniacz może „odetchnąć”.

 

Brzmienie

Z pozoru mogłoby się wydawać, że 35 tys. zł to bardzo pokaźna kwota, która powinna pozwolić na zakup kolumn najwyższej klasy. Gdybyśmy cofnęli się o 15 lat, tak istotnie by było. Dziś, wskutek galopującej „inflacji” na rynku high-end, taka suma wcale nie gwarantuje brzmienia, które stanowiłoby diametralny przeskok względem współczesnych, najbardziej dopracowanych konstrukcji za 8-10 tys. zł. Oczywiście istnieją wyjątki, ale wspominam o tym nie bez powodu i nie bez żalu. Tak po prostu jest – czy tego chcemy, czy nie. Tritony One.R należą do tej drugiej, mniej licznej grupy kolumn, w przypadku których twórcy dali sobie spokój z opowiadaniem marketingowych bajek i zbędnymi ozdobnikami. Podeszli do sprawy rzeczowo, w amerykańskim stylu – stworzyli kolumny, które mają poważne atuty pozwalające je zakwalifikować do „naszej” kategorii A przy uwzględnieniu nowych, zaostrzonych kryteriów oceny.

GoldenEar Triton OneR membrana bierna

Na każdym boku znajdują się dwie takie membrany bierne. Są węższe i mniejsze niż w Tritonach Reference, ale jest ich tyle samo i są tak samo wykonane.

 

Gdy Tritony były jeszcze zupełnie świeże, zwróciłem uwagę na dwie, istotne cechy prezentacji. Dźwięk był duży, masywny i pełnopasmowy – w bardzo dosłownym rozumieniu tego określenia. Niskie tony trochę dominowały nad środkiem, podobnie jak tony wysokie – podkreślone, choć nie bardzo wyraźnie. Postanowiłem zaprząc do pracy starego PianoCrafta, który przez prawie dwa dni i dwie noce pobudzał membrany do drgań. W tak zwanym międzyczasie kończyłem odsłuchy monitorów Aida, by w końcu powrócić do „Złotousznych”.

Od czego zacząć opis? Najlepiej chyba od tego, że gabaryty tych kolumn najzwyczajniej w świecie „słychać” i to w dobrym tego słowa znaczeniu. Dźwięk jest duży, podbudowany i mięsisty. Szczelnie wypełniał mój niemały pokój. Scena dźwiękowa była szeroka, mocno pociągnięta na boki, a prezencja wokali wyraźnie „mocniejsza” i jakby inna niż w przypadku znakomitej większości „normalnych” kolumn. Nie wiem, na ile jest to zasługa bardzo wąskich frontów, ale efekt był dość podobny do tego, który zapamiętałem z testu małych BRX-ów: bardzo wyraźne oderwanie dźwięku od głośników, swobodne zawieszenie tych pierwszych w obszernej przestrzeni. To trochę tak, jakby rozwiesić w pokoju od jednej ściany do drugiej siatki do siatkówki jedna za drugą i na niej umieszczać poszczególne dźwięki. Ciekawy efekt. Wokale cechowała nieprzeciętny efekt „obecności".

GoldenEar Triton OneR terminale

Głośność aktywnej sekcji subniskotonowej można bardzo precyzyjnie dozować za pomocą pokrętła. Najlepsze efekty uzyskałem przy ustawieniu na godz. 11.

 

Trudno przecenić użyteczność regulacji basu – mimo że, jak już wspomniałem, jest ona „częściowa”, to znaczy reguluje tylko niski i średni bas, nie ruszając tzw. kickbasu. Istotne jest jednak to, że dzięki owej regulacji możemy zniwelować destruktywny wpływ modów pomieszczenia na czystość basu. Zastosowałem metodę przećwiczoną przeze mnie wielokrotnie na subwooferach. W położeniu środkowym niskich tonów było za dużo i nie miały wystarczającego oparcia w wyższym basie, co pogarszało motorykę. Pokrętła ustawiłem więc na godzinę 10. (co wywołało niedobór basu), a następnie drobnymi kroczkami zwiększałem natężenie niskich tonów, dochodząc do optimum, na podstawie odsłuchu wielu, różnych płyt. Ta metoda pozwoliła mi uzyskać bas lepiej wyrównany niż z moich Klipshów, jak również z każdych innych, dużych, pełnopasmowych kolumn pasywnych, jakich słuchałem w moim pomieszczeniu. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak istotna jest to zaleta. Wystrojony bas Tritonów oddalił moje początkowe obawy co do możliwości naprawdę płynnego zszycia obu sekcji. Okazuje się, że jest to możliwe. Bas Tritonów schodzi bardzo głęboko. Producent nie ukrywa, że pomaga w tym korekcja DSP (podobnie jak w nowoczesnych subwooferach). Skłamałbym mówiąc, że uzyskałem równie imponujące rezultaty, jak z Klipschów REF7 III. Najniższe dźwięki nie mają tej potęgi i autorytarności, tego „ciśnienia”, co z pary 10-calowych, bardzo wydajnych wooferów na kanał. Nie uzyskamy też bardzo szybkich, krótkich impulsów z bębnów czy gitary basowej. Niskie tony nie osiągają więc absolutnej zwinności i szybkości, ale są wystarczająco pulsujące, a przede wszystkim równe, by można było z satysfakcją odsłuchiwać mniej zelektryfikowany jazz, dużą i małą klasykę oraz szereg innych gatunków niebazujących na mocnym beacie. Ważne jest też to, że każdego nagrania, włączając w to utwory organowe i elektroniczne, możemy posłuchać z pełną swobodą, głośno, doceniając przy tym znaczenie naprawdę niskiego basu (poniżej 30 Hz) dla realizmu reprodukcji.

GoldenEar Triton OneR wnetrze

Ów realizm nie wynika jednak wyłącznie z energii i rozciągnięcia niskich tonów. GoldenEary prezentują muzykę w żywy i kolorowy sposób. Obok przestrzenności i nieskrępowanego basu jest to ich znak szczególny, cecha definiująca zgoła nieprzeciętny stopień zaangażowania słuchacza. Pisałem o tym w recenzji większego modelu i muszę przyznać, że One.R ma te same zalety, co zresztą nie powinno w żaden sposób zaskakiwać. Swoją drogą, uważam, że tej autentyczności i radości ze słuchania muzyki bardzo brakuje w przypadku wielu (markowych) kolumn aspirujących do miana high-end. GoldenEary są jak bardzo dobrze przyprawione danie – może ciut przesolone, może ciut za bardzo pieprzne, ale na tyle smaczne, że prosimy o dokładkę. Klasę tego brzmienia doceniałem nie tylko półleżąc w moim wygodnym fotelu odsłuchowym, ale także siedząc przy komputerze, półtora metra obok i wykonując mniej przyjemne czynności. Coraz cześciej łapię się na tym, że ta nieformalna metoda „odsłuchu” stanowi ważny element oceny urządzeń audio. Czy dźwięk, który (nierówno) dociera do moich uszu jest angażujący, realistyczny, czy skłania do odwracania głowy i przeskoczenia chociaż na moment do fotela, by sprawdzić, jak zabrzmi dany kawałek? Jeśli tak się dzieje, to znaczy, że sprzęt jest naprawdę dobry. Tritony to potrafią, „łapią za uszy”, sprawiają, że muzyka przykuwa uwagę – bardziej niż one same. A to bardzo dobry znak.

Wokale, ale i znakomita większość instrumentów, brzmią naprawdę dobrze – soczyście, autentycznie, z ekspresją i swoistym powabem. Podbarwienia, niedoskonałości? Owszem, są. To nie są kolumny zestrojone totalnie pod „linijkę”, o supermałych zniekształceniach, wzorcowe w taki czy inny sposób. Wspomniałem o podkreślonych sopranach. Niezależne pomiary w „HiFi News” czy „Stereophile” pokazują ten efekt, jak na dłoni. Nie jest jednak tak, że góra „strzyże” po uszach, że jest bezlitosna. W żadnym wypadku. Wystarczy nie kierować osi kolumn bezpośrednio na słuchacza i problem częściowo ustępuje, tzn. dalej słuchać, że wysokich tonów jest więcej niż zwykle, ale może to właśnie jeden z czynników, które sprawiają, że barwy odbieramy jako nasycone, żywe, ekspresyjne. Przyznam, że wolę takie strojenie niż beznamiętne, wyjałowione barwy z kolumn o twardych membranach, których charakterystykę przesadnie zlinearyzowano. W wyższych partiach wokali słychać ponadto, że przełom środka i góry jest nieznacznie cofnięty – tak fizjologicznie, akuratnie. Skutkuje to pożądanym wygładzeniem i brakiem tendencji do wyostrzenia. Widać, a raczej słychać, że konstruktor bardzo dobrze kontrolował to, co robi w kontekście żywej, mocno wysyconej góry. Skoro już do niej powracam, to należy dodać, że słychać tu pewne nieczystości, brak zupełnej klarowności. Małe BRX-y są w tym względzie bardziej dopracowane, ale trudno się dziwić, że małe, lekkie auto lepiej śmiga po zakrętach niż sportowy SUV.

GoldenEar Triton OneR zwrotnica

Jedna z prawdopodobnie dwóch zwrotnic systemu pasywnego. Drogich komponentów tu nie znajdziemy.

 

Wiele można by pisać o tym, jak zabrzmiała taka czy inna płyta, jak naturalny, choć w gruncie rzeczy lekko „podkręcony” dźwięk oferują te kolumny. Wszystko jednak sprowadza się do jednego. Te naprawdę pełnopasmowe zestawy są bardzo muzykalne, bardzo przestrzenne (choć rekordów w dziedzinie głębi obrazu stereo nie biją) i nie stronią od dynamicznego grania. To kolejna ich zaleta, choć w mojej ocenie nie najważniejsza. Niewielkie zaokrąglenie basu jest tym mniejsze, im ciszej ustawimy sekcję subniskotonową. „Lżejsze” ustawienie generalnie poprawia wartkość dźwięku, motorykę. Sam zakres dynamiczny jest odpowiednio szeroki, adekwatny do wielkości kolumn i ceny – w tym względzie nie ma rozczarowania. Im szybszy i bardziej sprawny będzie wzmacniacz, tym lepiej. Koncepcję stosowania wzmacniacza lampowego poważnie bym przemyślał, także w kontekście czysto elektrycznym (patrz apla powyżej).

 

Galeria



Naszym zdaniem

GoldenEar Triton OneR dane techniczneJeśli macie taki budżet, przynajmniej średniej wielkości pokój (nie musi być wielki) i szukacie kolumn zapewniających bogaty w informacje, żywy, ekspresyjny i pełnopasmowy dźwięk o dużej skali dynamicznej, to nie wyobrażam sobie pominięcia tych „nieoczywistych” kolumn na liście do obowiązkowego odsłuchu. Byłby to duży błąd.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w Audio-Video 04/2021, które można w całości kupić TUTAJ.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją