PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Sennheiser HD800s

Lis 25, 2016

Index

Brzmienie

Nieco ponad rok temu miałem okazję posłuchać, po ponad pięciu latach przerwy, modelu HD800. Z grubsza potwierdziły się moje ówczesne obserwacje. Muszę jednak przyznać, że tym razem byłem bardziej tolerancyjny wobec chłodnego, nieco przenikliwego, rozjaśnionego charakteru tych słuchawek. Niewykluczone, że na moją łagodniejszą ocenę miał wpływ znacznie lepszy tor odsłuchowy, jakim dysponowałem tym razem. Niemniej, nadal nie było to brzmienie, z którym chciałbym pozostać na dłużej – szczególnie w kontekście tego, że regularnie użytkuję Audeze LCD-3.

Przed testem HD800s wyzbyłem się wszelkich uprzedzeń – podszedłem do nich tak, jakby to były kompletnie nieznane mi słuchawki, opracowane od podstaw. Głównym punktem odniesienia pozostawały wspomniane LCD-3, oczywiście z poprawką na ich dużo wyższą cenę (o 40%).

Jak grają nowe HD800s? Możliwych odpowiedzi na to pytanie jest co najmniej kilka. Zacznijmy od balansu tonalnego, bo to jest kluczowy aspekt całej zmiany. Niewątpliwie nowe HD800s są łagodniejsze od poprzedników. Wysokie tony nie przykuwają już uwagi, są zdecydowanie gładsze i równiejsze. Nie znaczy to jednak, że Sennheisery stały się łagodne jak baranki, że brzmią ciepło. W dalszym ciągu są to słuchawki o lekkim i jasnym balansie tonalnym, w którym prym wiedzie detal i rozdzielczość nad dociążeniem, masą, gęstością faktury dźwięku. Nie sadzę jednak, by znalazło się wielu audiofilów, którzy po nowych HD800 oczekują tych właśnie cech. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest, że będą kupować te słuchawki Ci, dla których oryginał był zbyt absorbujący, zbyt mało wybaczający pod względem jakości realizacji nagrań. Znakomita część płytoteki w przypadku HD800 w ogóle nie nadawała się do słuchania. Tym razem jest o wiele lepiej. „Eski” stały się lepiej zrównoważone, bardziej wyrozumiałe dla groszach nagrań. Po prostu nie męczą. Mam jednak wrażenie, i nie jest to chyba odosobniona opinia, że utraciły one cześć przestrzennej magii pierwowzoru. Nie są już tak zjawiskowo przestrzenne, eteryczne, zwiewne. Owszem, stereofonia jest w dalszym ciągu bardzo dobra, lecz nie jest to już poziom HiFiMAN-ów HE1000 czy nawet Edition X. Żadna to jeszcze krytyka, mając na uwadze ceny tych planarów. Ale z drugiej strony fakt, iż na tle raczej wąsko grających LCD-3, nowe Sennheisery nie czarują przestrzenią, daje już co nieco do myślenia. Ogniskowanie jest bardzo dobre, plany też są wyraźnie zaznaczone, nie ma natomiast wrażenia spektakularnego oderwania dźwięku od muszli. Po prostu jest węziej.

Sennheiser HD800s 9 kable

Firmowy komplet: słuchawki i dwa 3-metrowe kable sygnałowe.

 

Z punktu widzenia słuchaczy preferujących zagęszczony, nasycony dźwięk, HD800s prawdopodobnie zostaną uznane za słuchawki o szczupłym, a nawet nieco chłodnym brzmieniu. Nie znaczy to jednak, że brzmią sterylnie, a reprodukowane barwy są „cienkie”. Absolutnie tak nie jest. Skrzypce Adama Bałdycha miały złożoną strukturę harmoniczną, ich brzmienie mocno przypominało oryginał. HD800s nieraz udowodniły w teście, że potrafią bardzo rzetelnie oddawać barwy w średnim zakresie pasma. Ich różnicowanie jest bardzo dobre, słuchawki przekazują mnóstwo informacji o jakości realizacji, sposobie realizacji itp.
W szerszej perspektywie należy docenić to, że brzmienie HD800s jest wysoce liniowe, acz z tendencją do ożywienia, co wynika nie tyle z podkreślenia góry pasma, ile z dość skromnego fundamentu basowego. Tu znów otwiera się pole do – być może – zażartych dyskusji: czy jest to bas akuratny, nieprzeładowany, czy może jednak zbyt lekki, by dawać pożądane wrażenie odciążenia i realistycznego oddawania barw? Odpowiem następująco. Niskie tony HD800s zbierają wysokie oceny w zakresie precyzji, definicji i szybkości. Jednak nie wydaje się, by w tej materii uzyskany poziom był wybitny. Lekki bas zawsze wydaje się szybszy i bardziej precyzyjny niż ten obszerny, nisko schodzący. W tym zakresie pasma różnice pomiędzy HD800s a LCD-3 są równie czytelne jak wszędzie indziej, może nawet bardziej. Według mnie, Sennheisery przez większość czasu, przy większości nagrań (szczególnie na tych rockowych z lat 70. i 80.) brzmią zbyt szczupło na basie. Owszem, poniżej 300 Hz są bardzo transparentne – bardziej niż moje Audeze – nie brakuje jednak głosów, że poprzednik był w tej materii jeszcze doskonalszy. Z braku bezpośredniego porównania nie potwierdzam tej opinii ani jej nie zaprzeczam, ale wieść niesie, że Sennheiser celowo dodał sporo drugiej harmonicznej w omawianym zakresie pasma, by wywołać efekt poprawy wypełnienia niskich tonów.

Przeciwny skraj pasma jest, jak już wspomniałem, gładszy niż u poprzednika i ogólnie dużo lepiej zrównoważony. Słychać jednak minimalną specyfikę tego zakresu. Nie jest to ten sam poziom przezroczystości i nieobecności sopranów jak w przypadku Hi-FiMAN-ów Edition X czy nawet Audeze LCD-3. Inna sprawa, że HD800s są dużo tańsze.

Osobiście nigdy nie miałem poczucia, że „hadeosiemsetki” są słuchawkami o stłumionej ekspresji dynamicznej. Niemniej, na tle LCD-3 (odnosi się to w równym stopniu do LCD-X) nowy model brzmi w sposób zdecydowanie stonowany, złagodzony. Kontrasty dynamiczne zdają się być jakby celowo zredukowane – i nie chodzi o same transjenty, lecz o całościowy odbiór rastra dynamiki. Nasuwa się tutaj analogia do modnego ostatnimi czasy terminu HDR: Sennheisery są jak zwykły 8-bitowy obraz wideo przy bardzo jaskrawym, niezwykle wysyconym obrazie o rozszerzonej dynamice tonalnej. Muszę przyznać, że ten aspekt różnicy brzmienia pomiędzy HD800s a LCD-3 zaskoczył mnie najbardziej. Zaznaczam jednak, że gdybym nie miał bezpośredniego porównania do planarów Audeze, podobna uwaga mogłaby się w ogóle nie pojawić. Taki oto – specyficzny i subiektywny – jest świat oceny słuchawek najwyższej klasy. Wiele zależy od naszych wymagań i punktu odniesienia. Adaptacja słuchu czyni nieraz cuda.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją