Zestawy audio - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo Portal avtest.pl to najlepszy serwis o tematyce audio-video. Prezentujemy nowości z rynku oraz profesjonalne testy sprzętu. Redakcja miesięcznika Audio-Video zaprasza! https://m.avtest.pl/audio 2024-05-03T07:02:31+00:00 Marantz Model 30 & SACD 30n 2022-11-09T12:59:26+00:00 2022-11-09T12:59:26+00:00 https://m.avtest.pl/audio/item/1315-marantz-model-30-sacd-30n Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/e5979f6514c1887179033c613e3a4b50_S.jpg" alt="Marantz Model 30 & SACD 30n" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Nowa seria 30 rewolucjonizuje stylistykę Marantza, odcinając się od reszty oferty. Czy pod względem brzmieniowym jest to kontynuacja dokonań firmy, czy może niekoniecznie?</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Horn Distribution, <a href="https://www.horn.pl" target="_blank" rel="noopener">www.horn.pl</a> <br /><strong>Ceny (w czasie testu):</strong> SACD 30n – 13 490 zł, Model 30 – 13 490 zł <br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> szampański, czarny</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst: </strong>Marek Lacki, Filip Kulpa |<strong> Zdjęcia:</strong> Serwis prasowy Marantz, AV<strong><br /></strong></p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 12/2020 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-12-2020/"><strong>KUP TERAZ</strong></a><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Odtwarzacz Marantz SACD 30n i wzmacniacz Model 30</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 &amp; SACD 30n" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-SACD30n-aaa.jpg" alt="Marantz Model 30 &amp; SACD 30n" /><br />&nbsp;</p> <p>Premiera serii 30, która miała miejsce w drugiej połowie sierpnia 2020 r. (oficjalna informacja poszła w świat 1 września) była nie lada niespodzianką. Wyraźnie odmienny od pozostałych modeli design mógł na pierwszy rzut oka sugerować, że będzie to nowa referencja w portfolio Marantza. Tymczasem dwa nowe modele spozycjonowano pomiędzy chwilę wcześniej wprowadzoną linią 12SE (SA-12SE/PM-12SE) a bardziej przystępnymi urządzeniami z 4-cyfrowymi oznaczeniami (ND8006/PM8006). Można by więc przypuszczać, że „trzydziestki” wypełnią lukę w ofercie. Tak jednak się nie stało, ponieważ ich ceny są o zaledwie 10% niższe niż w przypadku serii klasycznej (12SE). Tymczasem odpowiednicy z gamy 8000 (ND8006/PM8006) są prawie trzykrotnie tańsi. O co zatem chodzi? Zaraz wszystko się wyjaśni.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Świeży wygląd</h2> <p>Nowa stylistyka serii 30 przynosi powiew świeżości, choć z zachowaniem stosowanych już od lat i charakterystycznych dla Marantza pionowych pasków podświetlenia ukrytych pod zmniejszonym panelem środkowym. Tym razem na szczęście są one białe, a nie niebieskie, co zdecydowanie lepiej pasuje do kolorystyki urządzeń (srebrnej lub czarnej).</p> <p>Nowością i elementem silnie przykuwającym uwagę jest lekko wklęsła przednia ścianka, której powierzchnię zdobią charakterystyczne zagłębienia. Mogą one budzić rozmaite skojarzenia, np. z morskimi falami lub strukturą atomową. Z oczywistych względów te efektownie wyglądające elementy wykonano z tworzywa sztucznego. Właściwe płyty czołowe, na których rozmieszczono manipulatory i wyświetlacze, są już aluminiowe.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 &amp; SACD 30n Combo" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-SACD30n-Combo3.jpg" alt="Marantz Model 30 SACD 30n Combo" /></p> <p>W stosunku do serii Premium (10, 11, 12) zmieniono konstrukcję obudowy, co wcale nie znaczy, że stała się ona mniej solidna. Estetyka i jakość wykonania pozostały na oczekiwanym od japońskiej marki, wysokim poziomie. Potwierdzeniem solidności wykonania urządzeń jest ich ciężar – wzmacniacz waży ponad 14, a odtwarzacz – ponad 13 kg.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Pierwszy taki Marantz</h2> <p><img style="float: right;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-SACD-30n-pilot.jpg" alt="Marantz Model 30 SACD 30n pilot" width="200" height="679" />Pod względem funkcjonalnym, pomiędzy odtwarzaczem a wzmacniaczem wprowadzono wyraźny podział. SACD 30n, określany jako „Network SACD player” (sieciowy odtwarzacz Super Audio CD), zapewnia niemalże komplet nowoczesnych funkcjonalności, takich jak: UPnP, AirPlay 2 i Bluetooth, podczas gdy Model 30 jest wyłącznie wzmacniaczem.</p> <p>Odtwarzacz ma wszystkie atuty typowe dla platformy HEOS, czyli duży wybór serwisów strumieniowych oraz stabilną i dopracowaną aplikację o tej samej nazwie. Warto zauważyć, że jest to jedyny w ofercie Marantza odtwarzacz sieciowy umożliwiający odtwarzanie płyt SACD i plików DSD. Nie potrafił tego ani (już wycofany) NA-11S1 (brak napędu optycznego), ani znacznie tańszy ND8006 (niekompatybilny z płytami SACD). Rysą na idealnym, zdawałoby się, wizerunku SACD 30n jest brak kompatybilności z Roonem.</p> <p>Czarne okno pośrodku czołówki zawiera „ukrytą” szufladę na płytę, której front dosłownie stapia się w jedną całość z czytelnym wyświetlaczem OLED. Mechanizm napędu działa bardzo kulturalnie. Nie jest to może poziom najbardziej wyrafinowanych odtwarzaczy CD/SACD, ale szuflada otwiera się dostojnie i niemal bezszelestnie. Tackę na płytę pokryto przyczepną i jednocześnie miękką, a więc bezpieczną dla płyty powierzchnią.</p> <p>Odtwarzacz czyta płyty hybrydowe SACD, dając możliwość wyboru warstwy – także tej wielokanałowej, co jest dość zaskakujące, biorąc pod uwagę, że tor odczytu jest dwukanałowy. Istnieje także możliwość odtwarzania dysków DVD-ROM z zapisanymi plikami hi-res (PCM 24/192 lub DSD64/128). To opcja znana już od lat z wcześniejszych odtwarzaczy SACD Marantza i Denona. SACD 30n otrzymał dwie pary wyjść analogowych: regulowane i stałopoziomowe oraz dwa cyfrowe (optyczne i współosiowe). Regulacja dla wyjść „variable” odbywa się w domenie cyfrowej i niestety jest dostępna tylko z poziomu urządzenia mobilnego (wewnątrz aplikacji lub za pośrednictwem przycisków telefonu), co ogranicza jej sens –&nbsp;szczególnie gdy korzystamy z wbudowanego napędu (kto będzie chciał sięgać po telefon odtwarzając płytę CD czy SACD?). Znajdujące się na przedniej ściance pokrętło obsługuje wyłącznie wyjście słuchawkowe (ta regulacja nie jest zdalna). Są też i wejścia cyfrowe: dwa optyczne, koaksjalne oraz USB typu B (asynchroniczne). To ostatnie umożliwia odtwarzanie plików w formacie DSD 256 (11,3 MHz) lub PCM 384 kHz. Na tylnej ściance znajdziemy także port USB typu A dla pamięci flash z plikami muzycznymi. Możliwości strumieniowania sieciowego kończą się przy DSD 128 (5,6 MHz), a na liście kompatybilnych formatów plików wciąż brakuje applowskiego AIFF, co będzie sporym zmartwieniem dla wszystkich, którzy wybrali ten rodzaj plików jako lepszą alternatywę (ze względu na metadane) dla formatu WAV. Odczyt gapless jest zapewniony w odniesieniu do plików FLAC, WAV i .dsf/.dff (DSD). Łączność sieciową zapewniają dwie współdzielone anteny Wi-Fi/Bluetooth oraz port Ethernet.</p> <p><img title="Marantz SACD 30n gniazda" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-SACD-30n-gniazda.jpg" alt="Marantz SACD 30n gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>SACD 30n otrzymał dwie pary wyjść analogowych: regulowane i stałopoziomowe oraz dwa cyfrowe (optyczne i współosiowe).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Menu konfiguracyjne (Setup) umożliwia wybór jednego z dwóch algorytmów filtrów cyfrowych (Slow roll-off i Sharp roll-off) różniących się nachyleniem zbocza w paśmie zaporowym oraz długością echa po impulsie (w obu przypadkach pre-echo jest krótkie; Marantz jest zdania, że tego typu filtracja daje lepsze efekty niż klasyczne filtry z rozmytą odpowiedzią przed i po impulsie). W setupie są ponadto dostępne dwa ustawienia wzmocnienia dla wyjścia słuchawkowego (wysokie i niskie) oraz aktywacja/deaktywacja wyjść cyfrowych.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Model 30</h2> <p>…jest „czystą”, stricte analogową integrą wyposażoną w rozbudowany przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC, rozłączalne sekcje przedwzmacniacza i końcówki mocy oraz wyjście słuchawkowe, które dubluje to w odtwarzaczu. Najwidoczniej uznano, że obydwa urządzenia będą kupowane także oddzielnie. Przypuszczenie to potwierdzają identyczne piloty zdalnego sterowania – bardzo ładne i estetycznie wykonane (pod tym względem Marantz nigdy nie zawodził). Częściowo są one metalowe. Kupując zestaw, dostajemy zatem jeden nadmiarowy sterownik, który może pełnić funkcję zapasową. Miłym akcentem jest wypukły logotyp na każdym z nadajników.</p> <p>Z drugiej jednak strony producent zachęca do kupna systemu. Złącza 12-woltowych wyzwalaczy pozwalają na wygodne włączanie i wyłączanie zestawu jednym przyciskiem.</p> <p><img title="Marantz Model 30 gniazda" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-gniazda.jpg" alt="Marantz Model 30 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Model 30 miał być w pełni analogowym wzmacniaczem i takim pozostał. <br />Gniazda wejść CD i phono są lepszej jakości niż pozostałe.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Obsługa jest intuicyjna,&nbsp;mimo że trudno Model 30 nazwać wzmacniaczem minimalistycznym. Z zamkniętymi oczami da się odgadnąć, do czego służą znajdujące się na przednim panelu pokrętła. Wyposażenie zawiera dwupasmową regulację barwy oraz balansu, które oczywiście da się ominąć. Do dyspozycji jest 5 wejść liniowych, przy czym gniazda oznaczone jako „CD” i „phono” są lepszej jakości od pozostałych. Wejście gramofonowe obsługuje zarówno wkładki MM, jak i MC. Dla tych drugich przewidziano trzypozycyjną regulację obciążenia: Low (33 Ω), Mid (100 Ω) i High (390 Ω), co pozwala na dopasowanie parametrów układu w zależności od konkretnej wkładki (zalecanego jej obciążenia).</p> <p>Na uwagę zasługują pojedyncze gniazda głośnikowe wyposażone w antyzwarciowe obudowy, które ograniczają możliwość wygodnego korzystania z grubych kabli wyposażonych w zakończenia widełkowe. Można je bowiem wsunąć tylko pod określonym kątem.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Jak już wspomniano, urządzenia zbudowano naprawdę solidnie, wykorzystując do ich budowy stal, aluminium i tworzywo sztuczne. Dno składa się z grubego płata stali, do którego przytwierdzono stopki, spojonego z drugą warstwą cieńszej blachy. Ścianki boczne zachodzą na spód i górę i są zrobione z grubego profilu aluminiowego o grubości 6 mm. Czołówkę tworzy płyta aluminiowa i wspomniany front z tworzywa.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz SACD 30n wnetrze" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-SACD-30n-wnetrze.jpg" alt="Marantz SACD 30n wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W konstrukcji SACD 30n dokonano syntezy rozwiązań Marantza i Denona, łącząc je z nową płytką przetwornika c/a. Rozbudowany zasilacz liniowy zasługuje na uwagę. Mechanizm to czytnik DVD (SACDM-3L) w częściowo metalowej obudowie. Nie jest to dokładnie ten sam napęd, co np. w Denonie DCD-A110.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>SACD 30n jest nową konstrukcją, technicznie spokrewnioną z odtwarzaczem SA-12SE.</strong> Pośrodku obudowy zamontowano firmowy napęd SACDM-3L bazujący na czytniku DVD-ROM. Spoczywa on na podwójnej wytłoczce z blachy stalowej. Sekcja cyfrowa stanowi clou tej konstrukcji, bazując na rozwiązaniu systematycznie rozwijanym od 2016 r., kiedy to swoją premierę miał referencyjny odtwarzacz SA-10. Pierwszym etapem obróbki (MMM-Stream) jest konwersja sygnałów wejściowych PCM do jednobitowego strumienia o częstotliwości próbkowania 11,2896 lub 12,288 MHz – zależnie od próbkowania źródłowego (odpowiednio: wielokrotność 44,1 lub 48 kHz). W praktyce oznacza to, że sygnał PCM 16/44,1 jest przetwarzany do DSD 256. Cała matematyka procesu odbywa się z 32-bitową zmiennoprzecinkową precyzją w programowalnym układzie scalonym. Sygnały wejściowe DSD oczywiście nie muszą być konwertowane – tu zachodzi co najwyżej upsampling (x2 lub x2). Drugim etapem konwersji jest zamiana 1-bitowego strumienia DSD do postaci analogowej, a to już nic innego, jak dolnoprzepustowy filtr analogowy (MMM-Conversion). Podobne rozwiązanie znajdziemy w SA-12SE, tam jednak tor analogowy jest wyraźnie bardziej rozbudowany – filtr dolnoprzepustowy składa się modułów HDAM SA2 i SA3, a nie HDAM (jak w SACD 30n).</p> <p>Płyta główna zawiera programowalny układ FPGA Altera Max V (drugi taki sam jest na płytce audio) oraz dwa procesory DSP Analog Devices SHARC ADSP-21489. Wejście USB Audio obsługuje układ XMOS. Sygnał z pozostałych wejść cyfrowych przechwytuje transceiver PCM9211.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz SACD 30n tor audio" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-SACD-30n-tor-audio.jpg" alt="Marantz SACD 30n tor audio" /></p> <p><strong>Tor audio nie wygląda typowo. Po pierwsze, nie ma tu żadnego układu scalonego przetwornika c/a, nie znajdziemy też wzmacniaczy operacyjnych.</strong> Niezbalansowana sekcja analogowa składa się z dużej liczby elementów biernych, szczególnie rezystorów metalizowanych. Elementami aktywnymi są miniaturowe tranzystory SMD w towarzystwie kilkunastu elektrolitów należących do sekcji zasilania, która bazuje na transformatorze toroidalnym Bando umieszczonym w płaskim cylindrze ekranującym. Osiem uzwojeń wtórnych dostarcza napięcia zasilające do poszczególnych sekcji. Zastosowano dużą liczbę stabilizatorów napięciowych zintegrowanych z radiatorami. Drugi, niewielki transformator zasila sekcję sterowania i gotowości. Zasilacz wygląda naprawdę dobrze.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 wnetrze" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-wnetrze.jpg" alt="Marantz Model 30 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wnętrze integry jest dobrze rozplanowane i bardzo podobne do modelu PM-12SE.<br />Pośrodku i w przedniej części znajduje się zasilacz liniowy dla sekcji przedwzmacniacza.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Wzmacniacz konstrukcyjnie bardzo przypomina integrę PM-12SE.</strong> Z prawej strony znajduje się tor wejściowy i przedwzmacniacz, pośrodku bryluje zaekranowany toroid, a obok niego, z przodu obudowy, moduł zasilacza liniowego ze sporą liczbą stabilizatorów na radiatorach i dwoma elektrolitami Elna For Audio 6800 μF/35 V. Dodatkową filtrację zakłóceń mogących przenikać z zasilacza impulsowego produkcji Hypexa (lewy tylny narożnik) zapewniają dwie cewki toroidalne (dławiki). Widać tu dużą dbałość producenta o ciche i stabilne zasilania sekcji niskonapięciowej.</p> <p>Przy tylnej ściance, pośrodku znalazły się dwa moduły końcówek mocy Hypex NC500 (NCore) odgrodzone miedzianym ekranem, zintegrowane z aluminiowymi radiatorami. Ta generacja stopni końcowych w klasie D jest praktycznie niewrażliwa na impedancję obciążenia. Moc wyjściowa jest identyczna jak w PM-12SE i PM-KI Ruby (100 W na kanał przy 8 omach i 200 W przy 4). Ultrakrótkie, właściwie bezpośrednie połączenie z terminalami głośnikowymi redukuje do minimum rezystancję, umożliwiając uzyskanie dużego współczynnika tłumienia (500).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 przedwzmacniacz" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-przedwzmacniacz2.jpg" alt="Marantz Model 30 przedwzmacniacz" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Przedwzmacniacz bazuje na elementach dyskretnych (moduły HDAM), jedynie przy wejściach pracują op-ampy.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Różnice pomiędzy Modelem 30 a PM-12SE dotyczą w głównej mierze toru przedwzmacniacza –&nbsp;rozbudowana płytka sygnałowa jest trochę inna i zawiera więcej tranzystorów tworzących moduły HDAM. Wejścia są załączane japońskimi przekaźnikami, następnie sygnał trafia do wzmacniaczy operacyjnych JRC 8080. Za regulację głośności odpowiada nowej generacji układ scalony MUSES 72323 zapewniający znaczny zakres dynamiczny, bardzo niski poziom szumów i zniekształceń dużą precyzję regulacji (0,25 dB) w zakresie od -112 dB oraz znakomite zrównoważenie kanałów (błąd poniżej 0,1 dB w całym zakresie regulacji). Oznacza to brak problemu z „uciekającym” kanałem przy bardzo cichym słuchaniu. Wspominam o tym nie bez powodu, ponieważ wiele wzmacniaczy wysokiej klasy, wykorzystujących klasyczne potencjometry, jak chociażby redakcyjny Electrocompaniet ECI-6 MKII ma z tym kłopot. Tor analogowy za regulacją głośności jest w pełni dyskretny (moduły HDAM SA2/SA3). Warto podkreślić czystość montażu i markowe komponenty (m.in. kondensatory Elna Silmic).</p> <p><img style="border: 1px solid;" title="Marantz Model 30 zasilacz stopnia koncowego" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-zasilacz-stopnia-koncowego.jpg" alt="Marantz Model 30 zasilacz stopnia koncowego" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zasilacz też jest OEM-owy. To 600-watowy SMPS600 produkcji Hypexa, formalnie dedykowany do modułów NC400.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Nadzwyczaj poważnie potraktowano wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC. Moduł ten stanowi oddzielną płytkę zamocowaną poniżej przedwzmacniacza liniowego. Układ ma budowę w pełni dyskretną (inną niż w PM-12SE). Ciekawostkę stanowi niestandardowa impedancja wejścia MM (39 kΩ). Impedancja dla wejść MC jest regulowana (33/100/390 Ω).</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Pierwsze podejście było dość rozczarowujące. Bardzo przezroczyste i wymagające sygnału doskonałej jakości kolumny Akkus Redwine okazały się „kapryśne” wobec nie do końca czystej i klarownej elektroniki. Brzmienie wydawało się zdecydowanie za mało płynne, z deficytem w niskich rejestrach – muzykalność była trudna, a wręcz niemożliwa do uzyskania. Na szczęście, w tym samym czasie do testu trafiły kolumny innej polskiej marki, Equilibrium Equal Evo S6, zbudowane w oparciu o głośniki z miękkimi membranami. Okazały się one zdecydowanie bardziej wyrozumiałe dla dość precyzyjnie brzmiącego zestawu. Brzmienie nabrało właściwej równowagi, pojawił się nisko prowadzony, energetyczny bas o całkiem niezłej szybkości i dynamice. Dało się odczuć, że wzmacniacz bardzo sprawnie kontrolował membrany głośników. Całościowo brzmienie okazało się dość atrakcyjne i przyciągające uwagę nawet przez dłuższy czas. Udało się uzyskać bardzo satysfakcjonującą przestrzeń, z szeroko rozpostartą sceną i precyzyjnie ogniskowanymi źródłami pozornymi. Dźwięk otrzymał właściwą skalę, całkiem dobry rozmach, choć same rozmiary brył źródeł pozornych były nieco ograniczone, jeśli przyrównamy to do możliwości elektroniki z segmentu high-end.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 plytka phono" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-plytka-phono.jpg" alt="Marantz Model 30 plytka phono" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Moduł gramofonowy MM/MC ma postać oddzielnej płytki PCM i jest konstrukcją dyskretną, inną niż w PM-12SE.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Szybkość, precyzja i dynamika nadal były cechami podstawowymi, jednak całość równoważyła zadowalająca plastyczność prezentacji. Dość soczyście brzmiała góra, nie przekraczając jednak znacząco granicy ostrości, jednocześnie pokazując dostateczną paletę barw blach perkusyjnych.</p> <p>Interesujące porównanie dotyczy reprodukcji dźwięku z krążków CD i SACD. O ile warstwy CD słuchało się dobrze, dźwięk był precyzyjny i świeży, to te same nagrania w formacie SACD nadawały całości lepszego wypełnienia, łagodziły górę, nie pozbawiając jej jednak detaliczności. Największa zmiana następowała jednak w średnicy. Różnica w jakości wokali była bardzo znacząca. O ile namacalność z płyty CD można było uznać za dobrą, to odczyt SACD podnosił poprzeczkę do poziomu przynajmniej bardzo dobrego, dając wyraźnie lepsze poczucie obcowania z muzyką. Zmieniała się też barwa. Głosy artystów z nagrań w formacie Super Audio CD brzmiały cieplej, były zdecydowanie bliższe naturalnych. Dzięki temu prezentacja nabierała dojrzałości i klasy. Po wielu porównaniach stwierdziłem, że system Marantza zestrojono chyba właśnie pod krążki SACD, w przypadku których brzmienie nosiło znamiona całkiem niezłej muzykalności i miewało oznaki prawdziwej klasy.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 NCore500" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-NCore500.jpg" alt="Marantz Model 30 NCore500" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Końcówki mocy w klasie D pochodzą od Hypexa (NCore NC500). Znajdują się przy samych terminalach głośnikowych i rozdziela je miedziowany ekran.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Nie mogłem także pominąć porównania brzmienia tych samych utworów odtwarzanych z płyt i plików bezstratnych (ripów). Ku swojemu zaskoczeniu, faworyzowałem odsłuch ze srebrnych krążków. Ten sam materiał zgrany do plików zdawał się brzmieć w sposób mniej atrakcyjny, jakby trochę bardziej wyostrzony, mniej płynny. Co ciekawe, te same utwory odtwarzane z Tidala brzmiały zupełnie inaczej; Marantz zdawał się tę różnicę wręcz eksponować. Miały one bardziej podbity i usztywniony bas oraz podkręconą górę pasma, co sprawiało, że wydawały się bardziej dynamiczne i efektowne.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz SACD 30n sekcja cyfrowa" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-SACD-30n-cyfra.jpg" alt="Marantz SACD 30n sekcja cyfrowa" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Sekcja cyfrowa, ulokowana za wejściami cyfrowymi, ma zadziwiająco dużą moc obliczeniową. Zastosowano aż dwa procesory DSP SHARC i dodatkowo układ FPGA Altera Max (drugi, taki sam, jest na płytce konwersji c/a).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Dla pełnego obrazu postanowiłem sprawdzić jeszcze wejście USB audio, podłączając do niego streamer SOtM-a (sMS-200 Neo w zasilaczem Sbooster). Delikatna zmiana charakteru w stronę ożywienia nie przyniosła wyostrzenia. Dźwięk okazał się żywszy, ale też czystszy. Całościowo rzecz biorąc, poprzez wejście USB udało mi się uzyskać lepsze brzmienie niż z wykorzystaniem HEOS-a, ale nie przebiło ono jakości uzyskanej przy odtwarzaniu płyt SACD (pomijając przypadki odtwarzania plików DSD). </p> <p>Ponieważ podczas przeprowadzania testu nie dysponowałem drugim wzmacniaczem zintegrowanym ani przedwzmacniaczem, postanowiłem sprawdzić możliwości samego odtwarzacza podłączonego bezpośrednio do końcówki, którą był niepozorny, lecz znakomity Chord TToby. W tym przypadku wykorzystałem, rzecz jasna, wyjścia regulowane. Brzmienie stało się mało płynne, suche i nieciekawe – w stereotypowo japońskim, nielubianym przez audiofilów, stylu. Muzykalność oceniłem jako mocno dyskusyjną.</p> <p>Niezależnie sprawdziłem również sam wzmacniacz. Integra Marantza zabrzmiała bardzo dynamicznie, szybko i zwarcie. Dało się odczuć jeszcze lepszą dynamikę basu, który uzyskał większy wolumen i był jeszcze zwinniejszy niż w połączeniu z dedykowanym odtwarzaczem. Zapas mocy okazał się na tyle duży, że na Massive Attack bez problemu udało mi się przesterować woofery w kolumnach Equilibrium. Charakter brzmienia ewoluował w kierunku lekkiego złagodzenia konturów i lepszej plastyczności. Dzięki temu dało się uzyskać niezłą muzykalność. Wzmacniacz osiągał wyraźną przewagę nad firmowym odtwarzaczem w dziedzinie przestrzenności. Grał szeroko, choć raczej posługiwał się bliskim planem, bez dalszych „wycieczek” w głąb sceny. Lokalizacja źródeł pozornych była dobra. Ostatecznie wzmacniacz odebrałem jako łagodniejszy element systemu, mniej precyzyjny w górze pasma, ale też mniej rozdzielczy, czasem matowy i nie do końca satysfakcjonujący w dziedzinie różnicowania i nasycenia barw. Zdaniem naczelnego, który słuchał obydwu elementów w dwóch różnych systemach, integra jest całkiem dobrym wzmacniaczem w swojej cenie. Ukazało to porównanie z prawie 2,5-krotnie droższym wzmacniaczem Accuphase, w stosunku do którego Marantz zaoferował lepszą precyzję i definicję basu i w mniejszym stopniu modelował równowagę tonalną. Model 30 to w gruncie rzeczy dość neutralnie brzmiąca integra, choć na tle rywali nie ma do zaoferowania niczego nowego. Obecność dobrego stopnia gramofonowego może zwrócić uwagę fanów winyli.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/marantz-model30{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book, serif;"></span></span></span></span></h2> <p>Najnowszy system Marantza wydaje się propozycją niekoniecznie skierowaną dla audiofilów, co sygnalizuje już sama stylistyka, ale nie tylko. Zdania na jej temat są podzielone, wydaje się jednak, że dobrze koresponduje ona z hasłem reklamowym „Modern Musical Luxury”.</p> <p><img style="margin-left: 25px; float: right;" title="Marantz Model 30 ocena i dane techniczne" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-zzz.gif" alt="Marantz Model 30 ocena i dane techniczne" width="360" height="1530" />Od strony brzmieniowej mamy do czynienia z nieco innym Marantzem niż ten, do którego przyzwyczaiły nas całe dekady urządzeń sygnowanych przez Kena Ishiwatę. System serii 30 stara się być precyzyjny i dobrze kontrolować głośniki, wymaga jednak przemyślanego doboru zestawów głośnikowych – raczej tych miękko i soczyście brzmiących. Odtwarzacz SACD 30n pozornie wydaje się zdecydowanie ciekawszym elementem zestawu – choćby dlatego, że jest to jedyny, dostępny na tym pułapie cenowym, odtwarzacz sieciowy Super Audio CD. Żaden z rywali nie oferuje połączenia odczytu płyt CD, SACD, możliwości strumieniowania plików po sieci i funkcji DAC-a w jednym, świetnie wykonanym i dość rozsądnie wycenionym urządzeniu. Sonicznie jest to jednak słabszy element recenzowanego zestawu. Wzmacniacz sparowany z soczyściej, cieplej brzmiącym źródłem potrafi zapewnić bardziej muzykalny, a przy tym wciąż dynamiczny dźwięk. Wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy obsługujący wkładki MM i MC może być argumentem decydującym z punktu widzenia miłośników gramofonów średniej i wyższej klasy. Jakby nie było, takie phono oznacza niemałą oszczędność.</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 12/2020 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-12-2020/"><strong>KUP TERAZ<br /></strong></a></em></p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Pomieszczenie:</strong> 19 m2 zaadoptowane akustycznie</li> <li><strong>Transport cyfrowy:</strong> SOtM sMS-200 Neo + zasilacz Sbooster</li> <li><strong>Przetwornik c/a:</strong> Audio Analogue AAdac</li> <li><strong>Kolumny głośnikowe:</strong> Equilibrium Aqual Evo S6, Akkus Redwine 71</li> <li><strong>Końcówka mocy:</strong> Chord TToby</li> <li><strong>Kable:</strong> iFi Audio Gemini (USB), Equilibrium Pure Ultimate RCA, van den Hul The Third MK2 (głośnikowe)</li> <li><strong>Listwa:</strong> Enerr One 2 x + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)</li> </ul> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/e5979f6514c1887179033c613e3a4b50_S.jpg" alt="Marantz Model 30 & SACD 30n" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Nowa seria 30 rewolucjonizuje stylistykę Marantza, odcinając się od reszty oferty. Czy pod względem brzmieniowym jest to kontynuacja dokonań firmy, czy może niekoniecznie?</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Horn Distribution, <a href="https://www.horn.pl" target="_blank" rel="noopener">www.horn.pl</a> <br /><strong>Ceny (w czasie testu):</strong> SACD 30n – 13 490 zł, Model 30 – 13 490 zł <br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> szampański, czarny</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst: </strong>Marek Lacki, Filip Kulpa |<strong> Zdjęcia:</strong> Serwis prasowy Marantz, AV<strong><br /></strong></p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 12/2020 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-12-2020/"><strong>KUP TERAZ</strong></a><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Odtwarzacz Marantz SACD 30n i wzmacniacz Model 30</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 &amp; SACD 30n" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-SACD30n-aaa.jpg" alt="Marantz Model 30 &amp; SACD 30n" /><br />&nbsp;</p> <p>Premiera serii 30, która miała miejsce w drugiej połowie sierpnia 2020 r. (oficjalna informacja poszła w świat 1 września) była nie lada niespodzianką. Wyraźnie odmienny od pozostałych modeli design mógł na pierwszy rzut oka sugerować, że będzie to nowa referencja w portfolio Marantza. Tymczasem dwa nowe modele spozycjonowano pomiędzy chwilę wcześniej wprowadzoną linią 12SE (SA-12SE/PM-12SE) a bardziej przystępnymi urządzeniami z 4-cyfrowymi oznaczeniami (ND8006/PM8006). Można by więc przypuszczać, że „trzydziestki” wypełnią lukę w ofercie. Tak jednak się nie stało, ponieważ ich ceny są o zaledwie 10% niższe niż w przypadku serii klasycznej (12SE). Tymczasem odpowiednicy z gamy 8000 (ND8006/PM8006) są prawie trzykrotnie tańsi. O co zatem chodzi? Zaraz wszystko się wyjaśni.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Świeży wygląd</h2> <p>Nowa stylistyka serii 30 przynosi powiew świeżości, choć z zachowaniem stosowanych już od lat i charakterystycznych dla Marantza pionowych pasków podświetlenia ukrytych pod zmniejszonym panelem środkowym. Tym razem na szczęście są one białe, a nie niebieskie, co zdecydowanie lepiej pasuje do kolorystyki urządzeń (srebrnej lub czarnej).</p> <p>Nowością i elementem silnie przykuwającym uwagę jest lekko wklęsła przednia ścianka, której powierzchnię zdobią charakterystyczne zagłębienia. Mogą one budzić rozmaite skojarzenia, np. z morskimi falami lub strukturą atomową. Z oczywistych względów te efektownie wyglądające elementy wykonano z tworzywa sztucznego. Właściwe płyty czołowe, na których rozmieszczono manipulatory i wyświetlacze, są już aluminiowe.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 &amp; SACD 30n Combo" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-SACD30n-Combo3.jpg" alt="Marantz Model 30 SACD 30n Combo" /></p> <p>W stosunku do serii Premium (10, 11, 12) zmieniono konstrukcję obudowy, co wcale nie znaczy, że stała się ona mniej solidna. Estetyka i jakość wykonania pozostały na oczekiwanym od japońskiej marki, wysokim poziomie. Potwierdzeniem solidności wykonania urządzeń jest ich ciężar – wzmacniacz waży ponad 14, a odtwarzacz – ponad 13 kg.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Pierwszy taki Marantz</h2> <p><img style="float: right;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-SACD-30n-pilot.jpg" alt="Marantz Model 30 SACD 30n pilot" width="200" height="679" />Pod względem funkcjonalnym, pomiędzy odtwarzaczem a wzmacniaczem wprowadzono wyraźny podział. SACD 30n, określany jako „Network SACD player” (sieciowy odtwarzacz Super Audio CD), zapewnia niemalże komplet nowoczesnych funkcjonalności, takich jak: UPnP, AirPlay 2 i Bluetooth, podczas gdy Model 30 jest wyłącznie wzmacniaczem.</p> <p>Odtwarzacz ma wszystkie atuty typowe dla platformy HEOS, czyli duży wybór serwisów strumieniowych oraz stabilną i dopracowaną aplikację o tej samej nazwie. Warto zauważyć, że jest to jedyny w ofercie Marantza odtwarzacz sieciowy umożliwiający odtwarzanie płyt SACD i plików DSD. Nie potrafił tego ani (już wycofany) NA-11S1 (brak napędu optycznego), ani znacznie tańszy ND8006 (niekompatybilny z płytami SACD). Rysą na idealnym, zdawałoby się, wizerunku SACD 30n jest brak kompatybilności z Roonem.</p> <p>Czarne okno pośrodku czołówki zawiera „ukrytą” szufladę na płytę, której front dosłownie stapia się w jedną całość z czytelnym wyświetlaczem OLED. Mechanizm napędu działa bardzo kulturalnie. Nie jest to może poziom najbardziej wyrafinowanych odtwarzaczy CD/SACD, ale szuflada otwiera się dostojnie i niemal bezszelestnie. Tackę na płytę pokryto przyczepną i jednocześnie miękką, a więc bezpieczną dla płyty powierzchnią.</p> <p>Odtwarzacz czyta płyty hybrydowe SACD, dając możliwość wyboru warstwy – także tej wielokanałowej, co jest dość zaskakujące, biorąc pod uwagę, że tor odczytu jest dwukanałowy. Istnieje także możliwość odtwarzania dysków DVD-ROM z zapisanymi plikami hi-res (PCM 24/192 lub DSD64/128). To opcja znana już od lat z wcześniejszych odtwarzaczy SACD Marantza i Denona. SACD 30n otrzymał dwie pary wyjść analogowych: regulowane i stałopoziomowe oraz dwa cyfrowe (optyczne i współosiowe). Regulacja dla wyjść „variable” odbywa się w domenie cyfrowej i niestety jest dostępna tylko z poziomu urządzenia mobilnego (wewnątrz aplikacji lub za pośrednictwem przycisków telefonu), co ogranicza jej sens –&nbsp;szczególnie gdy korzystamy z wbudowanego napędu (kto będzie chciał sięgać po telefon odtwarzając płytę CD czy SACD?). Znajdujące się na przedniej ściance pokrętło obsługuje wyłącznie wyjście słuchawkowe (ta regulacja nie jest zdalna). Są też i wejścia cyfrowe: dwa optyczne, koaksjalne oraz USB typu B (asynchroniczne). To ostatnie umożliwia odtwarzanie plików w formacie DSD 256 (11,3 MHz) lub PCM 384 kHz. Na tylnej ściance znajdziemy także port USB typu A dla pamięci flash z plikami muzycznymi. Możliwości strumieniowania sieciowego kończą się przy DSD 128 (5,6 MHz), a na liście kompatybilnych formatów plików wciąż brakuje applowskiego AIFF, co będzie sporym zmartwieniem dla wszystkich, którzy wybrali ten rodzaj plików jako lepszą alternatywę (ze względu na metadane) dla formatu WAV. Odczyt gapless jest zapewniony w odniesieniu do plików FLAC, WAV i .dsf/.dff (DSD). Łączność sieciową zapewniają dwie współdzielone anteny Wi-Fi/Bluetooth oraz port Ethernet.</p> <p><img title="Marantz SACD 30n gniazda" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-SACD-30n-gniazda.jpg" alt="Marantz SACD 30n gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>SACD 30n otrzymał dwie pary wyjść analogowych: regulowane i stałopoziomowe oraz dwa cyfrowe (optyczne i współosiowe).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Menu konfiguracyjne (Setup) umożliwia wybór jednego z dwóch algorytmów filtrów cyfrowych (Slow roll-off i Sharp roll-off) różniących się nachyleniem zbocza w paśmie zaporowym oraz długością echa po impulsie (w obu przypadkach pre-echo jest krótkie; Marantz jest zdania, że tego typu filtracja daje lepsze efekty niż klasyczne filtry z rozmytą odpowiedzią przed i po impulsie). W setupie są ponadto dostępne dwa ustawienia wzmocnienia dla wyjścia słuchawkowego (wysokie i niskie) oraz aktywacja/deaktywacja wyjść cyfrowych.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Model 30</h2> <p>…jest „czystą”, stricte analogową integrą wyposażoną w rozbudowany przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC, rozłączalne sekcje przedwzmacniacza i końcówki mocy oraz wyjście słuchawkowe, które dubluje to w odtwarzaczu. Najwidoczniej uznano, że obydwa urządzenia będą kupowane także oddzielnie. Przypuszczenie to potwierdzają identyczne piloty zdalnego sterowania – bardzo ładne i estetycznie wykonane (pod tym względem Marantz nigdy nie zawodził). Częściowo są one metalowe. Kupując zestaw, dostajemy zatem jeden nadmiarowy sterownik, który może pełnić funkcję zapasową. Miłym akcentem jest wypukły logotyp na każdym z nadajników.</p> <p>Z drugiej jednak strony producent zachęca do kupna systemu. Złącza 12-woltowych wyzwalaczy pozwalają na wygodne włączanie i wyłączanie zestawu jednym przyciskiem.</p> <p><img title="Marantz Model 30 gniazda" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-gniazda.jpg" alt="Marantz Model 30 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Model 30 miał być w pełni analogowym wzmacniaczem i takim pozostał. <br />Gniazda wejść CD i phono są lepszej jakości niż pozostałe.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Obsługa jest intuicyjna,&nbsp;mimo że trudno Model 30 nazwać wzmacniaczem minimalistycznym. Z zamkniętymi oczami da się odgadnąć, do czego służą znajdujące się na przednim panelu pokrętła. Wyposażenie zawiera dwupasmową regulację barwy oraz balansu, które oczywiście da się ominąć. Do dyspozycji jest 5 wejść liniowych, przy czym gniazda oznaczone jako „CD” i „phono” są lepszej jakości od pozostałych. Wejście gramofonowe obsługuje zarówno wkładki MM, jak i MC. Dla tych drugich przewidziano trzypozycyjną regulację obciążenia: Low (33 Ω), Mid (100 Ω) i High (390 Ω), co pozwala na dopasowanie parametrów układu w zależności od konkretnej wkładki (zalecanego jej obciążenia).</p> <p>Na uwagę zasługują pojedyncze gniazda głośnikowe wyposażone w antyzwarciowe obudowy, które ograniczają możliwość wygodnego korzystania z grubych kabli wyposażonych w zakończenia widełkowe. Można je bowiem wsunąć tylko pod określonym kątem.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Jak już wspomniano, urządzenia zbudowano naprawdę solidnie, wykorzystując do ich budowy stal, aluminium i tworzywo sztuczne. Dno składa się z grubego płata stali, do którego przytwierdzono stopki, spojonego z drugą warstwą cieńszej blachy. Ścianki boczne zachodzą na spód i górę i są zrobione z grubego profilu aluminiowego o grubości 6 mm. Czołówkę tworzy płyta aluminiowa i wspomniany front z tworzywa.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz SACD 30n wnetrze" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-SACD-30n-wnetrze.jpg" alt="Marantz SACD 30n wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W konstrukcji SACD 30n dokonano syntezy rozwiązań Marantza i Denona, łącząc je z nową płytką przetwornika c/a. Rozbudowany zasilacz liniowy zasługuje na uwagę. Mechanizm to czytnik DVD (SACDM-3L) w częściowo metalowej obudowie. Nie jest to dokładnie ten sam napęd, co np. w Denonie DCD-A110.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>SACD 30n jest nową konstrukcją, technicznie spokrewnioną z odtwarzaczem SA-12SE.</strong> Pośrodku obudowy zamontowano firmowy napęd SACDM-3L bazujący na czytniku DVD-ROM. Spoczywa on na podwójnej wytłoczce z blachy stalowej. Sekcja cyfrowa stanowi clou tej konstrukcji, bazując na rozwiązaniu systematycznie rozwijanym od 2016 r., kiedy to swoją premierę miał referencyjny odtwarzacz SA-10. Pierwszym etapem obróbki (MMM-Stream) jest konwersja sygnałów wejściowych PCM do jednobitowego strumienia o częstotliwości próbkowania 11,2896 lub 12,288 MHz – zależnie od próbkowania źródłowego (odpowiednio: wielokrotność 44,1 lub 48 kHz). W praktyce oznacza to, że sygnał PCM 16/44,1 jest przetwarzany do DSD 256. Cała matematyka procesu odbywa się z 32-bitową zmiennoprzecinkową precyzją w programowalnym układzie scalonym. Sygnały wejściowe DSD oczywiście nie muszą być konwertowane – tu zachodzi co najwyżej upsampling (x2 lub x2). Drugim etapem konwersji jest zamiana 1-bitowego strumienia DSD do postaci analogowej, a to już nic innego, jak dolnoprzepustowy filtr analogowy (MMM-Conversion). Podobne rozwiązanie znajdziemy w SA-12SE, tam jednak tor analogowy jest wyraźnie bardziej rozbudowany – filtr dolnoprzepustowy składa się modułów HDAM SA2 i SA3, a nie HDAM (jak w SACD 30n).</p> <p>Płyta główna zawiera programowalny układ FPGA Altera Max V (drugi taki sam jest na płytce audio) oraz dwa procesory DSP Analog Devices SHARC ADSP-21489. Wejście USB Audio obsługuje układ XMOS. Sygnał z pozostałych wejść cyfrowych przechwytuje transceiver PCM9211.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz SACD 30n tor audio" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-SACD-30n-tor-audio.jpg" alt="Marantz SACD 30n tor audio" /></p> <p><strong>Tor audio nie wygląda typowo. Po pierwsze, nie ma tu żadnego układu scalonego przetwornika c/a, nie znajdziemy też wzmacniaczy operacyjnych.</strong> Niezbalansowana sekcja analogowa składa się z dużej liczby elementów biernych, szczególnie rezystorów metalizowanych. Elementami aktywnymi są miniaturowe tranzystory SMD w towarzystwie kilkunastu elektrolitów należących do sekcji zasilania, która bazuje na transformatorze toroidalnym Bando umieszczonym w płaskim cylindrze ekranującym. Osiem uzwojeń wtórnych dostarcza napięcia zasilające do poszczególnych sekcji. Zastosowano dużą liczbę stabilizatorów napięciowych zintegrowanych z radiatorami. Drugi, niewielki transformator zasila sekcję sterowania i gotowości. Zasilacz wygląda naprawdę dobrze.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 wnetrze" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-wnetrze.jpg" alt="Marantz Model 30 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wnętrze integry jest dobrze rozplanowane i bardzo podobne do modelu PM-12SE.<br />Pośrodku i w przedniej części znajduje się zasilacz liniowy dla sekcji przedwzmacniacza.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Wzmacniacz konstrukcyjnie bardzo przypomina integrę PM-12SE.</strong> Z prawej strony znajduje się tor wejściowy i przedwzmacniacz, pośrodku bryluje zaekranowany toroid, a obok niego, z przodu obudowy, moduł zasilacza liniowego ze sporą liczbą stabilizatorów na radiatorach i dwoma elektrolitami Elna For Audio 6800 μF/35 V. Dodatkową filtrację zakłóceń mogących przenikać z zasilacza impulsowego produkcji Hypexa (lewy tylny narożnik) zapewniają dwie cewki toroidalne (dławiki). Widać tu dużą dbałość producenta o ciche i stabilne zasilania sekcji niskonapięciowej.</p> <p>Przy tylnej ściance, pośrodku znalazły się dwa moduły końcówek mocy Hypex NC500 (NCore) odgrodzone miedzianym ekranem, zintegrowane z aluminiowymi radiatorami. Ta generacja stopni końcowych w klasie D jest praktycznie niewrażliwa na impedancję obciążenia. Moc wyjściowa jest identyczna jak w PM-12SE i PM-KI Ruby (100 W na kanał przy 8 omach i 200 W przy 4). Ultrakrótkie, właściwie bezpośrednie połączenie z terminalami głośnikowymi redukuje do minimum rezystancję, umożliwiając uzyskanie dużego współczynnika tłumienia (500).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 przedwzmacniacz" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-przedwzmacniacz2.jpg" alt="Marantz Model 30 przedwzmacniacz" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Przedwzmacniacz bazuje na elementach dyskretnych (moduły HDAM), jedynie przy wejściach pracują op-ampy.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Różnice pomiędzy Modelem 30 a PM-12SE dotyczą w głównej mierze toru przedwzmacniacza –&nbsp;rozbudowana płytka sygnałowa jest trochę inna i zawiera więcej tranzystorów tworzących moduły HDAM. Wejścia są załączane japońskimi przekaźnikami, następnie sygnał trafia do wzmacniaczy operacyjnych JRC 8080. Za regulację głośności odpowiada nowej generacji układ scalony MUSES 72323 zapewniający znaczny zakres dynamiczny, bardzo niski poziom szumów i zniekształceń dużą precyzję regulacji (0,25 dB) w zakresie od -112 dB oraz znakomite zrównoważenie kanałów (błąd poniżej 0,1 dB w całym zakresie regulacji). Oznacza to brak problemu z „uciekającym” kanałem przy bardzo cichym słuchaniu. Wspominam o tym nie bez powodu, ponieważ wiele wzmacniaczy wysokiej klasy, wykorzystujących klasyczne potencjometry, jak chociażby redakcyjny Electrocompaniet ECI-6 MKII ma z tym kłopot. Tor analogowy za regulacją głośności jest w pełni dyskretny (moduły HDAM SA2/SA3). Warto podkreślić czystość montażu i markowe komponenty (m.in. kondensatory Elna Silmic).</p> <p><img style="border: 1px solid;" title="Marantz Model 30 zasilacz stopnia koncowego" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-zasilacz-stopnia-koncowego.jpg" alt="Marantz Model 30 zasilacz stopnia koncowego" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zasilacz też jest OEM-owy. To 600-watowy SMPS600 produkcji Hypexa, formalnie dedykowany do modułów NC400.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Nadzwyczaj poważnie potraktowano wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC. Moduł ten stanowi oddzielną płytkę zamocowaną poniżej przedwzmacniacza liniowego. Układ ma budowę w pełni dyskretną (inną niż w PM-12SE). Ciekawostkę stanowi niestandardowa impedancja wejścia MM (39 kΩ). Impedancja dla wejść MC jest regulowana (33/100/390 Ω).</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Pierwsze podejście było dość rozczarowujące. Bardzo przezroczyste i wymagające sygnału doskonałej jakości kolumny Akkus Redwine okazały się „kapryśne” wobec nie do końca czystej i klarownej elektroniki. Brzmienie wydawało się zdecydowanie za mało płynne, z deficytem w niskich rejestrach – muzykalność była trudna, a wręcz niemożliwa do uzyskania. Na szczęście, w tym samym czasie do testu trafiły kolumny innej polskiej marki, Equilibrium Equal Evo S6, zbudowane w oparciu o głośniki z miękkimi membranami. Okazały się one zdecydowanie bardziej wyrozumiałe dla dość precyzyjnie brzmiącego zestawu. Brzmienie nabrało właściwej równowagi, pojawił się nisko prowadzony, energetyczny bas o całkiem niezłej szybkości i dynamice. Dało się odczuć, że wzmacniacz bardzo sprawnie kontrolował membrany głośników. Całościowo brzmienie okazało się dość atrakcyjne i przyciągające uwagę nawet przez dłuższy czas. Udało się uzyskać bardzo satysfakcjonującą przestrzeń, z szeroko rozpostartą sceną i precyzyjnie ogniskowanymi źródłami pozornymi. Dźwięk otrzymał właściwą skalę, całkiem dobry rozmach, choć same rozmiary brył źródeł pozornych były nieco ograniczone, jeśli przyrównamy to do możliwości elektroniki z segmentu high-end.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 plytka phono" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-plytka-phono.jpg" alt="Marantz Model 30 plytka phono" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Moduł gramofonowy MM/MC ma postać oddzielnej płytki PCM i jest konstrukcją dyskretną, inną niż w PM-12SE.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Szybkość, precyzja i dynamika nadal były cechami podstawowymi, jednak całość równoważyła zadowalająca plastyczność prezentacji. Dość soczyście brzmiała góra, nie przekraczając jednak znacząco granicy ostrości, jednocześnie pokazując dostateczną paletę barw blach perkusyjnych.</p> <p>Interesujące porównanie dotyczy reprodukcji dźwięku z krążków CD i SACD. O ile warstwy CD słuchało się dobrze, dźwięk był precyzyjny i świeży, to te same nagrania w formacie SACD nadawały całości lepszego wypełnienia, łagodziły górę, nie pozbawiając jej jednak detaliczności. Największa zmiana następowała jednak w średnicy. Różnica w jakości wokali była bardzo znacząca. O ile namacalność z płyty CD można było uznać za dobrą, to odczyt SACD podnosił poprzeczkę do poziomu przynajmniej bardzo dobrego, dając wyraźnie lepsze poczucie obcowania z muzyką. Zmieniała się też barwa. Głosy artystów z nagrań w formacie Super Audio CD brzmiały cieplej, były zdecydowanie bliższe naturalnych. Dzięki temu prezentacja nabierała dojrzałości i klasy. Po wielu porównaniach stwierdziłem, że system Marantza zestrojono chyba właśnie pod krążki SACD, w przypadku których brzmienie nosiło znamiona całkiem niezłej muzykalności i miewało oznaki prawdziwej klasy.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz Model 30 NCore500" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-NCore500.jpg" alt="Marantz Model 30 NCore500" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Końcówki mocy w klasie D pochodzą od Hypexa (NCore NC500). Znajdują się przy samych terminalach głośnikowych i rozdziela je miedziowany ekran.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Nie mogłem także pominąć porównania brzmienia tych samych utworów odtwarzanych z płyt i plików bezstratnych (ripów). Ku swojemu zaskoczeniu, faworyzowałem odsłuch ze srebrnych krążków. Ten sam materiał zgrany do plików zdawał się brzmieć w sposób mniej atrakcyjny, jakby trochę bardziej wyostrzony, mniej płynny. Co ciekawe, te same utwory odtwarzane z Tidala brzmiały zupełnie inaczej; Marantz zdawał się tę różnicę wręcz eksponować. Miały one bardziej podbity i usztywniony bas oraz podkręconą górę pasma, co sprawiało, że wydawały się bardziej dynamiczne i efektowne.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz SACD 30n sekcja cyfrowa" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-SACD-30n-cyfra.jpg" alt="Marantz SACD 30n sekcja cyfrowa" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Sekcja cyfrowa, ulokowana za wejściami cyfrowymi, ma zadziwiająco dużą moc obliczeniową. Zastosowano aż dwa procesory DSP SHARC i dodatkowo układ FPGA Altera Max (drugi, taki sam, jest na płytce konwersji c/a).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Dla pełnego obrazu postanowiłem sprawdzić jeszcze wejście USB audio, podłączając do niego streamer SOtM-a (sMS-200 Neo w zasilaczem Sbooster). Delikatna zmiana charakteru w stronę ożywienia nie przyniosła wyostrzenia. Dźwięk okazał się żywszy, ale też czystszy. Całościowo rzecz biorąc, poprzez wejście USB udało mi się uzyskać lepsze brzmienie niż z wykorzystaniem HEOS-a, ale nie przebiło ono jakości uzyskanej przy odtwarzaniu płyt SACD (pomijając przypadki odtwarzania plików DSD). </p> <p>Ponieważ podczas przeprowadzania testu nie dysponowałem drugim wzmacniaczem zintegrowanym ani przedwzmacniaczem, postanowiłem sprawdzić możliwości samego odtwarzacza podłączonego bezpośrednio do końcówki, którą był niepozorny, lecz znakomity Chord TToby. W tym przypadku wykorzystałem, rzecz jasna, wyjścia regulowane. Brzmienie stało się mało płynne, suche i nieciekawe – w stereotypowo japońskim, nielubianym przez audiofilów, stylu. Muzykalność oceniłem jako mocno dyskusyjną.</p> <p>Niezależnie sprawdziłem również sam wzmacniacz. Integra Marantza zabrzmiała bardzo dynamicznie, szybko i zwarcie. Dało się odczuć jeszcze lepszą dynamikę basu, który uzyskał większy wolumen i był jeszcze zwinniejszy niż w połączeniu z dedykowanym odtwarzaczem. Zapas mocy okazał się na tyle duży, że na Massive Attack bez problemu udało mi się przesterować woofery w kolumnach Equilibrium. Charakter brzmienia ewoluował w kierunku lekkiego złagodzenia konturów i lepszej plastyczności. Dzięki temu dało się uzyskać niezłą muzykalność. Wzmacniacz osiągał wyraźną przewagę nad firmowym odtwarzaczem w dziedzinie przestrzenności. Grał szeroko, choć raczej posługiwał się bliskim planem, bez dalszych „wycieczek” w głąb sceny. Lokalizacja źródeł pozornych była dobra. Ostatecznie wzmacniacz odebrałem jako łagodniejszy element systemu, mniej precyzyjny w górze pasma, ale też mniej rozdzielczy, czasem matowy i nie do końca satysfakcjonujący w dziedzinie różnicowania i nasycenia barw. Zdaniem naczelnego, który słuchał obydwu elementów w dwóch różnych systemach, integra jest całkiem dobrym wzmacniaczem w swojej cenie. Ukazało to porównanie z prawie 2,5-krotnie droższym wzmacniaczem Accuphase, w stosunku do którego Marantz zaoferował lepszą precyzję i definicję basu i w mniejszym stopniu modelował równowagę tonalną. Model 30 to w gruncie rzeczy dość neutralnie brzmiąca integra, choć na tle rywali nie ma do zaoferowania niczego nowego. Obecność dobrego stopnia gramofonowego może zwrócić uwagę fanów winyli.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/marantz-model30{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book, serif;"></span></span></span></span></h2> <p>Najnowszy system Marantza wydaje się propozycją niekoniecznie skierowaną dla audiofilów, co sygnalizuje już sama stylistyka, ale nie tylko. Zdania na jej temat są podzielone, wydaje się jednak, że dobrze koresponduje ona z hasłem reklamowym „Modern Musical Luxury”.</p> <p><img style="margin-left: 25px; float: right;" title="Marantz Model 30 ocena i dane techniczne" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-model30/Marantz-Model-30-zzz.gif" alt="Marantz Model 30 ocena i dane techniczne" width="360" height="1530" />Od strony brzmieniowej mamy do czynienia z nieco innym Marantzem niż ten, do którego przyzwyczaiły nas całe dekady urządzeń sygnowanych przez Kena Ishiwatę. System serii 30 stara się być precyzyjny i dobrze kontrolować głośniki, wymaga jednak przemyślanego doboru zestawów głośnikowych – raczej tych miękko i soczyście brzmiących. Odtwarzacz SACD 30n pozornie wydaje się zdecydowanie ciekawszym elementem zestawu – choćby dlatego, że jest to jedyny, dostępny na tym pułapie cenowym, odtwarzacz sieciowy Super Audio CD. Żaden z rywali nie oferuje połączenia odczytu płyt CD, SACD, możliwości strumieniowania plików po sieci i funkcji DAC-a w jednym, świetnie wykonanym i dość rozsądnie wycenionym urządzeniu. Sonicznie jest to jednak słabszy element recenzowanego zestawu. Wzmacniacz sparowany z soczyściej, cieplej brzmiącym źródłem potrafi zapewnić bardziej muzykalny, a przy tym wciąż dynamiczny dźwięk. Wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy obsługujący wkładki MM i MC może być argumentem decydującym z punktu widzenia miłośników gramofonów średniej i wyższej klasy. Jakby nie było, takie phono oznacza niemałą oszczędność.</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 12/2020 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-12-2020/"><strong>KUP TERAZ<br /></strong></a></em></p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Pomieszczenie:</strong> 19 m2 zaadoptowane akustycznie</li> <li><strong>Transport cyfrowy:</strong> SOtM sMS-200 Neo + zasilacz Sbooster</li> <li><strong>Przetwornik c/a:</strong> Audio Analogue AAdac</li> <li><strong>Kolumny głośnikowe:</strong> Equilibrium Aqual Evo S6, Akkus Redwine 71</li> <li><strong>Końcówka mocy:</strong> Chord TToby</li> <li><strong>Kable:</strong> iFi Audio Gemini (USB), Equilibrium Pure Ultimate RCA, van den Hul The Third MK2 (głośnikowe)</li> <li><strong>Listwa:</strong> Enerr One 2 x + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)</li> </ul> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
Denon DCD-A110 & PMA-A110 2022-08-29T08:31:18+00:00 2022-08-29T08:31:18+00:00 https://m.avtest.pl/audio/item/1306-denon-dcd-a110-pma-a110 Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/8510c1d80ad0564ec5927fdaa5505e47_S.jpg" alt="Denon DCD-A110 & PMA-A110" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Denon jako marka istnieje od 1947 r., jednak geneza firmy sięga okresu aż o 37 lat wcześniejszego, o czym w dość spektakularnym stylu przypomina limitowany, najlepszy obecnie produkowany zestaw dwukanałowy tej marki.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Horn Distribution, <a href="https://www.denon.pl" target="_blank" rel="noopener">www.denon.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Ceny (w czasie testu):</strong> DCD-A110 – 13 999 zł, PMA-A110 –&nbsp;15 999 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> srebrno-grafitowe, czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst: </strong>Filip Kulpa |<strong> Zdjęcia:</strong> AV, Denon<strong><br /></strong></p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 10/2020 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-10-2020/"><strong>KUP TERAZ</strong></a><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Zestaw Denon DCD-A110 &amp; PMA-A110 - Odtwarzacz SACD i wzmacniacz zintegrowany</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DCD-A110 &amp; PMA-110" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-A110-aaa.jpg" alt="Denon DCD-A110 &amp; PMA-110" />&nbsp;</p> <p>W 1910 roku, z inicjatywy amerykańskiego przedsiębiorcy Freda Whitneya Horna, powstała firma Nippon Denki Onkyō Kabushikigaisha —&nbsp;producent jednostronnych płyt gramofonowych i patefonów. Formalnie była to część innej japońskiej firmy, Nippon Chikuonki Shokai. Przez kolejne dekady historia, czy raczej geneza Denona nierozerwalnie łączyła się z przemysłem fonograficznym. W 1939 r. opracowano pierwszy japoński rejestrator dyskowy, którym 6 lat później nagrano słynne przemówienie cesarza Hirohito oznaczające kapitulację Japonii (15 sierpnia 1945 r.). Marka Denon oficjalnie zaistniała dwa lata później — w 1947 r. kiedy to Nippon Columbia (kontynuacja firmy Japan Columbia Recorders) połączyła się ze wspomnianym Japan Denki Onkyo. W latach 50. Denon pozostawał ściśle związany z przemysłem fonograficznym. W 1951 r. wyprodukował pierwszą japońską płytę LP, w 1953 r. –&nbsp;pierwszy profesjonalny magnetofon, zaś w 1958 r. rozpoczął sprzedaż stereofonicznych płyt gramofonowych. Rok 1963 naznaczyło wdrożenie do sprzedaży pierwszej wkładki gramofonowej –&nbsp;słynnej DL-103; rok później Denon miał już swoją pierwszą kasetę kompaktową (CC). Produkcję elektroniki hi-fi rozpoczęto dopiero w 1971 r. W tym czasie rozwijano już technikę cyfrową – w 1973 r. firma zaprezentowała pierwszy na świecie, 8-kanałowy rejestrator cyfrowy. Z roku na rok Denon stawał się firmą technologiczną, co dostrzegł prestiżowy magazyn Billboard, przyznając jej prestiżową nagrodę „Trend Setter Award For Outstanding Contribution To Industry” (1977). Lata 80. przyniosły gwałtowny rozwój technologii Compact Disc, którą Denon aktywnie rozwijał – tak na rynku konsumenckim, jak i profesjonalnym. Na przełomie lat 80. i 90. firma stała się jednym z czołowych wytwórców elektroniki audio wysokiej klasy. W kolejnej dekadzie Denon nie stronił od high-endu, wprowadzając tak ambitne urządzenia, jak monobloki POA-S1 i przedwzmacniacz PRE-S1 (1993), spektakularny, dzielony odtwarzacz DP-S1/DA-S1 oraz zintegrowany DCD-S1 (1994). Tymi modelami Denon wszedł do ligi Accuphase, Krella czy Marka Levinsona. W 2002 roku doszło do połączenia z Marantzem w ramach holdingu D&amp;M. Od tego czasu oferta Denona —&nbsp;tak zresztą, jak i konkurencyjnych marek japońskich —&nbsp;dryfowała w stronę urządzeń popularnych. Niemniej, poważny sprzęt hi-fi jest na stałe wpisany w DNA tego producenta. Z okazji 100-lecia Denon pokazał kilka, dziś już zapomnianych, modeli rocznicowych A100 i tradycję tę kontynuuje. W sierpniu 2020 r. anonsowano cztery rocznicowe produkty, których wyróżnikiem jest, niestosowany dotąd, srebrno-grafitowy kolor obudów. Wśród nich znalazły się recenzowany odtwarzacz CD/SACD i wzmacniacz zintegrowany, oznaczone wspólnym symbolem A110.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Wygląd i funkcjonalność</h2> <p>W aparycji i gabarytach nowych modeli trudno nie doszukać się daleko idących podobieństw do systemu 2500NE wprowadzonego na rynek latem 2016 r., który zastąpił generację 2020NE z przełomu 2012/2013 r. Formalnie rzecz biorąc, nowe modele nie zastępują zestawu 2500NE, lecz są pozycjonowane wyżej, jako „limitowane”, niezależne konstrukcje. Wzmacniacz jest droższy o 39%, odtwarzacz — prawie o połowę (+47%).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DCD A110 szuflada" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-DCD-A110_szuflada.jpg" alt="Denon DCD A110 szuflada" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Konstrukcja odtwarzacza jest bardzo solidna. Napęd z metalową tacką budzi skojarzenia ze złotą erą techniki CD, choć nie jest tak szybki, jak ówczesne, dedykowane czytniki optyczne.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Pierwsze, co rzuca się w oczy to wykończenie. Zamiast koloru srebrnego otrzymujemy znacznie ciemniejsze obudowy grafitowe —&nbsp;chyba że wybierzemy drugi, bardziej konwencjonalny wariant, a mianowicie czerń. Trzeba przyznać, że w nowej, nieco surowej kolorystyce Denony prezentują się wyśmienicie: dystyngowanie i na swój sposób perfekcyjnie. Chłodnawy odcień grafitu podkreśla klasę urządzeń, a jakość wykonania prezentuje poziom odniesienia dla innych urządzeń w zbliżonej cenie. Precyzja spasowania poszczególnych elementów, działanie gałek i przełączników — to wszystko przypomina, jakimi perfekcjonistami są Japończycy. Nawiasem mówiąc, producent nie wahał się podkreślić, że produkcja rocznicowych Denonów odbywa się w japońskiej fabryce w Shirakawa. Stosowny napis czcionką wielkości kilku centymetrów znalazł się na górze wewnętrznego kartonu – nie sposób go więc przeoczyć przy wypakowywaniu obu urządzeń. W przypadku wzmacniacza potrzebny będzie mocny chwyt — urządzenie waży 25 kg (tyle samo co PMA-2500NE). Z odtwarzaczem pójdzie nieco łatwiej, ale masa przeszło 16 kg to, jak na dyskofon, zdecydowanie waga ciężka.</p> <p>Drugi element, który przykuwa wzrok to niepospolite gabaryty wzmacniacza. Co prawda 18 cm wysokości to jeszcze nic szczególnego na tle amplitunerów i wzmacniaczy A/V wysokiej klasy, jednak gładki, lekko wyprofilowany front z ogromną gałką głośności, pozbawiony dużego wyświetlacza, wydaje się karykaturalnie duży. Odtwarzacz nie jest już tak potężny — mimo że jego wysokość jest mniejsza zaledwie o 44 mm. Oba urządzenia postawione obok siebie wyglądają trochę nieproporcjonalnie. Porządny stolik z dwoma wolnymi, masywnymi blatami to jedyna słuszna opcja do ustawienia tego systemu.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DCD-A110 &amp; PMA-AA110 wnętrze" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-A110-srodek.jpg" alt="Denon DCD-A110 &amp; PMA-AA110 wnętrze" /></p> <p style="text-align: center;"><em></em><em><strong>Wielokomorowe wnętrze wzmacniacza do złudzenia przypominałoby PMA-2500NE, gdyby nie rocznikowe znaczki na trafach. Jakość wykonania układów jest mistrzowska.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Pod względem funkcjonalnym A110 są niemalże dokładnymi odpowiednikami segmentów zestawu 2500NE. Odwrotnie niż w Marantzu, <strong>odtwarzacz nie może pełnić funkcji przetwornika c/a, którą przydzielono wzmacniaczowi. Ten otrzymał pięć wejść cyfrowych, w tym port USB typu B do podłączenia komputera lub odpowiedniego streamera. Przyjmuje on sygnały PCM 384 kHz i DSD 256 (11,3 MHz)</strong>. Wejść analogowych jest łącznie pięć, przy czym jedno z nich to bezpośrednie wejście na końcówkę mocy, a jedno dedykowano dla gramofonu z wkładką MM lub MC. Wyboru dokonujemy przyciskiem na czołówce – i to jedna z niewielu widocznych różnic pomiędzy PMA-A110 a PMA-2500NE. W przypadku wkładek MC nie ma możliwości regulacji obciążenia ani czułości wejścia. Drugą różnicą pomiędzy tymi modelami jest rezygnacja z dwóch wyjść terminali głośnikowych w A110, który otrzymał jedną parę, za to dużo lepszych i wygodniejszych terminali. Dociekliwi dostrzegą również inny kształt pokręteł regulacji barwy tonu i balansu w integrze —&nbsp;nie są one okrągłe, lecz spłaszczone, czym nawiązują do lat 80. Z kolei prawą gałkę służącą do wyboru źródła oraz potężne pokrętło głośności przejęto „żywcem” z PMA-2500NE.</p> <p>Odtwarzacz DCD-A110 znacznie trudniej odróżnić od jego protoplasty. Obydwa wyglądają niemal identycznie – pomijając ciemniejszą (w nowym modelu) zewnętrzną część ramki okna wyświetlacza, dzięki czemu powstaje efekt zespolenia wyświetlacza z szufladą. Skrajnym lewym przyciskiem wybieramy warstwę płyty w przypadku dysków hybrydowych SACD/CD (DCD-A110 analogicznie jak poprzednik odtwarza płyty Super Audio CD), tym obok aktywujemy lub wyłączamy funkcję Pure Direct (odłączającą wyświetlacz i wyjścia cyfrowe). Przyciski z prawej strony służą do obsługi napędu, który działa kulturalnie i w miarę szybko, choć wczytanie zawartości płyty CD zajmuje dobrych kilka sekund. Ruch szuflady odbywa się płynnie i cicho – na miarę oczekiwań od sprzętu tej klasy. To wszystko sprawia, że obcowanie z rocznicowymi Denonami dostarcza czystej przyjemności. Za taką jakość wykonania i kulturę pracy urządzeń zwykle trzeba dziś zapłacić wielokrotnie więcej. Na zbliżonym pułapie cenowym jedynymi godnymi rywalami Denona mogą być w omawianej materii jedynie urządzenia Yamahy (seria 2100) i Luxmana. Niemniej, DCD-A110 zdecydowanie góruje jakością wykonania nad recenzowanym niedawno, a znacznie droższym, odtwarzaczem D-03x.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon PMA A110 plytka wejsciowa" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_plytka-wejsciowa.jpg" alt="Denon PMA A110 plytka wejsciowa" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Płytka wejściowa jest nowym opracowaniem inżynierów Denona.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Urządzenia nie posiadają wejść i wyjść zbalansowanych —&nbsp;to również pozostało bez zmian. Przy cenie 30 tys. zł za komplet może to być przedmiotem utyskiwań ze strony audiofilów, którzy wciąż (błędnie) uważają XLR-y za wyznacznik klasy urządzenia.</p> <p>W trakcie ponad tygodniowej eksploatacji w warunkach domowych, gdzie zestaw musiał sprostać typowej, codziennej eksploatacji, wyszły na jaw drobne mankamenty funkcjonalne. Nie ma możliwości wybudzania urządzeń za pomocą przycisków na czołówce (tak samo było w przypadku poprzedników, włączając w to serię AE2000 z 2005 r.). By włączyć wzmacniacz i odtwarzacz „z palca”, konieczne jest wyciśnięcie mechanicznych przycisków na czołówce, a następnie ponowne ich wciśnięcie. Nie jest to ani wygodne, ani zdrowe dla samych urządzeń. Oczywiście, zdalne wybudzenie jest możliwe za pośrednictwem pilota. W komplecie z każdym z urządzeń dostajemy ten sam sterownik systemowy RC-1237, zatem jeden z nich możemy pozostawić w zapasie. Dziwi także niemożność zdalnego otwierania/zamykania szuflady. To bardzo wygodne rozwiązanie zwiększyłoby komfort obsługi, a ponadto ograniczyło brudzenie czołówki w okolicach przycisku „open/close". Pewną przypadłością wzmacniacza jest „nerwowe” działanie potencjometru głośności. Regulacja działa na tyle szybko, że precyzyjne ustawienie poziomu głośności późną wieczorową porą wymaga nie lada wyczucia i wielokrotnych korekt, by „wstrzelić się” w pożądny, odpowiednio niski, poziom. Problemu tego nie było w PMA-2000AE. Przyzwyczajenia wymaga też głośne klikanie towarzyszące każdej zmianie wejść. Audiofile mogą to uznać za swoisty „urok” urządzenia, jednak naszym zdaniem rozsądniejsze byłoby użycie nieco cichszych przekaźników.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon A110 pilot" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-A110_pilot.jpg" alt="Denon A110 pilot" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W komplecie z każdym z urządzeń dostajemy ten sam nadajnik zdalnego sterowania.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Pożyteczną opcją wydaje się detekcja sygnału na wejściu optycznym oznaczonym jako „TV”. Rozwiązanie tego typu stosuje np. szwedzkie Primare. Polega to na tym, że wbudowany czujnik wybudza wzmacniacz lub powoduje automatyczną zmianę wejścia na „TV". Niestety, niektóre telewizory (jak np. Sony KDL-55AG9) wypuszczają sygnał optyczny także w trakcie uśpienia. To sprawia, że wyłączony wzmacniacz po chwili automatycznie się włącza… i tak już pozostaje na całą noc (na biegu jałowym pobiera niebagatelne 116 W mocy). Lepiej więc użyć dwóch pozostałych wejść, a to oznaczone jako „TV” zostawić dla dekodera, konsoli lub odtwarzacza wizyjnego. Innym rozwiązaniem jest wyłączanie sekcji DAC-a, do czego służy funkcja Analog Mode. Ma ona dwa tryby (1 i 2), z których ten drugi wyłącza także miniaturowy wyświetlacz z prawej strony gałki głośności. Normalnie wskazuje on wybrane wejście, a w przypadku wejść cyfrowych także częstotliwość próbkowania sygnału.</p> <p>Reasumując, zestaw Denona niewątpliwie budzi pożądanie swoim wyglądem i jakością wykończenia, ale pod względem czysto użytkowym wymaga pewnego przyzwyczajenia.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>PMA-A110</h2> <p><img title="Denon PMA A110 front" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_front.jpg" alt="Denon PMA A110 front" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Kształt regulatorów barwy i balansu oraz kolor obudowy to główne i w zasadzie jedyne elementy pozwalające poznać, że mamy do czynienia z nowym modelem.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Na pierwszy rzut oka, konstrukcja wzmacniacza jest bardzo podobna do modelu 2500NE i jego poprzedników (2020AE i 2010AE). Nietrudno to wywnioskować na podstawie opisu, parametrów i wyglądu urządzenia — zarówno tylnej ścianki, jak i wnętrza, które ma taki sam układ poszczególnych elementów. Grodzie z blachy stalowej odseparowują część sterującą i przedwzmacniacz (z przodu), płytkę wejściową (z prawej) od końcówek mocy i zasilacza umieszczonego pośrodku. Wydaje się, że on sam został w całości przejęty z 2500NE, o czym świadczą takie same, spore transformatory typu EI obrócone względem siebie o 180 stopni (znoszenie rozproszonych pól magnetycznych), które wciśnięto pomiędzy masywne radiatory końcówek mocy. Za prostowanie napięcia odpowiadają diody Shottky’ego. Zastosowano grube (14 AWG) przewody zasilające z miedzi beztlenowej biegnące od gniazda IEC do zasilacza. Główną filtrację tętnień zapewniają dwa elektrolity Nichicona o pojemności 12 tys. µF każdy (jeden na kanał). Wzmacniacz ma jeszcze dwa dodatkowe zasilacze umieszczone jeden nad drugim, w lewym tylnym narożniku wzmacniacza. Jeden z nich obsługuje przedwzmacniacz i logikę sterowania, drugi –&nbsp;jak się wydaje – jest dedykowany do sekcji przetwornika c/a, której również nie da się dostrzec (mimo sporych rozmiarów wnętrze jest bardzo ciasno zabudowane). Musimy zatem polegać na informacjach od producenta, z których wynika, że moduł DAC-a to również nowe opracowanie. Zastosowano aż 4 kości PCM1795 pracujących w podwójnym układzie różnicowym (Quad DAC) oraz firmowy upsampler Ultra Al32, który zwiększa częstotliwość próbkowania sygnałów wejściowych nawet 32-krotnie (do 1,536/1,411 MHz). Analogiczne rozwiązania znalazły się w odtwarzaczu CD.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon PMA A110 terminale" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_terminale.jpg" alt="Denon PMA A110 terminale" /></p> <p>Stopnie końcowe bazują na pojedynczych parach wysokoprądowych mosfetów (UHC-MOS). Niestety, nie są one widoczne. Z dostępnych informacji wynika, że końcówki mocy są inne niż te PMA-2500NE. Ogólna idea układu (bootstrapowana kaskoda, pojedyncza para tranzystorów wyjściowych) pozostała natomiast niezmieniona. Zmodyfikowano także płytkę wejściową z dużą liczbą przekaźników Takamisawa. Pojawiły się na niej dodatkowe elementy filtracji i stabilizacji zasilania.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Odtwarzacz DCD-A110</h2> <p>W odtwarzaczu zaszła mała rewolucja. Wprawdzie sam napęd i rozplanowanie wnętrza są podobne jak w DCD-2500NE, ale konstrukcja toru audio różni się, i to zasadniczo. Centralne miejsce nadal zajmuje szlachetnie wyglądający mechanizm Advanced S.V.H. kompatybilny z płytami DVD i Super Audio CD zamknięty w metalowej obudowie. Umożliwia on odczyt płyt DVD-R z zapisanymi plikami hi-res. Tym razem przykryto go płytą ekranującą z miedzi, a nie stali. Spoczywa on na stalowych wspornikach o grubości 2 mm. Tacka szuflady to aluminiowy odlew. Cała obudowa jest – podobnie jak we wzmacniaczu – megasolidna. Spód jest trójwarstwowy.</p> <p><img title="Denon DCD A110 front" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-DCD-A110_front.jpg" alt="Denon DCD A110 front" /></p> <p>Zasilacz znajduje się z lewej strony oraz w prawym przednim rogu (dodatkowe układy stabilizacji dla sekcji DAC-a i toru analogowego), czyli tak samo jak w poprzedniku. Konstrukcja tej części układu jest jednak bardziej zaawansowana niż w DCD-2500NE. Zastosowano stabilizację na bazie układów dyskretnych, jak również scalonych (łącznie co najmniej 8 linii), wzrosła ponadto sumaryczna pojemność filtrująca (dwa największe elektrolity w sekcji zasilacza analogowego mają pojemność po 3300 µF). Prócz kondensatorów elektrolitycznych zastosowano także rzadziej spotykane kondensatory foliowe PPS (z siarczku polifenylenu). Napięcia zasilające dostarczają, tak jak poprzednio, aż trzy transformatory –&nbsp;dwa, dość duże typu EI przewidziano dla sekcji cyfrowej i toru analogowego, trzeci (pomocniczy) obsługuje układy podtrzymania i sterowanie.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DCD A110 zasilacz" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-DCD-A110_zasilacz.jpg" alt="Denon DCD A110 zasilacz" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Takiego zasilacza nie powstydziłby się niejeden odtwarzacz CD za dużo więcej niż 14 tys. zł.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Najwięcej zmian kryje się jednak w sekcji przetwornika c/a i torze analogowym. Całość umieszczono na jednej dużej płytce SMD (zamiast na dwóch, jak w DCD-2500NE), nie licząc dodatkowej płytki firmowego upsamplera Ultra A32 Processing bazującego na nowocześniejszej i wydajniejszej programowanej kości FPGA Intela z serii Cyclone 10LP (wcześniej stosowano układ Altera Cyclone IV). Układ ten realizuje filtrację cyfrową, interpolację i synchroniczny upsampling 32fs (tylko w odniesieniu do sygnałów PCM) do częstotliwości 1,411 MHz (w przypadku odczytu plików hi-res z płyt krotność upsamplingu jest zależna od częstotliwości sygnału źródłowego). Układ współpracuje z czterema układami przetworników PCM1795 w podwójnej konfiguracji różnicowej. Sygnał wyjściowy jest oczywiście zbalansowany i w takiej formie prowadzony aż do buforów wyjściowych, gdzie zostaje desymetryzowany. To trochę zaskakujące rozwiązanie, ale też świadomy wybór projektantów, którzy doskonale zdawali sobie sprawę, że wyprowadzanie sygnału kablami XLR nie miałoby sensu ze względu na topologię dedykowanego wzmacniacza. Tor analogowy jest w całości dyskretny (SMD), wykorzystano w nim gatunkowe rezystory MELF.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Brzmienie flagowego systemu Denona emanuje solidnością, detalem i dość obszernym, dokładnym obrazem stereo. Równowaga tonalna oscyluje wokół neutralności, jednak subiektywnie ma tendencję do przechylania się w stronę brzmienia rozjaśnionego, ożywionego, lekko niedociążonego. Jak zaraz się okaże, powodem tego stanu rzeczy jest odtwarzacz. Poczucie szczegółowości jest niezłe, jednak na górze pasma czuć, że stopień wyrafinowania i rozdzielczość są dość ograniczone. Dźwięk nie jest ciepły, trudno go również nazwać nasyconym. Odnosi się wrażenie, że priorytetem konstruktorów było osiągnięcie dużej analityczności, szczegółowości i precyzji. W dużej mierze to się udało, niestety za cenę umiarkowanego wypełnienia i raczej rzadkiej konsystencji. Barwy są raczej lekkie i jasne niż głębokie i nasycone. Fakt ten należy uwzględnić w doborze zestawów głośnikowych. Sparowanie Denonów A110 z analitycznie, szczupło brzmiącymi kolumnami zdecydowanie bym odradzał. Ciepło, obficie grające modele sprawdzą się znacznie lepiej.</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-DCD-A110_wnetrze.jpg" alt="Denon DCD A110 wnetrze" /></p> <p>Połączenie wzmacniacza z innymi, wyższej jakości źródłami dźwięku, w szczególności z redakcyjnym dCS-em Bartokiem w roli DAC-a, ukazało znaczny potencjał integry. Przy cenie 16 tys. złotych jest to bowiem wzmacniacz zdecydowanie wart rozważenia, jeśli szukamy urządzenia precyzyjnego, dobrze kontrolującego głośniki, czystego, przestrzennego, o znikomej sygnaturze brzmieniowej. Tak właśnie gra A110: swobodnym, dużym dźwiękiem, z nieznaczną tylko tendencją do tranzystorowego utwardzania transjentów i krawędzi dźwięków. Całościowo jednak bardzo otwartym i bezproblemowym. W tych dziedzinach reprezentuje on naprawdę wysoki poziom w swojej klasie, dorównując recenzowanemu na sąsiednich stronach Heedowi.</p> <p>PMA-A110 na pewno nie jest wzmacniaczem brzmiącym romantycznie, miękko i przyjemnie, ale też nie można mu przypisać suchej analityczności czy nadmiaru precyzji. Słychać tu pewne „echa” japońskiej szkoły brzmienia (tej bardziej typowej dla dużych marek z Japonii), ale nie sposób przemilczeć niewątpliwe atuty tej integry, do których – prócz wspomnianej neutralności, czystości i precyzji – zaliczyłbym także dużą skalę dźwięku, obszerną stereofonię z bardzo dobrą głębią oraz odpowiednio masywny, dobrze kontrolowany bas. Jego rozciągnięcie i wypełnienie na samym dole nie są tak znakomite, jak mogłaby sugerować postura urządzenia. W średnim podzakresie słychać niewielkie zaokrąglenie, a różnicowanie barw jest nieznacznie rozmyte. Niemniej, bas Denona prezentuje solidny poziom.</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_wnetrze.jpg" alt="Denon PMA A110 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Precyzja i solidność montażu są najwyższych lotów.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Przyznam, że miałem dużą trudność z określeniem, do której kategorii w naszym rankingu zakwalifikować ten wzmacniacz. Wiele jego walorów jest na poziomie kategorii A, chociaż pod względem nasycenia i muzykalności trochę mu jednak brakuje. To wzmacniacz z pogranicza kategorii A i B – przynajmniej moim zdaniem.</p> <p>Odtwarzacz sonicznie nie dorównuje wzmacniaczowi. Z taką samą sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku <a href="https://m.avtest.pl/audio/item/595-denon-pma-2500ne-dcd-2500ne" target="_blank" rel="noopener"><strong>zestawu 2500NE</strong></a>, więc nie byłem takiem obrotem sprawy jakoś specjalnie zaskoczony. Zresztą, gdy sięgam pamięcią wstecz do poprzednich systemów serii 2000, wnioski były podobne.</p> <p>DCD-A110 nie brzmi neutralnie. Tonalnie jest to urządzenie grające po jasnej stronie mocy, kładące akcent na wyższy zakres, który tak po prawdzie nie jest szczególnie dobrej jakości. Słychać pewne wyszarzenie sopranów, stale obecny, dość ujednolicony ich charakter. Barwy są lekkie, niedociążone, co wynika nie tyle z ekspozycji góry (bo w zasadzie nie jest ona podbita), lecz z pewnej specyfiki reprodukcji niskich tonów, którym brakuje wykopu. Bas określiłbym jako całościowo dość miękki, na czym cierpi rytmika i drive. Pewna poprawa równowagi oraz lepszą spójność i wypełnienie dźwięku uzyskuje się z płyt Super Audio CD. Zyskują wyższe rejestry, które stają się bardziej subtelne i wyrafinowane. Zastanawiam się, jak duży udział w brzmieniu odtwarzacza ma nowy upsampler. Wydaje mi się, że znaczący.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon PMA A110 koncowka mocy" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_koncowka-mocy.jpg" alt="Denon PMA A110 koncowka mocy" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Końcówki mocy też są inne niż w PMA-2500NE. Z lewej strony (przy tylnym panelu widoczne dwa dodatkowe zasilacze (wzmacniacz łącznie ma ich cztery).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Konfrontacja z nowoczesnymi, niedrogimi przetwornikami c/a – redakcyjnymi Aune S8 i Toppingiem D90 MQA, a nawet z leciwym <a href="https://m.avtest.pl/uzywane/item/1263-arcam-diva-cd73t" target="_blank" rel="noopener"><strong>Arcamem CD73T</strong></a> pokazała, że twórcy odtwarzacza dążyli do uzyskania efektu dużej szczegółowości i przestrzenności, które to założenie w dużej mierze udało się zrealizować, niestety za cenę muzykalności. Taka charakterystyka odtwarzacza nie jest do końca tym, czego – w naszej opinii – potrzebuje wzmacniacz.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>DAC</h2> <p>Analizując jakość dźwięku płynącego z integry błędem byłoby pominięcie faktu, że na jej pokładzie znajduje się przetwornik c/a – i to nie byle jakiej jakości – jak również przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC. Każdy z tych elementów ma niewątpliwy wpływ na cenę urządzenia. Bez nich, PMA-A110 byłoby z pewnością o kilka tysięcy złotych tańszy.</p> <p><img style="border: 1px solid;" title="Denon DCD A110 DAC" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-DCD-A110_DAC.jpg" alt="Denon DCD A110 DAC" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Sekcja przetwarzania cyfrowo-analogowego bazuje na nowym upsamplerze Ultra Al32 i czterech kościach PCM1795.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Testy wejść cyfrowych USB i S/PDIF przeprowadziłem z wykorzystaniem swoich zaufanych, dość równoważnych jakościowo, źródeł sygnału cyfrowego: SOtM-a sMS-200 Ultra Neo z zasilaczem Sbooster i starego odtwarzacza Sony CDP-557ESD ze zmodyfikowanym wyjściem cyfrowym (w roli „transportu”). <strong>Brzmienie uzyskane z wejść cyfrowych PMA-A110 okazało się znacząco inne niż w analogowym połączeniu z dedykowanym odtwarzaczem.</strong> Balans tonalny był wyraźnie ciemniejszy, ale jednak bliższy neutralności. Dźwięk zyskał na zwartości i spójności, ale kosztem przestrzenności, która nie była już tak efektowna. Scena odczuwalnie się zwęziła, jednak spójność dźwięku i rytmika w moim odczuciu prezentowały się lepiej. Uważam, że to całościowo lepiej zrównoważony przekaz. Wynika stąd, że wbudowany DAC jest naprawdę dobrej jakości i jakkolwiek dźwięk uzyskiwany z firmowym odtwarzaczem jest pod pewnymi względami bardziej atrakcyjny, to z wejść cyfrowych można uzyskać lepszą neutralność i spójność brzmienia, co w kontekście cen użytych źródeł cyfrowych nie wymaga komentarza.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Phono MC</h2> <p>Ze względu na brak wkładki MM, zdecydowałem się sprawdzić wejście gramofonowe w trybie MC, podłączając do niego gramofon Clearaudio Concept z wkładką Hana SL. Phonostagem odniesienia była znakomita, nagrodzona przez nas, niedroga Emotiva XPS-1 Gen 2. Wystarczył kwadrans odsłuchu, by stwierdzić, że z zewnętrznym phonostagem uzyskany dźwięk był wyraźnie lepszy. Poprawie uległa przestrzenność, swoboda i jakość wysokich tonów. Zniknął (w dużej mierze) efekt „zbitki” planów, pojawiła się lepsza separacja instrumentów, której towarzyszyła mikrodynamika. Nie powiem, że taki wynik porównania mnie zaskoczył, jednak mimo wszystko oczekiwałem bardziej wyrównanego poziomu obu prezentacji. Niewykluczone, że z wkładkami MM phono Denona daje sobie radę nieco lepiej. Z punktu widzenia użytkowników gramofonów średniej klasy, wyposażonych choćby w tańsze modele wkładek MC, wejście gramofonowe we wzmacniaczu raczej nie będzie rozwiązaniem docelowym.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon PMA A110 wejscia analog" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_wejscia-analog.jpg" alt="Denon PMA A110 wejscia analog" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>&nbsp;Zestaw wejść i wyjść analogowych jest taki sam, jak w PMA-2500NE.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book, serif;"></span></span></span></span></h2> <p>Cieszy fakt, że u progu trzeciej dekady XXI wieku wciąż powstają takie urządzenia. Wspaniale wykonany i bardzo zaawansowany technicznie odtwarzacz płyt CD i SACD raczej nie „oczaruje” dźwiękowo większości (świadomych) nabywców, ale jako uzupełnienie bardzo dobrego wzmacniacza, jakim bez wątpienia jest PMA-A110 może być tym, czego oczekują fani marki.</p> <p>Integra Denona jest natomiast jednym z lepszych wzmacniaczy w swojej klasie, a biorąc pod uwagę wysoką jakość wbudowanego DAC-a i wartościowy tryb Analog Mode, w którym ta sekcja jest całkowicie wyłączana, atrakcyjność tego modelu jest niewątpliwa. Także w tym kontekście wydaje się, że dedykowany odtwarzacz wcale nie jest koniecznością.<br /><br /></p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 10/2020 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-10-2020/"><strong>KUP TERAZ<br /></strong></a></em></p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Pomieszczenie:</strong> 30 m2 zaadaptowane akustycznie (dość silnie wytłumione), panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu (system główny)</li> <li><strong>Źródła odniesienia:</strong> Arcam CD73T, Aune S8, dCS Bartok + SOtM sMS-200 Ultra Neo / Sbooster P&amp;P Eco MkII, Sony CDP-557 ESD jako transport (modyfikacja wyjścia cyfrowego)</li> <li><strong>Serwer:</strong> Roon Core na komputerze iMac 21,5” late 2015 (i5 3,1 GHz, 8 GB RAM, SSD)</li> <li><strong>Wzmacniacze odniesienia:</strong> Electrocompaniet ECI-80D, Electrocompaniet ECI-6 MkII, Haiku Audio Bright Mk5</li> <li><strong>Zestawy głośnikowe:</strong> Klipsch REF7 III (ze zmodyfikowaną zwrotnicą zewnętrzną), Revel Concerta2 F35</li> <li><strong>Interkonekty:</strong> WoreWorld Gold Eclipse 6, KBL Sound Red Corona (S/PDIF), Synergistic Research Active USB</li> <li><strong>Sieć:</strong> switch Netgear GS-105v5 z zasilaczem Sbooster 12 V, kable LAN Renkforce CAT 8.1 (2000 MHz)</li> <li><strong>Kable głośnikowe:</strong> KBL Sound Red Eye Ultimate, Albedo Blue (do tańszych wzmacniaczy)</li> <li><strong>Akcesoria:</strong> stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB</li> <li><strong>Zasilanie:</strong> dedykowana linia zasilająca, kondycjoner zasilania Keces BP-1200, listwa PowerBASE, kable zasilające KBL Sound Himalaya PRO, Master Mirror Reference, Zodiac, Spectrum</li> </ul> <p>&nbsp;<img title="Denon DCD-A110 i PMA-A110 ocena i dane techniczne" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_zzz.gif" alt="Denon DCD-A110 i PMA-A110 ocena i dane techniczne" /></p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/8510c1d80ad0564ec5927fdaa5505e47_S.jpg" alt="Denon DCD-A110 & PMA-A110" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Denon jako marka istnieje od 1947 r., jednak geneza firmy sięga okresu aż o 37 lat wcześniejszego, o czym w dość spektakularnym stylu przypomina limitowany, najlepszy obecnie produkowany zestaw dwukanałowy tej marki.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Horn Distribution, <a href="https://www.denon.pl" target="_blank" rel="noopener">www.denon.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Ceny (w czasie testu):</strong> DCD-A110 – 13 999 zł, PMA-A110 –&nbsp;15 999 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> srebrno-grafitowe, czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst: </strong>Filip Kulpa |<strong> Zdjęcia:</strong> AV, Denon<strong><br /></strong></p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 10/2020 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-10-2020/"><strong>KUP TERAZ</strong></a><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Zestaw Denon DCD-A110 &amp; PMA-A110 - Odtwarzacz SACD i wzmacniacz zintegrowany</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DCD-A110 &amp; PMA-110" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-A110-aaa.jpg" alt="Denon DCD-A110 &amp; PMA-110" />&nbsp;</p> <p>W 1910 roku, z inicjatywy amerykańskiego przedsiębiorcy Freda Whitneya Horna, powstała firma Nippon Denki Onkyō Kabushikigaisha —&nbsp;producent jednostronnych płyt gramofonowych i patefonów. Formalnie była to część innej japońskiej firmy, Nippon Chikuonki Shokai. Przez kolejne dekady historia, czy raczej geneza Denona nierozerwalnie łączyła się z przemysłem fonograficznym. W 1939 r. opracowano pierwszy japoński rejestrator dyskowy, którym 6 lat później nagrano słynne przemówienie cesarza Hirohito oznaczające kapitulację Japonii (15 sierpnia 1945 r.). Marka Denon oficjalnie zaistniała dwa lata później — w 1947 r. kiedy to Nippon Columbia (kontynuacja firmy Japan Columbia Recorders) połączyła się ze wspomnianym Japan Denki Onkyo. W latach 50. Denon pozostawał ściśle związany z przemysłem fonograficznym. W 1951 r. wyprodukował pierwszą japońską płytę LP, w 1953 r. –&nbsp;pierwszy profesjonalny magnetofon, zaś w 1958 r. rozpoczął sprzedaż stereofonicznych płyt gramofonowych. Rok 1963 naznaczyło wdrożenie do sprzedaży pierwszej wkładki gramofonowej –&nbsp;słynnej DL-103; rok później Denon miał już swoją pierwszą kasetę kompaktową (CC). Produkcję elektroniki hi-fi rozpoczęto dopiero w 1971 r. W tym czasie rozwijano już technikę cyfrową – w 1973 r. firma zaprezentowała pierwszy na świecie, 8-kanałowy rejestrator cyfrowy. Z roku na rok Denon stawał się firmą technologiczną, co dostrzegł prestiżowy magazyn Billboard, przyznając jej prestiżową nagrodę „Trend Setter Award For Outstanding Contribution To Industry” (1977). Lata 80. przyniosły gwałtowny rozwój technologii Compact Disc, którą Denon aktywnie rozwijał – tak na rynku konsumenckim, jak i profesjonalnym. Na przełomie lat 80. i 90. firma stała się jednym z czołowych wytwórców elektroniki audio wysokiej klasy. W kolejnej dekadzie Denon nie stronił od high-endu, wprowadzając tak ambitne urządzenia, jak monobloki POA-S1 i przedwzmacniacz PRE-S1 (1993), spektakularny, dzielony odtwarzacz DP-S1/DA-S1 oraz zintegrowany DCD-S1 (1994). Tymi modelami Denon wszedł do ligi Accuphase, Krella czy Marka Levinsona. W 2002 roku doszło do połączenia z Marantzem w ramach holdingu D&amp;M. Od tego czasu oferta Denona —&nbsp;tak zresztą, jak i konkurencyjnych marek japońskich —&nbsp;dryfowała w stronę urządzeń popularnych. Niemniej, poważny sprzęt hi-fi jest na stałe wpisany w DNA tego producenta. Z okazji 100-lecia Denon pokazał kilka, dziś już zapomnianych, modeli rocznicowych A100 i tradycję tę kontynuuje. W sierpniu 2020 r. anonsowano cztery rocznicowe produkty, których wyróżnikiem jest, niestosowany dotąd, srebrno-grafitowy kolor obudów. Wśród nich znalazły się recenzowany odtwarzacz CD/SACD i wzmacniacz zintegrowany, oznaczone wspólnym symbolem A110.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Wygląd i funkcjonalność</h2> <p>W aparycji i gabarytach nowych modeli trudno nie doszukać się daleko idących podobieństw do systemu 2500NE wprowadzonego na rynek latem 2016 r., który zastąpił generację 2020NE z przełomu 2012/2013 r. Formalnie rzecz biorąc, nowe modele nie zastępują zestawu 2500NE, lecz są pozycjonowane wyżej, jako „limitowane”, niezależne konstrukcje. Wzmacniacz jest droższy o 39%, odtwarzacz — prawie o połowę (+47%).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DCD A110 szuflada" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-DCD-A110_szuflada.jpg" alt="Denon DCD A110 szuflada" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Konstrukcja odtwarzacza jest bardzo solidna. Napęd z metalową tacką budzi skojarzenia ze złotą erą techniki CD, choć nie jest tak szybki, jak ówczesne, dedykowane czytniki optyczne.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Pierwsze, co rzuca się w oczy to wykończenie. Zamiast koloru srebrnego otrzymujemy znacznie ciemniejsze obudowy grafitowe —&nbsp;chyba że wybierzemy drugi, bardziej konwencjonalny wariant, a mianowicie czerń. Trzeba przyznać, że w nowej, nieco surowej kolorystyce Denony prezentują się wyśmienicie: dystyngowanie i na swój sposób perfekcyjnie. Chłodnawy odcień grafitu podkreśla klasę urządzeń, a jakość wykonania prezentuje poziom odniesienia dla innych urządzeń w zbliżonej cenie. Precyzja spasowania poszczególnych elementów, działanie gałek i przełączników — to wszystko przypomina, jakimi perfekcjonistami są Japończycy. Nawiasem mówiąc, producent nie wahał się podkreślić, że produkcja rocznicowych Denonów odbywa się w japońskiej fabryce w Shirakawa. Stosowny napis czcionką wielkości kilku centymetrów znalazł się na górze wewnętrznego kartonu – nie sposób go więc przeoczyć przy wypakowywaniu obu urządzeń. W przypadku wzmacniacza potrzebny będzie mocny chwyt — urządzenie waży 25 kg (tyle samo co PMA-2500NE). Z odtwarzaczem pójdzie nieco łatwiej, ale masa przeszło 16 kg to, jak na dyskofon, zdecydowanie waga ciężka.</p> <p>Drugi element, który przykuwa wzrok to niepospolite gabaryty wzmacniacza. Co prawda 18 cm wysokości to jeszcze nic szczególnego na tle amplitunerów i wzmacniaczy A/V wysokiej klasy, jednak gładki, lekko wyprofilowany front z ogromną gałką głośności, pozbawiony dużego wyświetlacza, wydaje się karykaturalnie duży. Odtwarzacz nie jest już tak potężny — mimo że jego wysokość jest mniejsza zaledwie o 44 mm. Oba urządzenia postawione obok siebie wyglądają trochę nieproporcjonalnie. Porządny stolik z dwoma wolnymi, masywnymi blatami to jedyna słuszna opcja do ustawienia tego systemu.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DCD-A110 &amp; PMA-AA110 wnętrze" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-A110-srodek.jpg" alt="Denon DCD-A110 &amp; PMA-AA110 wnętrze" /></p> <p style="text-align: center;"><em></em><em><strong>Wielokomorowe wnętrze wzmacniacza do złudzenia przypominałoby PMA-2500NE, gdyby nie rocznikowe znaczki na trafach. Jakość wykonania układów jest mistrzowska.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Pod względem funkcjonalnym A110 są niemalże dokładnymi odpowiednikami segmentów zestawu 2500NE. Odwrotnie niż w Marantzu, <strong>odtwarzacz nie może pełnić funkcji przetwornika c/a, którą przydzielono wzmacniaczowi. Ten otrzymał pięć wejść cyfrowych, w tym port USB typu B do podłączenia komputera lub odpowiedniego streamera. Przyjmuje on sygnały PCM 384 kHz i DSD 256 (11,3 MHz)</strong>. Wejść analogowych jest łącznie pięć, przy czym jedno z nich to bezpośrednie wejście na końcówkę mocy, a jedno dedykowano dla gramofonu z wkładką MM lub MC. Wyboru dokonujemy przyciskiem na czołówce – i to jedna z niewielu widocznych różnic pomiędzy PMA-A110 a PMA-2500NE. W przypadku wkładek MC nie ma możliwości regulacji obciążenia ani czułości wejścia. Drugą różnicą pomiędzy tymi modelami jest rezygnacja z dwóch wyjść terminali głośnikowych w A110, który otrzymał jedną parę, za to dużo lepszych i wygodniejszych terminali. Dociekliwi dostrzegą również inny kształt pokręteł regulacji barwy tonu i balansu w integrze —&nbsp;nie są one okrągłe, lecz spłaszczone, czym nawiązują do lat 80. Z kolei prawą gałkę służącą do wyboru źródła oraz potężne pokrętło głośności przejęto „żywcem” z PMA-2500NE.</p> <p>Odtwarzacz DCD-A110 znacznie trudniej odróżnić od jego protoplasty. Obydwa wyglądają niemal identycznie – pomijając ciemniejszą (w nowym modelu) zewnętrzną część ramki okna wyświetlacza, dzięki czemu powstaje efekt zespolenia wyświetlacza z szufladą. Skrajnym lewym przyciskiem wybieramy warstwę płyty w przypadku dysków hybrydowych SACD/CD (DCD-A110 analogicznie jak poprzednik odtwarza płyty Super Audio CD), tym obok aktywujemy lub wyłączamy funkcję Pure Direct (odłączającą wyświetlacz i wyjścia cyfrowe). Przyciski z prawej strony służą do obsługi napędu, który działa kulturalnie i w miarę szybko, choć wczytanie zawartości płyty CD zajmuje dobrych kilka sekund. Ruch szuflady odbywa się płynnie i cicho – na miarę oczekiwań od sprzętu tej klasy. To wszystko sprawia, że obcowanie z rocznicowymi Denonami dostarcza czystej przyjemności. Za taką jakość wykonania i kulturę pracy urządzeń zwykle trzeba dziś zapłacić wielokrotnie więcej. Na zbliżonym pułapie cenowym jedynymi godnymi rywalami Denona mogą być w omawianej materii jedynie urządzenia Yamahy (seria 2100) i Luxmana. Niemniej, DCD-A110 zdecydowanie góruje jakością wykonania nad recenzowanym niedawno, a znacznie droższym, odtwarzaczem D-03x.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon PMA A110 plytka wejsciowa" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_plytka-wejsciowa.jpg" alt="Denon PMA A110 plytka wejsciowa" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Płytka wejściowa jest nowym opracowaniem inżynierów Denona.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Urządzenia nie posiadają wejść i wyjść zbalansowanych —&nbsp;to również pozostało bez zmian. Przy cenie 30 tys. zł za komplet może to być przedmiotem utyskiwań ze strony audiofilów, którzy wciąż (błędnie) uważają XLR-y za wyznacznik klasy urządzenia.</p> <p>W trakcie ponad tygodniowej eksploatacji w warunkach domowych, gdzie zestaw musiał sprostać typowej, codziennej eksploatacji, wyszły na jaw drobne mankamenty funkcjonalne. Nie ma możliwości wybudzania urządzeń za pomocą przycisków na czołówce (tak samo było w przypadku poprzedników, włączając w to serię AE2000 z 2005 r.). By włączyć wzmacniacz i odtwarzacz „z palca”, konieczne jest wyciśnięcie mechanicznych przycisków na czołówce, a następnie ponowne ich wciśnięcie. Nie jest to ani wygodne, ani zdrowe dla samych urządzeń. Oczywiście, zdalne wybudzenie jest możliwe za pośrednictwem pilota. W komplecie z każdym z urządzeń dostajemy ten sam sterownik systemowy RC-1237, zatem jeden z nich możemy pozostawić w zapasie. Dziwi także niemożność zdalnego otwierania/zamykania szuflady. To bardzo wygodne rozwiązanie zwiększyłoby komfort obsługi, a ponadto ograniczyło brudzenie czołówki w okolicach przycisku „open/close". Pewną przypadłością wzmacniacza jest „nerwowe” działanie potencjometru głośności. Regulacja działa na tyle szybko, że precyzyjne ustawienie poziomu głośności późną wieczorową porą wymaga nie lada wyczucia i wielokrotnych korekt, by „wstrzelić się” w pożądny, odpowiednio niski, poziom. Problemu tego nie było w PMA-2000AE. Przyzwyczajenia wymaga też głośne klikanie towarzyszące każdej zmianie wejść. Audiofile mogą to uznać za swoisty „urok” urządzenia, jednak naszym zdaniem rozsądniejsze byłoby użycie nieco cichszych przekaźników.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon A110 pilot" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-A110_pilot.jpg" alt="Denon A110 pilot" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W komplecie z każdym z urządzeń dostajemy ten sam nadajnik zdalnego sterowania.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Pożyteczną opcją wydaje się detekcja sygnału na wejściu optycznym oznaczonym jako „TV”. Rozwiązanie tego typu stosuje np. szwedzkie Primare. Polega to na tym, że wbudowany czujnik wybudza wzmacniacz lub powoduje automatyczną zmianę wejścia na „TV". Niestety, niektóre telewizory (jak np. Sony KDL-55AG9) wypuszczają sygnał optyczny także w trakcie uśpienia. To sprawia, że wyłączony wzmacniacz po chwili automatycznie się włącza… i tak już pozostaje na całą noc (na biegu jałowym pobiera niebagatelne 116 W mocy). Lepiej więc użyć dwóch pozostałych wejść, a to oznaczone jako „TV” zostawić dla dekodera, konsoli lub odtwarzacza wizyjnego. Innym rozwiązaniem jest wyłączanie sekcji DAC-a, do czego służy funkcja Analog Mode. Ma ona dwa tryby (1 i 2), z których ten drugi wyłącza także miniaturowy wyświetlacz z prawej strony gałki głośności. Normalnie wskazuje on wybrane wejście, a w przypadku wejść cyfrowych także częstotliwość próbkowania sygnału.</p> <p>Reasumując, zestaw Denona niewątpliwie budzi pożądanie swoim wyglądem i jakością wykończenia, ale pod względem czysto użytkowym wymaga pewnego przyzwyczajenia.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>PMA-A110</h2> <p><img title="Denon PMA A110 front" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_front.jpg" alt="Denon PMA A110 front" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Kształt regulatorów barwy i balansu oraz kolor obudowy to główne i w zasadzie jedyne elementy pozwalające poznać, że mamy do czynienia z nowym modelem.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Na pierwszy rzut oka, konstrukcja wzmacniacza jest bardzo podobna do modelu 2500NE i jego poprzedników (2020AE i 2010AE). Nietrudno to wywnioskować na podstawie opisu, parametrów i wyglądu urządzenia — zarówno tylnej ścianki, jak i wnętrza, które ma taki sam układ poszczególnych elementów. Grodzie z blachy stalowej odseparowują część sterującą i przedwzmacniacz (z przodu), płytkę wejściową (z prawej) od końcówek mocy i zasilacza umieszczonego pośrodku. Wydaje się, że on sam został w całości przejęty z 2500NE, o czym świadczą takie same, spore transformatory typu EI obrócone względem siebie o 180 stopni (znoszenie rozproszonych pól magnetycznych), które wciśnięto pomiędzy masywne radiatory końcówek mocy. Za prostowanie napięcia odpowiadają diody Shottky’ego. Zastosowano grube (14 AWG) przewody zasilające z miedzi beztlenowej biegnące od gniazda IEC do zasilacza. Główną filtrację tętnień zapewniają dwa elektrolity Nichicona o pojemności 12 tys. µF każdy (jeden na kanał). Wzmacniacz ma jeszcze dwa dodatkowe zasilacze umieszczone jeden nad drugim, w lewym tylnym narożniku wzmacniacza. Jeden z nich obsługuje przedwzmacniacz i logikę sterowania, drugi –&nbsp;jak się wydaje – jest dedykowany do sekcji przetwornika c/a, której również nie da się dostrzec (mimo sporych rozmiarów wnętrze jest bardzo ciasno zabudowane). Musimy zatem polegać na informacjach od producenta, z których wynika, że moduł DAC-a to również nowe opracowanie. Zastosowano aż 4 kości PCM1795 pracujących w podwójnym układzie różnicowym (Quad DAC) oraz firmowy upsampler Ultra Al32, który zwiększa częstotliwość próbkowania sygnałów wejściowych nawet 32-krotnie (do 1,536/1,411 MHz). Analogiczne rozwiązania znalazły się w odtwarzaczu CD.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon PMA A110 terminale" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_terminale.jpg" alt="Denon PMA A110 terminale" /></p> <p>Stopnie końcowe bazują na pojedynczych parach wysokoprądowych mosfetów (UHC-MOS). Niestety, nie są one widoczne. Z dostępnych informacji wynika, że końcówki mocy są inne niż te PMA-2500NE. Ogólna idea układu (bootstrapowana kaskoda, pojedyncza para tranzystorów wyjściowych) pozostała natomiast niezmieniona. Zmodyfikowano także płytkę wejściową z dużą liczbą przekaźników Takamisawa. Pojawiły się na niej dodatkowe elementy filtracji i stabilizacji zasilania.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Odtwarzacz DCD-A110</h2> <p>W odtwarzaczu zaszła mała rewolucja. Wprawdzie sam napęd i rozplanowanie wnętrza są podobne jak w DCD-2500NE, ale konstrukcja toru audio różni się, i to zasadniczo. Centralne miejsce nadal zajmuje szlachetnie wyglądający mechanizm Advanced S.V.H. kompatybilny z płytami DVD i Super Audio CD zamknięty w metalowej obudowie. Umożliwia on odczyt płyt DVD-R z zapisanymi plikami hi-res. Tym razem przykryto go płytą ekranującą z miedzi, a nie stali. Spoczywa on na stalowych wspornikach o grubości 2 mm. Tacka szuflady to aluminiowy odlew. Cała obudowa jest – podobnie jak we wzmacniaczu – megasolidna. Spód jest trójwarstwowy.</p> <p><img title="Denon DCD A110 front" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-DCD-A110_front.jpg" alt="Denon DCD A110 front" /></p> <p>Zasilacz znajduje się z lewej strony oraz w prawym przednim rogu (dodatkowe układy stabilizacji dla sekcji DAC-a i toru analogowego), czyli tak samo jak w poprzedniku. Konstrukcja tej części układu jest jednak bardziej zaawansowana niż w DCD-2500NE. Zastosowano stabilizację na bazie układów dyskretnych, jak również scalonych (łącznie co najmniej 8 linii), wzrosła ponadto sumaryczna pojemność filtrująca (dwa największe elektrolity w sekcji zasilacza analogowego mają pojemność po 3300 µF). Prócz kondensatorów elektrolitycznych zastosowano także rzadziej spotykane kondensatory foliowe PPS (z siarczku polifenylenu). Napięcia zasilające dostarczają, tak jak poprzednio, aż trzy transformatory –&nbsp;dwa, dość duże typu EI przewidziano dla sekcji cyfrowej i toru analogowego, trzeci (pomocniczy) obsługuje układy podtrzymania i sterowanie.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DCD A110 zasilacz" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-DCD-A110_zasilacz.jpg" alt="Denon DCD A110 zasilacz" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Takiego zasilacza nie powstydziłby się niejeden odtwarzacz CD za dużo więcej niż 14 tys. zł.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Najwięcej zmian kryje się jednak w sekcji przetwornika c/a i torze analogowym. Całość umieszczono na jednej dużej płytce SMD (zamiast na dwóch, jak w DCD-2500NE), nie licząc dodatkowej płytki firmowego upsamplera Ultra A32 Processing bazującego na nowocześniejszej i wydajniejszej programowanej kości FPGA Intela z serii Cyclone 10LP (wcześniej stosowano układ Altera Cyclone IV). Układ ten realizuje filtrację cyfrową, interpolację i synchroniczny upsampling 32fs (tylko w odniesieniu do sygnałów PCM) do częstotliwości 1,411 MHz (w przypadku odczytu plików hi-res z płyt krotność upsamplingu jest zależna od częstotliwości sygnału źródłowego). Układ współpracuje z czterema układami przetworników PCM1795 w podwójnej konfiguracji różnicowej. Sygnał wyjściowy jest oczywiście zbalansowany i w takiej formie prowadzony aż do buforów wyjściowych, gdzie zostaje desymetryzowany. To trochę zaskakujące rozwiązanie, ale też świadomy wybór projektantów, którzy doskonale zdawali sobie sprawę, że wyprowadzanie sygnału kablami XLR nie miałoby sensu ze względu na topologię dedykowanego wzmacniacza. Tor analogowy jest w całości dyskretny (SMD), wykorzystano w nim gatunkowe rezystory MELF.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Brzmienie flagowego systemu Denona emanuje solidnością, detalem i dość obszernym, dokładnym obrazem stereo. Równowaga tonalna oscyluje wokół neutralności, jednak subiektywnie ma tendencję do przechylania się w stronę brzmienia rozjaśnionego, ożywionego, lekko niedociążonego. Jak zaraz się okaże, powodem tego stanu rzeczy jest odtwarzacz. Poczucie szczegółowości jest niezłe, jednak na górze pasma czuć, że stopień wyrafinowania i rozdzielczość są dość ograniczone. Dźwięk nie jest ciepły, trudno go również nazwać nasyconym. Odnosi się wrażenie, że priorytetem konstruktorów było osiągnięcie dużej analityczności, szczegółowości i precyzji. W dużej mierze to się udało, niestety za cenę umiarkowanego wypełnienia i raczej rzadkiej konsystencji. Barwy są raczej lekkie i jasne niż głębokie i nasycone. Fakt ten należy uwzględnić w doborze zestawów głośnikowych. Sparowanie Denonów A110 z analitycznie, szczupło brzmiącymi kolumnami zdecydowanie bym odradzał. Ciepło, obficie grające modele sprawdzą się znacznie lepiej.</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-DCD-A110_wnetrze.jpg" alt="Denon DCD A110 wnetrze" /></p> <p>Połączenie wzmacniacza z innymi, wyższej jakości źródłami dźwięku, w szczególności z redakcyjnym dCS-em Bartokiem w roli DAC-a, ukazało znaczny potencjał integry. Przy cenie 16 tys. złotych jest to bowiem wzmacniacz zdecydowanie wart rozważenia, jeśli szukamy urządzenia precyzyjnego, dobrze kontrolującego głośniki, czystego, przestrzennego, o znikomej sygnaturze brzmieniowej. Tak właśnie gra A110: swobodnym, dużym dźwiękiem, z nieznaczną tylko tendencją do tranzystorowego utwardzania transjentów i krawędzi dźwięków. Całościowo jednak bardzo otwartym i bezproblemowym. W tych dziedzinach reprezentuje on naprawdę wysoki poziom w swojej klasie, dorównując recenzowanemu na sąsiednich stronach Heedowi.</p> <p>PMA-A110 na pewno nie jest wzmacniaczem brzmiącym romantycznie, miękko i przyjemnie, ale też nie można mu przypisać suchej analityczności czy nadmiaru precyzji. Słychać tu pewne „echa” japońskiej szkoły brzmienia (tej bardziej typowej dla dużych marek z Japonii), ale nie sposób przemilczeć niewątpliwe atuty tej integry, do których – prócz wspomnianej neutralności, czystości i precyzji – zaliczyłbym także dużą skalę dźwięku, obszerną stereofonię z bardzo dobrą głębią oraz odpowiednio masywny, dobrze kontrolowany bas. Jego rozciągnięcie i wypełnienie na samym dole nie są tak znakomite, jak mogłaby sugerować postura urządzenia. W średnim podzakresie słychać niewielkie zaokrąglenie, a różnicowanie barw jest nieznacznie rozmyte. Niemniej, bas Denona prezentuje solidny poziom.</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_wnetrze.jpg" alt="Denon PMA A110 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Precyzja i solidność montażu są najwyższych lotów.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Przyznam, że miałem dużą trudność z określeniem, do której kategorii w naszym rankingu zakwalifikować ten wzmacniacz. Wiele jego walorów jest na poziomie kategorii A, chociaż pod względem nasycenia i muzykalności trochę mu jednak brakuje. To wzmacniacz z pogranicza kategorii A i B – przynajmniej moim zdaniem.</p> <p>Odtwarzacz sonicznie nie dorównuje wzmacniaczowi. Z taką samą sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku <a href="https://m.avtest.pl/audio/item/595-denon-pma-2500ne-dcd-2500ne" target="_blank" rel="noopener"><strong>zestawu 2500NE</strong></a>, więc nie byłem takiem obrotem sprawy jakoś specjalnie zaskoczony. Zresztą, gdy sięgam pamięcią wstecz do poprzednich systemów serii 2000, wnioski były podobne.</p> <p>DCD-A110 nie brzmi neutralnie. Tonalnie jest to urządzenie grające po jasnej stronie mocy, kładące akcent na wyższy zakres, który tak po prawdzie nie jest szczególnie dobrej jakości. Słychać pewne wyszarzenie sopranów, stale obecny, dość ujednolicony ich charakter. Barwy są lekkie, niedociążone, co wynika nie tyle z ekspozycji góry (bo w zasadzie nie jest ona podbita), lecz z pewnej specyfiki reprodukcji niskich tonów, którym brakuje wykopu. Bas określiłbym jako całościowo dość miękki, na czym cierpi rytmika i drive. Pewna poprawa równowagi oraz lepszą spójność i wypełnienie dźwięku uzyskuje się z płyt Super Audio CD. Zyskują wyższe rejestry, które stają się bardziej subtelne i wyrafinowane. Zastanawiam się, jak duży udział w brzmieniu odtwarzacza ma nowy upsampler. Wydaje mi się, że znaczący.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon PMA A110 koncowka mocy" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_koncowka-mocy.jpg" alt="Denon PMA A110 koncowka mocy" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Końcówki mocy też są inne niż w PMA-2500NE. Z lewej strony (przy tylnym panelu widoczne dwa dodatkowe zasilacze (wzmacniacz łącznie ma ich cztery).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Konfrontacja z nowoczesnymi, niedrogimi przetwornikami c/a – redakcyjnymi Aune S8 i Toppingiem D90 MQA, a nawet z leciwym <a href="https://m.avtest.pl/uzywane/item/1263-arcam-diva-cd73t" target="_blank" rel="noopener"><strong>Arcamem CD73T</strong></a> pokazała, że twórcy odtwarzacza dążyli do uzyskania efektu dużej szczegółowości i przestrzenności, które to założenie w dużej mierze udało się zrealizować, niestety za cenę muzykalności. Taka charakterystyka odtwarzacza nie jest do końca tym, czego – w naszej opinii – potrzebuje wzmacniacz.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>DAC</h2> <p>Analizując jakość dźwięku płynącego z integry błędem byłoby pominięcie faktu, że na jej pokładzie znajduje się przetwornik c/a – i to nie byle jakiej jakości – jak również przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC. Każdy z tych elementów ma niewątpliwy wpływ na cenę urządzenia. Bez nich, PMA-A110 byłoby z pewnością o kilka tysięcy złotych tańszy.</p> <p><img style="border: 1px solid;" title="Denon DCD A110 DAC" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-DCD-A110_DAC.jpg" alt="Denon DCD A110 DAC" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Sekcja przetwarzania cyfrowo-analogowego bazuje na nowym upsamplerze Ultra Al32 i czterech kościach PCM1795.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Testy wejść cyfrowych USB i S/PDIF przeprowadziłem z wykorzystaniem swoich zaufanych, dość równoważnych jakościowo, źródeł sygnału cyfrowego: SOtM-a sMS-200 Ultra Neo z zasilaczem Sbooster i starego odtwarzacza Sony CDP-557ESD ze zmodyfikowanym wyjściem cyfrowym (w roli „transportu”). <strong>Brzmienie uzyskane z wejść cyfrowych PMA-A110 okazało się znacząco inne niż w analogowym połączeniu z dedykowanym odtwarzaczem.</strong> Balans tonalny był wyraźnie ciemniejszy, ale jednak bliższy neutralności. Dźwięk zyskał na zwartości i spójności, ale kosztem przestrzenności, która nie była już tak efektowna. Scena odczuwalnie się zwęziła, jednak spójność dźwięku i rytmika w moim odczuciu prezentowały się lepiej. Uważam, że to całościowo lepiej zrównoważony przekaz. Wynika stąd, że wbudowany DAC jest naprawdę dobrej jakości i jakkolwiek dźwięk uzyskiwany z firmowym odtwarzaczem jest pod pewnymi względami bardziej atrakcyjny, to z wejść cyfrowych można uzyskać lepszą neutralność i spójność brzmienia, co w kontekście cen użytych źródeł cyfrowych nie wymaga komentarza.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Phono MC</h2> <p>Ze względu na brak wkładki MM, zdecydowałem się sprawdzić wejście gramofonowe w trybie MC, podłączając do niego gramofon Clearaudio Concept z wkładką Hana SL. Phonostagem odniesienia była znakomita, nagrodzona przez nas, niedroga Emotiva XPS-1 Gen 2. Wystarczył kwadrans odsłuchu, by stwierdzić, że z zewnętrznym phonostagem uzyskany dźwięk był wyraźnie lepszy. Poprawie uległa przestrzenność, swoboda i jakość wysokich tonów. Zniknął (w dużej mierze) efekt „zbitki” planów, pojawiła się lepsza separacja instrumentów, której towarzyszyła mikrodynamika. Nie powiem, że taki wynik porównania mnie zaskoczył, jednak mimo wszystko oczekiwałem bardziej wyrównanego poziomu obu prezentacji. Niewykluczone, że z wkładkami MM phono Denona daje sobie radę nieco lepiej. Z punktu widzenia użytkowników gramofonów średniej klasy, wyposażonych choćby w tańsze modele wkładek MC, wejście gramofonowe we wzmacniaczu raczej nie będzie rozwiązaniem docelowym.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon PMA A110 wejscia analog" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_wejscia-analog.jpg" alt="Denon PMA A110 wejscia analog" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>&nbsp;Zestaw wejść i wyjść analogowych jest taki sam, jak w PMA-2500NE.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book, serif;"></span></span></span></span></h2> <p>Cieszy fakt, że u progu trzeciej dekady XXI wieku wciąż powstają takie urządzenia. Wspaniale wykonany i bardzo zaawansowany technicznie odtwarzacz płyt CD i SACD raczej nie „oczaruje” dźwiękowo większości (świadomych) nabywców, ale jako uzupełnienie bardzo dobrego wzmacniacza, jakim bez wątpienia jest PMA-A110 może być tym, czego oczekują fani marki.</p> <p>Integra Denona jest natomiast jednym z lepszych wzmacniaczy w swojej klasie, a biorąc pod uwagę wysoką jakość wbudowanego DAC-a i wartościowy tryb Analog Mode, w którym ta sekcja jest całkowicie wyłączana, atrakcyjność tego modelu jest niewątpliwa. Także w tym kontekście wydaje się, że dedykowany odtwarzacz wcale nie jest koniecznością.<br /><br /></p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 10/2020 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-10-2020/"><strong>KUP TERAZ<br /></strong></a></em></p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Pomieszczenie:</strong> 30 m2 zaadaptowane akustycznie (dość silnie wytłumione), panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu (system główny)</li> <li><strong>Źródła odniesienia:</strong> Arcam CD73T, Aune S8, dCS Bartok + SOtM sMS-200 Ultra Neo / Sbooster P&amp;P Eco MkII, Sony CDP-557 ESD jako transport (modyfikacja wyjścia cyfrowego)</li> <li><strong>Serwer:</strong> Roon Core na komputerze iMac 21,5” late 2015 (i5 3,1 GHz, 8 GB RAM, SSD)</li> <li><strong>Wzmacniacze odniesienia:</strong> Electrocompaniet ECI-80D, Electrocompaniet ECI-6 MkII, Haiku Audio Bright Mk5</li> <li><strong>Zestawy głośnikowe:</strong> Klipsch REF7 III (ze zmodyfikowaną zwrotnicą zewnętrzną), Revel Concerta2 F35</li> <li><strong>Interkonekty:</strong> WoreWorld Gold Eclipse 6, KBL Sound Red Corona (S/PDIF), Synergistic Research Active USB</li> <li><strong>Sieć:</strong> switch Netgear GS-105v5 z zasilaczem Sbooster 12 V, kable LAN Renkforce CAT 8.1 (2000 MHz)</li> <li><strong>Kable głośnikowe:</strong> KBL Sound Red Eye Ultimate, Albedo Blue (do tańszych wzmacniaczy)</li> <li><strong>Akcesoria:</strong> stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB</li> <li><strong>Zasilanie:</strong> dedykowana linia zasilająca, kondycjoner zasilania Keces BP-1200, listwa PowerBASE, kable zasilające KBL Sound Himalaya PRO, Master Mirror Reference, Zodiac, Spectrum</li> </ul> <p>&nbsp;<img title="Denon DCD-A110 i PMA-A110 ocena i dane techniczne" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-pma-110/Denon-PMA-A110_zzz.gif" alt="Denon DCD-A110 i PMA-A110 ocena i dane techniczne" /></p> <p>&nbsp;</p></div>
Denon CEOL N10 2020-01-25T13:43:41+00:00 2020-01-25T13:43:41+00:00 https://m.avtest.pl/audio/item/1067-denon-ceol-n10 Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/3750cec8aaaa9dff79700a4982c35862_S.jpg" alt="Denon CEOL N10" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Współczesny minisystem musi mieć streaming, pracować w systemie multiroom i oferować opcję sterowania głosem. Przyda się też czytnik CD. Do tego wszystkiego powinien być ładny i niekoniecznie srebrny. Wszystkie te warunki spełnia Denon CEOL N10.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Horn Distribution, <a href="https://www.salonydenon.pl" target="_blank" rel="noopener">www.salonydenon.pl</a><br /><strong>Cena:</strong> 2295 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> białe, szare, czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst: </strong>Michał Sommerfeld, Filip Kulpa |<strong> Zdjęcia:</strong> AV, Denon<strong><br /></strong></p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 1-2/2019</em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Zestaw mini Denon CEOL N10</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;">&nbsp;<img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon Ceol N10" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-n10-aaa.jpg" alt="Denon Ceol N10" /></p> <p>CEOL to nazwa, która już kilka lat temu zagościła w katalogu Denona. Model N9 był próbą odejścia producenta od schematu metalowych obudów w kolorze srebrnym bądź czarnym. Nowe mini Denona, oznaczone kodem N10, wygląda dość podobnie do poprzednika (biała, wyoblona obudowa z tworzywa), wnosi jednak szereg możliwości niedostępnych w poprzedniej generacji. Od tamtego czasu platforma sieciowa HEOS zdążyła już dojrzeć i stać się groźną konkurencją dla MusicCasta Yamahy.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Funkcjonalność i obsługa</h2> <p>RCD-N10, czyli jednostka centralna, w tym systemie o dość nietypowej szerokości 280 mm integruje w sobie odtwarzacz CD (którego szuflady w pierwszej chwili można nie dojrzeć), wzmacniacz, tuner radiowy FM/AM (szkoda, że bez DAB) oraz funkcjonalny streamer z wbudowaną obsługą sporej grupy najważniejszych serwisów (Spotify, Tidal, Deezer, Amazon Music), a także tych bardziej niszowych, jak Soundcloud. Praca w lokalnej sieci obejmuje protokół UPnP (dyski sieciowe i serwery) oraz AirPlay 2. Do YouTube’a przyda się z kolei Bluetooth –&nbsp;szkoda jednak, że w specyfikacji 3.0 z profilem A2DP (bez aptX). Do RCD-N10 możemy podłączyć jedno źródło sygnału analogowego, dwa cyfrowego (np. telewizor, odtwarzacz Blu-ray) oraz pendrive lub dysk twardy z plikami muzycznymi – także tymi o jakości hi-res (włącznie z DSD64). Do CEOL-a podłączymy także subwoofer aktywny oraz słuchawki.</p> <p>W odróżnieniu od PianoCraftów, Denon zapewnia odczyt bez przerw (gapless) w odniesieniu do plików dwóch najpopularniejszych formatów bezstratnych –&nbsp;FLAC i WAVE, jak również formatu DSD. Niestety, tak jak inne modele Denona i Marantza, N10 nie odtwarza plików formatu AIFF. Dotyczy to zarówno portu USB na czołówce, jak i strumieniowania sieciowego. Odczyt z 2,5-calowego dysku HDD Toshiba) okazał się nieco problematyczny. Po pierwsze, nie działało wyszukiwanie po wykonawcy (pusty zbiór wyszukiwania); po drugie, w trybie przeglądania po albumie, Denon miał problem z indeksowaniem dużej bazy albumów (około 1000). Gdy już nawet udało mu się ją wczytać, to nie było możliwości przyspieszenia szukania po literach. Przewijanie tysiąca pozycji, by dotrzeć na przykład do Yello to mało wygodna opcja. Z kolei szukanie po folderach powodowało inny błąd –&nbsp;odtwarzanie części albumów w niewłaściwej kolejności oraz „niewidzenie” okładek. W trybie szukania po katalogach Denon generalnie nie widzi metadanych. Inną dziwną przypadłością było niezauważanie części plików (albumów) w formacie DSD. Te same albumy/pliki na dysku NAS Synology były odtwarzane bezproblemowo… Jak widać, zdecydowanie warto zainwestować w (droższy) NAS niż tańszy przenośny dysk HDD.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="denon ceol rcd-n10 top pilot" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-rcd-n10-top-pilot.jpg" alt="denon ceol rcd-n10 top pilot" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Organiczny wyświetlacz jest ten sam co w Marantzach – bardzo czytelny. Podświetlane w chwili dotyku przyciski na górnej ściance to fajny pomysł. Pochwały za wygodny pilot.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Reklamowanym przez producenta atutem N10 jest kompatybilność z funkcją asystenta głosowego Amazon Alexa (w ramach aplikacji sterującej HEOS). Do podstawowej obsługi wystarczy wówczas któreś z urządzeń nasłuchujących mowę od Amazona (Echo, Echo Dot etc.), by móc sterować odtwarzaniem muzyki. Należy sobie jednak zdawać sprawę, że rozwiązanie to, jakkolwiek ciekawe i dla typowego użytkownika przydatne, ma swoje ograniczenia w zakresie zrozumiałości bardziej zaawansowanych i długich komunikatów. Ale raczej nie dla melomanów stworzono ten system. Ponadto komendy trzeba wypowiadać w języku angielskim.</p> <p>Istotnym aspektem oceny każdego systemu sieciowego jest łatwość jego obsługi i konfiguracji. Rozwiązanie z chwilowym hotspotem Wi-Fi jest całkiem wygodne i uniwersalne. Ja poszedłem na łatwiznę: połączyłem sieć przewodowo (LAN) i po chwili aplikacja HEOS na moim telefonie odnalazła urządzenie w sieci. Do obsługi aplikacji trzeba założyć konto w serwisie o tej samej nazwie, co wymaga podania adresu e-mail – pytanie, po co? MusicCast nie wymaga żadnej rejestracji. Później jest już, na szczęście, z górki. Aplikacja HEOS działa szybko, stabilnie i nie sprawia kłopotów. Poza tym jest ładnie zaprojektowana – tu zdobywa mój głos. W przypadku N10 istnieje możliwość włączenia tajemniczej funkcji Speaker Optimization (preset korekcji EQ), podbicia basu i włączenia trybu Direct, który omija wszelkie regulacje. Najrozsądniej korzystać z tego ostatniego.</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Obudowa RCD-N10 jest z zewnątrz niemal w całości wykonana z plastiku. Nie da się jednak zaprzeczyć, że estetyka i wygląd są mocnymi atutami CEOL-a. Czytelny wyświetlacz organiczny też jest niczego sobie – pozwala na sprawną obsługę za pomovą pilota. Plusem jest również doskonale działający panel dotykowy na górnej pokrywie –&nbsp;szybko i prawidłowo „łapie” palec, a nawet potwierdza naciśnięcie przycisku podświetleniem. Niezrozumiałą oszczędnością są sprężynkowe terminale głośnikowe przystosowane jedynie do gołych przewodów.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="denon ceol rcd n10 gniazda" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-rcd-n10-gniazda.jpg" alt="denon ceol rcd n10 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Do CEOL-a podłączymy aż trzy źródła sygnału i subwoofer aktywny.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Spód, tył i wewnętrzna osłona płytki z elektroniką są metalowe. Ta ostatnia okazuje się niezbędna w przypadku urządzenia z plastikową obudową – musi ekranować zakłócenia pochodzące z urządzenia, by mogło ono spełnić normy emisji promieniowania elektromagnetycznego. Głównymi źródłami promieniowania są tutaj impulsowa końcówka mocy i impulsowy zasilacz. Sama scalona końcówka mocy to najprawdopodobniej układ Texas Instruments, często występujący w urządzeniach Sound United (D&amp;M). Producent podaje, najwyraźniej dość optymistycznie, moc na poziomie 65 W na kanał. Tymczasem znamionowy pobór mocy całego urządzenia wynosi 55 W.</p> <p>CEOL N10 jest sprzedawany zarówno jako sama jednostka, jak też w komplecie z dedykowanymi głośnikami SC-N10 – prostą dwudrożną konstrukcją na bazie 12-cm głośnika nisko-średniotonowego i 3-cm wysokotonowego. Nominalna dopłata za kolumny wynosi 500 zł, co jest kwotą „do zastanowienia się”, jednak mając na uwadze aktualną (w chwili pisania tekstu) promocję dystrybutora, stopniała ona do zaledwie 104 zł. Dlatego uznaliśmy, że warto przetestować komplet.</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Przed testem dystrybutor namawiał nas do przetestowania RCD-N10 w połączeniu z jakimiś porządnymi kolumnami. Jakkolwiek takie połączenie działa, to jednak „nie ma sensu przepłacać". Elektronika CEOL-a została zaprojektowana z myślą o dedykowanych głośnikach. Jej jasny i lekki charakter może jednak pasować do ciepło i okrągło brzmiących głośników, co pokazało zestawienie z Castlami Richmond 3.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="denon ceol n10 white" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-n10-white.jpg" alt="denon ceol n10 white" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Maskownica jest niestety niezdejmowalna – ot, taka oszczędność.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Największą zaletą firmowego zestawu jest średnica o ładnej, naturalnej barwie. Wokale, szczególnie żeńskie, oraz instrumenty strunowe brzmią bardzo dobrze. Dotyczy to zarówno płyt, jak i strumieniowania z Tidala – Denon jest bardzo łagodny dla nagrań. Łagodzi on nieprzyjemne fragmenty, a wszechobecna kompresja nie daje się we znaki. Widać ewidentnie, że został on zestrojony dla popularnego klienta, który słucha wszelkiej muzyki, niekoniecznie tej audiofilskiej. Siła prezentacji skupia się na średnicy, a także jej połączeniu z wyższym basem, które dominują nad łagodną, przygaszoną górą. Próbowałem wydusić z niej trochę pazura podczas eksperymentów z korekcją barwy, ale wiele to nie dało. Taki jej urok, ale dzięki temu nie ma zgrzytu. Choć gdy podłączy się znacznie lepsze zestawy głośnikowe, sprawy przyjmują nieco inny obrót…</p> <p>Charakter basu wynika ze strojenia firmowych głośników SC-N10, które za cenę lepszego rozciągnięcia z tych małych obudów powodują mocne podbicie wyższego basu. Całość składa się w dźwięk efektowny, o szerokiej, acz płytkiej scenie muzycznej. Ilość basu na pierwszy rzut ucha potrafi zaskoczyć, ale dosyć szybko dostrzega się kompromis, na jaki poszli inżynierowie japońskiej firmy.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="denon ceol sc-n10 gniazda" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-sc-n10-gniazda.jpg" alt="denon ceol sc-n10 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Do zacisków głośnikowych pasują tylko gołe kable o maksymalnym przekroju ok. 1,5 mm2.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>O dziwo, dźwięk z płyt CD brzmiał w sposób lepiej zarysowany, bardziej kontrolowany od streamingu z Tidala i lokalnych plików, ale to akurat typowa cecha urządzeń w tej klasie (i nie tylko). W połączeniu z Castle'ami poprawie uległa barwa i przestrzeń w dźwięku. Znacznie lepiej odrywał się on od kolumn. Zmiana wyszła też na plus niskim tonom – bas stracił górkę i zabrzmiał bardziej liniowo i naturalnie. Jeszcze lepsze efekty uzyskamy z Dali Spektorami 1. Nie warto jednak przesadzać –&nbsp;potencjał elektroniki nie jest dużo większy niż firmowych głośników.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book, serif;"></span></span></span></span></h2> <p>CEOL N10 to całkiem sympatyczny zestaw mini, zaprojektowany z myślą o tej mniej audiofilskiej – czyli zdecydowanie większej –&nbsp;części rynku audio. Lifestylowy wygląd, rozbudowana funkcjonalność z opcją asysty głosowej Amazon Alexa, multiroomem HEOS to niemal wszystko, czego oczekujemy od zestawu tego typu. N10 stawia na łatwe, przyjemne i niezbyt szczegółowe granie. Brzmieniowo nie jest to najlepszy zestaw w swojej klasie, ale całościowo jeden z najbardziej atrakcyjnych.<br /><br /></p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-n10-zzz.gif" alt="denon ceol n10 zzz" /></p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/3750cec8aaaa9dff79700a4982c35862_S.jpg" alt="Denon CEOL N10" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Współczesny minisystem musi mieć streaming, pracować w systemie multiroom i oferować opcję sterowania głosem. Przyda się też czytnik CD. Do tego wszystkiego powinien być ładny i niekoniecznie srebrny. Wszystkie te warunki spełnia Denon CEOL N10.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Horn Distribution, <a href="https://www.salonydenon.pl" target="_blank" rel="noopener">www.salonydenon.pl</a><br /><strong>Cena:</strong> 2295 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> białe, szare, czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst: </strong>Michał Sommerfeld, Filip Kulpa |<strong> Zdjęcia:</strong> AV, Denon<strong><br /></strong></p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 1-2/2019</em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Zestaw mini Denon CEOL N10</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;">&nbsp;<img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon Ceol N10" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-n10-aaa.jpg" alt="Denon Ceol N10" /></p> <p>CEOL to nazwa, która już kilka lat temu zagościła w katalogu Denona. Model N9 był próbą odejścia producenta od schematu metalowych obudów w kolorze srebrnym bądź czarnym. Nowe mini Denona, oznaczone kodem N10, wygląda dość podobnie do poprzednika (biała, wyoblona obudowa z tworzywa), wnosi jednak szereg możliwości niedostępnych w poprzedniej generacji. Od tamtego czasu platforma sieciowa HEOS zdążyła już dojrzeć i stać się groźną konkurencją dla MusicCasta Yamahy.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Funkcjonalność i obsługa</h2> <p>RCD-N10, czyli jednostka centralna, w tym systemie o dość nietypowej szerokości 280 mm integruje w sobie odtwarzacz CD (którego szuflady w pierwszej chwili można nie dojrzeć), wzmacniacz, tuner radiowy FM/AM (szkoda, że bez DAB) oraz funkcjonalny streamer z wbudowaną obsługą sporej grupy najważniejszych serwisów (Spotify, Tidal, Deezer, Amazon Music), a także tych bardziej niszowych, jak Soundcloud. Praca w lokalnej sieci obejmuje protokół UPnP (dyski sieciowe i serwery) oraz AirPlay 2. Do YouTube’a przyda się z kolei Bluetooth –&nbsp;szkoda jednak, że w specyfikacji 3.0 z profilem A2DP (bez aptX). Do RCD-N10 możemy podłączyć jedno źródło sygnału analogowego, dwa cyfrowego (np. telewizor, odtwarzacz Blu-ray) oraz pendrive lub dysk twardy z plikami muzycznymi – także tymi o jakości hi-res (włącznie z DSD64). Do CEOL-a podłączymy także subwoofer aktywny oraz słuchawki.</p> <p>W odróżnieniu od PianoCraftów, Denon zapewnia odczyt bez przerw (gapless) w odniesieniu do plików dwóch najpopularniejszych formatów bezstratnych –&nbsp;FLAC i WAVE, jak również formatu DSD. Niestety, tak jak inne modele Denona i Marantza, N10 nie odtwarza plików formatu AIFF. Dotyczy to zarówno portu USB na czołówce, jak i strumieniowania sieciowego. Odczyt z 2,5-calowego dysku HDD Toshiba) okazał się nieco problematyczny. Po pierwsze, nie działało wyszukiwanie po wykonawcy (pusty zbiór wyszukiwania); po drugie, w trybie przeglądania po albumie, Denon miał problem z indeksowaniem dużej bazy albumów (około 1000). Gdy już nawet udało mu się ją wczytać, to nie było możliwości przyspieszenia szukania po literach. Przewijanie tysiąca pozycji, by dotrzeć na przykład do Yello to mało wygodna opcja. Z kolei szukanie po folderach powodowało inny błąd –&nbsp;odtwarzanie części albumów w niewłaściwej kolejności oraz „niewidzenie” okładek. W trybie szukania po katalogach Denon generalnie nie widzi metadanych. Inną dziwną przypadłością było niezauważanie części plików (albumów) w formacie DSD. Te same albumy/pliki na dysku NAS Synology były odtwarzane bezproblemowo… Jak widać, zdecydowanie warto zainwestować w (droższy) NAS niż tańszy przenośny dysk HDD.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="denon ceol rcd-n10 top pilot" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-rcd-n10-top-pilot.jpg" alt="denon ceol rcd-n10 top pilot" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Organiczny wyświetlacz jest ten sam co w Marantzach – bardzo czytelny. Podświetlane w chwili dotyku przyciski na górnej ściance to fajny pomysł. Pochwały za wygodny pilot.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Reklamowanym przez producenta atutem N10 jest kompatybilność z funkcją asystenta głosowego Amazon Alexa (w ramach aplikacji sterującej HEOS). Do podstawowej obsługi wystarczy wówczas któreś z urządzeń nasłuchujących mowę od Amazona (Echo, Echo Dot etc.), by móc sterować odtwarzaniem muzyki. Należy sobie jednak zdawać sprawę, że rozwiązanie to, jakkolwiek ciekawe i dla typowego użytkownika przydatne, ma swoje ograniczenia w zakresie zrozumiałości bardziej zaawansowanych i długich komunikatów. Ale raczej nie dla melomanów stworzono ten system. Ponadto komendy trzeba wypowiadać w języku angielskim.</p> <p>Istotnym aspektem oceny każdego systemu sieciowego jest łatwość jego obsługi i konfiguracji. Rozwiązanie z chwilowym hotspotem Wi-Fi jest całkiem wygodne i uniwersalne. Ja poszedłem na łatwiznę: połączyłem sieć przewodowo (LAN) i po chwili aplikacja HEOS na moim telefonie odnalazła urządzenie w sieci. Do obsługi aplikacji trzeba założyć konto w serwisie o tej samej nazwie, co wymaga podania adresu e-mail – pytanie, po co? MusicCast nie wymaga żadnej rejestracji. Później jest już, na szczęście, z górki. Aplikacja HEOS działa szybko, stabilnie i nie sprawia kłopotów. Poza tym jest ładnie zaprojektowana – tu zdobywa mój głos. W przypadku N10 istnieje możliwość włączenia tajemniczej funkcji Speaker Optimization (preset korekcji EQ), podbicia basu i włączenia trybu Direct, który omija wszelkie regulacje. Najrozsądniej korzystać z tego ostatniego.</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Obudowa RCD-N10 jest z zewnątrz niemal w całości wykonana z plastiku. Nie da się jednak zaprzeczyć, że estetyka i wygląd są mocnymi atutami CEOL-a. Czytelny wyświetlacz organiczny też jest niczego sobie – pozwala na sprawną obsługę za pomovą pilota. Plusem jest również doskonale działający panel dotykowy na górnej pokrywie –&nbsp;szybko i prawidłowo „łapie” palec, a nawet potwierdza naciśnięcie przycisku podświetleniem. Niezrozumiałą oszczędnością są sprężynkowe terminale głośnikowe przystosowane jedynie do gołych przewodów.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="denon ceol rcd n10 gniazda" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-rcd-n10-gniazda.jpg" alt="denon ceol rcd n10 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Do CEOL-a podłączymy aż trzy źródła sygnału i subwoofer aktywny.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Spód, tył i wewnętrzna osłona płytki z elektroniką są metalowe. Ta ostatnia okazuje się niezbędna w przypadku urządzenia z plastikową obudową – musi ekranować zakłócenia pochodzące z urządzenia, by mogło ono spełnić normy emisji promieniowania elektromagnetycznego. Głównymi źródłami promieniowania są tutaj impulsowa końcówka mocy i impulsowy zasilacz. Sama scalona końcówka mocy to najprawdopodobniej układ Texas Instruments, często występujący w urządzeniach Sound United (D&amp;M). Producent podaje, najwyraźniej dość optymistycznie, moc na poziomie 65 W na kanał. Tymczasem znamionowy pobór mocy całego urządzenia wynosi 55 W.</p> <p>CEOL N10 jest sprzedawany zarówno jako sama jednostka, jak też w komplecie z dedykowanymi głośnikami SC-N10 – prostą dwudrożną konstrukcją na bazie 12-cm głośnika nisko-średniotonowego i 3-cm wysokotonowego. Nominalna dopłata za kolumny wynosi 500 zł, co jest kwotą „do zastanowienia się”, jednak mając na uwadze aktualną (w chwili pisania tekstu) promocję dystrybutora, stopniała ona do zaledwie 104 zł. Dlatego uznaliśmy, że warto przetestować komplet.</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Przed testem dystrybutor namawiał nas do przetestowania RCD-N10 w połączeniu z jakimiś porządnymi kolumnami. Jakkolwiek takie połączenie działa, to jednak „nie ma sensu przepłacać". Elektronika CEOL-a została zaprojektowana z myślą o dedykowanych głośnikach. Jej jasny i lekki charakter może jednak pasować do ciepło i okrągło brzmiących głośników, co pokazało zestawienie z Castlami Richmond 3.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="denon ceol n10 white" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-n10-white.jpg" alt="denon ceol n10 white" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Maskownica jest niestety niezdejmowalna – ot, taka oszczędność.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Największą zaletą firmowego zestawu jest średnica o ładnej, naturalnej barwie. Wokale, szczególnie żeńskie, oraz instrumenty strunowe brzmią bardzo dobrze. Dotyczy to zarówno płyt, jak i strumieniowania z Tidala – Denon jest bardzo łagodny dla nagrań. Łagodzi on nieprzyjemne fragmenty, a wszechobecna kompresja nie daje się we znaki. Widać ewidentnie, że został on zestrojony dla popularnego klienta, który słucha wszelkiej muzyki, niekoniecznie tej audiofilskiej. Siła prezentacji skupia się na średnicy, a także jej połączeniu z wyższym basem, które dominują nad łagodną, przygaszoną górą. Próbowałem wydusić z niej trochę pazura podczas eksperymentów z korekcją barwy, ale wiele to nie dało. Taki jej urok, ale dzięki temu nie ma zgrzytu. Choć gdy podłączy się znacznie lepsze zestawy głośnikowe, sprawy przyjmują nieco inny obrót…</p> <p>Charakter basu wynika ze strojenia firmowych głośników SC-N10, które za cenę lepszego rozciągnięcia z tych małych obudów powodują mocne podbicie wyższego basu. Całość składa się w dźwięk efektowny, o szerokiej, acz płytkiej scenie muzycznej. Ilość basu na pierwszy rzut ucha potrafi zaskoczyć, ale dosyć szybko dostrzega się kompromis, na jaki poszli inżynierowie japońskiej firmy.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="denon ceol sc-n10 gniazda" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-sc-n10-gniazda.jpg" alt="denon ceol sc-n10 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Do zacisków głośnikowych pasują tylko gołe kable o maksymalnym przekroju ok. 1,5 mm2.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>O dziwo, dźwięk z płyt CD brzmiał w sposób lepiej zarysowany, bardziej kontrolowany od streamingu z Tidala i lokalnych plików, ale to akurat typowa cecha urządzeń w tej klasie (i nie tylko). W połączeniu z Castle'ami poprawie uległa barwa i przestrzeń w dźwięku. Znacznie lepiej odrywał się on od kolumn. Zmiana wyszła też na plus niskim tonom – bas stracił górkę i zabrzmiał bardziej liniowo i naturalnie. Jeszcze lepsze efekty uzyskamy z Dali Spektorami 1. Nie warto jednak przesadzać –&nbsp;potencjał elektroniki nie jest dużo większy niż firmowych głośników.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book, serif;"></span></span></span></span></h2> <p>CEOL N10 to całkiem sympatyczny zestaw mini, zaprojektowany z myślą o tej mniej audiofilskiej – czyli zdecydowanie większej –&nbsp;części rynku audio. Lifestylowy wygląd, rozbudowana funkcjonalność z opcją asysty głosowej Amazon Alexa, multiroomem HEOS to niemal wszystko, czego oczekujemy od zestawu tego typu. N10 stawia na łatwe, przyjemne i niezbyt szczegółowe granie. Brzmieniowo nie jest to najlepszy zestaw w swojej klasie, ale całościowo jeden z najbardziej atrakcyjnych.<br /><br /></p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-ceol-n10/denon-ceol-n10-zzz.gif" alt="denon ceol n10 zzz" /></p> <p>&nbsp;</p></div>
Marantz SA-KI Ruby & PM-KI Ruby 2019-08-22T12:44:06+00:00 2019-08-22T12:44:06+00:00 https://m.avtest.pl/audio/item/1013-marantz-sa-ki-ruby-pm-ki-ruby Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/d223ee4fdebdcd40ae2cd65f88141ed1_S.jpg" alt="Marantz SA-KI Ruby & PM-KI Ruby" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Ken Ishiwata dał nam wiele wspaniałych urządzeń, które po dziś dzień cieszą się popularnością. Dziś – niemal dokładnie rok po europejskiej premierze systemu KI Ruby – wiemy już, że jest to ostatni zestaw, jaki sygnował swoimi inicjałami.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong>&nbsp;Horn Distribution, <a href="http://pl.horn.eu" target="_blank" rel="noopener">pl.horn.eu</a>&nbsp; <br /><strong>Ceny:</strong> SA-KI Ruby – 17 995 zł, PM-KI Ruby –&nbsp;17 995 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne, szampańskie</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst:</strong> Michał Sommerfeld (MS), Filip Kulpa (FK) | <strong>Zdjęcia:</strong> Marantz, AV</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 10/2018</em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Zestaw Marantz SA-KI Ruby &amp; PM-KI Ruby</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz SA-KI Ruby &amp; PM-KI Ruby" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-aaa.jpg" alt="Marantz SA-KI Ruby &amp; PM-KI Ruby" /></p> <p>Prawie czterdzieści jeden lat – tyle czasu Ken Ishiwata – jeden z najbardziej rozpoznawalnych inżynierów audio na świecie –&nbsp;współpracował z firmą Marantz. Pozwolę sobie przywołać moje pierwsze spotkanie z tym inspirującym i pełnym pasji człowiekiem, dzisiaj już po siedemdziesiątce. Poznałem go na Audio Show w Warszawie podczas spotkania prasowego. Po krótkiej prezentacji i wywiadzie udało mi się porozmawiać z naszym bohaterem na tematy bardziej techniczne. Mimo upływu czasu, pamiętam to dobrze – potwierdził moje ówczesne rozważania na temat przewagi gęstych formatów audio, a mianowicie fakt, że pozwalają one pracować przetwornikom c/a „lżej” (tak – w sporym uproszczeniu). Przez cały czas upewniał się, czy nadążam, i zależało mu, abym zrozumiał, co chce mi przekazać. Niewiele jest osób łączących wiedzę wraz z umiejętnością jej przekazywania –&nbsp;dotyczy to każdej dziedziny nauki czy techniki. Ken Ishiwata doskonale opanował tę sztukę. Szkoda, że nie pracuje już dla Marantza, ale trzeba to zrozumieć: jako dziś już przeszło 70-latek, swoje zrobił.</p> <p>Warto wspomnieć o ogromnym wkładzie jubilata – jako wielojęzycznego inżyniera – łączącego światy początkowo amerykańskiego, a później już japońskiego Marantza z holenderskim Philipsem. Dla mnie, nazwisko Ishiwata kojarzy się jednak przede wszystkim z propagacją wiedzy na temat wpływu komponentów na brzmienie urządzeń audio. To właśnie Marantz wypuszczając urządzenia ze znaczkami SE, a potem także KI, pokazał na wielką skalę, że mamy do czynienia z faktycznym zjawiskiem, a nie bajaniem zblazowanych audiofilów. Modyfikując pierwszy odtwarzacz CD, który swoją drogą nie chciał się wówczas sprzedawać, Japończyk wprowadził pojęcia modyfikacji na audiofilskie salony. Dziś wpisanie w wyszukiwarkę hasła „modyfikacje audio”, czy nawet lepiej – „audio mods”, generuje wiele wyników. Dzięki wiedzy, otwartemu umysłowi i wyczuciu rynku, Ken Ishiwata stworzył istotną część naszej rzeczywistości audio. Brał również udział w projektowaniu wielu fantastycznych urządzeń i za to należy mu się ogromny szacunek.</p> <p>Zestaw, o którym dziś będzie mowa, to limitowana do 1000 kompletów nie tyle edycja, co po prostu nowa konstrukcja, która w dotychczasowym katalogu nie ma odpowiednika.</p> <p></p> <p></p> <h2>Trochę historii: pierwszy rok w Marantzu</h2> <p>Wszystko zaczęło się w drugiej połowie 1977 roku, kiedy – wówczas jeszcze jako pracownik Pioneera – otrzymał propozycję zatrudnienia w belgijskim oddziale Marantza (od 1974 roku działała fabryka w Péronnes-lez-Binche produkująca zestawy głośnikowe). Na spotkaniu w sprawie pracy przedstawił swoje oczekiwania finansowe, a że były dość wygórowane, to… do niczego nie doszło. Jednak kilka miesięcy później, już w 1978 roku, Superscope, czyli ówczesny (amerykański) właściciel Marantza (który dwa lata później sprzedał markę i 50% aktywów koncernowi Philips) zadzwonił do Ishiwaty, tym razem godząc się na warunki młodego Japończyka. Zaledwie tydzień później Ken był już w drodze do Japonii, gdzie spędził trzy miesiące. Był to czas bardzo intensywnych doświadczeń zawodowych, szkoleń, zdobywania wiedzy o tym, jak Amerykanie robią sprzęt audio, gdzie tkwią różnice pomiędzy ich podejściem a „szkołą japońską”. Ishiwata nie ukrywa, że był zafascynowany profesjonalizmem Amerykanów. Szczególnie mocno zapamiętał z tamtego czasu niezwykle skrupulatną kontrolę jakości i niespotykane w Japonii standardy projektowania i produkcji. Jak sam wspomina: „Byłem dosłownie zszokowany obowiązującymi w Marantzu standardami produkcyjnymi, wieloetapową kontrolą jakości. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim” . Kontrolę jakości przeprowadzono nie tylko w fabryce, ale także już po przetransportowaniu urządzeń do Europy lub Ameryki (czego nikt inny nie robił na taką skalę). Istotnie, w latach 70. Marantz kładł olbrzymi nacisk na niezawodność swoich urządzeń – był to nawet element przekazu reklamowego. Producenci tej marki mieli w latach 70. zupełnie inne podejście do kwestii projektowania wzmacniaczy i amplitunerów (te były wtedy bardzo popularne) niż wytwórcy z Japonii. „Specyfikacje bazowały nie na wynikach pomiarów „czempionów”, czyli najlepszych egzemplarzy z serii, lecz na pomiarach co najmniej 75% wyprodukowanych egzemplarzy, to znaczy były ustalane w taki sposób, by trzy czwarte produkcji spełniało założone parametry" – wspomina, nie bez emocji, Ishiwata. Superscope narzucał ponadto testy i sprawdziany, których nie robili Japończycy, jak na przykład ten polegający na „torturowaniu” wzmacniacza (amplitunera) krótkim sygnałem sinusoidalnym (ang. tone burst) używanym do pomiaru mocy muzycznej. Końcówkę mocy przesterowywano o 6 decybeli w trwającej 3 dni zapętlonej sekwencji testowej. Co więcej, wzmacniacz nie mógł wprowadzać więcej niż 6 stopni przesunięć fazowych. „Japończycy w ogóle nie robili takich testów” – twierdzi nasz bohater, przywołując jeszcze inny, wymowny przykład. Osoby pamiętające czasy decków kasetowych zapewne pamiętają także okres ścigania się na parametry –&nbsp;jednym z nich było drżenie i kołysanie dźwięku (ang. wow &amp; flutter). Japończycy stosowali normę EIAJ (Electronics Industries Association of Japan), zaś Amerykanie i Europejczycy – CCIR, która w odniesieniu do wspomnianego parametru była znacznie bardziej czuła, a więc dająca gorsze wyniki. W ten między innymi sposób japońskie firmy przez wiele lat „poprawiały” specyfikacje swoich urządzeń.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-CD-detal.jpg" alt="Marantz KI Ruby CD detal" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Nie tylko autograf, imię i nazwisko, ale także rubin – na każdym z urządzeń, w obu wersjach kolorystycznych.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jak wyznał Ishiwata, w końcu lat 70. japońscy inżynierowie w ogóle nie byli dopuszczani do projektowania urządzeń Marantza. Po trzymiesięcznym stażu w Japonii, Ken pełniący odtąd funkcję koordynatora technicznego, powrócił do Belgii, gdzie otrzymał zadanie zbadania procedury kontroli jakości. Marantz Japan był bowiem mocno zaniepokojony dużym procentem zestawów głośnikowych niespełniających założonych specyfikacji. Jak sam wyznaje: „Każdego dnia nadzorowałem kontrolę jakości, badając egzemplarze głośników, które nie spełniały założonych norm. Po wielu miesiącach odkryłem, że przyczyna problemu nie leżała w produktach, lecz w błędach załogi dotyczącej pomiarów, która w niewłaściwy sposób stroiła generatory testowe, powodując pozorny wzrost zniekształceń”. Wykrycie tego błędu, przedstawienie wszystkiego i wyjaśnienie japońskiej kwaterze głównej było dużym sukcesem zawodowym Ishiwaty. „Bardzo cenię sobie ten okres pracy w Marantzu” – dodaje. Doświadczenie to wprowadziło Ishiwatę w proces projektowania zestawów głośnikowych w kwaterze Marantz Europie, stał się on osobą odpowiedzialną za opracowywanie tej grupy produktowej. Był rok 1979. Trudno to sobie dziś wyobrazić, ale wówczas Marantz produkował od 160 do 260 tysięcy zestawów głośnikowych rocznie!</p> <p>Rok później Marantz trafił pod władanie Philipsa, a chwilę później nastała era płyty kompaktowej. Ken Ishiwata miał przed sobą nowe wyzwanie – poznanie tajników techniki cyfrowej, w ten temat wprowadzali go inżynierowie Philipsa. Jak sam wyznał: „W tamtym czasie nasi inżynierowie, ze mną włącznie, nie mieliśmy pojęcia o cyfrowym audio”. Nie przeszkodziło to jednak w rychłym wprowadzeniu na rynek pierwszego odtwarzacza cyfrowego Marantza (CD63), będącego de facto konstrukcją Philipsa, który zapoczątkował pasmo sukcesów tej marki właśnie w tej kategorii sprzętu. Ale tę historię w dużej mierze już dość dobrze znamy…</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Wygląd i wykonanie</h2> <p>Już na pierwszy rzut oka widać, że nie są to kolejne segmenty ze stajni Marantza. Trudno przegapić ten krwisto-czerwony rubin, umieszczony tuż obok wyfrezowanego autografu Kena Ishiwaty. Znajdują się one na górnej części frontu, więc stawianie jednego urządzenia na drugim wydaje się nie najlepszym pomysłem (pomijając już aspekty soniczne). Rubinowa ozdoba może zostać uznana za nieco kontrowersyjny, może nawet trochę pretensjonalny element wzorniczy, jednak z drugiej strony japoński producent traktuje pojawienie się KI-Ruby niezwykle prestiżowo (i medialnie!), stąd też mimo wszystko dyskretny kamyczek nie powinien nikogo dziwić ani tym bardziej razić.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz SA-KI Ruby &amp; PM-KI Ruby" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-front.jpg" alt="Marantz SA-KI Ruby &amp; PM-KI Ruby" /></p> <p>Pomijając rubiny, nowe urządzenia wyglądają jak inne Marantze z serii Premium już od jakiegoś czasu. Zarówno odtwarzacz, jak i wzmacniacz okazują się płytsze niż mój wzmacniacz PM-14S1 SE, co jest prawdziwym błogosławieństwem: rubinowe Marantze mieszczą się bez kłopotu w typowych szafkach na sprzęt. Całe obudowy wykonano ze stopu aluminiowego, anodowanego na czarno lub na typowy dla tej marki srebrzysto-złoty odcień. Wnętrze i tylny panel obudowy pokryto miedzią. To, co najciekawsze, znajdziemy jednak w środku. W przypadku wzmacniacza mamy do czynienia z małą rewolucją, ale również odtwarzacz odbiega konstrukcyjnie od dotychczasowych propozycji, pomijając jedynie flagowy model SA-10.</p> <p></p> <h2>SA-KI Ruby</h2> <p>Zacznijmy zatem od źródła. Urządzenie jest cięższe niż wzmacniacz – waży ponad 17 kg, co w tej klasie odtwarzaczy cyfrowych (do 20 tys. zł) jest wynikiem budzącym uznanie, a w obecnych czasach wręcz rekordowym. Jakość wykonania (made in Japan) nie ustępuje urządzeniom za dużo większe kwoty – co tu dużo mówić, jest po prostu wzorowa. Nie da się kupić lepiej wykonanego, nowego pełnowymiarowego urządzenia za 18 tys. zł. Czapki z głów.</p> <p><strong>Koncepcja funkcjonalna SA-KI Ruby zakłada – tak jak i w przypadku poprzednich modeli –&nbsp;użytkowanie tego sprzętu jako odtwarzacza srebrnych krążków, jak też przetwornika c/a z audiofilskim wejściem USB</strong>, od którego to rozwiązania Ken Ishiwata nie tylko nie stronił, ale wręcz je promował (nie bez powodu). Są także dwa tradycyjne wejścia cyfrowe (koaksjalne i optyczne) oraz port USB typu A dla pamięci podręcznych. Za jego pośrednictwem można odtwarzać materiał PCM 24/192 lub DSD (2,8 MHz). Zastosowanie izolowanego wejścia USB audio umożliwiającego odtwarzanie plików audio DSD (do 11,3 MHz) i PCM (do 384 kHz) to znakomita opcja dla tych, którzy dokupią dedykowany streamer z takowym wyjściem (np. Auralic, SOtM). Ja podczas testu skorzystałem z modelu SOtM SMS-200, co biorąc pod uwagę fakt, że to urządzenie jest kompatybilne z Roonem, tworzy funkcjonalny ideał współczesnego źródła cyfrowego: mamy możliwość odtwarzania płyt CD, SACD, gęstych plików z własnej kolekcji, jak i streamingu w wysokiej jakości (CD lub hi-res). Na potrzeby wprowadzonego dwa lata temu odtwarzacza SA-10, a teraz także SA-KI Ruby, Marantz stworzył własny napęd CD/SACD (SACDM-3), obchodząc problem braku chipsetów Sony do dekodowania SACD. Mechanizm jest metalowy, solidny i całkiem cichy. Wykonano go ze starannością i naciskiem na jakość, czego nie można powiedzieć o większości dostępnych „z półki” napędów. Druga sprawa to funkcjonalność. SACDM-3 czyta nie tylko dyski CD i SACD, ale również nagrywane płyty z plikami ALAC, FLAC (do 24/192), MP3 i AIFF.</p> <p><img style="border: #000000 none 100% / 1 / 0 stretch;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-CD-wnetrze.jpg" alt="Marantz KI Ruby CD wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Duży liniowy zasilacz, metalowy napęd pośrodku, zaekranowana sekcja wejść i rozbudowana część cyfrowa, a do tego grube chassis i w całości aluminiowa obudowa – razem ponad 17 kg.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>SA-KI Ruby jest drugim, po SA-10, źródłem cyfrowym Marantza niekorzystającym z żadnego gotowego układu przetwornika c/a.</strong> Sygnały wejściowe są poddawane autorskiemu upsamplingowi Marantz Musical Mastering (patrz apla) do formatu DSD 256 (x4), po którym to procesie następuje rekonstrukcja i oczyszczenie sygnału bitstream z szumu wysokoczęstotliwościowego. W tym celu stosuje się już tylko prosty filtr analogowy. Nie ma więc przetwornika c/a jako takiego. Podobne, co do zasady, rozwiązanie stosuje kilku producentów, m.in. PS Audio, Meitner czy polski Lampizator.</p> <p>W ramach obróbki MMM-Stream, zaimplementowanej na poziomie układu FPGA Altera Cyclone, użytkownik ma do wyboru dwa algorytmy filtracji cyfrowej: Sharp Roll-Off i Slow Roll-Off o stromych lub łagodnych zboczach charakterystyki częstotliwościowej w pasmie zaporowym. Obydwa charakteryzują się zredukowanym efektem pre-echa (dzwonienia przed impulsem).</p> <p>Tor analogowy mógł być zbudowany tylko w jeden sposób: w oparciu o moduły HDAM-SA3. To rozwiązanie pochodzące z roku 1992 było i jest odpowiedzią Japończyków na scalone wzmacniacze operacyjne. Każdy moduł jest zbudowany z elementów dyskretnych wysokiej jakości i może spełniać różnorodne funkcje konwersji, filtrowania czy buforowania.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-hdam-sa3.jpg" alt="Marantz KI Ruby hdam sa3" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Tor analogowy zbudowany w oparciu o moduły HDAM-SA3</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Zasilacz wykorzystuje ogromny, jak na odtwarzacz CD, transformator toroidalny, który nie został zalany w puszcze. Sekcja stabilizacji napięcia to tradycyjnie diody Schottky’ego i kondensatory Elna i Nichicon. Klasyka gatunku w najlepszym tego słowa znaczeniu. Wyjścia analogowe to grubo niklowane RCA. Pozostałe gniazda są złocone, co uważam za ciekawe rozwiązanie.</p> <p>Obsługę odtwarzacza należy zaliczyć do przyjemnych – wbudowany wyświetlacz VFD jest bardzo wyraźny i mieści wszystkie informacje, które mogą być potrzebne. Przyciski mają bardzo satysfakcjonujący klik, na co ja akurat zwracam dużą uwagę. Jedyny poważniejszy zarzut wobec odtwarzacza to dosyć długi czas wczytywania płyt. Napęd mógłby być nieco szybszy.</p> <h2>PM-KI Ruby</h2> <p>Wbrew panującym na rynku trendom, nowa integra Marantza jest pozbawiona wejść cyfrowych, co zresztą wydaje się zupełnie naturalne zważywszy, że ma je przecież odtwarzacz. <strong>To wzmacniacz całkowicie analogowy, acz zbudowany według nowej dla Marantza koncepcji, a mianowicie ze stopniem końcowym w klasie D. Bazuje on na modułach NCore NC500 OEM pochodzących od specjalisty w tej dziedzinie – firmy Hypex.</strong> W odróżnieniu od modelu PM-10, testowana integra wykorzystuje dwa takie moduły, a więc klasyczną konfigurację niezbalansowaną. Źródłem zasilania modułów jest zasilacz SMPS600, również produkcji Hypexa, który ogranicza sięgający 500 W potencjał tych modułów do mocy 200 W (na kanał) przy impedancji 4 Ω. Tak czy inaczej, 2 x 200 W w niedużym wzmacniaczu to poważny wynik. Tym bardziej, że – jak już doskonale wiemy – wzmacniacze w klasie D potrafią być szybkie i bardzo wydajne.</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-wnetrze.jpg" alt="Marantz KI Ruby wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>PM-KI Ruby w odróżnieniu od PM-KI Pearl nie ma końcówki mocy w klasie AB ani dużego zasilacza liniowego. Transformator pośrodku służy wyłącznie do zasilania przedwzmacniacza (po prawej).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Co kryje klasa D?</strong></p> <p>Duża sprawność układu sprawia, że wzmacniacz nie wymaga wielkich radiatorów (ani wielkiego transformatora). Nic więc dziwnego, że urządzenie jest o prawie 1,5 kg lżejsze od odtwarzacza.</p> <p>Zajmujący centralne miejsce zaekranowany toroid jest źródłem zasilania dla pozostałej części toru sygnałowego, tj. przedwzmacniacza i układów wejściowych. Zastosowano tu oczywiście moduły HDAM i scaloną drabinkę rezystorową MUSES72320, która reguluje poziom głośności. Selektor wejść stanowi grupa przekaźników (Takamisawa). Wiele uwagi Ken Ishiwata poświęcił konstrukcji wbudowanego przedwzmacniacza słuchawkowego, który obsługuje nie tylko przetworniki MM, ale także MC. Ten oddzielony od reszty wzmacniacza pionowymi grodziami układ ma budowę kaskadową ze wstępnym wzmocnieniem 20 dB w obrębie układu MC na bazie tranzystorów JFET oraz drugim stopniem o wzmocnieniu 40 dB, z korekcją EQ bez pętli sprzężenia zwrotnego. Tu również wykorzystano równoległe tranzystory JFET w celu uzyskania dużego odstępu od szumów.</p> <p><strong>Kolejnym ważnym elementem wyposażenia integry jest dedykowany, wysokiej jakości wzmacniacz słuchawkowy z 6,3-mm wyjściem.</strong> Układ ten legitymuje się wzmocnieniem równym 30,6 dB.</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-gniazda.jpg" alt="Marantz KI Ruby gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Najważniejsze wejścia: CD i phono są posrebrzane. Wszak srebro to lepszy przewodnik niż złoto.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Połączenia ze źródłami sygnału zapewnia komplet solidnych gniazd, w tym posrebrzane RCA dla wejść CD i phono oraz solidne zaciski głośnikowe, identyczne jak w moim wzmacniaczu referencyjnym. Obsługa wzmacniacza jest bardzo łatwa, a wbudowany wyświetlacz OLED tylko ją uprzyjemnia. Inna sprawa, że mógłby być nieco większy.</p> <h2>Brzmienie (w komplecie)</h2> <p>Powiedzieć, że Japończycy nie lubią zmian, to jak powiedzieć, że planeta Ziemia jest okrągła. Marantz od wielu lat oferował pewien określony charakter brzmienia. To tak, jakby pójść do ulubionej restauracji i zamówić ulubioną potrawę. Przyszliśmy po coś, czego chcemy, i dokładnie to dostajemy – za każdym razem. Doświadczenie uczy, że klienci lubią marki przewidywalne. Jeśli ktoś lubi Marantza, to nie dlatego, że słyszał jeden produkt w życiu, lecz dlatego, że miał ich z reguły kilka. Na następnym nie powinien się zawieść.</p> <p>Tak było do tej pory. Patrząc na serię 10 oraz właśnie na nowy zestaw KI Ruby, można dojść do przekonania, że kierunek się zmienił – i to dosyć radykalnie. Są to dopiero dwie serie, ale kurs wydaje się ustalony. Stare produkty, na przykład mój PM14S1 SE, grają ciepło, przyjemnie, czasem coś maskując, czasem co nieco dodając. Jest to jednak brzmienie, do którego miło się wraca. <strong>Testowane urządzenia obrały sobie za cel neutralność, rozdzielczość i precyzję.</strong> Czy wiąże się to z wejściem w nowe technologie? Prawdopodobnie tak. Moduły NC500 OEM sam ich producent opisuje jako „przewód ze wzmocnieniem, pozwalający na uzyskanie własnego brzmienia przy pomocy układu wejściowego, selektora i użytej regulacji głośności.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-sekcja-analogowa.jpg" alt="Marantz KI Ruby sekcja analogowa" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Kompletny tor cyfrowo-analogowy wraz z elementami zasilania sekcji analogowej.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Odsłuchy kompletu zacząłem od neutralnych, dobrze mi znanych nagrań. W obroty poszedł album „On Every Street” Dire Straits, a dokładniej – dwie jego wersje: płyta SHM CD i pliki od RootMasterSound, francuskiego masteringowca Guillame Chalaron. To drugie wydanie jest niezwykle rzadkie, ale cechuje je niesamowicie naturalne brzmienie. Jest ono dla mnie wyznacznikiem w najważniejszych testach. Jubileuszowy zestaw prezentuje duże, głębokie granie zarysowane bardzo ostrą kreską. Kształty są bardzo wyraźne, pozycjonowanie –&nbsp;bezbłędne. Uniknięto na szczęście efektu przerysowania, tj. zbyt dużych instrumentów i wokalistów o głowach wielkości lodówki. To, co rzuca się w uszy od pierwszych taktów, to nasycenie szczegółów. Wszystkie delikatne detale, smaczki są bardzo wyraźne. Wiem, że w niektórych z Was budzą się już obawy o brzydką górę pasma (wszak to końcówka mocy w klasie D), jednak mogę Was uspokoić, że nic takiego nie ma miejsca. Góra jest kryształowa, otwarta, ale nie ostra – to jedna z pozostałości „starej" szkoły.</p> <p>To, co mnie osobiście kojarzy się z Marantzem, to <strong>muzykalność, sposób prezentacji „wybaczający” gorszym nagraniom, a pokazujący jakość tych lepszych</strong>. W nowych urządzeniach nie znajdziemy jej tyle co w poprzednich. Ustąpiła ona miejsce realizmowi i neutralności. Scena w porównaniu z moim referencyjnym zestawem nie jest tak bliska, lecz rozpościera się głęboko i szeroko poza kolumny. Po bezpośrednim porównaniu mogę stwierdzić, że średnie tony w moim systemie mają lekką nadwagę. Testowany komplet stawia na wysokiej klasy, dokładne brzmienie. Brak nalotu, zmiękczenia pozwala usłyszeć chyba wszystko, co zarejestrował mikrofon w studiu. Głosy, nie tak ciepłe i bliskie, są bogate w treść, słowom towarzyszy oddech oraz wszystkie inne dźwięki, których często nie słyszymy na mniej rozdzielczym sprzęcie.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-power-amp.jpg" alt="Marantz KI Ruby power amp" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Hypexy zamontowano przy samych wyjściach, by utrzymać współczynik tłumienia na wysokim poziomie (500).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Bas jest doskonale kontrolowany – jak to w klasie D – jędrny, szybki i sięgający bardzo głęboko. PM-KI udało się doskonale zapanować nad moimi Harpiami, które mają tendencję do poluzowania tego zakresu. A przecież integry Marantza, z którymi miałem do tej pory do czynienia, nie popisywały się pod względem kontroli dołu. W tej materii nastąpiła więc zdecydowana poprawa, choć nie powiem –&nbsp;wywołała ona spore zaskoczenie, może nawet konsternację. Szczególnie, że bas nie jest zbyt obfity. Szukając przytyku, można by stwierdzić, że jubileuszowy zestaw gra chudo, ale moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie – nowa szkoła Maratza pokazuje dźwięk takim, jaki jest. Nowy zestaw popisał się szeroko pojętą dynamiką, co można przetestować chociażby utworem francuskiego DJ Vitalic o tytule „Second Lives”. Skala dźwięku generowanego przez nowy wzmacniacz wydaje się niemal nieograniczona. Wydajność impulsowych końcówek i impulsowego zasilacza budzi szczery podziw. Podsumowując tę sekcję testu, mogę powiedzieć, że jubileuszowy zestaw zaprojektowany „pod batutą” Kena Ishiwaty oferuje brzmienie zaskakujące dla fana marki. Dźwięk jest świeży, niesamowicie poukładany, rozdzielczy i ma w sobie zapasy energii, które mało która kolumna zdoła wyeksploatować. Scena jest obszerna, a wszystkie źródła – doskonale zdefiniowane. Porównując do klasycznych urządzeń Marantza, czuć dużo mniejszy nacisk na wypełnienie i obszerność dźwięku, a także jego nasycenie.</p> <h2>Rozdzielamy…</h2> <p>Pomimo że jest to firmowy system, w dodatku oferowany tylko w komplecie, warto pochylić się nad poszczególnymi urządzeniami z osobna. Zacznijmy od SA-KI jako wielofunkcyjnego źródła – wszak nikt nie mówi, że musimy ograniczyć się do płyt. Pod względem jakości brzmienia jest wręcz odwrotnie, ponieważ dźwięk, który uzyskałem z wejścia USB audio, karmionego sygnałem ze streamera SOtM sMS-200, był lepszy niż ten uzyskany z napędu CD. Nie była to ogromna różnica, ale na pewno warta odnotowania: dźwięk z plików był nieco gładszy, bardziej poukładany. Kolejne miejsce zajmują płyty SACD, w myśl zasady, że pewne rzeczy się nie zmieniają. Marantz nadal priorytetowo traktuje ten format. Jakościowo były one praktycznie równie dobre jak wejście USB (i pliki PCM). W dalszej kolejności uplasowały się płyty CD i wejścia S/PDIF. Można więc powiedzieć, że SA-KI jest przyszłościowym rozwiązaniem – akceptuje praktycznie wszystkie obecnie spotykane formaty audio i podejrzewam, że poza ewentualnie większą popularnością MQA, którego mu brak, niewiele w tej materii się zmieni w ciągu najbliższych lat.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-sacd.jpg" alt="Marantz KI Ruby sacd" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Mechanizm SACDM-3 to własne opracowanie Marantza. Jak sama nazwa wskazuje, czyta płyty Super Audio CD, co nie zmienia faktu, że pliki grają lepiej...</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Co się tyczy samego brzmienia, to w komplecie z moim wzmacniaczem uzyskałem bardzo dobre brzmienie, zalety obu urządzeń bardzo dobrze się uzupełniły. Rozdzielczość i doskonała dynamika źródła dostała masy i koloru pochodzących ze wzmacniacza (PM-14S1 SE). Brzmienie cechowało niemal perfekcyjny, jak dla mnie, balans barwy, przestrzeni i dynamiki. Połączenie PM-KI Ruby z moim Oppo BDP-105D bardziej uwypukliło, niestety, wady źródła niż zalety wzmacniacza. To warte odnotowania, bo oba jubileuszowe urządzenia charakteryzuje podobny charakter grania.</p> <p></p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span>&nbsp;</span></span></span></span></span></h2> <p><img style="margin-left: 20px; float: right;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-zzz.gif" alt="Marantz KI Ruby zzz" width="360" height="1108" />Cały czas zastanawiam się, czy brzmienie tego zestawu, różne od tego, do czego zostaliśmy przyzwyczajeni, to pojedynczy przypadek, czy raczej zapowiedź nowego. Tak czy inaczej, mamy do czynienia ze sprzętem, który korzysta z najnowszych rozwiązań w audio – po to, by zaoferować precyzję, rozdzielczość i energię, które nie są zbyt często spotykane. Zwłaszcza w komplecie i w tej cenie. Wraz z tendencją do prezentowania muzyki w głąb sceny, a nie przed słuchaczem, poniekąd wywraca to podejście Marantza do dźwięku do góry nogami. W połączeniu z ciepłymi, gęstymi kolumnami możemy mówić o strzale w dziesiątkę.</p> <p>Pod względem funkcjonalnym otrzymujemy w zasadzie wszystko, co może nam być teraz potrzebne: DAC, napęd CD/SACD, bardzo dobre wejście gramofonowe i wzmacniacz słuchawkowy. Niektórych może dziwić brak XLR-ów w tej cenie, ale z drugiej strony – czy to faktycznie niezbędne, żeby uzyskać dobry dźwięk? Absolutnie nie. Rubinowe Marantze to nie tylko dobitny sposób na podkreślenie godnego odnotowania jubileuszu, ale przede wszystkim wartościowe urządzenia stereo, których będzie mi brakować po zakończeniu tego testu. Myślę, że tysiąc posiadaczy tych zacnych urządzeń nie będzie rozczarowanych, a ich wartość za 10–20 lat może się okazać całkiem przyzwoita, co może też warto wziąć pod uwagę.</p> <p></p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/d223ee4fdebdcd40ae2cd65f88141ed1_S.jpg" alt="Marantz SA-KI Ruby & PM-KI Ruby" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Ken Ishiwata dał nam wiele wspaniałych urządzeń, które po dziś dzień cieszą się popularnością. Dziś – niemal dokładnie rok po europejskiej premierze systemu KI Ruby – wiemy już, że jest to ostatni zestaw, jaki sygnował swoimi inicjałami.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong>&nbsp;Horn Distribution, <a href="http://pl.horn.eu" target="_blank" rel="noopener">pl.horn.eu</a>&nbsp; <br /><strong>Ceny:</strong> SA-KI Ruby – 17 995 zł, PM-KI Ruby –&nbsp;17 995 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne, szampańskie</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst:</strong> Michał Sommerfeld (MS), Filip Kulpa (FK) | <strong>Zdjęcia:</strong> Marantz, AV</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 10/2018</em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Zestaw Marantz SA-KI Ruby &amp; PM-KI Ruby</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz SA-KI Ruby &amp; PM-KI Ruby" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-aaa.jpg" alt="Marantz SA-KI Ruby &amp; PM-KI Ruby" /></p> <p>Prawie czterdzieści jeden lat – tyle czasu Ken Ishiwata – jeden z najbardziej rozpoznawalnych inżynierów audio na świecie –&nbsp;współpracował z firmą Marantz. Pozwolę sobie przywołać moje pierwsze spotkanie z tym inspirującym i pełnym pasji człowiekiem, dzisiaj już po siedemdziesiątce. Poznałem go na Audio Show w Warszawie podczas spotkania prasowego. Po krótkiej prezentacji i wywiadzie udało mi się porozmawiać z naszym bohaterem na tematy bardziej techniczne. Mimo upływu czasu, pamiętam to dobrze – potwierdził moje ówczesne rozważania na temat przewagi gęstych formatów audio, a mianowicie fakt, że pozwalają one pracować przetwornikom c/a „lżej” (tak – w sporym uproszczeniu). Przez cały czas upewniał się, czy nadążam, i zależało mu, abym zrozumiał, co chce mi przekazać. Niewiele jest osób łączących wiedzę wraz z umiejętnością jej przekazywania –&nbsp;dotyczy to każdej dziedziny nauki czy techniki. Ken Ishiwata doskonale opanował tę sztukę. Szkoda, że nie pracuje już dla Marantza, ale trzeba to zrozumieć: jako dziś już przeszło 70-latek, swoje zrobił.</p> <p>Warto wspomnieć o ogromnym wkładzie jubilata – jako wielojęzycznego inżyniera – łączącego światy początkowo amerykańskiego, a później już japońskiego Marantza z holenderskim Philipsem. Dla mnie, nazwisko Ishiwata kojarzy się jednak przede wszystkim z propagacją wiedzy na temat wpływu komponentów na brzmienie urządzeń audio. To właśnie Marantz wypuszczając urządzenia ze znaczkami SE, a potem także KI, pokazał na wielką skalę, że mamy do czynienia z faktycznym zjawiskiem, a nie bajaniem zblazowanych audiofilów. Modyfikując pierwszy odtwarzacz CD, który swoją drogą nie chciał się wówczas sprzedawać, Japończyk wprowadził pojęcia modyfikacji na audiofilskie salony. Dziś wpisanie w wyszukiwarkę hasła „modyfikacje audio”, czy nawet lepiej – „audio mods”, generuje wiele wyników. Dzięki wiedzy, otwartemu umysłowi i wyczuciu rynku, Ken Ishiwata stworzył istotną część naszej rzeczywistości audio. Brał również udział w projektowaniu wielu fantastycznych urządzeń i za to należy mu się ogromny szacunek.</p> <p>Zestaw, o którym dziś będzie mowa, to limitowana do 1000 kompletów nie tyle edycja, co po prostu nowa konstrukcja, która w dotychczasowym katalogu nie ma odpowiednika.</p> <p></p> <p></p> <h2>Trochę historii: pierwszy rok w Marantzu</h2> <p>Wszystko zaczęło się w drugiej połowie 1977 roku, kiedy – wówczas jeszcze jako pracownik Pioneera – otrzymał propozycję zatrudnienia w belgijskim oddziale Marantza (od 1974 roku działała fabryka w Péronnes-lez-Binche produkująca zestawy głośnikowe). Na spotkaniu w sprawie pracy przedstawił swoje oczekiwania finansowe, a że były dość wygórowane, to… do niczego nie doszło. Jednak kilka miesięcy później, już w 1978 roku, Superscope, czyli ówczesny (amerykański) właściciel Marantza (który dwa lata później sprzedał markę i 50% aktywów koncernowi Philips) zadzwonił do Ishiwaty, tym razem godząc się na warunki młodego Japończyka. Zaledwie tydzień później Ken był już w drodze do Japonii, gdzie spędził trzy miesiące. Był to czas bardzo intensywnych doświadczeń zawodowych, szkoleń, zdobywania wiedzy o tym, jak Amerykanie robią sprzęt audio, gdzie tkwią różnice pomiędzy ich podejściem a „szkołą japońską”. Ishiwata nie ukrywa, że był zafascynowany profesjonalizmem Amerykanów. Szczególnie mocno zapamiętał z tamtego czasu niezwykle skrupulatną kontrolę jakości i niespotykane w Japonii standardy projektowania i produkcji. Jak sam wspomina: „Byłem dosłownie zszokowany obowiązującymi w Marantzu standardami produkcyjnymi, wieloetapową kontrolą jakości. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim” . Kontrolę jakości przeprowadzono nie tylko w fabryce, ale także już po przetransportowaniu urządzeń do Europy lub Ameryki (czego nikt inny nie robił na taką skalę). Istotnie, w latach 70. Marantz kładł olbrzymi nacisk na niezawodność swoich urządzeń – był to nawet element przekazu reklamowego. Producenci tej marki mieli w latach 70. zupełnie inne podejście do kwestii projektowania wzmacniaczy i amplitunerów (te były wtedy bardzo popularne) niż wytwórcy z Japonii. „Specyfikacje bazowały nie na wynikach pomiarów „czempionów”, czyli najlepszych egzemplarzy z serii, lecz na pomiarach co najmniej 75% wyprodukowanych egzemplarzy, to znaczy były ustalane w taki sposób, by trzy czwarte produkcji spełniało założone parametry" – wspomina, nie bez emocji, Ishiwata. Superscope narzucał ponadto testy i sprawdziany, których nie robili Japończycy, jak na przykład ten polegający na „torturowaniu” wzmacniacza (amplitunera) krótkim sygnałem sinusoidalnym (ang. tone burst) używanym do pomiaru mocy muzycznej. Końcówkę mocy przesterowywano o 6 decybeli w trwającej 3 dni zapętlonej sekwencji testowej. Co więcej, wzmacniacz nie mógł wprowadzać więcej niż 6 stopni przesunięć fazowych. „Japończycy w ogóle nie robili takich testów” – twierdzi nasz bohater, przywołując jeszcze inny, wymowny przykład. Osoby pamiętające czasy decków kasetowych zapewne pamiętają także okres ścigania się na parametry –&nbsp;jednym z nich było drżenie i kołysanie dźwięku (ang. wow &amp; flutter). Japończycy stosowali normę EIAJ (Electronics Industries Association of Japan), zaś Amerykanie i Europejczycy – CCIR, która w odniesieniu do wspomnianego parametru była znacznie bardziej czuła, a więc dająca gorsze wyniki. W ten między innymi sposób japońskie firmy przez wiele lat „poprawiały” specyfikacje swoich urządzeń.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-CD-detal.jpg" alt="Marantz KI Ruby CD detal" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Nie tylko autograf, imię i nazwisko, ale także rubin – na każdym z urządzeń, w obu wersjach kolorystycznych.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jak wyznał Ishiwata, w końcu lat 70. japońscy inżynierowie w ogóle nie byli dopuszczani do projektowania urządzeń Marantza. Po trzymiesięcznym stażu w Japonii, Ken pełniący odtąd funkcję koordynatora technicznego, powrócił do Belgii, gdzie otrzymał zadanie zbadania procedury kontroli jakości. Marantz Japan był bowiem mocno zaniepokojony dużym procentem zestawów głośnikowych niespełniających założonych specyfikacji. Jak sam wyznaje: „Każdego dnia nadzorowałem kontrolę jakości, badając egzemplarze głośników, które nie spełniały założonych norm. Po wielu miesiącach odkryłem, że przyczyna problemu nie leżała w produktach, lecz w błędach załogi dotyczącej pomiarów, która w niewłaściwy sposób stroiła generatory testowe, powodując pozorny wzrost zniekształceń”. Wykrycie tego błędu, przedstawienie wszystkiego i wyjaśnienie japońskiej kwaterze głównej było dużym sukcesem zawodowym Ishiwaty. „Bardzo cenię sobie ten okres pracy w Marantzu” – dodaje. Doświadczenie to wprowadziło Ishiwatę w proces projektowania zestawów głośnikowych w kwaterze Marantz Europie, stał się on osobą odpowiedzialną za opracowywanie tej grupy produktowej. Był rok 1979. Trudno to sobie dziś wyobrazić, ale wówczas Marantz produkował od 160 do 260 tysięcy zestawów głośnikowych rocznie!</p> <p>Rok później Marantz trafił pod władanie Philipsa, a chwilę później nastała era płyty kompaktowej. Ken Ishiwata miał przed sobą nowe wyzwanie – poznanie tajników techniki cyfrowej, w ten temat wprowadzali go inżynierowie Philipsa. Jak sam wyznał: „W tamtym czasie nasi inżynierowie, ze mną włącznie, nie mieliśmy pojęcia o cyfrowym audio”. Nie przeszkodziło to jednak w rychłym wprowadzeniu na rynek pierwszego odtwarzacza cyfrowego Marantza (CD63), będącego de facto konstrukcją Philipsa, który zapoczątkował pasmo sukcesów tej marki właśnie w tej kategorii sprzętu. Ale tę historię w dużej mierze już dość dobrze znamy…</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Wygląd i wykonanie</h2> <p>Już na pierwszy rzut oka widać, że nie są to kolejne segmenty ze stajni Marantza. Trudno przegapić ten krwisto-czerwony rubin, umieszczony tuż obok wyfrezowanego autografu Kena Ishiwaty. Znajdują się one na górnej części frontu, więc stawianie jednego urządzenia na drugim wydaje się nie najlepszym pomysłem (pomijając już aspekty soniczne). Rubinowa ozdoba może zostać uznana za nieco kontrowersyjny, może nawet trochę pretensjonalny element wzorniczy, jednak z drugiej strony japoński producent traktuje pojawienie się KI-Ruby niezwykle prestiżowo (i medialnie!), stąd też mimo wszystko dyskretny kamyczek nie powinien nikogo dziwić ani tym bardziej razić.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Marantz SA-KI Ruby &amp; PM-KI Ruby" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-front.jpg" alt="Marantz SA-KI Ruby &amp; PM-KI Ruby" /></p> <p>Pomijając rubiny, nowe urządzenia wyglądają jak inne Marantze z serii Premium już od jakiegoś czasu. Zarówno odtwarzacz, jak i wzmacniacz okazują się płytsze niż mój wzmacniacz PM-14S1 SE, co jest prawdziwym błogosławieństwem: rubinowe Marantze mieszczą się bez kłopotu w typowych szafkach na sprzęt. Całe obudowy wykonano ze stopu aluminiowego, anodowanego na czarno lub na typowy dla tej marki srebrzysto-złoty odcień. Wnętrze i tylny panel obudowy pokryto miedzią. To, co najciekawsze, znajdziemy jednak w środku. W przypadku wzmacniacza mamy do czynienia z małą rewolucją, ale również odtwarzacz odbiega konstrukcyjnie od dotychczasowych propozycji, pomijając jedynie flagowy model SA-10.</p> <p></p> <h2>SA-KI Ruby</h2> <p>Zacznijmy zatem od źródła. Urządzenie jest cięższe niż wzmacniacz – waży ponad 17 kg, co w tej klasie odtwarzaczy cyfrowych (do 20 tys. zł) jest wynikiem budzącym uznanie, a w obecnych czasach wręcz rekordowym. Jakość wykonania (made in Japan) nie ustępuje urządzeniom za dużo większe kwoty – co tu dużo mówić, jest po prostu wzorowa. Nie da się kupić lepiej wykonanego, nowego pełnowymiarowego urządzenia za 18 tys. zł. Czapki z głów.</p> <p><strong>Koncepcja funkcjonalna SA-KI Ruby zakłada – tak jak i w przypadku poprzednich modeli –&nbsp;użytkowanie tego sprzętu jako odtwarzacza srebrnych krążków, jak też przetwornika c/a z audiofilskim wejściem USB</strong>, od którego to rozwiązania Ken Ishiwata nie tylko nie stronił, ale wręcz je promował (nie bez powodu). Są także dwa tradycyjne wejścia cyfrowe (koaksjalne i optyczne) oraz port USB typu A dla pamięci podręcznych. Za jego pośrednictwem można odtwarzać materiał PCM 24/192 lub DSD (2,8 MHz). Zastosowanie izolowanego wejścia USB audio umożliwiającego odtwarzanie plików audio DSD (do 11,3 MHz) i PCM (do 384 kHz) to znakomita opcja dla tych, którzy dokupią dedykowany streamer z takowym wyjściem (np. Auralic, SOtM). Ja podczas testu skorzystałem z modelu SOtM SMS-200, co biorąc pod uwagę fakt, że to urządzenie jest kompatybilne z Roonem, tworzy funkcjonalny ideał współczesnego źródła cyfrowego: mamy możliwość odtwarzania płyt CD, SACD, gęstych plików z własnej kolekcji, jak i streamingu w wysokiej jakości (CD lub hi-res). Na potrzeby wprowadzonego dwa lata temu odtwarzacza SA-10, a teraz także SA-KI Ruby, Marantz stworzył własny napęd CD/SACD (SACDM-3), obchodząc problem braku chipsetów Sony do dekodowania SACD. Mechanizm jest metalowy, solidny i całkiem cichy. Wykonano go ze starannością i naciskiem na jakość, czego nie można powiedzieć o większości dostępnych „z półki” napędów. Druga sprawa to funkcjonalność. SACDM-3 czyta nie tylko dyski CD i SACD, ale również nagrywane płyty z plikami ALAC, FLAC (do 24/192), MP3 i AIFF.</p> <p><img style="border: #000000 none 100% / 1 / 0 stretch;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-CD-wnetrze.jpg" alt="Marantz KI Ruby CD wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Duży liniowy zasilacz, metalowy napęd pośrodku, zaekranowana sekcja wejść i rozbudowana część cyfrowa, a do tego grube chassis i w całości aluminiowa obudowa – razem ponad 17 kg.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>SA-KI Ruby jest drugim, po SA-10, źródłem cyfrowym Marantza niekorzystającym z żadnego gotowego układu przetwornika c/a.</strong> Sygnały wejściowe są poddawane autorskiemu upsamplingowi Marantz Musical Mastering (patrz apla) do formatu DSD 256 (x4), po którym to procesie następuje rekonstrukcja i oczyszczenie sygnału bitstream z szumu wysokoczęstotliwościowego. W tym celu stosuje się już tylko prosty filtr analogowy. Nie ma więc przetwornika c/a jako takiego. Podobne, co do zasady, rozwiązanie stosuje kilku producentów, m.in. PS Audio, Meitner czy polski Lampizator.</p> <p>W ramach obróbki MMM-Stream, zaimplementowanej na poziomie układu FPGA Altera Cyclone, użytkownik ma do wyboru dwa algorytmy filtracji cyfrowej: Sharp Roll-Off i Slow Roll-Off o stromych lub łagodnych zboczach charakterystyki częstotliwościowej w pasmie zaporowym. Obydwa charakteryzują się zredukowanym efektem pre-echa (dzwonienia przed impulsem).</p> <p>Tor analogowy mógł być zbudowany tylko w jeden sposób: w oparciu o moduły HDAM-SA3. To rozwiązanie pochodzące z roku 1992 było i jest odpowiedzią Japończyków na scalone wzmacniacze operacyjne. Każdy moduł jest zbudowany z elementów dyskretnych wysokiej jakości i może spełniać różnorodne funkcje konwersji, filtrowania czy buforowania.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-hdam-sa3.jpg" alt="Marantz KI Ruby hdam sa3" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Tor analogowy zbudowany w oparciu o moduły HDAM-SA3</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Zasilacz wykorzystuje ogromny, jak na odtwarzacz CD, transformator toroidalny, który nie został zalany w puszcze. Sekcja stabilizacji napięcia to tradycyjnie diody Schottky’ego i kondensatory Elna i Nichicon. Klasyka gatunku w najlepszym tego słowa znaczeniu. Wyjścia analogowe to grubo niklowane RCA. Pozostałe gniazda są złocone, co uważam za ciekawe rozwiązanie.</p> <p>Obsługę odtwarzacza należy zaliczyć do przyjemnych – wbudowany wyświetlacz VFD jest bardzo wyraźny i mieści wszystkie informacje, które mogą być potrzebne. Przyciski mają bardzo satysfakcjonujący klik, na co ja akurat zwracam dużą uwagę. Jedyny poważniejszy zarzut wobec odtwarzacza to dosyć długi czas wczytywania płyt. Napęd mógłby być nieco szybszy.</p> <h2>PM-KI Ruby</h2> <p>Wbrew panującym na rynku trendom, nowa integra Marantza jest pozbawiona wejść cyfrowych, co zresztą wydaje się zupełnie naturalne zważywszy, że ma je przecież odtwarzacz. <strong>To wzmacniacz całkowicie analogowy, acz zbudowany według nowej dla Marantza koncepcji, a mianowicie ze stopniem końcowym w klasie D. Bazuje on na modułach NCore NC500 OEM pochodzących od specjalisty w tej dziedzinie – firmy Hypex.</strong> W odróżnieniu od modelu PM-10, testowana integra wykorzystuje dwa takie moduły, a więc klasyczną konfigurację niezbalansowaną. Źródłem zasilania modułów jest zasilacz SMPS600, również produkcji Hypexa, który ogranicza sięgający 500 W potencjał tych modułów do mocy 200 W (na kanał) przy impedancji 4 Ω. Tak czy inaczej, 2 x 200 W w niedużym wzmacniaczu to poważny wynik. Tym bardziej, że – jak już doskonale wiemy – wzmacniacze w klasie D potrafią być szybkie i bardzo wydajne.</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-wnetrze.jpg" alt="Marantz KI Ruby wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>PM-KI Ruby w odróżnieniu od PM-KI Pearl nie ma końcówki mocy w klasie AB ani dużego zasilacza liniowego. Transformator pośrodku służy wyłącznie do zasilania przedwzmacniacza (po prawej).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Co kryje klasa D?</strong></p> <p>Duża sprawność układu sprawia, że wzmacniacz nie wymaga wielkich radiatorów (ani wielkiego transformatora). Nic więc dziwnego, że urządzenie jest o prawie 1,5 kg lżejsze od odtwarzacza.</p> <p>Zajmujący centralne miejsce zaekranowany toroid jest źródłem zasilania dla pozostałej części toru sygnałowego, tj. przedwzmacniacza i układów wejściowych. Zastosowano tu oczywiście moduły HDAM i scaloną drabinkę rezystorową MUSES72320, która reguluje poziom głośności. Selektor wejść stanowi grupa przekaźników (Takamisawa). Wiele uwagi Ken Ishiwata poświęcił konstrukcji wbudowanego przedwzmacniacza słuchawkowego, który obsługuje nie tylko przetworniki MM, ale także MC. Ten oddzielony od reszty wzmacniacza pionowymi grodziami układ ma budowę kaskadową ze wstępnym wzmocnieniem 20 dB w obrębie układu MC na bazie tranzystorów JFET oraz drugim stopniem o wzmocnieniu 40 dB, z korekcją EQ bez pętli sprzężenia zwrotnego. Tu również wykorzystano równoległe tranzystory JFET w celu uzyskania dużego odstępu od szumów.</p> <p><strong>Kolejnym ważnym elementem wyposażenia integry jest dedykowany, wysokiej jakości wzmacniacz słuchawkowy z 6,3-mm wyjściem.</strong> Układ ten legitymuje się wzmocnieniem równym 30,6 dB.</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-gniazda.jpg" alt="Marantz KI Ruby gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Najważniejsze wejścia: CD i phono są posrebrzane. Wszak srebro to lepszy przewodnik niż złoto.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Połączenia ze źródłami sygnału zapewnia komplet solidnych gniazd, w tym posrebrzane RCA dla wejść CD i phono oraz solidne zaciski głośnikowe, identyczne jak w moim wzmacniaczu referencyjnym. Obsługa wzmacniacza jest bardzo łatwa, a wbudowany wyświetlacz OLED tylko ją uprzyjemnia. Inna sprawa, że mógłby być nieco większy.</p> <h2>Brzmienie (w komplecie)</h2> <p>Powiedzieć, że Japończycy nie lubią zmian, to jak powiedzieć, że planeta Ziemia jest okrągła. Marantz od wielu lat oferował pewien określony charakter brzmienia. To tak, jakby pójść do ulubionej restauracji i zamówić ulubioną potrawę. Przyszliśmy po coś, czego chcemy, i dokładnie to dostajemy – za każdym razem. Doświadczenie uczy, że klienci lubią marki przewidywalne. Jeśli ktoś lubi Marantza, to nie dlatego, że słyszał jeden produkt w życiu, lecz dlatego, że miał ich z reguły kilka. Na następnym nie powinien się zawieść.</p> <p>Tak było do tej pory. Patrząc na serię 10 oraz właśnie na nowy zestaw KI Ruby, można dojść do przekonania, że kierunek się zmienił – i to dosyć radykalnie. Są to dopiero dwie serie, ale kurs wydaje się ustalony. Stare produkty, na przykład mój PM14S1 SE, grają ciepło, przyjemnie, czasem coś maskując, czasem co nieco dodając. Jest to jednak brzmienie, do którego miło się wraca. <strong>Testowane urządzenia obrały sobie za cel neutralność, rozdzielczość i precyzję.</strong> Czy wiąże się to z wejściem w nowe technologie? Prawdopodobnie tak. Moduły NC500 OEM sam ich producent opisuje jako „przewód ze wzmocnieniem, pozwalający na uzyskanie własnego brzmienia przy pomocy układu wejściowego, selektora i użytej regulacji głośności.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-sekcja-analogowa.jpg" alt="Marantz KI Ruby sekcja analogowa" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Kompletny tor cyfrowo-analogowy wraz z elementami zasilania sekcji analogowej.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Odsłuchy kompletu zacząłem od neutralnych, dobrze mi znanych nagrań. W obroty poszedł album „On Every Street” Dire Straits, a dokładniej – dwie jego wersje: płyta SHM CD i pliki od RootMasterSound, francuskiego masteringowca Guillame Chalaron. To drugie wydanie jest niezwykle rzadkie, ale cechuje je niesamowicie naturalne brzmienie. Jest ono dla mnie wyznacznikiem w najważniejszych testach. Jubileuszowy zestaw prezentuje duże, głębokie granie zarysowane bardzo ostrą kreską. Kształty są bardzo wyraźne, pozycjonowanie –&nbsp;bezbłędne. Uniknięto na szczęście efektu przerysowania, tj. zbyt dużych instrumentów i wokalistów o głowach wielkości lodówki. To, co rzuca się w uszy od pierwszych taktów, to nasycenie szczegółów. Wszystkie delikatne detale, smaczki są bardzo wyraźne. Wiem, że w niektórych z Was budzą się już obawy o brzydką górę pasma (wszak to końcówka mocy w klasie D), jednak mogę Was uspokoić, że nic takiego nie ma miejsca. Góra jest kryształowa, otwarta, ale nie ostra – to jedna z pozostałości „starej" szkoły.</p> <p>To, co mnie osobiście kojarzy się z Marantzem, to <strong>muzykalność, sposób prezentacji „wybaczający” gorszym nagraniom, a pokazujący jakość tych lepszych</strong>. W nowych urządzeniach nie znajdziemy jej tyle co w poprzednich. Ustąpiła ona miejsce realizmowi i neutralności. Scena w porównaniu z moim referencyjnym zestawem nie jest tak bliska, lecz rozpościera się głęboko i szeroko poza kolumny. Po bezpośrednim porównaniu mogę stwierdzić, że średnie tony w moim systemie mają lekką nadwagę. Testowany komplet stawia na wysokiej klasy, dokładne brzmienie. Brak nalotu, zmiękczenia pozwala usłyszeć chyba wszystko, co zarejestrował mikrofon w studiu. Głosy, nie tak ciepłe i bliskie, są bogate w treść, słowom towarzyszy oddech oraz wszystkie inne dźwięki, których często nie słyszymy na mniej rozdzielczym sprzęcie.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-power-amp.jpg" alt="Marantz KI Ruby power amp" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Hypexy zamontowano przy samych wyjściach, by utrzymać współczynik tłumienia na wysokim poziomie (500).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Bas jest doskonale kontrolowany – jak to w klasie D – jędrny, szybki i sięgający bardzo głęboko. PM-KI udało się doskonale zapanować nad moimi Harpiami, które mają tendencję do poluzowania tego zakresu. A przecież integry Marantza, z którymi miałem do tej pory do czynienia, nie popisywały się pod względem kontroli dołu. W tej materii nastąpiła więc zdecydowana poprawa, choć nie powiem –&nbsp;wywołała ona spore zaskoczenie, może nawet konsternację. Szczególnie, że bas nie jest zbyt obfity. Szukając przytyku, można by stwierdzić, że jubileuszowy zestaw gra chudo, ale moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie – nowa szkoła Maratza pokazuje dźwięk takim, jaki jest. Nowy zestaw popisał się szeroko pojętą dynamiką, co można przetestować chociażby utworem francuskiego DJ Vitalic o tytule „Second Lives”. Skala dźwięku generowanego przez nowy wzmacniacz wydaje się niemal nieograniczona. Wydajność impulsowych końcówek i impulsowego zasilacza budzi szczery podziw. Podsumowując tę sekcję testu, mogę powiedzieć, że jubileuszowy zestaw zaprojektowany „pod batutą” Kena Ishiwaty oferuje brzmienie zaskakujące dla fana marki. Dźwięk jest świeży, niesamowicie poukładany, rozdzielczy i ma w sobie zapasy energii, które mało która kolumna zdoła wyeksploatować. Scena jest obszerna, a wszystkie źródła – doskonale zdefiniowane. Porównując do klasycznych urządzeń Marantza, czuć dużo mniejszy nacisk na wypełnienie i obszerność dźwięku, a także jego nasycenie.</p> <h2>Rozdzielamy…</h2> <p>Pomimo że jest to firmowy system, w dodatku oferowany tylko w komplecie, warto pochylić się nad poszczególnymi urządzeniami z osobna. Zacznijmy od SA-KI jako wielofunkcyjnego źródła – wszak nikt nie mówi, że musimy ograniczyć się do płyt. Pod względem jakości brzmienia jest wręcz odwrotnie, ponieważ dźwięk, który uzyskałem z wejścia USB audio, karmionego sygnałem ze streamera SOtM sMS-200, był lepszy niż ten uzyskany z napędu CD. Nie była to ogromna różnica, ale na pewno warta odnotowania: dźwięk z plików był nieco gładszy, bardziej poukładany. Kolejne miejsce zajmują płyty SACD, w myśl zasady, że pewne rzeczy się nie zmieniają. Marantz nadal priorytetowo traktuje ten format. Jakościowo były one praktycznie równie dobre jak wejście USB (i pliki PCM). W dalszej kolejności uplasowały się płyty CD i wejścia S/PDIF. Można więc powiedzieć, że SA-KI jest przyszłościowym rozwiązaniem – akceptuje praktycznie wszystkie obecnie spotykane formaty audio i podejrzewam, że poza ewentualnie większą popularnością MQA, którego mu brak, niewiele w tej materii się zmieni w ciągu najbliższych lat.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-sacd.jpg" alt="Marantz KI Ruby sacd" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Mechanizm SACDM-3 to własne opracowanie Marantza. Jak sama nazwa wskazuje, czyta płyty Super Audio CD, co nie zmienia faktu, że pliki grają lepiej...</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Co się tyczy samego brzmienia, to w komplecie z moim wzmacniaczem uzyskałem bardzo dobre brzmienie, zalety obu urządzeń bardzo dobrze się uzupełniły. Rozdzielczość i doskonała dynamika źródła dostała masy i koloru pochodzących ze wzmacniacza (PM-14S1 SE). Brzmienie cechowało niemal perfekcyjny, jak dla mnie, balans barwy, przestrzeni i dynamiki. Połączenie PM-KI Ruby z moim Oppo BDP-105D bardziej uwypukliło, niestety, wady źródła niż zalety wzmacniacza. To warte odnotowania, bo oba jubileuszowe urządzenia charakteryzuje podobny charakter grania.</p> <p></p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span>&nbsp;</span></span></span></span></span></h2> <p><img style="margin-left: 20px; float: right;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-ki-ruby/Marantz-KI-Ruby-zzz.gif" alt="Marantz KI Ruby zzz" width="360" height="1108" />Cały czas zastanawiam się, czy brzmienie tego zestawu, różne od tego, do czego zostaliśmy przyzwyczajeni, to pojedynczy przypadek, czy raczej zapowiedź nowego. Tak czy inaczej, mamy do czynienia ze sprzętem, który korzysta z najnowszych rozwiązań w audio – po to, by zaoferować precyzję, rozdzielczość i energię, które nie są zbyt często spotykane. Zwłaszcza w komplecie i w tej cenie. Wraz z tendencją do prezentowania muzyki w głąb sceny, a nie przed słuchaczem, poniekąd wywraca to podejście Marantza do dźwięku do góry nogami. W połączeniu z ciepłymi, gęstymi kolumnami możemy mówić o strzale w dziesiątkę.</p> <p>Pod względem funkcjonalnym otrzymujemy w zasadzie wszystko, co może nam być teraz potrzebne: DAC, napęd CD/SACD, bardzo dobre wejście gramofonowe i wzmacniacz słuchawkowy. Niektórych może dziwić brak XLR-ów w tej cenie, ale z drugiej strony – czy to faktycznie niezbędne, żeby uzyskać dobry dźwięk? Absolutnie nie. Rubinowe Marantze to nie tylko dobitny sposób na podkreślenie godnego odnotowania jubileuszu, ale przede wszystkim wartościowe urządzenia stereo, których będzie mi brakować po zakończeniu tego testu. Myślę, że tysiąc posiadaczy tych zacnych urządzeń nie będzie rozczarowanych, a ich wartość za 10–20 lat może się okazać całkiem przyzwoita, co może też warto wziąć pod uwagę.</p> <p></p></div>
Arcam CDS50 / SA20 2019-06-03T11:07:53+00:00 2019-06-03T11:07:53+00:00 https://m.avtest.pl/audio/item/970-arcam-cds50-sa20 Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/32cf2b18bc061b77e56b5783aff01222_S.jpg" alt="Arcam CDS50 / SA20" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>W maju 2018 r. Arcam zaprezentował zupełnie nową serię HDA, która pod względem stylistycznym odbiega od wciąż oferowanej FMJ. Z trzech komponentów można stworzyć dwa systemy. Wybraliśmy ten droższy.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Audio Center Poland, <a href="http://www.audiocenter.pl">www.audiocenter.pl</a> <br /><strong>Ceny:</strong> SA20 – 4999 zł; CDS50 –&nbsp;3590 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> szare</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst:</strong> Michał Sommerfeld | <strong>Zdjęcia:</strong> AV</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 9/2018</em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Odtwarzacz Arcam CDS50 i wzmacniacz SA20</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CDS50 &amp; SA20" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50SA20-aaa.jpg" alt="Arcam CDS50 &amp; SA20" /></p> <p>Arcam przez bardzo wiele lat produkował nader konwencjonalnie wyglądającą elektronikę hi-fi. Gdy spojrzeć na dawne serie Alpha i Delta i porównać je z wciąż produkowaną FMJ czy niedawno zaprzestaną DiVA, odnajdziemy wiele podobieństw, które występowały na przestrzeni ponad dwóch dekad. W nowych modelach z gamy HDA Arcam odszedł od nudnego i starodawnego designu, choć kolorystyka i układ niektórych elementów wygląda znajomo. Niemniej jednak postęp widać od razu i trzeba przyznać, że zarówno odtwarzacz, jak i oba oferowane wzmacniacze wyglądają nieporównywalnie lepiej od dotychczasowych konstrukcji i swoich poprzedników.</p> <p>Nowe obudowy o zunifikowanej stylistyce są solidne, w całości metalowe. Fronty wykonano z dość grubego aluminium, natomiast górna pokrywa, chassis i tylna ścianka są stalowe. Całość spasowano bez zarzutu. Jedynym elementem odstającym jakością od reszty jest klapka zasłaniająca napęd CD, wykonana z błyszczącego plastiku. Również duże okrągłe przyciski włączników po prawej stronie (przy okazji – jest to ciekawy element wzorniczy) oraz pomniejsze manipulatory (wybór źródeł we wzmacniaczu i obsługa napędu w odtwarzaczu) są z tworzywa, ale dobrej jakości. Dominuje ciemnoszara tonacja samych obudów, ożywiają ją jednak srebrne wstawki w postaci wspomnianych przycisków oraz gałki głośności we wzmacniaczu, zlokalizowane nietypowo, bo z lewej strony (być może dlatego, że w Wielkiej Brytanii obowiązuje ruch lewostronny?). Smaczkiem są także małe metalowe, zlicowane z frontem tabliczki, na których umieszczono nazwy modelu.</p> <p></p> <p></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Odtwarzacz CDS50</h2> <p>Odtwarzacz CDS50 jest, jak na razie, nieformalnym następcą modelu CDS27 (recenzja w AV 4/15), który przynależy do serii FMJ i choć na razie widnieje na stronie Arcama, to wydaje się pewne, że niebawem z niej zniknie – tym bardziej, że w sieci nie brakuje już wyprzedażowych ofert tego modelu za kwotę poniżej połowy ceny pierwotnej… Kto trzy lata temu kupił CDS27, ten z pewnością nie jest zachwycony takim obrotem sprawy.</p> <p>„Pięćdziesiątkę” wyceniono nieco taniej niż poprzednika (gdy wchodził do sprzedaży) i gdy porównać oba modele, dostrzeżemy wiele analogii, choć trzeba przyznać, że CDS50 wypada nieco lepiej. Właściwie to już nie dwa, a trzy w jednym: odtwarzacz CD/SACD (ciekawe, jak Arcamowi udało się obejść problem nieprodukowania chipsetów do obsługi Super Audio CD), przetwornik c/a z dwoma wejściami (optyczne, współosiowe) – czego nie było w CDS27 – oraz odtwarzacz strumieniowy UPnP z możliwością odtwarzania plików, także z dołączonej do portu USB typu A pamięci (flash lub dysku HDD). Możliwy jest także streaming z Tidala. Zaskakuje brak możliwości odtwarzania materiału DSD oraz PCM powyżej 192 kHz.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CDS50 wnetrze" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50-wnetrze2.jpg" alt="Arcam CDS50 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wnętrze CDS50 zawiera więcej analogii do poprzednika (CDS27) niż w przypadku wzmacniacza. Napęd, zasilacz i układ sterowania przejęto w stosunku jeden do jednego.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Sterowanie jest możliwe zarówno z poziomu pilota i ekranu, jednak metoda ta – mimo swojej niezaprzeczalnej zalety (prostota) – jest średnio wygodna, jeśli dysponujemy dużą biblioteką muzyczną na dysku NAS. Poza tym do streamingu się nie nadaje. Wówczas do akcji wkracza aplikacja MusicLife – ta jednak o dziwo jest dostępna jedynie na system iOS. Co więcej, wersja na iPhone'a ma bardzo prosty interfejs i nie jest zbyt atrakcyjna. Wersja na iPada wypada znacznie lepiej, ale i z nią nie wszystko jest jak należy. Odnalezienie zakładki do streamingu wymaga szczęścia – tak nielogicznie jest schowana. Zastrzeżenia budzi również to, że nie da się jednocześnie sterować odtwarzaniem z aplikacji i z pilota. Obie metody wchodzą ze sobą w konflikt, przy czym nadrzędne jest sterowanie z aplikacji. Jeśli zadamy z niej kolejkę odtwarzania, to z pilota już jej nie zmienimy. Mało tego – problematyczne będzie nawet przeskoczenie utworu. Zaletą Arcama jest natomiast to, że przełączenie się na odczyt płyty nie rozłącza modułu sieciowego, pozostaje on w pełnej gotowości do dalszego odtwarzania. Tak czy inaczej, sterowanie wymaga jeszcze dopracowania. Przydałaby się aplikacja na Androida. To, co mi się spodobało, to fakt, że odtwarzacz dosyć sprawnie i szybko startuje. Warto jeszcze wspomnieć o możliwości odtwarzania plików zapisanych na krążku DVD-R.</p> <p>Dwa wyjścia cyfrowe pozwalają myśleć o opcji podłączenia zewnętrznego DAC-a. Należy pochwalić bardzo czytelny wyświetlacz, który w trybie pracy napędu optycznego podaje wszystko, co trzeba, nawet nazwy utworów (jeśli płyta na CD-Text lub jest to krążek SACD).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CDS50 &amp; SA20 gniazda" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50SA20-gniazda.jpg" alt="Arcam CDS50 &amp; SA20 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Także i tutaj dostrzeżemy wiele daleko idących podobieństw do kompletu CDS27 / A29. Wzmacniacz ma mniej wejść analogowych, za to pojawiły się cyfrowe – podobnie zresztą jak w odtwarzaczu.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Łączność sieciowa, tak jak u poprzednika, jest możliwa na dwa sposoby (kabel i Wi-Fi), zaś budowa wewnętrzna okazuje się bardzo podobna, zwłaszcza w kwestii rozmieszczenia poszczególnych elementów układu: impulsowy zasilacz po prawej oraz płytka audio z lewej. Jedynie wyjścia XLR zmieniły swoje położenie na bardziej skrajne, czemu towarzyszy eleminacja stosowanych wcześniej scalaków DRV 135 UA. Całością zarządza SBC (Single Board Computer – komputer jednopłytkowy) o budowie żywo przypomiającej ten z CDS27. Ponadto zastosowano ten sam co poprzednio napęd. Druga widoczna modyfikacja dotyczy płytki przetwornika c/a. Miejsce Burr-Browna PCM1794 zajął Sabre ES9038Q2M. Trudno go zauważyć niewprawnym okiem, ponieważ jest to miniaturowa wersja mobilna. Różni się ona od dużego pierwowzoru mniejszą liczbą kanałów (ma tylko dwa) oraz znacząco zredukowanym rozmiarem i liczbą wyprowadzeń. Modyfikacje zaszły także w obrębia filtru i bufora wyjściowego – znajdziemy tu wysokiej jakości wzmacniacze operacyjne LME49723 i OPA1652. Na płytce tej znalazły się również dwa stabilizatory napięciowe (jak dawniej) oraz mniejsza liczba kondensatorów filtrujących.</p> <p>Całość zasila niewielka przetwornica z wbudowanym filtrem zasilania 230 V – moduł ten przeniesiono bez zmian z CDS27. Miły dodatek, szczególnie że takie zasilacze lubią siać również do sieci.</p> <p></p> <p></p> <p></p> <h2>Integra SA20</h2> <p>Cenowo SA20 plasuje się na poziomie integry FMJ A29 (recenzja w AV 9–10/16), która na razie pozostaje w ofercie, ale chyba również przez chwilę (jest wyprzedawana za połowę ceny, podobnie jak CDS27). Podobieństw konstrukcyjnych między tymi wzmacniaczami jest wiele, są jednak i różnice. Dodano sekcję DAC-a z trzema wejściami cyfrowymi, tym samym po części dublując funkcjonalność odtwarzacza. Co ciekawe, budowa sekcji przetwornika do złudzenia przypomina tę w odtwarzaczu. Jak na złość jednak, wzmacniacz nie ma wejścia USB Audio (podobnie jak odtwarzacz). Najwyraźniej Arcam nie do końca wierzy w scenariusz „zakupów systemowych”, zakładając, że będą i tacy, którzy zdecydują się albo na wzmacniacz, albo na odtwarzacz. Z drugiej strony, oba nadajniki zdalnego sterowania są systemowe. Dodano także dwa gniazda sterowania: RS-232 i LAN. Dziwi nieobecność modułu Bluetooth –&nbsp;u rywali jest to pozycja niemalże obowiązkowa.</p> <p>Wnętrze SA20 bardzo przypomina FMJ A29 – zarówno pod względem ogólnej architektury, rozmieszczenia poszczególnych elementów układu (patrz AVTEST.pl), jak i zastosowanych rozwiązań układowych. Występują jednak różnice w obrębie stopni wejściowych i wzmocnienia napięciowego zbudowanych z układów scalonych, tyle że innych typów (znikły m.in. opampy JRC 4556).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam SA20 wnetrze" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-SA20-wnetrze.jpg" alt="Arcam SA20 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W porównaniu z integrą A29, której rynkowy staż dobiega końca, wprowadzono zmiany w obrębie układów wejściowych i stopni sterujących. Pojawił się także DAC, ale o dziwo bez wejścia USB.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Clou programu nadal stanowi końcówka mocy w klasie G, przeniesiona właściwie bez zmian z poprzednika (w tym kontekście zaskakują duże różnice w podawanej mocy znamionowej, na niekorzyść SA20). Nie wykorzystuje ona dwóch podobnych tranzystorów o przeciwnej polaryzacji, tak zwanej pary komplementarnej. Zastosowano tranzystory bipolarne NJL0281 typu ThermalTrak (NPN) posiadające wbudowaną dodatkową diodę, będącą czujnikiem regulującym poziom prądu spoczynkowego. Współpracujące z nim tranzystory są klasycznego typu, o przeciwnym przewodnictwie (PNP) – NJW1302G. Przypomnę, iż tranzystory ThermalTrak wykorzystuje np. McIntosh – między innymi w wysoko przez nas ocenionej integrze MA252, jak również w wielu droższych modelach. Oprócz tych tranzystorów są też tranzystory załączające dodatkowe zasilanie, które również wylądowały na radiatorze (opis działania klasy G zamieszczamy w apli obok).</p> <p>Wewnątrz przykuwa uwagę całkiem spory transformator toroidalny zapożyczony z A29 wraz z sekcją filtracji napięć (2 x 10 000 µF / 63V, 2 x 6800 µF / 50 V). Dostarcza on dwóch głównych napięć zasilania – niskonapięciowego dla końcówki mocy i wysokonapięciowego również dla końcówki mocy, w części włączającej się w razie zapotrzebowania na dużą moc. Nieczęstym widokiem są czujniki temperatury radiatora podłączone wprost do mikrokontrolera PIC32 firmy Microchip. Rozwiązanie to z pewnością godne odnotowania.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam SA20 wnetrze detal" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-SA20-wnetrze-detal1.jpg" alt="Arcam SA20 wnetrze detal" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>SA20 ma znamionową moc 50 W na kanał, ale budowa zasilacza i końcówki mocy jest identyczna jak w FMJ A29.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Reszta jest dosyć standardowa. Wejścia są wybierane poprzez analogowe przełączniki HC4051M, a za regulację poziomu odpowiada układ PGA2311U – również ten sam co w A29.</p> <p></p> <p></p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Test podzieliłem na dwie, a właściwie trzy części, chcąc ustalić, jak gra każde z urządzeń z osobna oraz jak sprawują się w duecie. Odtwarzacz przetestowałem jako DAC, odtwarzacz płyt i streamer, przekonując się, że brzmieniowo są one do siebie bardzo podobne – w sensie uzyskiwanej jakości dźwięku. CDS50 dociąża dźwięk poprzez podbicie dolnego basu i lekkie przygaszenie wysokich tonów. Słychać to wyraźnie w każdym gatunku muzycznym, przykładem niech będzie „Your Latest Trick” Dire Straits, gdzie niskotonowe akcenty są rozdmuchane do sporych rozmiarów i wychodzą w kierunku słuchacza, podobnie jak scena dźwiękowa, która jest wypchnięta do przodu i koncentruje się na środku, pomiędzy kolumnami. Dźwięk jest z jednej strony oderwany od kolumn, ale poza bazę (na szerokość) wydostawała się mniejsza ilość dźwięków, niżbym sobie tego życzył. Szczególnie dało się to odczuć podczas słuchania sprawdzonych klasyków, jak „The Dark Side of the Moon”. Analizujac bas, którego na tej płycie nie brakuje, słyszałem duży rozmach i energię. Najwyraźniej konstruktorzy położyli nacisk na ten zakres, co jest logiczne, biorąc pod uwagę brzmienie wzmacniacza, do czego dojdziemy w dalszej części.</p> <p>Chciałbym jeszcze powrócić do „Latest Trick” brytyjskiej grupy, z charakterystyczną partią saksofonową, którą kojarzy chyba każdy miłośnik rocka. CDS50 przekazuje detale brzmienia tego instrumentu, a następnie bez upiększania prezentuje je słuchaczowi. Dolna część średnicy zyskuje jakby dodatkową energię, co umacnia brzmienie instrumentów dętych, niejako je podbudowując. Mimo poprawności, dźwięk odbierałem jako dosyć szary i mało angażujący. Wysokie tony w tym towarzystwie pełnią rolę uzupełniającą, nieco zdominowane przez średnio dokładny bas.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CDS50 &amp; SA20 z pilotem" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50SA20-z-pilotem.jpg" alt="Arcam CDS50 &amp; SA20 z pilotem" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Do jakości wykonania obudów nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Estetyka na duży plus względem serii FMJ.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wzmacniacz SA20 to zdecydowanie lepsza strona tego duetu – broni honoru zestawu i pokazuje, że można mieć dobry wzmacniacz za rozsądne pieniądze. Brzmieniowo stoi jakby naprzeciw systemowego kompaktu – jest jaśniejszy i bardziej ekspresyjny. W testowanym zestawie charaktery obu urządzeń uśredniały się do systemu brzmiącego neutralnie, choć z nieco szarym oddaniem barw, co jednoznacznie należy przypisać źródłu. Zdecydowanie lepszy efekt uzyskałem podłączając do wzmacniacza moje Oppo 105D. Jego gęste, mocne brzmienie idealnie połączyło się z lekko odchudzonym SA20. Ten, pomimo swojego charakteru, nie gubi barwy. Zacząłem od soundtracku „Rise of The Synths" i byłem zaskoczony tym, jak dobrze Arcam sobie z tym poradził. Moja referencyjna integra Marantza (PM14) zagrała gorzej, mimo że kosztuje nominalnie dwa razy więcej. W porównaniu z testowanym wzmacniaczem Marantz rozmywał ostre krawędzie dźwięków z syntezatora, zmiękczał je.</p> <p>Prezentacja SA20 jest lekko wysunięta w kierunku słuchacza, co sprzyja jego zaangażowaniu. Pod względem przestrzeni jest bardzo dobrze – Arcam śmiało rywalizuje z tą prezentowaną przez PM-14S1 SE, a więc jak na swoją cenę jest doskonale. Otwartość, szczegółowość to cechy pożądane, ale czy ze względu na rozjaśnienie nie cierpimy za bardzo na sile i zejściu basu? Odpowiedź jest dwojaka: basu jest trochę mniej niż w przypadku bardziej neutralnego wzmacniacza, ale w zupełności wystarczająco. To, co mi się spodobało, to kontrola, jaką wykazał się ten niewielki wzmacniacz. Żelazną ręką złapał moje niemałe Harpie Amstaffy. To już niemałe osiągnięcie, bo lubią one zaciągnąć prąd i mają tendencje do niskotonowej niesubordynacji. Inna sprawa, że Marantz im na to pozwala. Niskie tony były jędrne, szybkie i dobrze zdefiniowane. Jak wspomniałem, jest ich nieco mniej niż średnich i wysokich, ale nie na tyle, aby powodowało to dyskomfort. To po prostu lżejsze brzmienie.</p> <p>Pozwoliłem sobie na połączenie z Chordem Hugo TT, który potrafi pokazać klasę. Po raz kolejny powróciłem do „Your Latest Trick” Dire Straits. Tym razem brzmiało to inaczej: szeroko, z dużą ilością powietrza, średnica była bardzo ładna, o wyraźnych krawędziach i odpowiednich wybrzmieniach. Lekkość nie oznacza, że nie ma barwy, bo tej tutaj nie brakuje. Nie wychodząc poza krawędź jednego, srebrnego krążka (choć wydanie MoFi jest akurat złote, pochwalę się!) dotarłem do „Ride Across The River”, pełnego subtelnych detali i charakterystycznych cykad. Odtworzenie tego utworu było jednym z najlepszych momentów tej recenzji: szary „brytyjczyk” naprawdę pokazał klasę. Sparowany z dobrym źródłem potrafi robić cuda. I jeszcze jedno: wbudowany DAC jest raczej podstawowej jakości, ten wzmacniacz zasługuje na więcej!</p> <p></p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span>&nbsp;</span></span></span></span></span></h2> <p><img style="margin-right: 20px; margin-left: 20px; float: right;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50-SA20-ocena.gif" alt="Arcam CDS50 SA20 ocena" width="360" height="1053" /><img style="margin-right: 20px; margin-left: 20px; float: right;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50-SA20-dane.gif" alt="Arcam CDS50 SA20 dane" width="360" height="779" />Wzmacniacz jest mocnym punktem tego systemu. Konstrukcyjnie wywodzi się z nienowego A29, oferując żywe, dynamiczne brzmienie „po jaśniejszej stronie mocy”. Sparowany z dobrym, ale najlepiej z dobrze dociążonym tonalnie źródłem, potrafi zaprezentować bardzo solidny i uniwersalny „sound”. Jeżeli macie ochotę na jaśniejszy, detaliczny dźwięk z dużą dozą kontroli, to powinniście go posłuchać.</p> <p>Trudno tyle dobrego powiedzieć o odtwarzaczu CDS50, który w dużej mierze bazuje na CDS27. Funkcjonalność i sterowanie wbudowanego strumieniowca nie są w pełni dopracowane, zaś jakość brzmienia plasuje ten player w grupie średniej klasy cedeków.</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/32cf2b18bc061b77e56b5783aff01222_S.jpg" alt="Arcam CDS50 / SA20" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>W maju 2018 r. Arcam zaprezentował zupełnie nową serię HDA, która pod względem stylistycznym odbiega od wciąż oferowanej FMJ. Z trzech komponentów można stworzyć dwa systemy. Wybraliśmy ten droższy.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Audio Center Poland, <a href="http://www.audiocenter.pl">www.audiocenter.pl</a> <br /><strong>Ceny:</strong> SA20 – 4999 zł; CDS50 –&nbsp;3590 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> szare</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst:</strong> Michał Sommerfeld | <strong>Zdjęcia:</strong> AV</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 9/2018</em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Odtwarzacz Arcam CDS50 i wzmacniacz SA20</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CDS50 &amp; SA20" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50SA20-aaa.jpg" alt="Arcam CDS50 &amp; SA20" /></p> <p>Arcam przez bardzo wiele lat produkował nader konwencjonalnie wyglądającą elektronikę hi-fi. Gdy spojrzeć na dawne serie Alpha i Delta i porównać je z wciąż produkowaną FMJ czy niedawno zaprzestaną DiVA, odnajdziemy wiele podobieństw, które występowały na przestrzeni ponad dwóch dekad. W nowych modelach z gamy HDA Arcam odszedł od nudnego i starodawnego designu, choć kolorystyka i układ niektórych elementów wygląda znajomo. Niemniej jednak postęp widać od razu i trzeba przyznać, że zarówno odtwarzacz, jak i oba oferowane wzmacniacze wyglądają nieporównywalnie lepiej od dotychczasowych konstrukcji i swoich poprzedników.</p> <p>Nowe obudowy o zunifikowanej stylistyce są solidne, w całości metalowe. Fronty wykonano z dość grubego aluminium, natomiast górna pokrywa, chassis i tylna ścianka są stalowe. Całość spasowano bez zarzutu. Jedynym elementem odstającym jakością od reszty jest klapka zasłaniająca napęd CD, wykonana z błyszczącego plastiku. Również duże okrągłe przyciski włączników po prawej stronie (przy okazji – jest to ciekawy element wzorniczy) oraz pomniejsze manipulatory (wybór źródeł we wzmacniaczu i obsługa napędu w odtwarzaczu) są z tworzywa, ale dobrej jakości. Dominuje ciemnoszara tonacja samych obudów, ożywiają ją jednak srebrne wstawki w postaci wspomnianych przycisków oraz gałki głośności we wzmacniaczu, zlokalizowane nietypowo, bo z lewej strony (być może dlatego, że w Wielkiej Brytanii obowiązuje ruch lewostronny?). Smaczkiem są także małe metalowe, zlicowane z frontem tabliczki, na których umieszczono nazwy modelu.</p> <p></p> <p></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Odtwarzacz CDS50</h2> <p>Odtwarzacz CDS50 jest, jak na razie, nieformalnym następcą modelu CDS27 (recenzja w AV 4/15), który przynależy do serii FMJ i choć na razie widnieje na stronie Arcama, to wydaje się pewne, że niebawem z niej zniknie – tym bardziej, że w sieci nie brakuje już wyprzedażowych ofert tego modelu za kwotę poniżej połowy ceny pierwotnej… Kto trzy lata temu kupił CDS27, ten z pewnością nie jest zachwycony takim obrotem sprawy.</p> <p>„Pięćdziesiątkę” wyceniono nieco taniej niż poprzednika (gdy wchodził do sprzedaży) i gdy porównać oba modele, dostrzeżemy wiele analogii, choć trzeba przyznać, że CDS50 wypada nieco lepiej. Właściwie to już nie dwa, a trzy w jednym: odtwarzacz CD/SACD (ciekawe, jak Arcamowi udało się obejść problem nieprodukowania chipsetów do obsługi Super Audio CD), przetwornik c/a z dwoma wejściami (optyczne, współosiowe) – czego nie było w CDS27 – oraz odtwarzacz strumieniowy UPnP z możliwością odtwarzania plików, także z dołączonej do portu USB typu A pamięci (flash lub dysku HDD). Możliwy jest także streaming z Tidala. Zaskakuje brak możliwości odtwarzania materiału DSD oraz PCM powyżej 192 kHz.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CDS50 wnetrze" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50-wnetrze2.jpg" alt="Arcam CDS50 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wnętrze CDS50 zawiera więcej analogii do poprzednika (CDS27) niż w przypadku wzmacniacza. Napęd, zasilacz i układ sterowania przejęto w stosunku jeden do jednego.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Sterowanie jest możliwe zarówno z poziomu pilota i ekranu, jednak metoda ta – mimo swojej niezaprzeczalnej zalety (prostota) – jest średnio wygodna, jeśli dysponujemy dużą biblioteką muzyczną na dysku NAS. Poza tym do streamingu się nie nadaje. Wówczas do akcji wkracza aplikacja MusicLife – ta jednak o dziwo jest dostępna jedynie na system iOS. Co więcej, wersja na iPhone'a ma bardzo prosty interfejs i nie jest zbyt atrakcyjna. Wersja na iPada wypada znacznie lepiej, ale i z nią nie wszystko jest jak należy. Odnalezienie zakładki do streamingu wymaga szczęścia – tak nielogicznie jest schowana. Zastrzeżenia budzi również to, że nie da się jednocześnie sterować odtwarzaniem z aplikacji i z pilota. Obie metody wchodzą ze sobą w konflikt, przy czym nadrzędne jest sterowanie z aplikacji. Jeśli zadamy z niej kolejkę odtwarzania, to z pilota już jej nie zmienimy. Mało tego – problematyczne będzie nawet przeskoczenie utworu. Zaletą Arcama jest natomiast to, że przełączenie się na odczyt płyty nie rozłącza modułu sieciowego, pozostaje on w pełnej gotowości do dalszego odtwarzania. Tak czy inaczej, sterowanie wymaga jeszcze dopracowania. Przydałaby się aplikacja na Androida. To, co mi się spodobało, to fakt, że odtwarzacz dosyć sprawnie i szybko startuje. Warto jeszcze wspomnieć o możliwości odtwarzania plików zapisanych na krążku DVD-R.</p> <p>Dwa wyjścia cyfrowe pozwalają myśleć o opcji podłączenia zewnętrznego DAC-a. Należy pochwalić bardzo czytelny wyświetlacz, który w trybie pracy napędu optycznego podaje wszystko, co trzeba, nawet nazwy utworów (jeśli płyta na CD-Text lub jest to krążek SACD).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CDS50 &amp; SA20 gniazda" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50SA20-gniazda.jpg" alt="Arcam CDS50 &amp; SA20 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Także i tutaj dostrzeżemy wiele daleko idących podobieństw do kompletu CDS27 / A29. Wzmacniacz ma mniej wejść analogowych, za to pojawiły się cyfrowe – podobnie zresztą jak w odtwarzaczu.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Łączność sieciowa, tak jak u poprzednika, jest możliwa na dwa sposoby (kabel i Wi-Fi), zaś budowa wewnętrzna okazuje się bardzo podobna, zwłaszcza w kwestii rozmieszczenia poszczególnych elementów układu: impulsowy zasilacz po prawej oraz płytka audio z lewej. Jedynie wyjścia XLR zmieniły swoje położenie na bardziej skrajne, czemu towarzyszy eleminacja stosowanych wcześniej scalaków DRV 135 UA. Całością zarządza SBC (Single Board Computer – komputer jednopłytkowy) o budowie żywo przypomiającej ten z CDS27. Ponadto zastosowano ten sam co poprzednio napęd. Druga widoczna modyfikacja dotyczy płytki przetwornika c/a. Miejsce Burr-Browna PCM1794 zajął Sabre ES9038Q2M. Trudno go zauważyć niewprawnym okiem, ponieważ jest to miniaturowa wersja mobilna. Różni się ona od dużego pierwowzoru mniejszą liczbą kanałów (ma tylko dwa) oraz znacząco zredukowanym rozmiarem i liczbą wyprowadzeń. Modyfikacje zaszły także w obrębia filtru i bufora wyjściowego – znajdziemy tu wysokiej jakości wzmacniacze operacyjne LME49723 i OPA1652. Na płytce tej znalazły się również dwa stabilizatory napięciowe (jak dawniej) oraz mniejsza liczba kondensatorów filtrujących.</p> <p>Całość zasila niewielka przetwornica z wbudowanym filtrem zasilania 230 V – moduł ten przeniesiono bez zmian z CDS27. Miły dodatek, szczególnie że takie zasilacze lubią siać również do sieci.</p> <p></p> <p></p> <p></p> <h2>Integra SA20</h2> <p>Cenowo SA20 plasuje się na poziomie integry FMJ A29 (recenzja w AV 9–10/16), która na razie pozostaje w ofercie, ale chyba również przez chwilę (jest wyprzedawana za połowę ceny, podobnie jak CDS27). Podobieństw konstrukcyjnych między tymi wzmacniaczami jest wiele, są jednak i różnice. Dodano sekcję DAC-a z trzema wejściami cyfrowymi, tym samym po części dublując funkcjonalność odtwarzacza. Co ciekawe, budowa sekcji przetwornika do złudzenia przypomina tę w odtwarzaczu. Jak na złość jednak, wzmacniacz nie ma wejścia USB Audio (podobnie jak odtwarzacz). Najwyraźniej Arcam nie do końca wierzy w scenariusz „zakupów systemowych”, zakładając, że będą i tacy, którzy zdecydują się albo na wzmacniacz, albo na odtwarzacz. Z drugiej strony, oba nadajniki zdalnego sterowania są systemowe. Dodano także dwa gniazda sterowania: RS-232 i LAN. Dziwi nieobecność modułu Bluetooth –&nbsp;u rywali jest to pozycja niemalże obowiązkowa.</p> <p>Wnętrze SA20 bardzo przypomina FMJ A29 – zarówno pod względem ogólnej architektury, rozmieszczenia poszczególnych elementów układu (patrz AVTEST.pl), jak i zastosowanych rozwiązań układowych. Występują jednak różnice w obrębie stopni wejściowych i wzmocnienia napięciowego zbudowanych z układów scalonych, tyle że innych typów (znikły m.in. opampy JRC 4556).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam SA20 wnetrze" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-SA20-wnetrze.jpg" alt="Arcam SA20 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W porównaniu z integrą A29, której rynkowy staż dobiega końca, wprowadzono zmiany w obrębie układów wejściowych i stopni sterujących. Pojawił się także DAC, ale o dziwo bez wejścia USB.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Clou programu nadal stanowi końcówka mocy w klasie G, przeniesiona właściwie bez zmian z poprzednika (w tym kontekście zaskakują duże różnice w podawanej mocy znamionowej, na niekorzyść SA20). Nie wykorzystuje ona dwóch podobnych tranzystorów o przeciwnej polaryzacji, tak zwanej pary komplementarnej. Zastosowano tranzystory bipolarne NJL0281 typu ThermalTrak (NPN) posiadające wbudowaną dodatkową diodę, będącą czujnikiem regulującym poziom prądu spoczynkowego. Współpracujące z nim tranzystory są klasycznego typu, o przeciwnym przewodnictwie (PNP) – NJW1302G. Przypomnę, iż tranzystory ThermalTrak wykorzystuje np. McIntosh – między innymi w wysoko przez nas ocenionej integrze MA252, jak również w wielu droższych modelach. Oprócz tych tranzystorów są też tranzystory załączające dodatkowe zasilanie, które również wylądowały na radiatorze (opis działania klasy G zamieszczamy w apli obok).</p> <p>Wewnątrz przykuwa uwagę całkiem spory transformator toroidalny zapożyczony z A29 wraz z sekcją filtracji napięć (2 x 10 000 µF / 63V, 2 x 6800 µF / 50 V). Dostarcza on dwóch głównych napięć zasilania – niskonapięciowego dla końcówki mocy i wysokonapięciowego również dla końcówki mocy, w części włączającej się w razie zapotrzebowania na dużą moc. Nieczęstym widokiem są czujniki temperatury radiatora podłączone wprost do mikrokontrolera PIC32 firmy Microchip. Rozwiązanie to z pewnością godne odnotowania.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam SA20 wnetrze detal" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-SA20-wnetrze-detal1.jpg" alt="Arcam SA20 wnetrze detal" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>SA20 ma znamionową moc 50 W na kanał, ale budowa zasilacza i końcówki mocy jest identyczna jak w FMJ A29.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Reszta jest dosyć standardowa. Wejścia są wybierane poprzez analogowe przełączniki HC4051M, a za regulację poziomu odpowiada układ PGA2311U – również ten sam co w A29.</p> <p></p> <p></p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Test podzieliłem na dwie, a właściwie trzy części, chcąc ustalić, jak gra każde z urządzeń z osobna oraz jak sprawują się w duecie. Odtwarzacz przetestowałem jako DAC, odtwarzacz płyt i streamer, przekonując się, że brzmieniowo są one do siebie bardzo podobne – w sensie uzyskiwanej jakości dźwięku. CDS50 dociąża dźwięk poprzez podbicie dolnego basu i lekkie przygaszenie wysokich tonów. Słychać to wyraźnie w każdym gatunku muzycznym, przykładem niech będzie „Your Latest Trick” Dire Straits, gdzie niskotonowe akcenty są rozdmuchane do sporych rozmiarów i wychodzą w kierunku słuchacza, podobnie jak scena dźwiękowa, która jest wypchnięta do przodu i koncentruje się na środku, pomiędzy kolumnami. Dźwięk jest z jednej strony oderwany od kolumn, ale poza bazę (na szerokość) wydostawała się mniejsza ilość dźwięków, niżbym sobie tego życzył. Szczególnie dało się to odczuć podczas słuchania sprawdzonych klasyków, jak „The Dark Side of the Moon”. Analizujac bas, którego na tej płycie nie brakuje, słyszałem duży rozmach i energię. Najwyraźniej konstruktorzy położyli nacisk na ten zakres, co jest logiczne, biorąc pod uwagę brzmienie wzmacniacza, do czego dojdziemy w dalszej części.</p> <p>Chciałbym jeszcze powrócić do „Latest Trick” brytyjskiej grupy, z charakterystyczną partią saksofonową, którą kojarzy chyba każdy miłośnik rocka. CDS50 przekazuje detale brzmienia tego instrumentu, a następnie bez upiększania prezentuje je słuchaczowi. Dolna część średnicy zyskuje jakby dodatkową energię, co umacnia brzmienie instrumentów dętych, niejako je podbudowując. Mimo poprawności, dźwięk odbierałem jako dosyć szary i mało angażujący. Wysokie tony w tym towarzystwie pełnią rolę uzupełniającą, nieco zdominowane przez średnio dokładny bas.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CDS50 &amp; SA20 z pilotem" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50SA20-z-pilotem.jpg" alt="Arcam CDS50 &amp; SA20 z pilotem" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Do jakości wykonania obudów nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Estetyka na duży plus względem serii FMJ.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wzmacniacz SA20 to zdecydowanie lepsza strona tego duetu – broni honoru zestawu i pokazuje, że można mieć dobry wzmacniacz za rozsądne pieniądze. Brzmieniowo stoi jakby naprzeciw systemowego kompaktu – jest jaśniejszy i bardziej ekspresyjny. W testowanym zestawie charaktery obu urządzeń uśredniały się do systemu brzmiącego neutralnie, choć z nieco szarym oddaniem barw, co jednoznacznie należy przypisać źródłu. Zdecydowanie lepszy efekt uzyskałem podłączając do wzmacniacza moje Oppo 105D. Jego gęste, mocne brzmienie idealnie połączyło się z lekko odchudzonym SA20. Ten, pomimo swojego charakteru, nie gubi barwy. Zacząłem od soundtracku „Rise of The Synths" i byłem zaskoczony tym, jak dobrze Arcam sobie z tym poradził. Moja referencyjna integra Marantza (PM14) zagrała gorzej, mimo że kosztuje nominalnie dwa razy więcej. W porównaniu z testowanym wzmacniaczem Marantz rozmywał ostre krawędzie dźwięków z syntezatora, zmiękczał je.</p> <p>Prezentacja SA20 jest lekko wysunięta w kierunku słuchacza, co sprzyja jego zaangażowaniu. Pod względem przestrzeni jest bardzo dobrze – Arcam śmiało rywalizuje z tą prezentowaną przez PM-14S1 SE, a więc jak na swoją cenę jest doskonale. Otwartość, szczegółowość to cechy pożądane, ale czy ze względu na rozjaśnienie nie cierpimy za bardzo na sile i zejściu basu? Odpowiedź jest dwojaka: basu jest trochę mniej niż w przypadku bardziej neutralnego wzmacniacza, ale w zupełności wystarczająco. To, co mi się spodobało, to kontrola, jaką wykazał się ten niewielki wzmacniacz. Żelazną ręką złapał moje niemałe Harpie Amstaffy. To już niemałe osiągnięcie, bo lubią one zaciągnąć prąd i mają tendencje do niskotonowej niesubordynacji. Inna sprawa, że Marantz im na to pozwala. Niskie tony były jędrne, szybkie i dobrze zdefiniowane. Jak wspomniałem, jest ich nieco mniej niż średnich i wysokich, ale nie na tyle, aby powodowało to dyskomfort. To po prostu lżejsze brzmienie.</p> <p>Pozwoliłem sobie na połączenie z Chordem Hugo TT, który potrafi pokazać klasę. Po raz kolejny powróciłem do „Your Latest Trick” Dire Straits. Tym razem brzmiało to inaczej: szeroko, z dużą ilością powietrza, średnica była bardzo ładna, o wyraźnych krawędziach i odpowiednich wybrzmieniach. Lekkość nie oznacza, że nie ma barwy, bo tej tutaj nie brakuje. Nie wychodząc poza krawędź jednego, srebrnego krążka (choć wydanie MoFi jest akurat złote, pochwalę się!) dotarłem do „Ride Across The River”, pełnego subtelnych detali i charakterystycznych cykad. Odtworzenie tego utworu było jednym z najlepszych momentów tej recenzji: szary „brytyjczyk” naprawdę pokazał klasę. Sparowany z dobrym źródłem potrafi robić cuda. I jeszcze jedno: wbudowany DAC jest raczej podstawowej jakości, ten wzmacniacz zasługuje na więcej!</p> <p></p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span>&nbsp;</span></span></span></span></span></h2> <p><img style="margin-right: 20px; margin-left: 20px; float: right;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50-SA20-ocena.gif" alt="Arcam CDS50 SA20 ocena" width="360" height="1053" /><img style="margin-right: 20px; margin-left: 20px; float: right;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/arcam-cds50-sa20/Arcam-CDS50-SA20-dane.gif" alt="Arcam CDS50 SA20 dane" width="360" height="779" />Wzmacniacz jest mocnym punktem tego systemu. Konstrukcyjnie wywodzi się z nienowego A29, oferując żywe, dynamiczne brzmienie „po jaśniejszej stronie mocy”. Sparowany z dobrym, ale najlepiej z dobrze dociążonym tonalnie źródłem, potrafi zaprezentować bardzo solidny i uniwersalny „sound”. Jeżeli macie ochotę na jaśniejszy, detaliczny dźwięk z dużą dozą kontroli, to powinniście go posłuchać.</p> <p>Trudno tyle dobrego powiedzieć o odtwarzaczu CDS50, który w dużej mierze bazuje na CDS27. Funkcjonalność i sterowanie wbudowanego strumieniowca nie są w pełni dopracowane, zaś jakość brzmienia plasuje ten player w grupie średniej klasy cedeków.</p></div>
Denon DCD-520AE/PMA-520AE 2017-11-16T08:22:23+00:00 2017-11-16T08:22:23+00:00 https://m.avtest.pl/audio/item/732-denon-dcd-520ae-pma-520ae Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/f59fd3a46f2adbbd9dd6269010353971_S.jpg" alt="Denon DCD-520AE/PMA-520AE" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Na rynku nieustannie rosnących cen propozycja najtańszego systemu Denona jawi się jako okazja. Taki wygląd i wykonanie za 1600 zł? Okazuje się, że można, ale ciekawsze jest to, jak taki zestaw gra &ndash;&nbsp;i czy także z tej perspektywy można go polecić.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor:</strong>&nbsp;Horn Distribution, <a href="http://www.horn.pl" target="_blank">www.horn.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena:</strong> PMA-520AE &ndash;&nbsp;899 zł; DCD-520AE&nbsp;&ndash; 769 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne lub srebrne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst:&nbsp;</strong>Marek Lacki<strong> | </strong><strong>Zdjęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h2>Zestaw Denon DCD-520AE/PMA-520AE</h2> <h4>TEST</h4> <p>&nbsp;<img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-520ae-pma-520ae/Denon-1-520ae-aaa.jpg" alt="Denon 1 520ae aaa" style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>Komplet 520 AE jest od kilku lat najtańszym pełnogabarytowym zestawem hi-fi Denona. Sam wzmacniacz był już przez nas testowany w 2015 roku, ale w&oacute;wczas kosztował 1100 zł. Obecnie jest o 200 zł tańszy (co jest swego rodzaju ewenementem: sprzęt audio systematycznie drożeje; dotyczy to także niższych segment&oacute;w, choć w mniejszym stopniu), przy czym część sklep&oacute;w sprzedaje go za niecałe 800 zł. Naturalnym partnerem dla niego jest DCD-520AE &ndash; prosty cedek bez dodatk&oacute;w.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Podobnie jak u konkurencyjnego Pioneera, obudowy Denona wykonano bardzo starannie, z dużą dbałością o detale. Trzeba przyznać, że prezentują się one nawet lepiej niż u rywala, a biorąc pod uwagę cenę kompletu Denona, wykonanie sprzętu to mistrzostwo świata. Drugiego tak solidnego, budżetowego zestawu hi-fi ze świecą szukać. Precyzja i jakość wykonania systemu 520AE w niczym nie ustępują na przykład modelom 1520AE.</p> <p>Aluminiowe fronty, profilowane w charakterystyczny spos&oacute;b, są typowe dla tej marki. Od lat rozpoznawalny jest też design pokręteł i przycisk&oacute;w. Widać, że japońscy &bdquo;wielcy" wypracowali sw&oacute;j styl.</p> <p>PMA-520AE jest pod względem ergonomii klasyczny aż do b&oacute;lu. Po prawej stronie znajduje się gałka wyboru źr&oacute;deł (wyb&oacute;r dokonywany za pomocą przekaźnik&oacute;w &ndash; dostępny też z pilota), zaś pośrodku większa &ndash; do regulacji głośności. Trzy małe pokrętła to regulatory barwy i balansu. Podobnie jak w Pioneerze, istnieje możliwość ominięcia tych regulacji (source direct) oraz włączenia funkcji loudness. Wyposażenie uzupełnia pełnowymiarowe, 6,3-mm gniazdo słuchawkowe.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-520ae-pma-520ae/Denon-2-520ae-tyl.jpg" alt="Denon 2 520ae tyl" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>W PMA-520AE, mimo niskiej ceny, nie zrezygnowano z wejścia korekcyjnego MM. Nawet z tyłu widać wysoką jakość wykonania.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Z tyłu mamy komplet wejść analogowych z wejściem phono oraz pojedyncze gniazda głośnikowe, kt&oacute;re &ndash; tak jak te w Pioneerze &ndash; nie akceptują widełek. Ciekawostką jest gniazdo 230 V do podłączenia źr&oacute;dła. Kable zasilające są zainstalowane na stałe.</p> <p>Wnętrze w jednej trzeciej przecina radiator, do kt&oacute;rego przyczepiono po jednej parze tranzystor&oacute;w końcowych na kanał (Sankeny B1383/D2083). Radiator jest jednocześnie ekranem, kt&oacute;ry izoluje transformator EI od pozostałych układ&oacute;w. Diodę prostowniczą i kondensatory filtrujące (Elna, 2 x 8200 &micro;F) umieszczono bezpośrednio przy końc&oacute;wce mocy, co jest pożądane. Na płycie gł&oacute;wnej widać ścieżki sygnałowe z drut&oacute;w montowanych metodą przewlekania. Układ jest dyskretny. Regulację głośności powierzono klasycznemu potencjometrowi. Jakość montażu nie budzi najmniejszych zastrzeżeń.</p> <p>Design odtwarzacza jest minimalistyczny. Liczbę przycisk&oacute;w funkcyjnych ograniczono do pięciu. Centralnie umieszczona szuflada jest otoczona wyświetlaczem za ciemną szybą, kt&oacute;ra ze srebrną obudową tworzy silny kontrast. Wyświetlacz jest lekko zagłębiony, charakterystycznie dla wsp&oacute;łczesnych modeli Denona, a jego krawędzie spływają niczym wklęsły menisk. Takie detale w sprzęcie za 800 zł &ndash; doprawdy ewenement. W tej sytuacji łatwo zaakceptować fakt, iż odtwarzacz ma po jednym wyjściu analogowym i cyfrowym (optyczne) &ndash; i to właściwie wszystko. Jak r&oacute;wnież to, że wykorzystuje napęd ROM.</p> <p>Plastikową konstrukcję przykręcono bezpośrednio do dolnej ścianki.</p> <p>Sekcja audio z przetwornikiem c/a Burr-Brown PCM5102 ma postać miniaturowej płytki &ndash; wsp&oacute;lnej dla modeli 520AE i 720AE (w droższym modelu stosuje się kość PCM5142). Zasilacz oparto na dw&oacute;ch transformatorach EI, mostku prostowniczym, dw&oacute;ch stabilizatorach i kondensatorach filtrujących po 3300 &mu;F.&nbsp;</p> <h2>&nbsp;</h2> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Zacząłem od odsłuchu wzmacniacza. W stosunku do Pioneera dało się odczuć wiele uproszczeń barwowych, a także większą surowość dźwięku. Powiedziałbym, że był on słabszy proporcjonalnie do niższej ceny. Oznacza to jednak, że PMA-520AE jest bardzo dobrze brzmiącym wzmacniaczem w swojej cenie.</p> <p>Co prawda wpięty w system high-end od razu ujawnia swoją budżetową naturę (Pioneer robi to dyskretniej), jednak jestem przekonany, iż w normalnej, realnej konfiguracji wzmacniacz zostanie doceniony. W por&oacute;wnaniu z Pioneeerem, kt&oacute;ry dość wysoko stawia poprzeczkę w zakresie neutralności, Denon podąża w kierunku rozjaśnienia dźwięku. G&oacute;ra jest podawana zdecydowanie odważniej, ale ma słabszą rozdzielczość. W tej cenie to jednak żaden zarzut, bo i tak jej jakość trzeba docenić &ndash; za 800 zł bezdyskusyjnie.</p> <p>Delikatnie mocniej niż u Pioneera poczyna sobie także bas, ale nie jest to jeszcze element, kt&oacute;ry można uznać za wykraczający poza neutralność. Prędzej już przypisałbym droższemu Pioneerowi pewną powściągliwość w tym zakresie. Denon daje jakby nieco więcej basu, aczkolwiek jego kontrola jest nieco gorsza. Ale i tak należy ją pochwalić, bo w tej cenie jest świetna, podobnie jak dynamika. W połączeniu z bardzo mało skutecznymi minimonitorami Dali Spektor 1, dynamika zdawała się być zupełnie satysfakcjonująca i nawet w dużym pomieszczeniu (37 m2) wzmacniacz &bdquo;nie wymiękł".</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-520ae-pma-520ae/Denon-5-dcd720ae-DAC-board.jpg" alt="Denon 5 dcd720ae DAC board" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Niepozorna płytka przetwornika c/a na bazie układu PCM5102.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Stereofonia nie jest tak dobra jak w Pioneerze. O ile tam scena dźwiękowa mieni się odcieniami, nawet przy schodzeniu z osi odsłuchu, o tyle tu wymaga jednak siedzenia na tak zwanej kresce. Jeśli spełnimy ten postulat i ustawimy kolumny odpowiednio daleko od ścian, to w&oacute;wczas i tu da się wygenerować całkiem solidną scenę z nieźle poukładanymi instrumentami, aczkolwiek bardziej na pierwszym planie niż w dalszych. Reasumując: Denon PMA-520AE gra całkiem przyzwoicie i po prostu da się go słuchać bez zmęczenia. Biorąc pod uwagę to, ile kosztuje, nie mamy żadnych &bdquo;ale&rdquo;.</p> <p>Przejdźmy zatem do opisu brzmienia zestawu. O ile w przypadku Pioneera dołączenie firmowego odtwarzacza okazało się rozczarowaniem, o tyle w Denonie było&hellip; odwrotnie. Owszem, brzmienie zestawu okazało się gorsze niż z przetwornikiem Chord 2Qute DAC, ale w ramach możliwości samego wzmacniacza oceniłem je jako niezłe. M&oacute;wiąc inaczej, odtwarzacz dobrze wykorzystuje potencjał wzmacniacza i w związku z tym jest dla niego odpowiednim partnerem, natomiast wzmacniacz nie pokazuje możliwości źr&oacute;dła dużo wyższej klasy, stąd też niewielka r&oacute;żnica na korzyść DAC-a Chorda. Kompakt Denona jest także dobrym partnerem dla wzmacniacza z innego powodu: świetnie uzupełnia go tonalnie. Nie wystąpiło bowiem zjawisko osuszenia czy wychudzenia dźwięku. Ten pozostał tonalnie na podobnym poziomie, a nawet został lekko zmiękczony, co akurat wpłynęło korzystnie na odbi&oacute;r brzmienia firmowego duetu.</p> <p>Zaskakujące jest to, że kosztujący ok. 800 zł odtwarzacz Denona ma zupełnie normalny &ndash; to jest zwarty, szybki i akuratny &ndash; bas, czego bardzo brakowało droższemu o połowę odtwarzaczowi Pioneera. Dzięki temu, ale także innym sprzyjającym cechom, została zachowana dynamika systemu, na poziomie por&oacute;wnywalnym z tą uzyskaną z droższym źr&oacute;dłem. Podobne odczucia dotyczą stereofonii.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" alt="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/zestawyaudio/denon-dcd-520ae-pma-520ae{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" alt="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"></span></span></span></span></span></h2> <p>Konkluzja jest r&oacute;wnie oczywista, co sprzyjająca Denonowi. To autentyczna okazja z punktu widzenia tych, kt&oacute;rzy poszukują swojego pierwszego systemu hi-fi z prawdziwego zdarzenia. Połączenie go z miniaturkami klasy Dali Spektor 1 (999 zł) tworzy znakomity, bardzo ekonomiczny system w cenie dobrej miniwieży. A nie trzeba chyba tłumaczyć, kt&oacute;re rozwiązanie zagra lepiej.</p> <p>Denon 520AE ma wielki sens jako całość nie tylko z uwagi na cenę, ale także ze względu na to, że możliwości i brzmienie obu element&oacute;w zostały dobrze do siebie dopasowane.</p> <p>&nbsp;</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-520ae-pma-520ae/Denon-6-520AE-zzz.jpg" alt="Denon 6 520AE zzz" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/f59fd3a46f2adbbd9dd6269010353971_S.jpg" alt="Denon DCD-520AE/PMA-520AE" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Na rynku nieustannie rosnących cen propozycja najtańszego systemu Denona jawi się jako okazja. Taki wygląd i wykonanie za 1600 zł? Okazuje się, że można, ale ciekawsze jest to, jak taki zestaw gra &ndash;&nbsp;i czy także z tej perspektywy można go polecić.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor:</strong>&nbsp;Horn Distribution, <a href="http://www.horn.pl" target="_blank">www.horn.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena:</strong> PMA-520AE &ndash;&nbsp;899 zł; DCD-520AE&nbsp;&ndash; 769 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne lub srebrne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst:&nbsp;</strong>Marek Lacki<strong> | </strong><strong>Zdjęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h2>Zestaw Denon DCD-520AE/PMA-520AE</h2> <h4>TEST</h4> <p>&nbsp;<img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-520ae-pma-520ae/Denon-1-520ae-aaa.jpg" alt="Denon 1 520ae aaa" style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>Komplet 520 AE jest od kilku lat najtańszym pełnogabarytowym zestawem hi-fi Denona. Sam wzmacniacz był już przez nas testowany w 2015 roku, ale w&oacute;wczas kosztował 1100 zł. Obecnie jest o 200 zł tańszy (co jest swego rodzaju ewenementem: sprzęt audio systematycznie drożeje; dotyczy to także niższych segment&oacute;w, choć w mniejszym stopniu), przy czym część sklep&oacute;w sprzedaje go za niecałe 800 zł. Naturalnym partnerem dla niego jest DCD-520AE &ndash; prosty cedek bez dodatk&oacute;w.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Podobnie jak u konkurencyjnego Pioneera, obudowy Denona wykonano bardzo starannie, z dużą dbałością o detale. Trzeba przyznać, że prezentują się one nawet lepiej niż u rywala, a biorąc pod uwagę cenę kompletu Denona, wykonanie sprzętu to mistrzostwo świata. Drugiego tak solidnego, budżetowego zestawu hi-fi ze świecą szukać. Precyzja i jakość wykonania systemu 520AE w niczym nie ustępują na przykład modelom 1520AE.</p> <p>Aluminiowe fronty, profilowane w charakterystyczny spos&oacute;b, są typowe dla tej marki. Od lat rozpoznawalny jest też design pokręteł i przycisk&oacute;w. Widać, że japońscy &bdquo;wielcy" wypracowali sw&oacute;j styl.</p> <p>PMA-520AE jest pod względem ergonomii klasyczny aż do b&oacute;lu. Po prawej stronie znajduje się gałka wyboru źr&oacute;deł (wyb&oacute;r dokonywany za pomocą przekaźnik&oacute;w &ndash; dostępny też z pilota), zaś pośrodku większa &ndash; do regulacji głośności. Trzy małe pokrętła to regulatory barwy i balansu. Podobnie jak w Pioneerze, istnieje możliwość ominięcia tych regulacji (source direct) oraz włączenia funkcji loudness. Wyposażenie uzupełnia pełnowymiarowe, 6,3-mm gniazdo słuchawkowe.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-520ae-pma-520ae/Denon-2-520ae-tyl.jpg" alt="Denon 2 520ae tyl" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>W PMA-520AE, mimo niskiej ceny, nie zrezygnowano z wejścia korekcyjnego MM. Nawet z tyłu widać wysoką jakość wykonania.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Z tyłu mamy komplet wejść analogowych z wejściem phono oraz pojedyncze gniazda głośnikowe, kt&oacute;re &ndash; tak jak te w Pioneerze &ndash; nie akceptują widełek. Ciekawostką jest gniazdo 230 V do podłączenia źr&oacute;dła. Kable zasilające są zainstalowane na stałe.</p> <p>Wnętrze w jednej trzeciej przecina radiator, do kt&oacute;rego przyczepiono po jednej parze tranzystor&oacute;w końcowych na kanał (Sankeny B1383/D2083). Radiator jest jednocześnie ekranem, kt&oacute;ry izoluje transformator EI od pozostałych układ&oacute;w. Diodę prostowniczą i kondensatory filtrujące (Elna, 2 x 8200 &micro;F) umieszczono bezpośrednio przy końc&oacute;wce mocy, co jest pożądane. Na płycie gł&oacute;wnej widać ścieżki sygnałowe z drut&oacute;w montowanych metodą przewlekania. Układ jest dyskretny. Regulację głośności powierzono klasycznemu potencjometrowi. Jakość montażu nie budzi najmniejszych zastrzeżeń.</p> <p>Design odtwarzacza jest minimalistyczny. Liczbę przycisk&oacute;w funkcyjnych ograniczono do pięciu. Centralnie umieszczona szuflada jest otoczona wyświetlaczem za ciemną szybą, kt&oacute;ra ze srebrną obudową tworzy silny kontrast. Wyświetlacz jest lekko zagłębiony, charakterystycznie dla wsp&oacute;łczesnych modeli Denona, a jego krawędzie spływają niczym wklęsły menisk. Takie detale w sprzęcie za 800 zł &ndash; doprawdy ewenement. W tej sytuacji łatwo zaakceptować fakt, iż odtwarzacz ma po jednym wyjściu analogowym i cyfrowym (optyczne) &ndash; i to właściwie wszystko. Jak r&oacute;wnież to, że wykorzystuje napęd ROM.</p> <p>Plastikową konstrukcję przykręcono bezpośrednio do dolnej ścianki.</p> <p>Sekcja audio z przetwornikiem c/a Burr-Brown PCM5102 ma postać miniaturowej płytki &ndash; wsp&oacute;lnej dla modeli 520AE i 720AE (w droższym modelu stosuje się kość PCM5142). Zasilacz oparto na dw&oacute;ch transformatorach EI, mostku prostowniczym, dw&oacute;ch stabilizatorach i kondensatorach filtrujących po 3300 &mu;F.&nbsp;</p> <h2>&nbsp;</h2> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Zacząłem od odsłuchu wzmacniacza. W stosunku do Pioneera dało się odczuć wiele uproszczeń barwowych, a także większą surowość dźwięku. Powiedziałbym, że był on słabszy proporcjonalnie do niższej ceny. Oznacza to jednak, że PMA-520AE jest bardzo dobrze brzmiącym wzmacniaczem w swojej cenie.</p> <p>Co prawda wpięty w system high-end od razu ujawnia swoją budżetową naturę (Pioneer robi to dyskretniej), jednak jestem przekonany, iż w normalnej, realnej konfiguracji wzmacniacz zostanie doceniony. W por&oacute;wnaniu z Pioneeerem, kt&oacute;ry dość wysoko stawia poprzeczkę w zakresie neutralności, Denon podąża w kierunku rozjaśnienia dźwięku. G&oacute;ra jest podawana zdecydowanie odważniej, ale ma słabszą rozdzielczość. W tej cenie to jednak żaden zarzut, bo i tak jej jakość trzeba docenić &ndash; za 800 zł bezdyskusyjnie.</p> <p>Delikatnie mocniej niż u Pioneera poczyna sobie także bas, ale nie jest to jeszcze element, kt&oacute;ry można uznać za wykraczający poza neutralność. Prędzej już przypisałbym droższemu Pioneerowi pewną powściągliwość w tym zakresie. Denon daje jakby nieco więcej basu, aczkolwiek jego kontrola jest nieco gorsza. Ale i tak należy ją pochwalić, bo w tej cenie jest świetna, podobnie jak dynamika. W połączeniu z bardzo mało skutecznymi minimonitorami Dali Spektor 1, dynamika zdawała się być zupełnie satysfakcjonująca i nawet w dużym pomieszczeniu (37 m2) wzmacniacz &bdquo;nie wymiękł".</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-520ae-pma-520ae/Denon-5-dcd720ae-DAC-board.jpg" alt="Denon 5 dcd720ae DAC board" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Niepozorna płytka przetwornika c/a na bazie układu PCM5102.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Stereofonia nie jest tak dobra jak w Pioneerze. O ile tam scena dźwiękowa mieni się odcieniami, nawet przy schodzeniu z osi odsłuchu, o tyle tu wymaga jednak siedzenia na tak zwanej kresce. Jeśli spełnimy ten postulat i ustawimy kolumny odpowiednio daleko od ścian, to w&oacute;wczas i tu da się wygenerować całkiem solidną scenę z nieźle poukładanymi instrumentami, aczkolwiek bardziej na pierwszym planie niż w dalszych. Reasumując: Denon PMA-520AE gra całkiem przyzwoicie i po prostu da się go słuchać bez zmęczenia. Biorąc pod uwagę to, ile kosztuje, nie mamy żadnych &bdquo;ale&rdquo;.</p> <p>Przejdźmy zatem do opisu brzmienia zestawu. O ile w przypadku Pioneera dołączenie firmowego odtwarzacza okazało się rozczarowaniem, o tyle w Denonie było&hellip; odwrotnie. Owszem, brzmienie zestawu okazało się gorsze niż z przetwornikiem Chord 2Qute DAC, ale w ramach możliwości samego wzmacniacza oceniłem je jako niezłe. M&oacute;wiąc inaczej, odtwarzacz dobrze wykorzystuje potencjał wzmacniacza i w związku z tym jest dla niego odpowiednim partnerem, natomiast wzmacniacz nie pokazuje możliwości źr&oacute;dła dużo wyższej klasy, stąd też niewielka r&oacute;żnica na korzyść DAC-a Chorda. Kompakt Denona jest także dobrym partnerem dla wzmacniacza z innego powodu: świetnie uzupełnia go tonalnie. Nie wystąpiło bowiem zjawisko osuszenia czy wychudzenia dźwięku. Ten pozostał tonalnie na podobnym poziomie, a nawet został lekko zmiękczony, co akurat wpłynęło korzystnie na odbi&oacute;r brzmienia firmowego duetu.</p> <p>Zaskakujące jest to, że kosztujący ok. 800 zł odtwarzacz Denona ma zupełnie normalny &ndash; to jest zwarty, szybki i akuratny &ndash; bas, czego bardzo brakowało droższemu o połowę odtwarzaczowi Pioneera. Dzięki temu, ale także innym sprzyjającym cechom, została zachowana dynamika systemu, na poziomie por&oacute;wnywalnym z tą uzyskaną z droższym źr&oacute;dłem. Podobne odczucia dotyczą stereofonii.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" alt="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/zestawyaudio/denon-dcd-520ae-pma-520ae{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" alt="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"></span></span></span></span></span></h2> <p>Konkluzja jest r&oacute;wnie oczywista, co sprzyjająca Denonowi. To autentyczna okazja z punktu widzenia tych, kt&oacute;rzy poszukują swojego pierwszego systemu hi-fi z prawdziwego zdarzenia. Połączenie go z miniaturkami klasy Dali Spektor 1 (999 zł) tworzy znakomity, bardzo ekonomiczny system w cenie dobrej miniwieży. A nie trzeba chyba tłumaczyć, kt&oacute;re rozwiązanie zagra lepiej.</p> <p>Denon 520AE ma wielki sens jako całość nie tylko z uwagi na cenę, ale także ze względu na to, że możliwości i brzmienie obu element&oacute;w zostały dobrze do siebie dopasowane.</p> <p>&nbsp;</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-dcd-520ae-pma-520ae/Denon-6-520AE-zzz.jpg" alt="Denon 6 520AE zzz" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
Pioneer X-HM86D 2017-07-07T09:24:00+00:00 2017-07-07T09:24:00+00:00 https://m.avtest.pl/audio/item/684-pioneer-x-hm86d Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/007f7dcc1de776ae0fbd86ceae8656ad_S.jpg" alt="Pioneer X-HM86D" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Pioneer od niedawna oferuje trzecią generację swoich minisystem&oacute;w premium. Obecny model to unowocześniony następca wprowadzonego dwa lata temu zestawu X-HM82.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>DSV, <a href="http://www.pioneer.pl" target="_blank">www.pioneer.pl</a> <br /><strong>Cena: </strong>3499 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:&nbsp;</strong>czarne, srebrne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst:&nbsp;</strong>Filip Kulpa, Marek Lacki<strong> | Zdjęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Pioneer X-HM86D - Zestaw mini</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/pioneer-x-hm86d/Pioneer-X-HM86-1-aaa.jpg" alt="Pioneer X HM86 1 aaa" /><br />&nbsp;</p> <p>Podobnie jak Onkyo, Yamaha i Denon, Pioneer od wielu już lat oferuje konstrukcyjnie dość ambitne zestawy mini z myślą o melomanach i wszystkich tych, kt&oacute;rzy od niedużego sprzętu hi-fi oczekują czegoś więcej niż dużej dawki decybeli. Najnowszą i zarazem najlepszą propozycją japońskiej marki w tym właśnie segmencie jest zestaw X-HM86 &ndash; formalny następca testowanego na naszych łamach modelu X-HM82 (AV 11/2014).</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Analogicznie jak poprzednicy (HM82 i HM81), tak i nowy model jest zestawem jednosegmentowym (nie licząc, oczywiście, głośnik&oacute;w). Jednostka centralna ma niezmienione wymiary (szerokość 290 mm, wysokość 98 mm), ale jest o ponad kilogram lżejsza. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło; wygląd przedniej ścianki jest w zasadzie identyczny: szuflada po lewej stronie, ten sam 3,5-calowy wyświetlacz TFT-LCD po prawej, obok gałka głośności. Jedyny niuans r&oacute;żniący obie jednostki to brak 3,5-mm wejścia liniowego na czoł&oacute;wce. Podejrzenia, że mamy do czynienia z tym samym, a jedynie przemianowanym modelem, ulatniają się z chwilą, gdy zajrzymy do tyłu. Terminale głośnikowe powędrowały na lewo, zamiast dw&oacute;ch par cinch&oacute;w mamy jedną &ndash; co oznacza, że do X-HM86 podłączymy tylko jedno źr&oacute;dło analogowe, jak r&oacute;wnież jedno źr&oacute;dło cyfrowe, np. telewizyjny dekoder lub telewizor. Jest też opcja wyprowadzenia sygnału dla aktywnego subwoofera. Taki, dość okrojony, zestaw wejść powinien nam jednak wystarczyć, bo możliwości urządzenia ewoluowały i są znacznie większe niż w przypadku 82-ki, tym samym dor&oacute;wnując rywalom.</p> <p>Pr&oacute;cz DLNA/UPnP, w ramach kt&oacute;rego możemy teraz odtwarzać nawet nagrania w formacie DSD256 (co na takim sprzęcie nie ma oczywiście większego sensu), mamy do dyspozycji trzy serwisy streamingowe: Spotify, TiDAL i Deezer (nie wspominając oczywiście o radiu internetowym). To najważniejsza zmiana w zakresie elektroniki (wcześniej była do dyspozycji tylko funkcja Spotify Connect). Wraz z kolejną aktualizacją oprogramowania ma się ponadto pojawić Google Cast, a także FireConnect &ndash; nowa funkcjonalność multiroom kompatybilna z urządzeniami innych marek, wspierającymi tę technologię. Niezrozumiałą modyfikacją jest zmiana specyfikacji Bluetooth &ndash; obecnie moduł pracuje w standardzie 4.1, ale nie wspiera już kodeka aptX &ndash;&nbsp;ciekawe dlaczego. Poprawiono za to, choć nieznacznie, możliwości port&oacute;w USB (A) &ndash; można do nich podłączyć 2,5-calowy dysk twardy (o ile jest sformatowany w systemie FAT32). Jest to sensowne o tyle, że Pioneer odtwarza gęsty materiał PCM i DSD także poprzez USB, jest to więc alternatywa dla połączenia kablowego, na kt&oacute;re zapewne nie każdy zechce się zdecydować (czasem nie zawsze jest taka możliwość). Łączność Wi-Fi w przypadku materiału hi-res 24/192 (a także 24/96, nie m&oacute;wiąc już o DSD) nie zdaje egzaminu &ndash; mimo że zastosowano dwuzakresową kartę sieciową (2,4/5 GHz).<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/pioneer-x-hm86d/Pioneer-X-HM86-2-tyl.jpg" alt="Pioneer X HM86 2 tyl" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Pioneer ma tylko po jednym wejściu cyfrowym i analogowym. Jest też wyjście na aktywny subwoofer &ndash; może się przydać.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>X-HM86D ma już w standardzie dwa tunery radiowe: analogowy FM i cyfrowy DAB+. W starym modelu za opcje te trzeba było dopłacić, wybierając model z literką D (obecnie wariantu bez DAB-u już nie ma).</p> <p>Wnętrze nie zaskakuje niczym nadzwyczajnym, przy czym widać tu pewne zmiany względem poprzednika. Najważniejsza dotyczy zasilania. Źr&oacute;dło transformatorowe zastąpiono wydajniejszym i mniejszym (stąd ubytek masy) układem impulsowym, co pozwoliło nieznacznie zwiększyć moc stopni końcowych w klasie D &ndash; do 65 W na kanał, przy czym należy zaznaczyć, że jest to wartość bardzo optymistyczna (1 kHz, THD=10%). W praktyce moc wzmacniacza jest dość wyraźnie ograniczona. Czytnik CD pochodzi od dalekowschodniego Asatecha.</p> <p>Nowe, tj. inne niż w poprzednim modelu, są zestawy głośnikowe. Te dwudrożne monitory mają nieco większy głośnik nisko-średniotonowy (130 zamiast 120 mm) z membraną z wł&oacute;kna szklanego (dotyczy to także nakładki przeciwpyłowej). Tweeter wydaje się natomiast być ten sam (tekstylna kopułka 25 mm), obudowy są nieco wyższe i odrobinę masywniejsze. W sumie trzeba przyznać, że wentylowane do tyłu zestawy głośnikowe sprawiają jak najlepsze wrażenie. Podobnie jak poprzednio, mają małą efektywność (z pewnością poniżej 85 dB), skutkiem czego zestaw jako całość nie potrafi grać szczeg&oacute;lnie głośno. Do wykończenia użyto czarnego, połyskującego lakieru.</p> <p>Obudowy od środka wytłumiono kilkoma płatami r&oacute;żnych materiał&oacute;w, jak filc i fizelina. Generalnie tłumienie jest skąpe, ale rozmieszczone z rozmysłem. Tunele bas-refleksu wykonano z twardej tektury. Na łączeniach krawędzi znajdują się wzmocnienia z kątownik&oacute;w z mdf-u. Luźno doklejono je też do bocznych ścianek.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Obsługa" /> <h2>Obsługa</h2> <p>Aktualna wersja aplikacji (iOS i Android) jest bardziej rozbudowana niż wcześniej i daje możliwość sterowania wszystkimi opcjami urządzenia, włączając w to ustawienia logowania do serwis&oacute;w chmurowych, korekcję barwy dźwięku, włączanie znanej już z poprzednika funkcji podbicia basu (P.Bass). Przewidziano także tworzenie system&oacute;w multiroom. Wzorem MusicCast Yamahy, każde z pomieszczeń (stref) można nazwać i przyporządkować mu obrazek. Zasadniczo wszystko działa dobrze, ale mamy jedno zastrzeżenie: przełączanie (przeskakiwanie) utwor&oacute;w (czy to z dysku NAS, czy z TiDAL-a) odbywa się z wyraźną zwłoką &ndash; wygląda to tak, jakby moduł sieciowy dość mozolnie wczytywał (buforował) kolejny utw&oacute;r. Zaznaczam, że zastrzeżenie to dotyczy działania po gigabitowej sieci Ethernet.</p> <p>Ciekawostką jest to, że korzystając z aplikacji, nie można maksymalnie rozkręcić głośności &ndash; pełna skala jest 50-stopniowa, a aplikacją dojedziemy nie wyżej niż do &bdquo;40&rdquo;. Minusem wyświetlacza jest rozmiar czcionki przy opisie stacji radiowych DAB lub FM &ndash; są tak małe, że widać je dopiero z odległości jednego metra.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Nowy zestaw kontynuuje tradycję poprzednika, grając stosunkowo lekkim, trochę rozjaśnionym dźwiękiem o umiarkowanym poziomie podkolorowań, najlepiej sprawdzając się przy niezbyt głośnym odsłuchu. <br />Początkowe odsłuchy przyniosły pewne zaskoczenie: zestaw grał zaskakująco potężnie, z wyraźnie podbitym dołem i g&oacute;rą. Dość szybko okazało się, co jest tego przyczyną. Ot&oacute;ż poziomy niskich i wysokich ton&oacute;w były uwypuklone do wartości +3 (dB), ale to nie wszystko, bo domyślnie był też włączony układ podbijający średni i niższy bas &ndash;&nbsp;P.Bass. Odłączenie obu tych korekcji przywr&oacute;ciło w miarę płaską charakterystykę, choć trzeba zaznaczyć, że mistrzem neutralności ten system i tak nie będzie. Co więcej, brzmienie stało się nieco jałowe, żeby nie powiedzieć &ndash; nieciekawe.</p> <p>Jak w każdym małym systemie, bas &ndash;&nbsp;by m&oacute;gł zaprezentować się dynamicznie, z wykopem &ndash; ma dość wyraźnie podkreślony wyższy podzakres, co czyni go nieco twardym i głuchym. Przy cichym słuchaniu funkcja P.Bass dodaje potęgi i wypełnienia, jednak do głośniejszego, a w szczeg&oacute;lności skupionego odsłuchu się nie nadaje &ndash; niskie tony tracą na kontroli, zwartości i r&oacute;żnicowaniu.&nbsp;</p> <p>O ile niskie tony i dynamikę (cokolwiek ograniczoną, z pewnością słabszą niż w Grand PianoCrafcie 670) trudno uznać za wyraźne atuty Pioneera, to trzeba przyznać, że zupełnie dobrze radzi on sobie ze stereofonią. Ostrość ogniskowania na środku i stabilność obraz&oacute;w pozornych są na poziomie por&oacute;wnywalnym z dość drogimi urządzeniami. Oczywiście głębsza analiza ujawnia ograniczenia, takie jak brak wychodzenia poza bazę kolumn czy ograniczoną głębię, ale i tak trzeba przyznać, że jest nieźle.<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/pioneer-x-hm86d/Pioneer-X-HM86-3-kolumna.jpg" alt="Pioneer X HM86 3 kolumna" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Zestawy głośnikowe dołączane do zestaw&oacute;w mini wyższej klasy coraz częściej są wykonane por&oacute;wnywalnie z konstrukcjami audiofilskimi sprzedawanymi oddzielnie.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jako że Pioneer oferuje możliwość aż trojakiego odbioru tych samych stacji radiowych, dokonałem por&oacute;wnania: FM-DAB-radio internetowe. W tym celu skorzystałem z dołączonej do zestawu anteny wewnętrznej w postaci przewodu. Odbi&oacute;r miał miejsce w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zar&oacute;wno w przypadku transmisji DAB, jak i FM siła sygnału była na tyle zadowalająca, że nie pojawiały się zakł&oacute;cenia (lub przerwy) Początkowo uznałem, że DAB zapewnia lepszy dźwięk niż transmisja internetowa. Wynikało to z faktu, że dźwięk z radiofonii naziemnej był nieco zmiękczony. W rzeczywistości precyzja dźwięku, a zwłaszcza jakość basu oraz og&oacute;lna czytelność i szczeg&oacute;łowość były lepsze z transmisji internetowej. W obu przypadkach nie można było narzekać na jakość głos&oacute;w, ich ostrość lokalizacji i w sumie niezłą namacalność.</p> <p>Warto dodać, że producent pomyślał o zabezpieczeniach przed skutkami przesterowania. Wspomniałem już o obciętej skali dostępnej głośności &ndash; ograniczenie to dotyczy r&oacute;wnież AirPlaya. Drugie polega na komprymowaniu dynamiki. Przy znacznych skokach głośności następuje miękkie wyłączenie, co objawia się chwilowym wyciszeniem. Jest to ukłon w stronę mniej frasobliwych użytkownik&oacute;w, kt&oacute;rzy nie mają na tyle doświadczenia, by stwierdzić i w porę zareagować na pierwsze objawy przesterowania systemu.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/pioneer-x-hm86d{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Pioneer nieraz już udowadniał, że potrafi stworzyć wartościowe małe zestawy w korzystnych cenach. X-HM86 to najlepszy, jak do tej pory, minisystem tej marki. W por&oacute;wnaniu z poprzednikiem oferuje wstęp do świata streamingu w jakości bezstratnej (TiDAL). Jest też nieco mocniejszy i ma poprawione głośniki, ponadto tuner DAB otrzymujemy w standardzie. Wszystko to jednak kosztuje &ndash; cena wzrosła o tysiąc złotych i nie ma co ukrywać, że w tym segmencie to spora r&oacute;żnica. Dwusegmentowy Grand PianoCraft 670 okazuje się tańszy i oferuje przyjemniejsze brzmienie. Atutami Pioneera pozostają jednak, na razie, dostęp do TiDAL-a i Deezera oraz&hellip; sporo mniejsze gabaryty. Co też nie jest bez znaczenia.&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/pioneer-x-hm86d/Pioneer-X-HM86-4-zzz.jpg" alt="Pioneer X HM86 4 zzz" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/007f7dcc1de776ae0fbd86ceae8656ad_S.jpg" alt="Pioneer X-HM86D" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Pioneer od niedawna oferuje trzecią generację swoich minisystem&oacute;w premium. Obecny model to unowocześniony następca wprowadzonego dwa lata temu zestawu X-HM82.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>DSV, <a href="http://www.pioneer.pl" target="_blank">www.pioneer.pl</a> <br /><strong>Cena: </strong>3499 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:&nbsp;</strong>czarne, srebrne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst:&nbsp;</strong>Filip Kulpa, Marek Lacki<strong> | Zdjęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Pioneer X-HM86D - Zestaw mini</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/pioneer-x-hm86d/Pioneer-X-HM86-1-aaa.jpg" alt="Pioneer X HM86 1 aaa" /><br />&nbsp;</p> <p>Podobnie jak Onkyo, Yamaha i Denon, Pioneer od wielu już lat oferuje konstrukcyjnie dość ambitne zestawy mini z myślą o melomanach i wszystkich tych, kt&oacute;rzy od niedużego sprzętu hi-fi oczekują czegoś więcej niż dużej dawki decybeli. Najnowszą i zarazem najlepszą propozycją japońskiej marki w tym właśnie segmencie jest zestaw X-HM86 &ndash; formalny następca testowanego na naszych łamach modelu X-HM82 (AV 11/2014).</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Analogicznie jak poprzednicy (HM82 i HM81), tak i nowy model jest zestawem jednosegmentowym (nie licząc, oczywiście, głośnik&oacute;w). Jednostka centralna ma niezmienione wymiary (szerokość 290 mm, wysokość 98 mm), ale jest o ponad kilogram lżejsza. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło; wygląd przedniej ścianki jest w zasadzie identyczny: szuflada po lewej stronie, ten sam 3,5-calowy wyświetlacz TFT-LCD po prawej, obok gałka głośności. Jedyny niuans r&oacute;żniący obie jednostki to brak 3,5-mm wejścia liniowego na czoł&oacute;wce. Podejrzenia, że mamy do czynienia z tym samym, a jedynie przemianowanym modelem, ulatniają się z chwilą, gdy zajrzymy do tyłu. Terminale głośnikowe powędrowały na lewo, zamiast dw&oacute;ch par cinch&oacute;w mamy jedną &ndash; co oznacza, że do X-HM86 podłączymy tylko jedno źr&oacute;dło analogowe, jak r&oacute;wnież jedno źr&oacute;dło cyfrowe, np. telewizyjny dekoder lub telewizor. Jest też opcja wyprowadzenia sygnału dla aktywnego subwoofera. Taki, dość okrojony, zestaw wejść powinien nam jednak wystarczyć, bo możliwości urządzenia ewoluowały i są znacznie większe niż w przypadku 82-ki, tym samym dor&oacute;wnując rywalom.</p> <p>Pr&oacute;cz DLNA/UPnP, w ramach kt&oacute;rego możemy teraz odtwarzać nawet nagrania w formacie DSD256 (co na takim sprzęcie nie ma oczywiście większego sensu), mamy do dyspozycji trzy serwisy streamingowe: Spotify, TiDAL i Deezer (nie wspominając oczywiście o radiu internetowym). To najważniejsza zmiana w zakresie elektroniki (wcześniej była do dyspozycji tylko funkcja Spotify Connect). Wraz z kolejną aktualizacją oprogramowania ma się ponadto pojawić Google Cast, a także FireConnect &ndash; nowa funkcjonalność multiroom kompatybilna z urządzeniami innych marek, wspierającymi tę technologię. Niezrozumiałą modyfikacją jest zmiana specyfikacji Bluetooth &ndash; obecnie moduł pracuje w standardzie 4.1, ale nie wspiera już kodeka aptX &ndash;&nbsp;ciekawe dlaczego. Poprawiono za to, choć nieznacznie, możliwości port&oacute;w USB (A) &ndash; można do nich podłączyć 2,5-calowy dysk twardy (o ile jest sformatowany w systemie FAT32). Jest to sensowne o tyle, że Pioneer odtwarza gęsty materiał PCM i DSD także poprzez USB, jest to więc alternatywa dla połączenia kablowego, na kt&oacute;re zapewne nie każdy zechce się zdecydować (czasem nie zawsze jest taka możliwość). Łączność Wi-Fi w przypadku materiału hi-res 24/192 (a także 24/96, nie m&oacute;wiąc już o DSD) nie zdaje egzaminu &ndash; mimo że zastosowano dwuzakresową kartę sieciową (2,4/5 GHz).<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/pioneer-x-hm86d/Pioneer-X-HM86-2-tyl.jpg" alt="Pioneer X HM86 2 tyl" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Pioneer ma tylko po jednym wejściu cyfrowym i analogowym. Jest też wyjście na aktywny subwoofer &ndash; może się przydać.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>X-HM86D ma już w standardzie dwa tunery radiowe: analogowy FM i cyfrowy DAB+. W starym modelu za opcje te trzeba było dopłacić, wybierając model z literką D (obecnie wariantu bez DAB-u już nie ma).</p> <p>Wnętrze nie zaskakuje niczym nadzwyczajnym, przy czym widać tu pewne zmiany względem poprzednika. Najważniejsza dotyczy zasilania. Źr&oacute;dło transformatorowe zastąpiono wydajniejszym i mniejszym (stąd ubytek masy) układem impulsowym, co pozwoliło nieznacznie zwiększyć moc stopni końcowych w klasie D &ndash; do 65 W na kanał, przy czym należy zaznaczyć, że jest to wartość bardzo optymistyczna (1 kHz, THD=10%). W praktyce moc wzmacniacza jest dość wyraźnie ograniczona. Czytnik CD pochodzi od dalekowschodniego Asatecha.</p> <p>Nowe, tj. inne niż w poprzednim modelu, są zestawy głośnikowe. Te dwudrożne monitory mają nieco większy głośnik nisko-średniotonowy (130 zamiast 120 mm) z membraną z wł&oacute;kna szklanego (dotyczy to także nakładki przeciwpyłowej). Tweeter wydaje się natomiast być ten sam (tekstylna kopułka 25 mm), obudowy są nieco wyższe i odrobinę masywniejsze. W sumie trzeba przyznać, że wentylowane do tyłu zestawy głośnikowe sprawiają jak najlepsze wrażenie. Podobnie jak poprzednio, mają małą efektywność (z pewnością poniżej 85 dB), skutkiem czego zestaw jako całość nie potrafi grać szczeg&oacute;lnie głośno. Do wykończenia użyto czarnego, połyskującego lakieru.</p> <p>Obudowy od środka wytłumiono kilkoma płatami r&oacute;żnych materiał&oacute;w, jak filc i fizelina. Generalnie tłumienie jest skąpe, ale rozmieszczone z rozmysłem. Tunele bas-refleksu wykonano z twardej tektury. Na łączeniach krawędzi znajdują się wzmocnienia z kątownik&oacute;w z mdf-u. Luźno doklejono je też do bocznych ścianek.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Obsługa" /> <h2>Obsługa</h2> <p>Aktualna wersja aplikacji (iOS i Android) jest bardziej rozbudowana niż wcześniej i daje możliwość sterowania wszystkimi opcjami urządzenia, włączając w to ustawienia logowania do serwis&oacute;w chmurowych, korekcję barwy dźwięku, włączanie znanej już z poprzednika funkcji podbicia basu (P.Bass). Przewidziano także tworzenie system&oacute;w multiroom. Wzorem MusicCast Yamahy, każde z pomieszczeń (stref) można nazwać i przyporządkować mu obrazek. Zasadniczo wszystko działa dobrze, ale mamy jedno zastrzeżenie: przełączanie (przeskakiwanie) utwor&oacute;w (czy to z dysku NAS, czy z TiDAL-a) odbywa się z wyraźną zwłoką &ndash; wygląda to tak, jakby moduł sieciowy dość mozolnie wczytywał (buforował) kolejny utw&oacute;r. Zaznaczam, że zastrzeżenie to dotyczy działania po gigabitowej sieci Ethernet.</p> <p>Ciekawostką jest to, że korzystając z aplikacji, nie można maksymalnie rozkręcić głośności &ndash; pełna skala jest 50-stopniowa, a aplikacją dojedziemy nie wyżej niż do &bdquo;40&rdquo;. Minusem wyświetlacza jest rozmiar czcionki przy opisie stacji radiowych DAB lub FM &ndash; są tak małe, że widać je dopiero z odległości jednego metra.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Nowy zestaw kontynuuje tradycję poprzednika, grając stosunkowo lekkim, trochę rozjaśnionym dźwiękiem o umiarkowanym poziomie podkolorowań, najlepiej sprawdzając się przy niezbyt głośnym odsłuchu. <br />Początkowe odsłuchy przyniosły pewne zaskoczenie: zestaw grał zaskakująco potężnie, z wyraźnie podbitym dołem i g&oacute;rą. Dość szybko okazało się, co jest tego przyczyną. Ot&oacute;ż poziomy niskich i wysokich ton&oacute;w były uwypuklone do wartości +3 (dB), ale to nie wszystko, bo domyślnie był też włączony układ podbijający średni i niższy bas &ndash;&nbsp;P.Bass. Odłączenie obu tych korekcji przywr&oacute;ciło w miarę płaską charakterystykę, choć trzeba zaznaczyć, że mistrzem neutralności ten system i tak nie będzie. Co więcej, brzmienie stało się nieco jałowe, żeby nie powiedzieć &ndash; nieciekawe.</p> <p>Jak w każdym małym systemie, bas &ndash;&nbsp;by m&oacute;gł zaprezentować się dynamicznie, z wykopem &ndash; ma dość wyraźnie podkreślony wyższy podzakres, co czyni go nieco twardym i głuchym. Przy cichym słuchaniu funkcja P.Bass dodaje potęgi i wypełnienia, jednak do głośniejszego, a w szczeg&oacute;lności skupionego odsłuchu się nie nadaje &ndash; niskie tony tracą na kontroli, zwartości i r&oacute;żnicowaniu.&nbsp;</p> <p>O ile niskie tony i dynamikę (cokolwiek ograniczoną, z pewnością słabszą niż w Grand PianoCrafcie 670) trudno uznać za wyraźne atuty Pioneera, to trzeba przyznać, że zupełnie dobrze radzi on sobie ze stereofonią. Ostrość ogniskowania na środku i stabilność obraz&oacute;w pozornych są na poziomie por&oacute;wnywalnym z dość drogimi urządzeniami. Oczywiście głębsza analiza ujawnia ograniczenia, takie jak brak wychodzenia poza bazę kolumn czy ograniczoną głębię, ale i tak trzeba przyznać, że jest nieźle.<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/pioneer-x-hm86d/Pioneer-X-HM86-3-kolumna.jpg" alt="Pioneer X HM86 3 kolumna" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Zestawy głośnikowe dołączane do zestaw&oacute;w mini wyższej klasy coraz częściej są wykonane por&oacute;wnywalnie z konstrukcjami audiofilskimi sprzedawanymi oddzielnie.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jako że Pioneer oferuje możliwość aż trojakiego odbioru tych samych stacji radiowych, dokonałem por&oacute;wnania: FM-DAB-radio internetowe. W tym celu skorzystałem z dołączonej do zestawu anteny wewnętrznej w postaci przewodu. Odbi&oacute;r miał miejsce w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zar&oacute;wno w przypadku transmisji DAB, jak i FM siła sygnału była na tyle zadowalająca, że nie pojawiały się zakł&oacute;cenia (lub przerwy) Początkowo uznałem, że DAB zapewnia lepszy dźwięk niż transmisja internetowa. Wynikało to z faktu, że dźwięk z radiofonii naziemnej był nieco zmiękczony. W rzeczywistości precyzja dźwięku, a zwłaszcza jakość basu oraz og&oacute;lna czytelność i szczeg&oacute;łowość były lepsze z transmisji internetowej. W obu przypadkach nie można było narzekać na jakość głos&oacute;w, ich ostrość lokalizacji i w sumie niezłą namacalność.</p> <p>Warto dodać, że producent pomyślał o zabezpieczeniach przed skutkami przesterowania. Wspomniałem już o obciętej skali dostępnej głośności &ndash; ograniczenie to dotyczy r&oacute;wnież AirPlaya. Drugie polega na komprymowaniu dynamiki. Przy znacznych skokach głośności następuje miękkie wyłączenie, co objawia się chwilowym wyciszeniem. Jest to ukłon w stronę mniej frasobliwych użytkownik&oacute;w, kt&oacute;rzy nie mają na tyle doświadczenia, by stwierdzić i w porę zareagować na pierwsze objawy przesterowania systemu.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/pioneer-x-hm86d{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Pioneer nieraz już udowadniał, że potrafi stworzyć wartościowe małe zestawy w korzystnych cenach. X-HM86 to najlepszy, jak do tej pory, minisystem tej marki. W por&oacute;wnaniu z poprzednikiem oferuje wstęp do świata streamingu w jakości bezstratnej (TiDAL). Jest też nieco mocniejszy i ma poprawione głośniki, ponadto tuner DAB otrzymujemy w standardzie. Wszystko to jednak kosztuje &ndash; cena wzrosła o tysiąc złotych i nie ma co ukrywać, że w tym segmencie to spora r&oacute;żnica. Dwusegmentowy Grand PianoCraft 670 okazuje się tańszy i oferuje przyjemniejsze brzmienie. Atutami Pioneera pozostają jednak, na razie, dostęp do TiDAL-a i Deezera oraz&hellip; sporo mniejsze gabaryty. Co też nie jest bez znaczenia.&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/pioneer-x-hm86d/Pioneer-X-HM86-4-zzz.jpg" alt="Pioneer X HM86 4 zzz" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
Denon PMA-2500NE / DCD-2500NE 2016-12-28T11:19:56+00:00 2016-12-28T11:19:56+00:00 https://m.avtest.pl/audio/item/595-denon-pma-2500ne-dcd-2500ne Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/cdfa54053805c4a7f07a2686eb2f2fc9_S.jpg" alt="Denon PMA-2500NE / DCD-2500NE" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Po trzech latach produkcji swojego najlepszego zestawu stereo serii 2020AE, Denon opracował jego następcę. Mimo że na zewnątrz i wewnątrz bardzo przypomina poprzednika, producent twierdzi, że otwiera „nową erę”. Istotnie, zapowiada to jedna zmiana…</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>Horn Distribution, <a href="http://www.denon.pl" target="_blank" rel="noopener">www.denon.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena: </strong>PMA-2500NE – 10 995 zł, DCD-2500NE – 8 995 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:&nbsp;</strong>srebrny szampański</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst: </strong>Marek Lacki<strong> | Zdjęcia: </strong>Denon, AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Zestaw Denon PMA-2500NE / DCD-2500NE</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-1-aaa.jpg" alt="Denon 2500NE 1 aaa" />&nbsp;</p> <p>Denon jest jednym z pierwszoligowych japońskich graczy na rynku hi-fi, obok Yamahy, Pioneera i Marantza. Podobnie jak oni, już kilka lat temu zareagował na ożywienie, jakie miało miejsce na rynku sprzętu hi-fi stereo. Nowy odtwarzacz DCD-2500NE i partnerujący mu wzmacniacz PMA-2500NE są następcami modeli DCD-2020AE i PMA-2020AE oferowanych od przełomu 2012 i 2013 roku. Symbol NE odnosi się do słów „New Era”. To zapowiedź wielkich zmian, a co to oznacza w praktyce?</p> <p>Nim odpowiemy na to pytanie, warto się na chwilę zatrzymać przy cenach. Trudno nie zauważyć, że system jest bezpośrednią odpowiedzią na wprowadzony ponad rok wcześniej zestaw Yamahy CD-S2100/A-S2100. Również siostrzany (dla Denona) Marantz ma propozycję w tym samym przedziale cenowym – nowe modele serii 14S1 SE.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Wygląd i funkcjonalność" /> <h2>Wygląd i funkcjonalność</h2> <p>Pod względem wyglądu i jakości wykonania japońskie produkty stanowią dziś absolutny punkt odniesienia w swoich przedziałach cenowych. Europejscy i amerykańscy producenci mogą im tylko pozazdrościć. Denony serii 2500 nie wyłamują się z tego schematu, a wręcz podnoszą poprzeczkę! O ile odtwarzacz ma jeszcze dość minimalistyczną formę, wynikającą wyłącznie z funkcjonalności, o tyle w wielkim 25-kg wzmacniaczu (który nie jest jednak większy od poprzednika) styliści wyeksponowali element, który przykuwa uwagę –&nbsp;wielką gałkę regulacji głośności. Z uwagi na pilot zdalnego sterowana (identyczny dla wzmacniacza i odtwarzacza) będzie ona raczej rzadko używana. Umieszczono ją w głębokim wyżłobieniu, które swoim kształtem sugeruje aż kilkucentymetrową grubość przedniej ścianki. Efekt jest znakomity. Wzorcowo rozmieszczono przyciski i pokrętła, co nadało całości elegancji, a także wpłynęło na prostotę obsługi. Wzmacniacz ma też niewielki, umieszczony po prawej stronie, wyświetlacz OLED, na którym pojawia się informacja o wybranym źródle sygnału, a w przypadku wejścia USB –&nbsp;o parametrach odtwarzanego sygnału. Tak, zgadza się: wzmacniacz – choć wygląda tradycyjnie – ma znacznie rozszerzoną funkcjonalność: wysokiej klasy moduł przetwornika c/a z asynchronicznym wejściem USB audio, pozwalającym na odczyt materiału Quad DSD 11,2 MHz lub PCM 32/384.</p> <p>Część cyfrową oraz wyświetlacz można całkowicie wyłączyć, jeśli korzysta się ze źródła analogowego – jednego z czterech liniowych lub z gramofonu analogowego (z wkładką MM lub MC). Wejścia phono i CD są lepszej jakości od pozostałych. Bezpośrednie wejście na końcówkę mocy i podwójne, przełączane terminale głośnikowe zamykają listę potencjalnych życzeń. Nikomu niczego nie zabraknie.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-4-system-detal.jpg" alt="Denon 2500NE 4 system detal" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Wygląd i jakość wykonania japońskich produktów&nbsp;stanowi dziś absolutny punkt odniesienia w swoich przedziałach cenowych.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Równie elegancko i funkcjonalnie jest w odtwarzaczu. Tu również stosowne guziki znajdują się dokładnie tam, gdzie się ich spodziewamy. Cicho, miękko i dostojnie pracuje szuflada znanego z poprzednika napędu Advanced S.V.H. Po jej wysunięciu czuć porządne, sztywne mocowanie. Ona sama została wykończona lepiej niż w niejednym uznanym high-endowym odtwarzaczu – jest aluminiowa, ma zaokrąglone wszystkie krawędzie, została pokryta aksamitną w dotyku farbą.</p> <p>Skoro wzmacniacz może pełnić funkcję USB DAC-a, to odtwarzacz już jej mieć nie musi, prawda? Idąc tym tropem rozumowania, Denon nie umieścił w swoim odtwarzaczu jakichkolwiek wejść cyfrowych, redukując ten model do pierwotnej roli „cedeka” z nietypowym dodatkiem – czyli możliwością odtwarzania plików audio hi-res (PCM 24/192 i DSD 5,6 MHz) zapisanych na… płytach DVD-R/RW lub DVD+R/+RW. To opcja chyba tylko dla zatwardziałych zwolenników nośników optycznych, którzy wierzą w cudowną „moc” napędów CD, a raczej DVD. Rozwiązanie zupełnie niewygodne, kwestionujące sens zabawy w pliki, aczkolwiek zapewniające ciekawą możliwość słuchania materiału hi-res, bez bawienia się w podłączanie komputera czy odtwarzacza strumieniowego.</p> <p>Denon oparł się rynkowej presji wyposażania swoich urządzeń w złącza XLR. Uznał je za zbyteczne –&nbsp;i chyba słusznie, bo wzmacniacz nie ma zbalansowanego toru sygnałowego. Zatem po co psuć go dodatkowym scalakiem do desymetryzacji sygnału?</p> <p>Obudowy obu urządzeń są warstwowe. Podstawę stanowi stalowa rama oraz dół i spód chassis. Do niej dokręcono aluminiowe boki i fronty. Te pierwsze mają dodatkowo od wewnątrz doklejone płaty blachy, co służy redukcji drgań i wibracji. Podobny zabieg, tyle że z użyciem dwóch warstw stalowej blachy, zastosowano w przypadku górnych pokryw; opukiwane, rzeczywiście nie rezonują.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Odtwarzacz DCD-2500NE" /> <h2>Odtwarzacz DCD-2500NE</h2> <p>We wnętrzu odtwarzacza nie ma żadnych niespodzianek: łudząco podobną architekturę wnętrza miał DCD-2020AE. Tak czy inaczej, to miły widok. Centralne miejsce zajmuje zacnie wyglądający mechanizm czytnika zamknięty w metalowej obudowie, pokryty od góry płatem blachy ze stali nierdzewnej. Konstrukcja charakteryzuje się nisko położonym środkiem ciężkości i dużą odpornością na wibracje/rezonanse, co z kolei zmniejsza wymagania stawiane systemom serwa i korekcji błędów, a to w konsekwencji minimalizuje poziom generowanych szumów i zakłóceń. Na uwagę zasługuje fakt, że czytnik radzi sobie także z płytami Super Audio. Jak pisaliśmy przy okazji odtwarzacza dCS Rossini za ponad 100 tys. zł, Sony będące dostawcą chipów do dekodowania SACD zaprzestało ich produkcji, co spowodowało brak możliwości korzystania z audiofilskich napędów VRDS Teaca. Denon skutecznie poradził sobie z tym problemem w odtwarzaczu, który jest 12 razy tańszy.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-8-dcd-system-wnetrze.jpg" alt="Denon 2500NE 8 dcd system wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Zasilacz, mechanizm czytnika, a także większość toru audio zostały zaadaptowane bez większych zmian z poprzednika (DCD-2020AE). 2500NE to wyjątkowo solidny odtwarzacz.<br /></strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Bardzo podobnie jak w 2020AE wygląda zasilacz złożony aż z trzech transformatorów ulokowanych po lewej stronie. Jeden miniaturowy odpowiada za funkcję czuwania i funkcje pomocnicze, dwa większe, typu EI, o zróżnicowanej wielkości, zasilają sekcję analogową i cyfrową. Części analogowej, w jej pobliżu, dedykowano pozostałe elementy zasilacza – jak para kondensatorów filtrujących Nichocon z nadrukiem logo Denona, po 3300 µF oraz druga para mniejszych o pojemności po 470 µF, a także stabilizatory napięcia.</p> <p>Układy audio rozmieszczono na dwóch płytkach ułożonych piętrowo. Są one jednak inaczej obsadzone elementami. W części cyfrowej najważniejszym z nich jest programowalny układ FPGA Altera Cyclone IV. Prawdopodobnie to on realizuje algorytm interpolacji i upsamplingu danych –&nbsp;Advanced Al32 Processing Plus. Pewną zagadką w odtwarzaczu (pozbawionym wejść cyfrowych) jest użycie interfejsu TI PCM9211. Za konwersję c/a odpowiada 32-bitowy przetwornik PCM1795. Zastosowano dwa niezależne zegary umieszczone w pobliżu DAC-a, dedykowane dwóm rodzinom częstotliwości próbkowania: 44,1 i 48 kHz (oraz ich wielokrotnościom) –&nbsp;to na wypadek odsłuchu plików z płyt. Sic!</p> <hr class="system-pagebreak" title="Wzmacniacz PMA-2500NE" /> <h2>Wzmacniacz PMA-2500NE</h2> <p>Również i wzmacniacz żywo przypomina poprzednika (2020AE). Wnętrze podzielono grodziami z blachy stalowej, które odseparowują od siebie część sterującą i przedwzmacniacz na froncie, część wejściową po prawej stronie, od końcówek mocy, które wraz z zasilaczem znalazły się pośrodku. Również i tu mamy trzy transformatory. Dwa główne typu EI są obrócone względem siebie, znosząc wzajemnie rozproszone pole magnetyczne (Leakage Cancelling). Zasilają osobno poszczególne kanały. Do każdego z nich został przyporządkowany spory, pojedynczy kondensator Nichicona o pojemności 12 000 µF – identycznie jak w poprzedniku. Za prostowanie napięcia odpowiadają diody Shottky’ego. Zastosowano grube (14 AWG) przewody zasilające z miedzi beztlenowej biegnące od gniazda IEC do zasilacza.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-5-PMA-lewy-bok.jpg" alt="Denon 2500NE 5 PMA lewy bok" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Lewy bok wzmacniacza odsłania budowę monofonicznych płytek wzmacniaczy. Zadbano o bardzo małą rezystancję doprowadzeń zasilania.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Topologia końcówki mocy nie została zmieniona. Stopnie końcowe bazują na wysokoprądowych mosfetach (UHC-MOS), po jednej parze na kanał, zapewniającej 80 W mocy znamionowej, która znacząco rośnie przy obciążeniu 4-omowym (Denon podaje 160 W na kanał, ale przy 1 kHz i zniekształceniach 0,7%). Użyto sprawdzonej techniki bootstrapowanej kaskody w połączeniu w układem dual FET. W otworze na płytce lewej końcówki mocy można dostrzec tranzystor bipolarny 2SC4495 – prawdopodobnie element stopnia sterującego. Regulacja głośności bazuje na tradycyjnym potencjometrze.</p> <p>Układ konwertera c/a wykorzystuje te same rozwiązania, które występują we wzmacniaczu: 32-bitowy układ PCM1795 i procesor Advanced Al32 Processing Plus. Jak już wspomnieliśmy, wejście USB umożliwia odtwarzanie materiału o ekstremalnych parametrach: DXD i DSD 256.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Test systemu 2020AE, który opublikowaliśmy w wydaniu 1/2013 (patrz <a href="https://m.avtest.pl/audio-video/wydania-2013/item/16-01-2013" target="_blank">avtest.pl</a>) wykazał, że wzmacniacz był znacznie lepszym elementem systemu niż odtwarzacz. Podobnie było i tym razem, co w zasadzie nie powinno dziwić, zważywszy na duże podobieństwa nowych modeli do poprzedników. Wzmacniacz to prawdziwa gwiazda, która błyszczy – i to dosłownie – natomiast odtwarzacz tylko mu towarzyszy, próbując mu dorównać.</p> <p>W proponowanej przez Denona cenie 11 tys. zł raczej trudno będzie znaleźć wzmacniacz równie neutralny, muzykalny i przestrzenny jednocześnie, choć oczywistym kandydatem do tego zadania wydaje się nagrodzona przez nas Yamaha A-S2100. Niestety, nie miałem okazji porównać obydwu modeli. Na pewno znajdzie się kilka integr, które zagrożą albo i pokonają Denona w którejś z wymienionych konkurencji, jednak trudno uwierzyć, że znajdzie się taki, który go pokona we wszystkich naraz.</p> <p><strong>Rzecz w tym, że PMA-2500NE brzmi wyjątkowo rzetelnie i równo, neutralnie, nie popadając jednocześnie w nudę. Kluczową rolę odgrywają barwy.</strong> Bez wątpienia należy je określić jako bogate, żywe, w żadnym razie szare czy nudne. W tym miejscu drobna uwaga: wzmacniacz wymaga solidnego wygrzania – dopiero po pięciu dniach od pierwszego wyjęcia z pudełka pokazał swoją prawdziwą klasę. Dobra jest precyzja, kontury, choć z drugiej strony czuć w tym brzmieniu lekkie ocieplenie. Z tego powodu atrakcyjniej wypadają nagrania PCM niż z natury łagodniejsze DSD, które odtwarzane przez Denona stają się już nieco zbyt łagodne. Wzmacniacz jest na tyle przezroczysty, że bez najmniejszego problemu pokazał różnicę między plikami 24/192 a materiałem DXD (24/352,8). Ten drugi brzmiał doprawdy całkiem realistycznie, w czym miały udział przede wszystkim dobrej jakości wysokie tony. Dobre nagrania PCM w formacie CD też potrafiły zabrzmieć realistycznie. Denon dość wyraźnie ukazywał różnice pomiędzy nagraniami słabymi i dobrymi –&nbsp;to oznaka ewidentnej klasy.</p> <p>Dużym atutem jest przestrzeń. Mamy tu wszystko, czego potrzeba: powietrze, głębię, dużą szerokość i bardzo dobrą precyzję lokalizacji – zarówno na pierwszym, jak i w dalszych planach. W dobrze zrealizowanych nagraniach pierwszoplanowe wokale były na tyle namacalne, że nie mieliśmy żadnych wątpliwości, iż Denon gra w jednej lidze z urządzeniami z kategorii A z naszego rankingu. Z tego co pamiętam, za lepszą przestrzeń można pochwalić Baltlab Endo 2, który jednak ustępuje Denonowi pod względem jakości basu.</p> <p>A basu jest akurat tyle, ile trzeba. Ani więcej, ani mniej. Subiektywnie nie sięga on otchłani, to znaczy nie pracuje efektywnie w najniższych rejestrach, choć jest w nich obecny. Z zasadzie, dopóki nie skupiamy się na tym elemencie, nie zwraca on na siebie uwagi. Barwy basu są przeciętnie dobre, ale nie można mówić o ujednolicaniu, czy jakichkolwiek problemach.</p> <p>Denon jest dość szybki i dynamiczny. Nie osiąga jednak w tym zakresie poziomu najlepszych z najlepszych. Nie znaczy to jednak, że ma w z tym jakiś problem. Powiedziałbym, że dynamika jest na szkolną czwórkę z plusem.</p> <p>***<br />Czas na odtwarzacz. Słuchany najpierw w izolacji, tj. z referencyjnym wzmacniaczem Atoll PR400/AM400, okazał się znacznie mniej uzdolniony niż wzmacniacz. Dźwięk tego pierwszego jest szczuplejszy, ma mniejszy rozmach i słabszą dynamikę. Czuć też ograniczenia w górze pasma. Po części wynikają one z ograniczeń formatu CD, po części z innych uwarunkowań. Generalnie jest to brzmienie neutralne, ale owa neutralność jest okupiona zredukowaną intensywnością barw. Trudno powiedzieć, na ile wpłynął na to dość krótki okres wygrzewania (6 dób), jednak fakty są takie, że barwy były relatywnie szare, mdłe, zgaszone. Nie odczuwałem „życia” w środku pasma – wszystko brzmiało zbyt gładko, a przez to nijako. Z pozoru wszystko było na miejscu, ale efekt angażowania w muzykę został spłycony.</p> <p>Odtwarzacz ustępuje wzmacniaczowi po trosze w każdym aspekcie brzmienia, w tym również w dynamice i basie. Na tle konkurencyjnych odtwarzaczy w tego przedziału cenowego, DCD-2500NE nie wyróżnia się w żadną stronę. To taka dobra, typowa średnia. Przetwornikom c/a, nawet o połowę tańszym, wyraźnie ustępował. Uświadomiło mi to porównanie z referencyjnym M2Techem Young DSD.</p> <p>***<br />Brzmienie systemu jako całości z jednej strony jest determinowane ograniczeniami odtwarzacza, z drugiej jednak – występuje pewna synergia pomiędzy obydwoma urządzeniami. I tak, firmowe&nbsp; połączenie okazało się bardziej udane niż konfiguracja odtwarzacza ze wzmacniaczem odniesienia. PMA-20500NE w magiczny sposób zatuszował to, co słuchane na wzmacniaczu referencyjnym było oczywiste, a bynajmniej nie stanowiło zalety. W szczególności barwy nie wydawały się już takie szare, poprawiło się też wypełnienie dźwięku, co jednak nie zmienia faktu, że różnica klas pomiędzy znakomitym wzmacniaczem a tylko dobrym odtwarzaczem jest znacząca.</p> <hr class="system-pagebreak" title="DAC we wzmacniaczu" /> <h2>DAC we wzmacniaczu</h2> <p>Oczywiste pytanie, które zada sobie każdy audiofil po przejściu na „ciemną stronę mocy” (słuchanie plików) brzmi: Skoro wzmacniacz ma podobną sekcję przetwornika jak odtwarzacz, to czy nie jest tak, że można się spokojnie bez niego obejść?</p> <p>Okazuje się, że i tak, i nie. Brzmienie uzyskane w połączeniu z komputerem przechyliło się wyraźnie w kierunku ochłodzenia, było więc inne niż uzyskane z połączenia z firmowym odtwarzaczem i zupełnie inne niż z przetwornikiem zewnętrznym. Biorąc pod uwagę pliki w rozdzielczości Red Book CD 16/44,1, wbudowany przetwornik nie wnosi nic ponad to, co proponuje firmowy odtwarzacz (poza zmianą charakteru brzmienia). Gdy w grę wchodzą pliki o wysokiej rozdzielczości, potencjał wbudowanego przetwornika rośnie i może on nawet zapewnić dźwięk lepszy niż ten uzyskiwany w połączeniu z firmowym odtwarzaczem –&nbsp;przy założeniu, że za jego pomocą ograniczamy się do płyt CD (przypomnijmy, że jest możliwość nagrywania plików hi-res na nośniki DVD-R/-RW/+R/+RW). Będzie to brzmienie obiektywnie lepsze, ale wciąż o chłodnej barwie, o czym należy pamiętać.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-9b-DCD-zasilacz.jpg" alt="Denon 2500NE 9b DCD zasilacz" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>2500NE to wyjątkowo solidny odtwarzacz.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>W porównaniu z przetwornikiem M2Tech Young DSD było to jednak brzmienie znacznie słabsze, w każdym aspekcie. Wynika z tego analogiczny wniosek jak w przypadku odtwarzacza: wbudowany DAC nie jest w stanie wydobyć pełni potencjału integry. Z drugiej strony, sens zakupu firmowego odtwarzacza, w sytuacji, gdy można wykorzystać wbudowany we wzmacniacz przetwornik c/a, pozostaje jednak dyskusyjny i wart rozważenia chyba wyłącznie przez konserwatystów dysponujących ogromnymi bibliotekami płyt CD, z którymi pryncypialnie nie chcą się rozstać.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Denon wykonał nietypowe i zarazem dość ryzykowne posunięcie. Zaoferował system, w którym odtwarzacz CD może być traktowany jako dodatek stworzony z myślą o tych, którzy jeszcze nie przeszli na odsłuch plików, a może nawet w ogóle nie zamierzają tego zrobić. W tej sytuacji przeniesienie wejść cyfrowych do wzmacniacza wydaje się logiczne – z pewnością chodziło o „oczyszczenie” układu. Zabieg ten ma ostatecznie pewien sens, bo DCD-2500NE wydaje się brzmieć lepiej niż poprzednik.</p> <p>Jakby jednak nie patrzeć, Denon trochę zaryzykował obniżając atrakcyjność samego odtwarzacza. Zwróćmy uwagę, że podrożał tylko wzmacniacz – właśnie ze względu na dodatnie przetwornika c/a. Podrożał, ale i tak –&nbsp;w swojej cenie –&nbsp;jest to znakomite urządzenie, warte swojej ceny. I tak oto wyłania się niezwykle groźny rywal Yamahy A-S2100, nad którą –&nbsp;dzięki dodaniu DAC-a – Denon ma istotną przewagę funkcjonalną. Jakość wykonania i wygląd są nie do pobicia w tej cenie, zaś dźwięk –&nbsp;w rozpatrywanym przedziale cenowym – jest co najmniej bardzo dobry: neutralny, przestrzenny i muzykalny. Wprawdzie wbudowany przetwornik nie wykorzystuje całego potencjału wzmacniacza, ale otrzymujemy go (DAC) za darmo, co automatycznie kwestionuje sens zakupu firmowego odtwarzacza – tym bardziej, że uzyskiwana z niego jakość brzmienia nie jest lepsza w kategoriach bezwzględnych. Co najwyżej zmienia się charakter brzmienia. PMA-2500NE bezwzględnie zasługuje na uwagę i… towarzystwo zacnego źródła.</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <p><strong>Pomieszczenie:</strong> 37 m2 o zmiennej wysokości, adaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na krótszej ścianie w 1/3 głębokości pokoju. Oddzielna linia zasilająca z zabezp. 25A z niezależnym uziemieniem o wysokiej wydajności<br /><strong>Kolumny:</strong> Equilibrium Atmosphere (2012)<br /><strong>Komputer:</strong> Asus A555L (Win 10, 4GB RAM, Intel Core i3-5005U, 2GHz); J.River MC21 <br /><strong>Przedwzmacniacz:</strong> Atoll PR400<br /><strong>Końcówka mocy:</strong> Atoll AM400<br /><strong>Interkonekty:</strong> Equilibrium Turbine XLR<br /><strong>Kabel USB:</strong> iFi Audio Gemini<br /><strong>Kable głośnikowe:</strong> Equilibrium Tune 55 Ultimate<br /><strong>Kable zasilające:</strong> Enerr Transcenda Supreme 2 x,&nbsp; Transcenda Ultimate <br /><strong>Listwa:</strong> Enerr One 2 x + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)<br /><strong>Stolik:</strong> Rogoz Audio 4SPB3/BBS</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-system-zzz.jpg" alt="Denon 2500NE system zzz" /></p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/cdfa54053805c4a7f07a2686eb2f2fc9_S.jpg" alt="Denon PMA-2500NE / DCD-2500NE" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Po trzech latach produkcji swojego najlepszego zestawu stereo serii 2020AE, Denon opracował jego następcę. Mimo że na zewnątrz i wewnątrz bardzo przypomina poprzednika, producent twierdzi, że otwiera „nową erę”. Istotnie, zapowiada to jedna zmiana…</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>Horn Distribution, <a href="http://www.denon.pl" target="_blank" rel="noopener">www.denon.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena: </strong>PMA-2500NE – 10 995 zł, DCD-2500NE – 8 995 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:&nbsp;</strong>srebrny szampański</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst: </strong>Marek Lacki<strong> | Zdjęcia: </strong>Denon, AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Zestaw Denon PMA-2500NE / DCD-2500NE</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-1-aaa.jpg" alt="Denon 2500NE 1 aaa" />&nbsp;</p> <p>Denon jest jednym z pierwszoligowych japońskich graczy na rynku hi-fi, obok Yamahy, Pioneera i Marantza. Podobnie jak oni, już kilka lat temu zareagował na ożywienie, jakie miało miejsce na rynku sprzętu hi-fi stereo. Nowy odtwarzacz DCD-2500NE i partnerujący mu wzmacniacz PMA-2500NE są następcami modeli DCD-2020AE i PMA-2020AE oferowanych od przełomu 2012 i 2013 roku. Symbol NE odnosi się do słów „New Era”. To zapowiedź wielkich zmian, a co to oznacza w praktyce?</p> <p>Nim odpowiemy na to pytanie, warto się na chwilę zatrzymać przy cenach. Trudno nie zauważyć, że system jest bezpośrednią odpowiedzią na wprowadzony ponad rok wcześniej zestaw Yamahy CD-S2100/A-S2100. Również siostrzany (dla Denona) Marantz ma propozycję w tym samym przedziale cenowym – nowe modele serii 14S1 SE.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Wygląd i funkcjonalność" /> <h2>Wygląd i funkcjonalność</h2> <p>Pod względem wyglądu i jakości wykonania japońskie produkty stanowią dziś absolutny punkt odniesienia w swoich przedziałach cenowych. Europejscy i amerykańscy producenci mogą im tylko pozazdrościć. Denony serii 2500 nie wyłamują się z tego schematu, a wręcz podnoszą poprzeczkę! O ile odtwarzacz ma jeszcze dość minimalistyczną formę, wynikającą wyłącznie z funkcjonalności, o tyle w wielkim 25-kg wzmacniaczu (który nie jest jednak większy od poprzednika) styliści wyeksponowali element, który przykuwa uwagę –&nbsp;wielką gałkę regulacji głośności. Z uwagi na pilot zdalnego sterowana (identyczny dla wzmacniacza i odtwarzacza) będzie ona raczej rzadko używana. Umieszczono ją w głębokim wyżłobieniu, które swoim kształtem sugeruje aż kilkucentymetrową grubość przedniej ścianki. Efekt jest znakomity. Wzorcowo rozmieszczono przyciski i pokrętła, co nadało całości elegancji, a także wpłynęło na prostotę obsługi. Wzmacniacz ma też niewielki, umieszczony po prawej stronie, wyświetlacz OLED, na którym pojawia się informacja o wybranym źródle sygnału, a w przypadku wejścia USB –&nbsp;o parametrach odtwarzanego sygnału. Tak, zgadza się: wzmacniacz – choć wygląda tradycyjnie – ma znacznie rozszerzoną funkcjonalność: wysokiej klasy moduł przetwornika c/a z asynchronicznym wejściem USB audio, pozwalającym na odczyt materiału Quad DSD 11,2 MHz lub PCM 32/384.</p> <p>Część cyfrową oraz wyświetlacz można całkowicie wyłączyć, jeśli korzysta się ze źródła analogowego – jednego z czterech liniowych lub z gramofonu analogowego (z wkładką MM lub MC). Wejścia phono i CD są lepszej jakości od pozostałych. Bezpośrednie wejście na końcówkę mocy i podwójne, przełączane terminale głośnikowe zamykają listę potencjalnych życzeń. Nikomu niczego nie zabraknie.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-4-system-detal.jpg" alt="Denon 2500NE 4 system detal" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Wygląd i jakość wykonania japońskich produktów&nbsp;stanowi dziś absolutny punkt odniesienia w swoich przedziałach cenowych.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Równie elegancko i funkcjonalnie jest w odtwarzaczu. Tu również stosowne guziki znajdują się dokładnie tam, gdzie się ich spodziewamy. Cicho, miękko i dostojnie pracuje szuflada znanego z poprzednika napędu Advanced S.V.H. Po jej wysunięciu czuć porządne, sztywne mocowanie. Ona sama została wykończona lepiej niż w niejednym uznanym high-endowym odtwarzaczu – jest aluminiowa, ma zaokrąglone wszystkie krawędzie, została pokryta aksamitną w dotyku farbą.</p> <p>Skoro wzmacniacz może pełnić funkcję USB DAC-a, to odtwarzacz już jej mieć nie musi, prawda? Idąc tym tropem rozumowania, Denon nie umieścił w swoim odtwarzaczu jakichkolwiek wejść cyfrowych, redukując ten model do pierwotnej roli „cedeka” z nietypowym dodatkiem – czyli możliwością odtwarzania plików audio hi-res (PCM 24/192 i DSD 5,6 MHz) zapisanych na… płytach DVD-R/RW lub DVD+R/+RW. To opcja chyba tylko dla zatwardziałych zwolenników nośników optycznych, którzy wierzą w cudowną „moc” napędów CD, a raczej DVD. Rozwiązanie zupełnie niewygodne, kwestionujące sens zabawy w pliki, aczkolwiek zapewniające ciekawą możliwość słuchania materiału hi-res, bez bawienia się w podłączanie komputera czy odtwarzacza strumieniowego.</p> <p>Denon oparł się rynkowej presji wyposażania swoich urządzeń w złącza XLR. Uznał je za zbyteczne –&nbsp;i chyba słusznie, bo wzmacniacz nie ma zbalansowanego toru sygnałowego. Zatem po co psuć go dodatkowym scalakiem do desymetryzacji sygnału?</p> <p>Obudowy obu urządzeń są warstwowe. Podstawę stanowi stalowa rama oraz dół i spód chassis. Do niej dokręcono aluminiowe boki i fronty. Te pierwsze mają dodatkowo od wewnątrz doklejone płaty blachy, co służy redukcji drgań i wibracji. Podobny zabieg, tyle że z użyciem dwóch warstw stalowej blachy, zastosowano w przypadku górnych pokryw; opukiwane, rzeczywiście nie rezonują.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Odtwarzacz DCD-2500NE" /> <h2>Odtwarzacz DCD-2500NE</h2> <p>We wnętrzu odtwarzacza nie ma żadnych niespodzianek: łudząco podobną architekturę wnętrza miał DCD-2020AE. Tak czy inaczej, to miły widok. Centralne miejsce zajmuje zacnie wyglądający mechanizm czytnika zamknięty w metalowej obudowie, pokryty od góry płatem blachy ze stali nierdzewnej. Konstrukcja charakteryzuje się nisko położonym środkiem ciężkości i dużą odpornością na wibracje/rezonanse, co z kolei zmniejsza wymagania stawiane systemom serwa i korekcji błędów, a to w konsekwencji minimalizuje poziom generowanych szumów i zakłóceń. Na uwagę zasługuje fakt, że czytnik radzi sobie także z płytami Super Audio. Jak pisaliśmy przy okazji odtwarzacza dCS Rossini za ponad 100 tys. zł, Sony będące dostawcą chipów do dekodowania SACD zaprzestało ich produkcji, co spowodowało brak możliwości korzystania z audiofilskich napędów VRDS Teaca. Denon skutecznie poradził sobie z tym problemem w odtwarzaczu, który jest 12 razy tańszy.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-8-dcd-system-wnetrze.jpg" alt="Denon 2500NE 8 dcd system wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Zasilacz, mechanizm czytnika, a także większość toru audio zostały zaadaptowane bez większych zmian z poprzednika (DCD-2020AE). 2500NE to wyjątkowo solidny odtwarzacz.<br /></strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Bardzo podobnie jak w 2020AE wygląda zasilacz złożony aż z trzech transformatorów ulokowanych po lewej stronie. Jeden miniaturowy odpowiada za funkcję czuwania i funkcje pomocnicze, dwa większe, typu EI, o zróżnicowanej wielkości, zasilają sekcję analogową i cyfrową. Części analogowej, w jej pobliżu, dedykowano pozostałe elementy zasilacza – jak para kondensatorów filtrujących Nichocon z nadrukiem logo Denona, po 3300 µF oraz druga para mniejszych o pojemności po 470 µF, a także stabilizatory napięcia.</p> <p>Układy audio rozmieszczono na dwóch płytkach ułożonych piętrowo. Są one jednak inaczej obsadzone elementami. W części cyfrowej najważniejszym z nich jest programowalny układ FPGA Altera Cyclone IV. Prawdopodobnie to on realizuje algorytm interpolacji i upsamplingu danych –&nbsp;Advanced Al32 Processing Plus. Pewną zagadką w odtwarzaczu (pozbawionym wejść cyfrowych) jest użycie interfejsu TI PCM9211. Za konwersję c/a odpowiada 32-bitowy przetwornik PCM1795. Zastosowano dwa niezależne zegary umieszczone w pobliżu DAC-a, dedykowane dwóm rodzinom częstotliwości próbkowania: 44,1 i 48 kHz (oraz ich wielokrotnościom) –&nbsp;to na wypadek odsłuchu plików z płyt. Sic!</p> <hr class="system-pagebreak" title="Wzmacniacz PMA-2500NE" /> <h2>Wzmacniacz PMA-2500NE</h2> <p>Również i wzmacniacz żywo przypomina poprzednika (2020AE). Wnętrze podzielono grodziami z blachy stalowej, które odseparowują od siebie część sterującą i przedwzmacniacz na froncie, część wejściową po prawej stronie, od końcówek mocy, które wraz z zasilaczem znalazły się pośrodku. Również i tu mamy trzy transformatory. Dwa główne typu EI są obrócone względem siebie, znosząc wzajemnie rozproszone pole magnetyczne (Leakage Cancelling). Zasilają osobno poszczególne kanały. Do każdego z nich został przyporządkowany spory, pojedynczy kondensator Nichicona o pojemności 12 000 µF – identycznie jak w poprzedniku. Za prostowanie napięcia odpowiadają diody Shottky’ego. Zastosowano grube (14 AWG) przewody zasilające z miedzi beztlenowej biegnące od gniazda IEC do zasilacza.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-5-PMA-lewy-bok.jpg" alt="Denon 2500NE 5 PMA lewy bok" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Lewy bok wzmacniacza odsłania budowę monofonicznych płytek wzmacniaczy. Zadbano o bardzo małą rezystancję doprowadzeń zasilania.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Topologia końcówki mocy nie została zmieniona. Stopnie końcowe bazują na wysokoprądowych mosfetach (UHC-MOS), po jednej parze na kanał, zapewniającej 80 W mocy znamionowej, która znacząco rośnie przy obciążeniu 4-omowym (Denon podaje 160 W na kanał, ale przy 1 kHz i zniekształceniach 0,7%). Użyto sprawdzonej techniki bootstrapowanej kaskody w połączeniu w układem dual FET. W otworze na płytce lewej końcówki mocy można dostrzec tranzystor bipolarny 2SC4495 – prawdopodobnie element stopnia sterującego. Regulacja głośności bazuje na tradycyjnym potencjometrze.</p> <p>Układ konwertera c/a wykorzystuje te same rozwiązania, które występują we wzmacniaczu: 32-bitowy układ PCM1795 i procesor Advanced Al32 Processing Plus. Jak już wspomnieliśmy, wejście USB umożliwia odtwarzanie materiału o ekstremalnych parametrach: DXD i DSD 256.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Test systemu 2020AE, który opublikowaliśmy w wydaniu 1/2013 (patrz <a href="https://m.avtest.pl/audio-video/wydania-2013/item/16-01-2013" target="_blank">avtest.pl</a>) wykazał, że wzmacniacz był znacznie lepszym elementem systemu niż odtwarzacz. Podobnie było i tym razem, co w zasadzie nie powinno dziwić, zważywszy na duże podobieństwa nowych modeli do poprzedników. Wzmacniacz to prawdziwa gwiazda, która błyszczy – i to dosłownie – natomiast odtwarzacz tylko mu towarzyszy, próbując mu dorównać.</p> <p>W proponowanej przez Denona cenie 11 tys. zł raczej trudno będzie znaleźć wzmacniacz równie neutralny, muzykalny i przestrzenny jednocześnie, choć oczywistym kandydatem do tego zadania wydaje się nagrodzona przez nas Yamaha A-S2100. Niestety, nie miałem okazji porównać obydwu modeli. Na pewno znajdzie się kilka integr, które zagrożą albo i pokonają Denona w którejś z wymienionych konkurencji, jednak trudno uwierzyć, że znajdzie się taki, który go pokona we wszystkich naraz.</p> <p><strong>Rzecz w tym, że PMA-2500NE brzmi wyjątkowo rzetelnie i równo, neutralnie, nie popadając jednocześnie w nudę. Kluczową rolę odgrywają barwy.</strong> Bez wątpienia należy je określić jako bogate, żywe, w żadnym razie szare czy nudne. W tym miejscu drobna uwaga: wzmacniacz wymaga solidnego wygrzania – dopiero po pięciu dniach od pierwszego wyjęcia z pudełka pokazał swoją prawdziwą klasę. Dobra jest precyzja, kontury, choć z drugiej strony czuć w tym brzmieniu lekkie ocieplenie. Z tego powodu atrakcyjniej wypadają nagrania PCM niż z natury łagodniejsze DSD, które odtwarzane przez Denona stają się już nieco zbyt łagodne. Wzmacniacz jest na tyle przezroczysty, że bez najmniejszego problemu pokazał różnicę między plikami 24/192 a materiałem DXD (24/352,8). Ten drugi brzmiał doprawdy całkiem realistycznie, w czym miały udział przede wszystkim dobrej jakości wysokie tony. Dobre nagrania PCM w formacie CD też potrafiły zabrzmieć realistycznie. Denon dość wyraźnie ukazywał różnice pomiędzy nagraniami słabymi i dobrymi –&nbsp;to oznaka ewidentnej klasy.</p> <p>Dużym atutem jest przestrzeń. Mamy tu wszystko, czego potrzeba: powietrze, głębię, dużą szerokość i bardzo dobrą precyzję lokalizacji – zarówno na pierwszym, jak i w dalszych planach. W dobrze zrealizowanych nagraniach pierwszoplanowe wokale były na tyle namacalne, że nie mieliśmy żadnych wątpliwości, iż Denon gra w jednej lidze z urządzeniami z kategorii A z naszego rankingu. Z tego co pamiętam, za lepszą przestrzeń można pochwalić Baltlab Endo 2, który jednak ustępuje Denonowi pod względem jakości basu.</p> <p>A basu jest akurat tyle, ile trzeba. Ani więcej, ani mniej. Subiektywnie nie sięga on otchłani, to znaczy nie pracuje efektywnie w najniższych rejestrach, choć jest w nich obecny. Z zasadzie, dopóki nie skupiamy się na tym elemencie, nie zwraca on na siebie uwagi. Barwy basu są przeciętnie dobre, ale nie można mówić o ujednolicaniu, czy jakichkolwiek problemach.</p> <p>Denon jest dość szybki i dynamiczny. Nie osiąga jednak w tym zakresie poziomu najlepszych z najlepszych. Nie znaczy to jednak, że ma w z tym jakiś problem. Powiedziałbym, że dynamika jest na szkolną czwórkę z plusem.</p> <p>***<br />Czas na odtwarzacz. Słuchany najpierw w izolacji, tj. z referencyjnym wzmacniaczem Atoll PR400/AM400, okazał się znacznie mniej uzdolniony niż wzmacniacz. Dźwięk tego pierwszego jest szczuplejszy, ma mniejszy rozmach i słabszą dynamikę. Czuć też ograniczenia w górze pasma. Po części wynikają one z ograniczeń formatu CD, po części z innych uwarunkowań. Generalnie jest to brzmienie neutralne, ale owa neutralność jest okupiona zredukowaną intensywnością barw. Trudno powiedzieć, na ile wpłynął na to dość krótki okres wygrzewania (6 dób), jednak fakty są takie, że barwy były relatywnie szare, mdłe, zgaszone. Nie odczuwałem „życia” w środku pasma – wszystko brzmiało zbyt gładko, a przez to nijako. Z pozoru wszystko było na miejscu, ale efekt angażowania w muzykę został spłycony.</p> <p>Odtwarzacz ustępuje wzmacniaczowi po trosze w każdym aspekcie brzmienia, w tym również w dynamice i basie. Na tle konkurencyjnych odtwarzaczy w tego przedziału cenowego, DCD-2500NE nie wyróżnia się w żadną stronę. To taka dobra, typowa średnia. Przetwornikom c/a, nawet o połowę tańszym, wyraźnie ustępował. Uświadomiło mi to porównanie z referencyjnym M2Techem Young DSD.</p> <p>***<br />Brzmienie systemu jako całości z jednej strony jest determinowane ograniczeniami odtwarzacza, z drugiej jednak – występuje pewna synergia pomiędzy obydwoma urządzeniami. I tak, firmowe&nbsp; połączenie okazało się bardziej udane niż konfiguracja odtwarzacza ze wzmacniaczem odniesienia. PMA-20500NE w magiczny sposób zatuszował to, co słuchane na wzmacniaczu referencyjnym było oczywiste, a bynajmniej nie stanowiło zalety. W szczególności barwy nie wydawały się już takie szare, poprawiło się też wypełnienie dźwięku, co jednak nie zmienia faktu, że różnica klas pomiędzy znakomitym wzmacniaczem a tylko dobrym odtwarzaczem jest znacząca.</p> <hr class="system-pagebreak" title="DAC we wzmacniaczu" /> <h2>DAC we wzmacniaczu</h2> <p>Oczywiste pytanie, które zada sobie każdy audiofil po przejściu na „ciemną stronę mocy” (słuchanie plików) brzmi: Skoro wzmacniacz ma podobną sekcję przetwornika jak odtwarzacz, to czy nie jest tak, że można się spokojnie bez niego obejść?</p> <p>Okazuje się, że i tak, i nie. Brzmienie uzyskane w połączeniu z komputerem przechyliło się wyraźnie w kierunku ochłodzenia, było więc inne niż uzyskane z połączenia z firmowym odtwarzaczem i zupełnie inne niż z przetwornikiem zewnętrznym. Biorąc pod uwagę pliki w rozdzielczości Red Book CD 16/44,1, wbudowany przetwornik nie wnosi nic ponad to, co proponuje firmowy odtwarzacz (poza zmianą charakteru brzmienia). Gdy w grę wchodzą pliki o wysokiej rozdzielczości, potencjał wbudowanego przetwornika rośnie i może on nawet zapewnić dźwięk lepszy niż ten uzyskiwany w połączeniu z firmowym odtwarzaczem –&nbsp;przy założeniu, że za jego pomocą ograniczamy się do płyt CD (przypomnijmy, że jest możliwość nagrywania plików hi-res na nośniki DVD-R/-RW/+R/+RW). Będzie to brzmienie obiektywnie lepsze, ale wciąż o chłodnej barwie, o czym należy pamiętać.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-9b-DCD-zasilacz.jpg" alt="Denon 2500NE 9b DCD zasilacz" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>2500NE to wyjątkowo solidny odtwarzacz.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>W porównaniu z przetwornikiem M2Tech Young DSD było to jednak brzmienie znacznie słabsze, w każdym aspekcie. Wynika z tego analogiczny wniosek jak w przypadku odtwarzacza: wbudowany DAC nie jest w stanie wydobyć pełni potencjału integry. Z drugiej strony, sens zakupu firmowego odtwarzacza, w sytuacji, gdy można wykorzystać wbudowany we wzmacniacz przetwornik c/a, pozostaje jednak dyskusyjny i wart rozważenia chyba wyłącznie przez konserwatystów dysponujących ogromnymi bibliotekami płyt CD, z którymi pryncypialnie nie chcą się rozstać.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Denon wykonał nietypowe i zarazem dość ryzykowne posunięcie. Zaoferował system, w którym odtwarzacz CD może być traktowany jako dodatek stworzony z myślą o tych, którzy jeszcze nie przeszli na odsłuch plików, a może nawet w ogóle nie zamierzają tego zrobić. W tej sytuacji przeniesienie wejść cyfrowych do wzmacniacza wydaje się logiczne – z pewnością chodziło o „oczyszczenie” układu. Zabieg ten ma ostatecznie pewien sens, bo DCD-2500NE wydaje się brzmieć lepiej niż poprzednik.</p> <p>Jakby jednak nie patrzeć, Denon trochę zaryzykował obniżając atrakcyjność samego odtwarzacza. Zwróćmy uwagę, że podrożał tylko wzmacniacz – właśnie ze względu na dodatnie przetwornika c/a. Podrożał, ale i tak –&nbsp;w swojej cenie –&nbsp;jest to znakomite urządzenie, warte swojej ceny. I tak oto wyłania się niezwykle groźny rywal Yamahy A-S2100, nad którą –&nbsp;dzięki dodaniu DAC-a – Denon ma istotną przewagę funkcjonalną. Jakość wykonania i wygląd są nie do pobicia w tej cenie, zaś dźwięk –&nbsp;w rozpatrywanym przedziale cenowym – jest co najmniej bardzo dobry: neutralny, przestrzenny i muzykalny. Wprawdzie wbudowany przetwornik nie wykorzystuje całego potencjału wzmacniacza, ale otrzymujemy go (DAC) za darmo, co automatycznie kwestionuje sens zakupu firmowego odtwarzacza – tym bardziej, że uzyskiwana z niego jakość brzmienia nie jest lepsza w kategoriach bezwzględnych. Co najwyżej zmienia się charakter brzmienia. PMA-2500NE bezwzględnie zasługuje na uwagę i… towarzystwo zacnego źródła.</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <p><strong>Pomieszczenie:</strong> 37 m2 o zmiennej wysokości, adaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na krótszej ścianie w 1/3 głębokości pokoju. Oddzielna linia zasilająca z zabezp. 25A z niezależnym uziemieniem o wysokiej wydajności<br /><strong>Kolumny:</strong> Equilibrium Atmosphere (2012)<br /><strong>Komputer:</strong> Asus A555L (Win 10, 4GB RAM, Intel Core i3-5005U, 2GHz); J.River MC21 <br /><strong>Przedwzmacniacz:</strong> Atoll PR400<br /><strong>Końcówka mocy:</strong> Atoll AM400<br /><strong>Interkonekty:</strong> Equilibrium Turbine XLR<br /><strong>Kabel USB:</strong> iFi Audio Gemini<br /><strong>Kable głośnikowe:</strong> Equilibrium Tune 55 Ultimate<br /><strong>Kable zasilające:</strong> Enerr Transcenda Supreme 2 x,&nbsp; Transcenda Ultimate <br /><strong>Listwa:</strong> Enerr One 2 x + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)<br /><strong>Stolik:</strong> Rogoz Audio 4SPB3/BBS</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/denon-pma-2500ne-dcd-2500ne/Denon-2500NE-system-zzz.jpg" alt="Denon 2500NE system zzz" /></p> <p>&nbsp;</p></div>
Marantz CD6006 / PM6006 2016-12-01T13:08:00+00:00 2016-12-01T13:08:00+00:00 https://m.avtest.pl/audio/item/571-marantz-cd6006-pm6006 Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/6cd7000b5fdc149d15c15e2b49b0ac68_S.jpg" alt="Marantz CD6006 / PM6006" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p style="text-align: left;">Marantz nie przeprowadził rewolucji ulepszając jedynie swoje modele wzmacniacza i odtwarzacza serii 6000. Z wyglądu trudno będzie je odr&oacute;żnić od poprzednik&oacute;w. Wewnątrz też nie zmieniło się wiele, ale&hellip;</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Horn Distribution, <a href="http://www.marantz.pl" target="_blank">www.marantz.pl</a> <br /><strong>Cena:&nbsp;</strong>PM6006 &ndash; 2695 zł; CD6006 &ndash; 2195 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> srebrne, czarne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst: </strong>Marek Lacki<strong> | </strong><strong>Zdjęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Odtwarzacz Marantz CD6006 i wzmacniacz zintegrowany PM6006</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-cd6006/Marantz-CD6006-1-aaa.jpg" alt="Marantz CD6006 1 aaa" style="border: 1px solid #000000;" />&nbsp;</p> <p>Historia serii 6000 Marantza sięga lat 90. ubiegłego stulecia. Na przełomie wieku zmieniono nazewnictwo &ndash; z dwucyfrowego (ostatnim modelem był CD67 KI Signature z 1999 roku) na czterocyfrowe. Pojawił się w&oacute;wczas odtwarzacz CD6000 oraz jego p&oacute;źniejsze mutacje, jak np. CD6000OSE (Original Special Edition). W kolejnych generacjach zmieniały się oznaczenia końcowej cyfry. Ostatnie modele wzmacniacza i odtwarzacza tej serii miały więc symbol 6005 i właśnie zostały zastąpione przez 6006. Jeśli zostanie zachowana konsekwencja, to następna seria powinna być oznaczona liczbą 6007 &ndash; ale to dopiero za parę lat.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Wygląd i funkcjonalność" /> <h2>Wygląd i funkcjonalność</h2> <p>W por&oacute;wnaniu z modelami serii poprzedniej, a także z innymi modelami Marantza, na zewnątrz obud&oacute;w nie nastąpiły żadne, łatwo dające się dostrzec zmiany. Od kilku lat urządzenia Marantza są stylizowane w spos&oacute;b bardzo charakterystyczny &ndash;&nbsp;od razu je można rozpoznać. I zapewne o to chodzi. Zwiększyła się natomiast funkcjonalność wzmacniacza. Zmiana nie jest duża, ale dość istotna: przybyło jedno wejście optyczne, czemu daje wyraz podłużny pas na czoł&oacute;wce, w kt&oacute;rym zaświeca się niebieska dioda pod tym napisem, kt&oacute;ry wskazuje wybrane wejście. Napis &bdquo;Opitcal 2&rdquo; zastąpił &bdquo;mute&rdquo; u poprzednika. Teraz PM6006 ma więc dwa wejścia optyczne, co wraz z dodatkowym wejściem wsp&oacute;łosiowym S/PDIF stwarza możliwość podłączenia nie mniej niż trzech źr&oacute;deł cyfrowych. Zachowano cztery wejścia liniowe i jedno wejście korekcyjne (phono) dla wkładek MM. Nie zrezygnowano przy tym z wyjścia słuchawkowego (duży jack), ani z regulacji barw, ani z podw&oacute;jnych, przełączanych terminali głośnikowych. PM6006 jest więc bardzo bogato wyposażony. Do jego funkcjonalności (wspomnijmy jeszcze o zdalnym włączaniu i wyłączaniu) nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. Gdy dodamy do tego znakomitą jakość wykonania i spory ciężar, staje się niemal pewne, że po tem model klienci będą sięgać chętniej niż po inne, bardziej purystyczne konstrukcje.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-cd6006/Marantz-CD6006-2-tyl.jpg" alt="Marantz CD6006 2 tyl" style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Znawca Marantza dostrzeże jedną zmianę w stosunku do serii 6005: wzmacniacza ma dwa wejścia optyczne zamiast jednego. W sumie do PM6005 można podłączyć aż osiem źr&oacute;deł dźwięku.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Gniazda głośnikowe zostały solidnie obudowane plastikiem, w celu zabezpieczenia przed ewentualnym zwarciem. Dziurki zaślepiono kołkami. Te na szczęście da się łatwo wyjąć, dzięki czemu możliwe jest wygodne podłączenie banan&oacute;w lub wtyk&oacute;w BFA. Zawsze możemy zakręcić zaciski na gołych zakończeniach kabli. Zastosowanie widełek jest niemożliwe.</p> <p>Odtwarzacz CD6006 jest r&oacute;wnież wyposażony w wyjście słuchawkowe &ndash; zupełnie tak, jakby w Marantzu doskonale zdawali sobie sprawę, że oba urządzenia nie zawsze będą kupowane w duecie. Jedni kupią sam wzmacniacz, drudzy &ndash;&nbsp;sam odtwarzacz. Do regulacji głośności wyjścia słuchawkowego w CD6006 służy umieszczone na froncie pokrętło. W menu, do kt&oacute;rego dostęp uzyskuje się z pilota, a efekty ustawień można znaleźć na wyświetlaczu, znajduje się opcja ustawienia trzech poziom&oacute;w wzmocnienia &ndash; chodzi wyłącznie o dopasowanie skali regulacji do słuchawek o r&oacute;żnych czułościach. <br />Pozostałe funkcje odtwarzacza są typowe i nie wymagają om&oacute;wienia. Wyjścia analogowe są pojedyncze (liniowe RCA), uzupełniają je dwa wyjścia cyfrowe: Toslink i koaksjalne. Dodatkowo, na przedniej ściance, znajduje się wejście USB typu A kompatybilne z urządzeniami Apple.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Odtwarzacz ma solidną stalową obudowę z częściowo aluminiową przednią ścianką. Podobnie jak we wszystkich innych komponentach Marantza, centralna część frontu jest aluminiowa, natomiast wypukłe narożniki są ze sztucznego tworzywa, kt&oacute;re całkiem dobrze imituje aluminium. Całość waży 6,5 kg &ndash;&nbsp;na tle konkurencji z podobnego przedziału cenowego to już waga ciężka.</p> <p>Wnętrze jest całkiem przejrzyste i do złudzenia przypomina CD6005. I tak, lewą stronę zajmuje zasilacz składający się z transformatora EI oraz płytki z pozostałymi jego elementami, w tym parą kondensator&oacute;w Nichicon Super Through 1000 &micro;F oraz pięcioma regulatorami napięcia, kt&oacute;re zaopatrzono w radiatory.<br />W części przedniej, pośrodku, znalazł się czytnik DVD-ROM z klasycznym mechanizmem z szufladą. Jego konstrukcja na pierwszy rzut oka nie jest wyszukana &ndash; został wykonany gł&oacute;wnie z plastiku. Montaż na solidnej, stalowej ramie sprawia, że napęd jest stabilniej osadzony, poddawany mniejszym wibracjom. <br />Za mechanizmem odczytu znajduje się płytka sekcji cyfrowej, kt&oacute;ra zawiera kilka widocznych modyfikacji względem poprzednika. Abstrahując od mało znaczącej zmiany procesora AMR marki Toshiba na inny ukłąd podobnego typu, nastąpiło przemieszczenie oscylatora kwarcowego, na jego miejscu pojawił się kondensator Elna Silmic, przede wszystkim jednak znikł układ przetwornika c/a CS4398 (być może powędrował na sp&oacute;d płytki?), a kilka kondensator&oacute;w elektrolitycznych zmieniło miejsce. W sumie zmian jest na tyle dużo, że mamy tak naprawdę do czynienia z nową płytką cyfrową. Kolejną zmianą jest zastąpienie wiązki przewod&oacute;w łączących płytkę cyfrową z analogową specjalną taśmą ekranowaną miedzianą taśmą. To przejaw większej staranności producenta.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-cd6006/Marantz-CD6006-3-wnetrze-z-przodu.jpg" alt="Marantz CD6006 3 wnetrze z przodu" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>W odtwarzaczu jest znacznie więcej zmian niż we wzmacniaczu. Ekranowana miedzią taśma po prawej to tylko jedna z nich</strong></em>.</p> <p>&nbsp;</p> <p>R&oacute;wnież płytka analogowa przeszła modyfikacje polegające na poprawieniu zasilania tej części układu. I tak,&nbsp; pojawił się stabilizator JRC7805A oraz liczba grupa kondensator&oacute;w &ndash; Elna i Elna Silmic. Kondensatory na wyjściach to r&oacute;wnież Elny Silmic, kt&oacute;re zastąpiły wcześniej stosowane Cerafine. W sumie tr</p> <p><strong>Wzmacniacz PM6006</strong> ma obudowę o niemal identycznych rozmiarach &ndash; jest jedynie nieco głębsza niż w odtwarzaczu. Wspomniany już moduł DAC-a &ndash; zbudowany tak jak poprzednio&nbsp;na kości przetwornika CS4398 i modułach HDAM-SA2 &ndash; znajduje się z tyłu obudowy, zawieszony w jej g&oacute;rnej tylnym prawym narożniku &ndash; dokładnie tak jak w PM6005. Cała elektronika cyfrowa znajduje się w szczelnym ekranie i łączy się z resztą układu wielożyłową wiązką przewod&oacute;w o całkiem pokaźnej długości &ndash; dobrych kilkudziesięciu centymetr&oacute;w. Wiązka przebiega pod g&oacute;rną krawędzią przedniej ścianki, by ostatecznie połączyć się z płytą gł&oacute;wną w przedniej jej części. Analogiczne rozwiązanie widzieliśmy u poprzednika. Zresztą, w konstrukcji wzmacniacza w og&oacute;le trudno dopatrzyć się jakichkowiek zmian względem poprzednika. Zasilacz, cała architektura układu, stopień końcowy &ndash; to wszystko wydaje się tożsame z PM6005. Jedynie przewody prowadzące zasilanie są zdecydowanie grubsze niż w starym modelu. Innych zmian nie dostrzegliśmy, co oczywiście nie oznacza, że ich nie ma.</p> <p>Tor sygnałowy jest w całości dyskretny. W centralnej części wzmacniacza znajduje się radiator stopnia końcowego utworzonego na bazie pojedynczej pary tranzystor&oacute;w bipolarnych (na kanał) &ndash; Sanken 2SA1694/2SC4467. Układ zapewnia umiarkowaną moc wyjściową &ndash; 45 W na kanał przy 8 &Omega;.</p> <p>Pomijając dodatkową płytkę zawierającą układ wspomagający regulację głośności, opartą na klasycznym potencjometrze, wszystkie pozostałe elementy znalazły się na jednej płycie gł&oacute;wnej. Zasilacz korzysta z transformatora toroidalnego całkowicie zaekranowanego metalowym płaszczem. Towarzyszą mu dwa kondensatory filtrujące Nichicon Audio 10 000 &micro;F / 63 V oraz diody Shottky&rsquo;ego.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>W pierwszej kolejności odsłuchiwany był cały system połączony analogowo, czyli w najbardziej prawdopodobny spos&oacute;b. Muszę przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony poziomem dynamiki i jakością basu. Nie żeby Marantz wyznaczał w tym względzie jakieś nowe standardy w swojej klasie. Chodzi bardziej o wspomnienia &ndash; to, z jakim brzmieniem kojarzą mi się urządzenia tej marki; serie 600x w szczeg&oacute;lności. Ot&oacute;ż do tej pory niekoniecznie entuzjastycznie oceniałem bas i dynamikę w tańszych modelach wzmacniaczy Marantza. Wprawdzie nie miałem bezpośredniego por&oacute;wnania, ale miałem wrażenie, że tym razem nie tylko nie było powod&oacute;w do rozczarowania, a były nawet &ndash; do zadowolenia. Kolumny, kt&oacute;rych używam na co dzień, nie należą do najłatwiejszych obciążeń z powodu dość nisko schodzącej impedancji w zakresie średniego basu. To tutaj tworzy się tzw. buła, gdy wzmacniacz nie radzi sobie z obciążeniem. W przypadku nowego systemu Marantza żadnego negatywnego zjawiska, kt&oacute;re mogłoby się wiązać z niedomaganiami wzmacniacza, nie zaobserwowałem. Bas był szybki, zwarty, zupełnie sprawny. Oczywiście ograniczenia dynamiczne w skali bezwzględnej dało się usłyszeć, ale wywołanie kompresji było doprawdy trudne. W przypadku słyszało się pewne limity ilościowe, nie miał on tej potęgi, kt&oacute;rą dysponują najmocniejsi gracze na rynku, a przede wszystkim nie schodził bardzo nisko. To jednak zrozumiałe i akceptowalne.</p> <p>Podobnie było na przeciwległym skraju pasma. Najwyższa g&oacute;ra nie była zbyt dobrze doświetlona. Z kolei jej niższa część poczynała sobie nieco odważniej, przez co całościowo dźwięk był odbierany jako dość jasny. Rozjaśnienie rozciągało się też na wyższy środek, dzięki czemu krawędzie wokali były efektownie wykańczane, z akcentem na ich wyrazistość. Jednocześnie lekko wyostrzane i subtelnie wypychane w kierunku słuchacza. Efektu ostrości dźwięku, zbytniej ofensywności jednak nie zaobserwowałem.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-cd6006/Marantz-CD6006-7-kondensatory-zasilacza.jpg" alt="Marantz CD6006 7 kondensatory zasilacza" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Kondensatory filtrujące Nichicon Audio 10 000 &micro;F / 63 V oraz diody Shottky&rsquo;ego</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jakość g&oacute;ry pasma była na poziomie zbliżonym do oczekiwań od modelu w tej klasie cenowej, co oznacza pewne uproszczenia i ograniczenie rozdzielczości. Chodzi o ograniczenia natury bardziej obiektywnej niż subiektywnej. Dźwięk jasny wydaje się bowiem zawsze bardziej rozdzielczy niż ten ciemniejszy. W rzeczy samej chodzi jednak o efekt dokładnego rozdzielenia poszczeg&oacute;lnych dźwięk&oacute;w, subtelnych r&oacute;żnicowań odcieni barw, rozseparowania i rozr&oacute;żniania talerzy perkusji. W tej klasie cenowej takie sytuacje raczej nie występują i Marantz nie wybija się tu ponad dobrą średnią.</p> <p>W kategoriach przestrzennych także nie można mieć do Marantza żadnych zastrzeżeń. Całkiem dobre, to znaczy precyzyjne, jest ogniskowanie źr&oacute;deł pozornych, zwłaszcza na pierwszym planie. Stereofonia nie jest może popisowa, ale zapewnia pozytywne odczucia.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Cyfra kontra analog" /> <h2>Cyfra kontra analog</h2> <p>Obecność wejść cyfrowych we wzmacniaczu i odpowiednich wyjść w odtwarzaczu (to standard) stwarza możliwość alternatywnego połączenia obu urządzeń. Zwykło się przyjmować &ndash; bo przeważnie tak jest &ndash; że wariant cyfrowy wypadnie gorzej. Z reguły bowiem jest tak, iż DAC w odtwarzaczu &ndash; w pobliżu napędu &ndash; pracuje lepiej, będąc narażonym na mniejszy jitter i mając lepsze zasilanie. To jednak nie musi być regułą, o czym przekonałem się właśnie w przypadku Marantza, co było niemałym zaskoczeniem: dźwięk w połączeniu cyfrowym okazał się całościowo lepszy niż po analogu. Nastąpiło niespodziewane wygładzenie prezentacji. Brzmienie nabrało większej szlachetności przy jednoczesnej poprawie czystości. Dzięki temu mogłem grać głośniej, uzyskując przy tym&nbsp; lepszą dynamikę. Od razu na usta ciśnie się pytanie: dlaczego CD6006 nie jest transportem? Grałby pewnie jeszcze lepiej, a cały system byłby tańszy.</p> <p>Zaciekawiony, podłączyłem do odtwarzacza m&oacute;j przetwornik, a ten do wzmacniacza 6006. Uzyskany efekt był obiektywnie jeszcze nieco lepszy, aczkolwiek dźwięk zawr&oacute;cił charakterologicznie w stronę lekkiego wyostrzenia. Wygląda więc na to, że tandem Marantza pracuje wyjątkowo synergicznie właśnie w połączeniu cyfrowym. Tym bardziej, że&hellip;</p> <h3>Wzmacniacz solo</h3> <p>&hellip;nie zawsze jest tak, że podłączenie lepszego źr&oacute;dła poprawi jakość brzmienia danego systemu. Przekonałem się o tym łącząc wzmacniacz z moim przetwornikiem c/a M2Tech Young DSD odtwarzającym pliki za pośrednictwem laptopa. Tym sposobem uzyskałem obiektywnie dźwięk najlepszy, ale niekoniecznie najbardziej strawny dla ucha. Precyzja i neutralność źr&oacute;dła zostały podkreślone przez wyostrzenia generowane poprzez sam wzmacniacz. Jednocześnie nałożyły się generowane przez niego ograniczenia. Summa summarum wyszło na to, że wzmacniacz ma sw&oacute;j dość łatwy do uchwycenia charakter &ndash;&nbsp;jest trochę rozjaśniony i to on odpowiada za lekkie wyostrzenia występujące w dźwięku, gdy gra w komplecie z odtwarzaczem; szczeg&oacute;lnie w połączeniu analogowym.</p> <h3>Odtwarzacz solo</h3> <p>Powyższą obserwację potwierdził odsłuch CD6006 w towarzystwie referencyjnego wzmacniacza Norma Audio. Okazuje się, że odtwarzacz gra dźwiękiem gładszym niż wzmacniacz, bliskim neutralności, niewyostrzonym. W zestawieniu z wysokiej klasy wzmacniaczem zapewnia bardzo dobrą r&oacute;wnowagę, dźwięk dobrze zbalansowany, akuratny. Pierwsze wrażenie było nawet takie, że to najlepszy dźwięk, jaki udało się uzyskać ze wszystkich kombinacji w teście. W rzeczywistości odtwarzacz nie przewyższa wzmacniacza klasą brzmienia w jakimś istotnym stopniu, natomiast przewyższa go pod względem neutralności. Właśnie dlatego wpięty w neutralny tor wysokiej klasy daje się łatwiej zaakceptować &ndash; nawet w towarzystwie wielokrotnie droższych urządzeń.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" alt="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/zestawyaudio/marantz-cd6006{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" alt="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"></span></span></span></span></span></h2> <p>W przypadku nowego duetu Marantza nastąpił odczuwalny postęp &ndash; nie tylko na tle poprzednik&oacute;w, ale i ostatnich generacji system&oacute;w 6000 w og&oacute;le. W zakresie wzmacniacza udało się uzyskać wyraźną poprawę reprodukcji basu i dynamiki, natomiast odtwarzacz jest bardzo uniwersalnym źr&oacute;dłem, kt&oacute;re powinno zainteresować szerokie grono odbiorc&oacute;w poszukujących niedrogiego dyskofonu CD.</p> <p>6006 jako system to bardzo sensowna propozycja dla wszystkich tych, kt&oacute;rzy po latach użytkowania budżetowego systemu tej marki stwierdzili, że czas na coś nowego. Na pewno nie będą zawiedzeni.</p> <p>R&oacute;wnież Ci, kt&oacute;rzy budują sw&oacute;j pierwszy audiofilski system, powinni zwr&oacute;cić na Marantza baczną uwagę. Nie dość, że jest świetnie wykonany, to naprawdę dobrze gra &ndash; szczeg&oacute;lnie w połączeniu cyfrowym. A to &ndash; jakby nie było &ndash; pewna oszczędność. Warto spr&oacute;bować.</p> <p><strong>System odsłuchow: </strong></p> <p><strong>Pomieszczenie:</strong> 37 m2 o zmiennej wysokości, zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na kr&oacute;tszej ścianie w 1/3 głębokości pokoju<br /><strong>Kolumny głośnikowe:</strong> Equilibrium Atmosphere (2012)<br /><strong>Źr&oacute;dło:</strong> Asus A555L (Win 10, 4GB RAM, Intel Core i3-5005U, 2GHz,&nbsp; J.River MC21) + DAC M2Tech Young DSD<br /><strong>Wzmacniacz:</strong> Norma Audio Revo SC-2LN/Revo PA-150<br /><strong>Kabel USB:</strong> iFi Audio Gemini<br /><strong>Kabel S/PDIF:</strong> Alphard Da Vinci<br /><strong>Kable głośnikowe:</strong> Equilibrium Tune 55 Ultimate<br /><strong>Kable zasilające:</strong> Enerr Transcenda Supreme (x2), Transcenda Ultimate <br /><strong>Zasilanie:</strong> oddzielna linia zasilająca 25 A z niezależnym uziemieniem o dużej wydajności, listwy Enerr One (x2), kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20 A)<br /><strong>Stolik:</strong> Rogoz Audio 4SPB3/BBS</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-cd6006/Marantz-CD6006-8-zzz.jpg" alt="Marantz CD6006 8 zzz" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/6cd7000b5fdc149d15c15e2b49b0ac68_S.jpg" alt="Marantz CD6006 / PM6006" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p style="text-align: left;">Marantz nie przeprowadził rewolucji ulepszając jedynie swoje modele wzmacniacza i odtwarzacza serii 6000. Z wyglądu trudno będzie je odr&oacute;żnić od poprzednik&oacute;w. Wewnątrz też nie zmieniło się wiele, ale&hellip;</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Horn Distribution, <a href="http://www.marantz.pl" target="_blank">www.marantz.pl</a> <br /><strong>Cena:&nbsp;</strong>PM6006 &ndash; 2695 zł; CD6006 &ndash; 2195 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> srebrne, czarne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst: </strong>Marek Lacki<strong> | </strong><strong>Zdjęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Odtwarzacz Marantz CD6006 i wzmacniacz zintegrowany PM6006</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-cd6006/Marantz-CD6006-1-aaa.jpg" alt="Marantz CD6006 1 aaa" style="border: 1px solid #000000;" />&nbsp;</p> <p>Historia serii 6000 Marantza sięga lat 90. ubiegłego stulecia. Na przełomie wieku zmieniono nazewnictwo &ndash; z dwucyfrowego (ostatnim modelem był CD67 KI Signature z 1999 roku) na czterocyfrowe. Pojawił się w&oacute;wczas odtwarzacz CD6000 oraz jego p&oacute;źniejsze mutacje, jak np. CD6000OSE (Original Special Edition). W kolejnych generacjach zmieniały się oznaczenia końcowej cyfry. Ostatnie modele wzmacniacza i odtwarzacza tej serii miały więc symbol 6005 i właśnie zostały zastąpione przez 6006. Jeśli zostanie zachowana konsekwencja, to następna seria powinna być oznaczona liczbą 6007 &ndash; ale to dopiero za parę lat.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Wygląd i funkcjonalność" /> <h2>Wygląd i funkcjonalność</h2> <p>W por&oacute;wnaniu z modelami serii poprzedniej, a także z innymi modelami Marantza, na zewnątrz obud&oacute;w nie nastąpiły żadne, łatwo dające się dostrzec zmiany. Od kilku lat urządzenia Marantza są stylizowane w spos&oacute;b bardzo charakterystyczny &ndash;&nbsp;od razu je można rozpoznać. I zapewne o to chodzi. Zwiększyła się natomiast funkcjonalność wzmacniacza. Zmiana nie jest duża, ale dość istotna: przybyło jedno wejście optyczne, czemu daje wyraz podłużny pas na czoł&oacute;wce, w kt&oacute;rym zaświeca się niebieska dioda pod tym napisem, kt&oacute;ry wskazuje wybrane wejście. Napis &bdquo;Opitcal 2&rdquo; zastąpił &bdquo;mute&rdquo; u poprzednika. Teraz PM6006 ma więc dwa wejścia optyczne, co wraz z dodatkowym wejściem wsp&oacute;łosiowym S/PDIF stwarza możliwość podłączenia nie mniej niż trzech źr&oacute;deł cyfrowych. Zachowano cztery wejścia liniowe i jedno wejście korekcyjne (phono) dla wkładek MM. Nie zrezygnowano przy tym z wyjścia słuchawkowego (duży jack), ani z regulacji barw, ani z podw&oacute;jnych, przełączanych terminali głośnikowych. PM6006 jest więc bardzo bogato wyposażony. Do jego funkcjonalności (wspomnijmy jeszcze o zdalnym włączaniu i wyłączaniu) nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. Gdy dodamy do tego znakomitą jakość wykonania i spory ciężar, staje się niemal pewne, że po tem model klienci będą sięgać chętniej niż po inne, bardziej purystyczne konstrukcje.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-cd6006/Marantz-CD6006-2-tyl.jpg" alt="Marantz CD6006 2 tyl" style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Znawca Marantza dostrzeże jedną zmianę w stosunku do serii 6005: wzmacniacza ma dwa wejścia optyczne zamiast jednego. W sumie do PM6005 można podłączyć aż osiem źr&oacute;deł dźwięku.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Gniazda głośnikowe zostały solidnie obudowane plastikiem, w celu zabezpieczenia przed ewentualnym zwarciem. Dziurki zaślepiono kołkami. Te na szczęście da się łatwo wyjąć, dzięki czemu możliwe jest wygodne podłączenie banan&oacute;w lub wtyk&oacute;w BFA. Zawsze możemy zakręcić zaciski na gołych zakończeniach kabli. Zastosowanie widełek jest niemożliwe.</p> <p>Odtwarzacz CD6006 jest r&oacute;wnież wyposażony w wyjście słuchawkowe &ndash; zupełnie tak, jakby w Marantzu doskonale zdawali sobie sprawę, że oba urządzenia nie zawsze będą kupowane w duecie. Jedni kupią sam wzmacniacz, drudzy &ndash;&nbsp;sam odtwarzacz. Do regulacji głośności wyjścia słuchawkowego w CD6006 służy umieszczone na froncie pokrętło. W menu, do kt&oacute;rego dostęp uzyskuje się z pilota, a efekty ustawień można znaleźć na wyświetlaczu, znajduje się opcja ustawienia trzech poziom&oacute;w wzmocnienia &ndash; chodzi wyłącznie o dopasowanie skali regulacji do słuchawek o r&oacute;żnych czułościach. <br />Pozostałe funkcje odtwarzacza są typowe i nie wymagają om&oacute;wienia. Wyjścia analogowe są pojedyncze (liniowe RCA), uzupełniają je dwa wyjścia cyfrowe: Toslink i koaksjalne. Dodatkowo, na przedniej ściance, znajduje się wejście USB typu A kompatybilne z urządzeniami Apple.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Odtwarzacz ma solidną stalową obudowę z częściowo aluminiową przednią ścianką. Podobnie jak we wszystkich innych komponentach Marantza, centralna część frontu jest aluminiowa, natomiast wypukłe narożniki są ze sztucznego tworzywa, kt&oacute;re całkiem dobrze imituje aluminium. Całość waży 6,5 kg &ndash;&nbsp;na tle konkurencji z podobnego przedziału cenowego to już waga ciężka.</p> <p>Wnętrze jest całkiem przejrzyste i do złudzenia przypomina CD6005. I tak, lewą stronę zajmuje zasilacz składający się z transformatora EI oraz płytki z pozostałymi jego elementami, w tym parą kondensator&oacute;w Nichicon Super Through 1000 &micro;F oraz pięcioma regulatorami napięcia, kt&oacute;re zaopatrzono w radiatory.<br />W części przedniej, pośrodku, znalazł się czytnik DVD-ROM z klasycznym mechanizmem z szufladą. Jego konstrukcja na pierwszy rzut oka nie jest wyszukana &ndash; został wykonany gł&oacute;wnie z plastiku. Montaż na solidnej, stalowej ramie sprawia, że napęd jest stabilniej osadzony, poddawany mniejszym wibracjom. <br />Za mechanizmem odczytu znajduje się płytka sekcji cyfrowej, kt&oacute;ra zawiera kilka widocznych modyfikacji względem poprzednika. Abstrahując od mało znaczącej zmiany procesora AMR marki Toshiba na inny ukłąd podobnego typu, nastąpiło przemieszczenie oscylatora kwarcowego, na jego miejscu pojawił się kondensator Elna Silmic, przede wszystkim jednak znikł układ przetwornika c/a CS4398 (być może powędrował na sp&oacute;d płytki?), a kilka kondensator&oacute;w elektrolitycznych zmieniło miejsce. W sumie zmian jest na tyle dużo, że mamy tak naprawdę do czynienia z nową płytką cyfrową. Kolejną zmianą jest zastąpienie wiązki przewod&oacute;w łączących płytkę cyfrową z analogową specjalną taśmą ekranowaną miedzianą taśmą. To przejaw większej staranności producenta.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-cd6006/Marantz-CD6006-3-wnetrze-z-przodu.jpg" alt="Marantz CD6006 3 wnetrze z przodu" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>W odtwarzaczu jest znacznie więcej zmian niż we wzmacniaczu. Ekranowana miedzią taśma po prawej to tylko jedna z nich</strong></em>.</p> <p>&nbsp;</p> <p>R&oacute;wnież płytka analogowa przeszła modyfikacje polegające na poprawieniu zasilania tej części układu. I tak,&nbsp; pojawił się stabilizator JRC7805A oraz liczba grupa kondensator&oacute;w &ndash; Elna i Elna Silmic. Kondensatory na wyjściach to r&oacute;wnież Elny Silmic, kt&oacute;re zastąpiły wcześniej stosowane Cerafine. W sumie tr</p> <p><strong>Wzmacniacz PM6006</strong> ma obudowę o niemal identycznych rozmiarach &ndash; jest jedynie nieco głębsza niż w odtwarzaczu. Wspomniany już moduł DAC-a &ndash; zbudowany tak jak poprzednio&nbsp;na kości przetwornika CS4398 i modułach HDAM-SA2 &ndash; znajduje się z tyłu obudowy, zawieszony w jej g&oacute;rnej tylnym prawym narożniku &ndash; dokładnie tak jak w PM6005. Cała elektronika cyfrowa znajduje się w szczelnym ekranie i łączy się z resztą układu wielożyłową wiązką przewod&oacute;w o całkiem pokaźnej długości &ndash; dobrych kilkudziesięciu centymetr&oacute;w. Wiązka przebiega pod g&oacute;rną krawędzią przedniej ścianki, by ostatecznie połączyć się z płytą gł&oacute;wną w przedniej jej części. Analogiczne rozwiązanie widzieliśmy u poprzednika. Zresztą, w konstrukcji wzmacniacza w og&oacute;le trudno dopatrzyć się jakichkowiek zmian względem poprzednika. Zasilacz, cała architektura układu, stopień końcowy &ndash; to wszystko wydaje się tożsame z PM6005. Jedynie przewody prowadzące zasilanie są zdecydowanie grubsze niż w starym modelu. Innych zmian nie dostrzegliśmy, co oczywiście nie oznacza, że ich nie ma.</p> <p>Tor sygnałowy jest w całości dyskretny. W centralnej części wzmacniacza znajduje się radiator stopnia końcowego utworzonego na bazie pojedynczej pary tranzystor&oacute;w bipolarnych (na kanał) &ndash; Sanken 2SA1694/2SC4467. Układ zapewnia umiarkowaną moc wyjściową &ndash; 45 W na kanał przy 8 &Omega;.</p> <p>Pomijając dodatkową płytkę zawierającą układ wspomagający regulację głośności, opartą na klasycznym potencjometrze, wszystkie pozostałe elementy znalazły się na jednej płycie gł&oacute;wnej. Zasilacz korzysta z transformatora toroidalnego całkowicie zaekranowanego metalowym płaszczem. Towarzyszą mu dwa kondensatory filtrujące Nichicon Audio 10 000 &micro;F / 63 V oraz diody Shottky&rsquo;ego.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>W pierwszej kolejności odsłuchiwany był cały system połączony analogowo, czyli w najbardziej prawdopodobny spos&oacute;b. Muszę przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony poziomem dynamiki i jakością basu. Nie żeby Marantz wyznaczał w tym względzie jakieś nowe standardy w swojej klasie. Chodzi bardziej o wspomnienia &ndash; to, z jakim brzmieniem kojarzą mi się urządzenia tej marki; serie 600x w szczeg&oacute;lności. Ot&oacute;ż do tej pory niekoniecznie entuzjastycznie oceniałem bas i dynamikę w tańszych modelach wzmacniaczy Marantza. Wprawdzie nie miałem bezpośredniego por&oacute;wnania, ale miałem wrażenie, że tym razem nie tylko nie było powod&oacute;w do rozczarowania, a były nawet &ndash; do zadowolenia. Kolumny, kt&oacute;rych używam na co dzień, nie należą do najłatwiejszych obciążeń z powodu dość nisko schodzącej impedancji w zakresie średniego basu. To tutaj tworzy się tzw. buła, gdy wzmacniacz nie radzi sobie z obciążeniem. W przypadku nowego systemu Marantza żadnego negatywnego zjawiska, kt&oacute;re mogłoby się wiązać z niedomaganiami wzmacniacza, nie zaobserwowałem. Bas był szybki, zwarty, zupełnie sprawny. Oczywiście ograniczenia dynamiczne w skali bezwzględnej dało się usłyszeć, ale wywołanie kompresji było doprawdy trudne. W przypadku słyszało się pewne limity ilościowe, nie miał on tej potęgi, kt&oacute;rą dysponują najmocniejsi gracze na rynku, a przede wszystkim nie schodził bardzo nisko. To jednak zrozumiałe i akceptowalne.</p> <p>Podobnie było na przeciwległym skraju pasma. Najwyższa g&oacute;ra nie była zbyt dobrze doświetlona. Z kolei jej niższa część poczynała sobie nieco odważniej, przez co całościowo dźwięk był odbierany jako dość jasny. Rozjaśnienie rozciągało się też na wyższy środek, dzięki czemu krawędzie wokali były efektownie wykańczane, z akcentem na ich wyrazistość. Jednocześnie lekko wyostrzane i subtelnie wypychane w kierunku słuchacza. Efektu ostrości dźwięku, zbytniej ofensywności jednak nie zaobserwowałem.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-cd6006/Marantz-CD6006-7-kondensatory-zasilacza.jpg" alt="Marantz CD6006 7 kondensatory zasilacza" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Kondensatory filtrujące Nichicon Audio 10 000 &micro;F / 63 V oraz diody Shottky&rsquo;ego</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jakość g&oacute;ry pasma była na poziomie zbliżonym do oczekiwań od modelu w tej klasie cenowej, co oznacza pewne uproszczenia i ograniczenie rozdzielczości. Chodzi o ograniczenia natury bardziej obiektywnej niż subiektywnej. Dźwięk jasny wydaje się bowiem zawsze bardziej rozdzielczy niż ten ciemniejszy. W rzeczy samej chodzi jednak o efekt dokładnego rozdzielenia poszczeg&oacute;lnych dźwięk&oacute;w, subtelnych r&oacute;żnicowań odcieni barw, rozseparowania i rozr&oacute;żniania talerzy perkusji. W tej klasie cenowej takie sytuacje raczej nie występują i Marantz nie wybija się tu ponad dobrą średnią.</p> <p>W kategoriach przestrzennych także nie można mieć do Marantza żadnych zastrzeżeń. Całkiem dobre, to znaczy precyzyjne, jest ogniskowanie źr&oacute;deł pozornych, zwłaszcza na pierwszym planie. Stereofonia nie jest może popisowa, ale zapewnia pozytywne odczucia.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Cyfra kontra analog" /> <h2>Cyfra kontra analog</h2> <p>Obecność wejść cyfrowych we wzmacniaczu i odpowiednich wyjść w odtwarzaczu (to standard) stwarza możliwość alternatywnego połączenia obu urządzeń. Zwykło się przyjmować &ndash; bo przeważnie tak jest &ndash; że wariant cyfrowy wypadnie gorzej. Z reguły bowiem jest tak, iż DAC w odtwarzaczu &ndash; w pobliżu napędu &ndash; pracuje lepiej, będąc narażonym na mniejszy jitter i mając lepsze zasilanie. To jednak nie musi być regułą, o czym przekonałem się właśnie w przypadku Marantza, co było niemałym zaskoczeniem: dźwięk w połączeniu cyfrowym okazał się całościowo lepszy niż po analogu. Nastąpiło niespodziewane wygładzenie prezentacji. Brzmienie nabrało większej szlachetności przy jednoczesnej poprawie czystości. Dzięki temu mogłem grać głośniej, uzyskując przy tym&nbsp; lepszą dynamikę. Od razu na usta ciśnie się pytanie: dlaczego CD6006 nie jest transportem? Grałby pewnie jeszcze lepiej, a cały system byłby tańszy.</p> <p>Zaciekawiony, podłączyłem do odtwarzacza m&oacute;j przetwornik, a ten do wzmacniacza 6006. Uzyskany efekt był obiektywnie jeszcze nieco lepszy, aczkolwiek dźwięk zawr&oacute;cił charakterologicznie w stronę lekkiego wyostrzenia. Wygląda więc na to, że tandem Marantza pracuje wyjątkowo synergicznie właśnie w połączeniu cyfrowym. Tym bardziej, że&hellip;</p> <h3>Wzmacniacz solo</h3> <p>&hellip;nie zawsze jest tak, że podłączenie lepszego źr&oacute;dła poprawi jakość brzmienia danego systemu. Przekonałem się o tym łącząc wzmacniacz z moim przetwornikiem c/a M2Tech Young DSD odtwarzającym pliki za pośrednictwem laptopa. Tym sposobem uzyskałem obiektywnie dźwięk najlepszy, ale niekoniecznie najbardziej strawny dla ucha. Precyzja i neutralność źr&oacute;dła zostały podkreślone przez wyostrzenia generowane poprzez sam wzmacniacz. Jednocześnie nałożyły się generowane przez niego ograniczenia. Summa summarum wyszło na to, że wzmacniacz ma sw&oacute;j dość łatwy do uchwycenia charakter &ndash;&nbsp;jest trochę rozjaśniony i to on odpowiada za lekkie wyostrzenia występujące w dźwięku, gdy gra w komplecie z odtwarzaczem; szczeg&oacute;lnie w połączeniu analogowym.</p> <h3>Odtwarzacz solo</h3> <p>Powyższą obserwację potwierdził odsłuch CD6006 w towarzystwie referencyjnego wzmacniacza Norma Audio. Okazuje się, że odtwarzacz gra dźwiękiem gładszym niż wzmacniacz, bliskim neutralności, niewyostrzonym. W zestawieniu z wysokiej klasy wzmacniaczem zapewnia bardzo dobrą r&oacute;wnowagę, dźwięk dobrze zbalansowany, akuratny. Pierwsze wrażenie było nawet takie, że to najlepszy dźwięk, jaki udało się uzyskać ze wszystkich kombinacji w teście. W rzeczywistości odtwarzacz nie przewyższa wzmacniacza klasą brzmienia w jakimś istotnym stopniu, natomiast przewyższa go pod względem neutralności. Właśnie dlatego wpięty w neutralny tor wysokiej klasy daje się łatwiej zaakceptować &ndash; nawet w towarzystwie wielokrotnie droższych urządzeń.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" alt="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/zestawyaudio/marantz-cd6006{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" alt="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"></span></span></span></span></span></h2> <p>W przypadku nowego duetu Marantza nastąpił odczuwalny postęp &ndash; nie tylko na tle poprzednik&oacute;w, ale i ostatnich generacji system&oacute;w 6000 w og&oacute;le. W zakresie wzmacniacza udało się uzyskać wyraźną poprawę reprodukcji basu i dynamiki, natomiast odtwarzacz jest bardzo uniwersalnym źr&oacute;dłem, kt&oacute;re powinno zainteresować szerokie grono odbiorc&oacute;w poszukujących niedrogiego dyskofonu CD.</p> <p>6006 jako system to bardzo sensowna propozycja dla wszystkich tych, kt&oacute;rzy po latach użytkowania budżetowego systemu tej marki stwierdzili, że czas na coś nowego. Na pewno nie będą zawiedzeni.</p> <p>R&oacute;wnież Ci, kt&oacute;rzy budują sw&oacute;j pierwszy audiofilski system, powinni zwr&oacute;cić na Marantza baczną uwagę. Nie dość, że jest świetnie wykonany, to naprawdę dobrze gra &ndash; szczeg&oacute;lnie w połączeniu cyfrowym. A to &ndash; jakby nie było &ndash; pewna oszczędność. Warto spr&oacute;bować.</p> <p><strong>System odsłuchow: </strong></p> <p><strong>Pomieszczenie:</strong> 37 m2 o zmiennej wysokości, zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na kr&oacute;tszej ścianie w 1/3 głębokości pokoju<br /><strong>Kolumny głośnikowe:</strong> Equilibrium Atmosphere (2012)<br /><strong>Źr&oacute;dło:</strong> Asus A555L (Win 10, 4GB RAM, Intel Core i3-5005U, 2GHz,&nbsp; J.River MC21) + DAC M2Tech Young DSD<br /><strong>Wzmacniacz:</strong> Norma Audio Revo SC-2LN/Revo PA-150<br /><strong>Kabel USB:</strong> iFi Audio Gemini<br /><strong>Kabel S/PDIF:</strong> Alphard Da Vinci<br /><strong>Kable głośnikowe:</strong> Equilibrium Tune 55 Ultimate<br /><strong>Kable zasilające:</strong> Enerr Transcenda Supreme (x2), Transcenda Ultimate <br /><strong>Zasilanie:</strong> oddzielna linia zasilająca 25 A z niezależnym uziemieniem o dużej wydajności, listwy Enerr One (x2), kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20 A)<br /><strong>Stolik:</strong> Rogoz Audio 4SPB3/BBS</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/marantz-cd6006/Marantz-CD6006-8-zzz.jpg" alt="Marantz CD6006 8 zzz" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
Zestaw QUAD Artera 2016-07-26T10:42:00+00:00 2016-07-26T10:42:00+00:00 https://m.avtest.pl/audio/item/486-zestaw-quad-artera Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/051a22dde3b372e5c058fbc303756df4_S.jpg" alt="Zestaw QUAD Artera" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Brytyjski producent, zamiast podążać za modą i połączyć przedwzmacniacz ze streamerem, połączył go z odtwarzaczem CD i przetwornikiem c/a. Do kompletu jest końc&oacute;wka mocy. Jak to nietypowe połączenie spisuje się w por&oacute;wnaniu z konwencjonalnymi zestawami?</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Horn Distribution, <a href="http://www.horn.pl" target="_blank">www.horn.pl</a> <br /><strong>Cena: </strong>Artera Play &ndash; 8999 zł, Artera Stereo &ndash; 8999 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia: </strong>srebrny lub czarny front (zawsze czarne boki), szklana g&oacute;rna pokrywa</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst: </strong>Marek Lacki<strong> | Zdjęcia: </strong>AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Zestaw QUAD Artera</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/quad-artera/QUAD-Artera-Stereo-aaa.jpg" alt="QUAD Artera Stereo aaa" style="border: 1px solid #000000;" /><br />&nbsp;</p> <p>Quad jest niekwestionowaną legendą brytyjskiego przemysłu hi-fi, stworzoną w 1953 roku przez Petera Walkera. Od wielu już lat pozostaje własnością koncernu International Audio Group, zrzeszającego takie marki, jak Mission, Audiolab, Wharfedale czy Luxman. Pierwszym produktem Quada był wzmacniacz, drugim kolumny elektrostatyczne (ESL57, p&oacute;źniej ESL63) produkowane przez 28 lat. Dziś marka&nbsp; oferuje kompletne systemy: od źr&oacute;deł przez wzmacniacze i kolumny głośnikowe.</p> <p>Quad nowej ery już nieraz bardzo mile nas zaskoczył &ndash; znakomitymi końc&oacute;wkami mocy. Kilka lat temu wychwalaliśmy model 909, w ubiegłym roku &ndash; Platinum Stereo, kt&oacute;ry zresztą otrzymał Nagrodę Roku 2016 w kategorii &bdquo;Wzmacniacz mocy&rdquo;. Byliśmy ciekawi, czy nowa propozycja firmy z Huntington spełni oczekiwania.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Funkcjonalność i wygląd" /> <h2>Funkcjonalność i wygląd</h2> <p>Artera to kompletny system elektroniki, składający się z dw&oacute;ch segment&oacute;w. Tradycyjnie dla Quada, urządzenia są znacznie węższe niż zwykle &ndash; mają 32 cm szerokości. Dzięki temu można je ustawić obok siebie, na jednej p&oacute;łce szerszego stolika hi-fi lub regału.&nbsp;Podział funkcjonalny urządzeń jest inny niż zwykle: zamiast wzmacniacza zintegrowanego mamy końc&oacute;wkę mocy, co oznacza, że przedwzmacniacz &bdquo;powędrował&rdquo; do źr&oacute;dła (o nazwie Play). Rozwiązanie to może wydawać się dziwne, bowiem producenci zwykle starają się chronić wrażliwe na zakł&oacute;cenia analogowe obwody niskopoziomowe preampu od wpływu zakł&oacute;cającej sekcji cyfrowej. Z drugiej strony, końc&oacute;wka mocy to jednak zawsze mniej kompromisowe rozwiązanie niż integra.</p> <p>Artera Play nie ma funkcji streamera sieciowego, kt&oacute;ra to w źr&oacute;dle cyfrowym z połowy drugiej dekady XXI wydaje się obligatoryjna. Producent postawił jednak na klasyczną funkcjonalność, czyli odczyt płyt CD, nie zapominając, że źr&oacute;dłem bezstratnego sygnału audio może być dzisiaj także komputer lub dowolne inne źr&oacute;dło cyfrowe. Stąd też Play jest nie tylko kompaktem i analogowym preampem z dwoma wejściami liniowymi, ale także pełnowartościowym przetwornikiem c/a z pięcioma wejściami cyfrowymi, w tym z asynchronicznym USB audio. Ma ono bardzo porządne specyfikacje: umożliwia odtwarzanie sygnału PCM 32/384 oraz poczw&oacute;rnego DSD 256 (11,2 MHz).</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/quad-artera/QUAD-Artera-Stereo-tyl.jpg" alt="QUAD Artera Stereo tyl" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Jeśli korzystamy z peceta i chcemy za jego pośrednictwem odtwarzać pliki audio (a zapewniam, że warto), to konieczne jest zainstalowanie dedykowanego sterownika. Z niejasnych powod&oacute;w Quad nie zamieścił aktualnej wersji sterownika na swojej stronie internetowej. Znajdziemy go na załączonej płycie CD-R o średnicy 8 cm, co wyklucza odczyt za pomocą napędu szczelinowego w komputerze. Jak na ironię, samo urządzenie wykorzystuje właśnie tego typu mechanizm. Dzięki temu udało się zaprojektować bardzo minimalistyczną przednią ściankę, na kt&oacute;rej znalazł się jedynie malutki, okrągły wyświetlacz pokazujący zadaną głośność i wybrane wejście oraz właśnie szczelina czytnika. Nic więcej &ndash; żadnego przycisku funkcyjnego uruchamiającego menu czy pokrętła, jeśli nie liczyć wyłącznika i przycisku wysuwania płyty. Obsługa odbywa się więc wyłącznie z poziomu pilota zdalnego sterowania. Bez niego nie da się ani wyregulować głośności, ani wybrać źr&oacute;dła.</p> <p>Wejścia analogowe są wyłącznie asymetryczne (RCA), natomiast wyjścia &ndash; także zbalansowane (XLR), co jest naturalną konsekwencją zastosowania zbalansowanego toru analogowego od przetwornika c/a. Stosowny komplet zdublowanych wejść RCA/XLR mamy w końc&oacute;wce mocy. Wyposażono ją w podw&oacute;jne terminale&nbsp; głośnikowe, rozmieszczone symetrycznie po bokach. Bez problemu da się podłączyć widełki, podobnie jak&nbsp; każdy inny rodzaj wtyk&oacute;w czy gołe kable.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Ścianki przednie i boczne wykonano z grubych płat&oacute;w aluminium (w Playu jest to 10 mm, w końc&oacute;wce mocy &ndash; 17 mm). Front występuje w dw&oacute;ch wariantach: srebrnym albo czarnym (co widać na zdjęciach; otrzymaliśmy urządzenia nie od kompletu). Boki są jednak zawsze czarne, z pionowym ożebrowaniem. W przypadku wzmacniacza mają one funkcję chłodzącą, w przypadku Playa służą wyłącznie dopasowaniu wzorniczemu urządzenia do wzmacniacza. Obie obudowy mają stalowe g&oacute;rne pokrywy, obniżone względem g&oacute;rnych krawędzi ścianek bocznych, frontu i tyłu. Na nie nakłada się dostarczone w zestawie grube tafle dymionego szkła zaopatrzonego w miękkie poduszki gumowe w narożnikach. Wygląda to bardzo dobrze, nadaje urządzeniom klasowy i nieco lifestylowy wygląd. Fajny pomysł.</p> <p>Prawie wszystkie układy Artery Play udało się umieścić na jednej płycie gł&oacute;wnej zajmującej całą powierzchnię dolnej ścianki. Wyjątkiem jest interfejs USB, kt&oacute;ry umieszczono na dodatkowej płytce, piętro wyżej. Wykorzystuje on mikrokontoler XMOS 8U6C5 i dwa niezależne zegary do pr&oacute;bkowania 44,1 i 48 kHz (oraz ich wielokrotności). Przetwornik c/a to ceniony układ ESS Sabre ES9018S. W sekcji cyfrowej widoczny jest procesor ARM Cortex STM32 F1. Mechanizm napędu wydaje się być zwykłym czytnikiem komputerowym DVD-ROM.</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/quad-artera/QUAD-Artera-Stereo-wnetrze-1.jpg" alt="QUAD Artera Stereo wnetrze 1" style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" /></p> <p>Tor analogowy zbudowano z układ&oacute;w scalonych. Przy wejściach pracują wzmacniacz operacyjny N5532, za regulację głośności odpowiada nowoczesny układ Burr-Brown PGA4311U. Zbalansowany tor wyjściowy &ndash; za przetwornikami c/a &ndash; tworzą cztery (po dwa na kanał) stereofoniczne op-ampy OPA2134PA.</p> <p>Towarzyszą im liczne kondensatory WIMA. Desymetryzacji sygnału dla wyjść RCA dokonuje pojedynczy układ OP275G.</p> <p>Zasilanie oparto na niedużym transformatorze toroidalnym Noratel, dw&oacute;ch prostownikach oraz licznych kondensatorach elektrolitycznych. Dziewięć z nich ma po 4700 &micro;F pojemności. Za stabilizację napięć odpowiadają układy LM317S i LM317AT (po 2 sztuki). Do podtrzymania napięcia w trybie gotowości służy oddzielny mikrozasilacz impulsowy.</p> <p>Końc&oacute;wkę mocy ma topologię pseudo-dual-mono. Centralnie położony zasilacz jest wsp&oacute;lny dla obu kanał&oacute;w, po obu jego stronach znajdują się pionowo zorientowane płytki właściwych wzmacniaczy. Każda z nich zawiera po trzy pary bipolarnych tranzystor&oacute;w ON Semi MJL21194G. W tylnej części, zawieszone na płytce umieszczonej w połowie wysokości, znalazły się układy wejściowe bazujące na wzmacniaczach operacyjnych OPA2134PA i TL072CP.</p> <p>Poniżej umieszczono zasilacz z dwoma mostkami prostowniczymi i baterią 4 kondensator&oacute;w Samwha, po 10 000 &micro;F każdy. Napięcia zasilające dostarcza wysunięty do przodu, okazały transformator toroidalny firmy Noratel.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Jest mało prawdopodobne, aby ktoś zdecydował się kupić kt&oacute;reś z tych urządzeń oddzielnie. Z tego względu ograniczyłem się do oceny całego systemu. Ponieważ funkcjonalność odtwarzacza jest rozszerzona, przedmiotem oceny było brzmienie uzyskiwane z płyt oraz z plik&oacute;w odtwarzanych z komputera. R&oacute;żnice w jakości dźwięku uzyskiwanego tymi dwoma sposobami okazały się ogromne.</p> <p>Wstępne odsłuchy odbyły się przy użyciu wejścia optycznego z podpiętym odtwarzaczem Blu-ray Sony S790, kt&oacute;ry pracował jako strumieniowiec wideo (materiały z serwisu Netflix). W tej roli Artera sprawdziła się znakomicie. Dźwięk przy projekcji film&oacute;w był dynamiczny, miał masę i gęstość, a jednocześnie pożądaną rozdzielczość i wyrazistość. Było naturalnie, z dobrą reprodukcją barw głos&oacute;w. Nie udało mi się wskazać żadnych minus&oacute;w. W kinie domowym niczego więcej, jak dla mnie, nie potrzeba. Była dobra dynamika, świetny bas, a całość brzmiała sp&oacute;jnie.</p> <p>Oceniając ten system przy odtwarzaniu płyt CD, konfrontowałem wnioski z oczekiwaniami stawianymi klasycznym zestawieniom odtwarzacza i integry za podobną cenę. Tak się składa, że z poprzedniego testu (publikacja w numerze 3/2016) został mi jeszcze zestaw Denona 2500NE, droższy o r&oacute;wne 2000 zł. Kilka płyt z r&oacute;żnorodną muzyką utwierdziło mnie w przekonaniu, że Artera brzmi&hellip; zwyczajnie lepiej. Przede wszystkim barwniej, w spos&oacute;b bardziej nasycony. Brytyjski zestaw nie jest jednak neutralny. Czuć dość wyraźne ocieplenie. Lekko niedoświetlone są wysokie tony. Całość brzmi łagodnie, przyjemnie, muzykalnie. Jednocześnie nie brakuje dynamiki i szybkości. To wszystko jednak niewiele znaczy przy tym, jak Artera brzmi, gdy do wejścia USB podłączy się komputer przygotowany do odtwarzania plik&oacute;w. Użyłem&nbsp; do tego programu J.River Media Center w wersji 21 (znacznie lepszej od wcześniejszych).</p> <p><strong>Przejście na odczyt via USB może spowodować spore zaskoczenie u słuchacza &ndash; r&oacute;żnica w stosunku do CD nie jest rzędu &bdquo;trochę&rdquo;, &bdquo;nieco&rdquo; czy &bdquo;wyraźnie&rdquo; lepiej. Jest fundamentalna</strong> &ndash; to nagłe przejście z wysokiej jakości hi-fi do high-endu. O tak, Artera bez wysiłku przekracza tę umowną granicę i czyni to całkiem śmiało. Co konkretnie się zmienia? Znika ocieplenie, zamiast niego pojawia się neutralność, ale w swej najlepszej formie, czyli z nasyconą barwą. To ogromny postęp w dziedzinie precyzji względem wbudowanego napędu CD.</p> <p>Często precyzję brzmienia kojarzymy ze zredukowaną przyjemnością odsłuchu. W tym przypadku jest ona tym, czego oczekujemy. Objawia się nagłym wzrostem realizmu brzmienia. O ile z płyt CD wokale brzmiały miło i przyjemnie, ale mimo dobrych barw nie budziły większych emocji, o tyle z plik&oacute;w Artera daje wrażenie ich obecności, obcowania z wokalistami. Właśnie to jest kwintesencją pojęcia &bdquo;high-end&rdquo;. To wrażenie realizmu, zbliżenie do wrażeń na żywo. Artera to potrafi.</p> <p>Ogromny postęp nastąpił w obrębie sopran&oacute;w. W przypadku płyt CD brzmiały one znacznie bardziej jednolicie. Przy odczycie plik&oacute;w były dźwięczne, wyraźne, czyste, ale nieostre. Mieniły się barwami, miały wiele odcieni i niuans&oacute;w, kt&oacute;re z kompakt&oacute;w jakby uleciały. Co ważne, wszystkie te por&oacute;wnania dotyczyły tego samego materiału muzycznego o jakości Red Book CD (płyty vs ich ripy). Przejście na pliki w wyższej rozdzielczości przyniosło kolejny skok jakościowy. Mało popularne i słabo dostępne pliki w formacie DXD (24/352,8 kHz) brzmiały po prostu znakomicie.</p> <p>W por&oacute;wnaniu z moim referencyjnym systemem wyszły na jaw pewne (nieuniknione) niedociągnięcia. Artera brzmiała nieco mniej precyzyjnie i właśnie nieco mniej realistycznie. Kluczowe jest tu słowo &bdquo;nieco&rdquo;, gdyż testowany zestaw jest grubo ponad dwa razy tańszy. Kombinacja dzielonego Atolla z przetwornikiem</p> <p>M2Tech okazała się lepsza niemal pod każdym względem, ale tylko trochę. System ten wyraźnie lepiej odtwarza fortepian, ale już np. jakość basu, szczeg&oacute;lnie szybkość, zwartość, nieco lepiej wypadały na Quadzie!</p> <p>Ujmę to następująco. Gdybym miał do wydania 18 czy 20 tys. zł, a z jakichś powod&oacute;w musiał pozbyć się swojego systemu, kupiłbym właśnie Arterę. Bez chwili wahania.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/zestawyaudio/quad-artera{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/quad-artera/QUAD-Artera-Stereo-zzz.jpg" alt="QUAD Artera Stereo zzz" style="margin-left: 20px; float: right;" />Quad po raz koleiny udowodnił, że potrafi robić naprawdę bardzo dobre hi-fi za uczciwie skalkulowaną cenę. Szkoda, że odtwarzacz CD nie dor&oacute;wnuje brzmieniowo świetnemu przetwornikowi c/a, kt&oacute;ry za pośrednictwem wejścia USB brzmi naprawdę świetnie. Sama końc&oacute;wka mocy r&oacute;wnież jest bardzo dobra &ndash; nie mamy do niej żadnych zastrzeżeń. Dziwi tylko fakt, że Quad r&oacute;wnolegle oferuje inną końc&oacute;wkę mocy w identycznej cenie &ndash; mowa o Platinum Stereo, czyli &bdquo;Wzmacniaczu mocy roku 2016&rdquo;. Niezależnie od tego, Arterę gorąco rekomendujemy każdemu, kto poszukuje uniwersalnie brzmiącej elektroniki w przedziale do co najmniej 20 tys. zł.</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <p><strong>Pomieszczenie:</strong> 37 m2 o zmiennej wysokości, zaadoptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na kr&oacute;tszej ścianie w 1/3 głębokości pokoju. Oddzielna linia zasilająca 25A.<br />Zestawy głośnikowe: Equilibrium Atmosphere (2012)<br /><strong>Źr&oacute;dła:</strong> laptop Asus A555L (Win 10, 4GB RAM, Intel Core i3-5005U, 2GHz, J.River MC21), Sony BDP-S790 (jako transport S/PDIF)<br /><strong>DAC odniesienia:</strong> M2Tech Young DSD <br /><strong>Wzmacniacz odniesienia:</strong> Atoll PR400 / AM400<br /><strong>Interkonekty:</strong> Equilibrium Turbine XLR<br /><strong>Kabel USB:</strong> iFi Audio Gemini<br /><strong>Kable głośnikowe:</strong> Equilibrium Tune 55 Ultimate<br /><strong>Kable zasilające:</strong> Enerr Transcenda Supreme 2 x,&nbsp; Transcenda Ultimate <br /><strong>Listwa:</strong> Enerr One 2 x + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)<br /><strong>Stolik:</strong> Rogoz Audio 4SPB3/BBS</p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://m.avtest.pl/media/k2/items/cache/051a22dde3b372e5c058fbc303756df4_S.jpg" alt="Zestaw QUAD Artera" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Brytyjski producent, zamiast podążać za modą i połączyć przedwzmacniacz ze streamerem, połączył go z odtwarzaczem CD i przetwornikiem c/a. Do kompletu jest końc&oacute;wka mocy. Jak to nietypowe połączenie spisuje się w por&oacute;wnaniu z konwencjonalnymi zestawami?</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Horn Distribution, <a href="http://www.horn.pl" target="_blank">www.horn.pl</a> <br /><strong>Cena: </strong>Artera Play &ndash; 8999 zł, Artera Stereo &ndash; 8999 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia: </strong>srebrny lub czarny front (zawsze czarne boki), szklana g&oacute;rna pokrywa</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst: </strong>Marek Lacki<strong> | Zdjęcia: </strong>AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Zestaw QUAD Artera</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/quad-artera/QUAD-Artera-Stereo-aaa.jpg" alt="QUAD Artera Stereo aaa" style="border: 1px solid #000000;" /><br />&nbsp;</p> <p>Quad jest niekwestionowaną legendą brytyjskiego przemysłu hi-fi, stworzoną w 1953 roku przez Petera Walkera. Od wielu już lat pozostaje własnością koncernu International Audio Group, zrzeszającego takie marki, jak Mission, Audiolab, Wharfedale czy Luxman. Pierwszym produktem Quada był wzmacniacz, drugim kolumny elektrostatyczne (ESL57, p&oacute;źniej ESL63) produkowane przez 28 lat. Dziś marka&nbsp; oferuje kompletne systemy: od źr&oacute;deł przez wzmacniacze i kolumny głośnikowe.</p> <p>Quad nowej ery już nieraz bardzo mile nas zaskoczył &ndash; znakomitymi końc&oacute;wkami mocy. Kilka lat temu wychwalaliśmy model 909, w ubiegłym roku &ndash; Platinum Stereo, kt&oacute;ry zresztą otrzymał Nagrodę Roku 2016 w kategorii &bdquo;Wzmacniacz mocy&rdquo;. Byliśmy ciekawi, czy nowa propozycja firmy z Huntington spełni oczekiwania.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Funkcjonalność i wygląd" /> <h2>Funkcjonalność i wygląd</h2> <p>Artera to kompletny system elektroniki, składający się z dw&oacute;ch segment&oacute;w. Tradycyjnie dla Quada, urządzenia są znacznie węższe niż zwykle &ndash; mają 32 cm szerokości. Dzięki temu można je ustawić obok siebie, na jednej p&oacute;łce szerszego stolika hi-fi lub regału.&nbsp;Podział funkcjonalny urządzeń jest inny niż zwykle: zamiast wzmacniacza zintegrowanego mamy końc&oacute;wkę mocy, co oznacza, że przedwzmacniacz &bdquo;powędrował&rdquo; do źr&oacute;dła (o nazwie Play). Rozwiązanie to może wydawać się dziwne, bowiem producenci zwykle starają się chronić wrażliwe na zakł&oacute;cenia analogowe obwody niskopoziomowe preampu od wpływu zakł&oacute;cającej sekcji cyfrowej. Z drugiej strony, końc&oacute;wka mocy to jednak zawsze mniej kompromisowe rozwiązanie niż integra.</p> <p>Artera Play nie ma funkcji streamera sieciowego, kt&oacute;ra to w źr&oacute;dle cyfrowym z połowy drugiej dekady XXI wydaje się obligatoryjna. Producent postawił jednak na klasyczną funkcjonalność, czyli odczyt płyt CD, nie zapominając, że źr&oacute;dłem bezstratnego sygnału audio może być dzisiaj także komputer lub dowolne inne źr&oacute;dło cyfrowe. Stąd też Play jest nie tylko kompaktem i analogowym preampem z dwoma wejściami liniowymi, ale także pełnowartościowym przetwornikiem c/a z pięcioma wejściami cyfrowymi, w tym z asynchronicznym USB audio. Ma ono bardzo porządne specyfikacje: umożliwia odtwarzanie sygnału PCM 32/384 oraz poczw&oacute;rnego DSD 256 (11,2 MHz).</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/quad-artera/QUAD-Artera-Stereo-tyl.jpg" alt="QUAD Artera Stereo tyl" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Jeśli korzystamy z peceta i chcemy za jego pośrednictwem odtwarzać pliki audio (a zapewniam, że warto), to konieczne jest zainstalowanie dedykowanego sterownika. Z niejasnych powod&oacute;w Quad nie zamieścił aktualnej wersji sterownika na swojej stronie internetowej. Znajdziemy go na załączonej płycie CD-R o średnicy 8 cm, co wyklucza odczyt za pomocą napędu szczelinowego w komputerze. Jak na ironię, samo urządzenie wykorzystuje właśnie tego typu mechanizm. Dzięki temu udało się zaprojektować bardzo minimalistyczną przednią ściankę, na kt&oacute;rej znalazł się jedynie malutki, okrągły wyświetlacz pokazujący zadaną głośność i wybrane wejście oraz właśnie szczelina czytnika. Nic więcej &ndash; żadnego przycisku funkcyjnego uruchamiającego menu czy pokrętła, jeśli nie liczyć wyłącznika i przycisku wysuwania płyty. Obsługa odbywa się więc wyłącznie z poziomu pilota zdalnego sterowania. Bez niego nie da się ani wyregulować głośności, ani wybrać źr&oacute;dła.</p> <p>Wejścia analogowe są wyłącznie asymetryczne (RCA), natomiast wyjścia &ndash; także zbalansowane (XLR), co jest naturalną konsekwencją zastosowania zbalansowanego toru analogowego od przetwornika c/a. Stosowny komplet zdublowanych wejść RCA/XLR mamy w końc&oacute;wce mocy. Wyposażono ją w podw&oacute;jne terminale&nbsp; głośnikowe, rozmieszczone symetrycznie po bokach. Bez problemu da się podłączyć widełki, podobnie jak&nbsp; każdy inny rodzaj wtyk&oacute;w czy gołe kable.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Ścianki przednie i boczne wykonano z grubych płat&oacute;w aluminium (w Playu jest to 10 mm, w końc&oacute;wce mocy &ndash; 17 mm). Front występuje w dw&oacute;ch wariantach: srebrnym albo czarnym (co widać na zdjęciach; otrzymaliśmy urządzenia nie od kompletu). Boki są jednak zawsze czarne, z pionowym ożebrowaniem. W przypadku wzmacniacza mają one funkcję chłodzącą, w przypadku Playa służą wyłącznie dopasowaniu wzorniczemu urządzenia do wzmacniacza. Obie obudowy mają stalowe g&oacute;rne pokrywy, obniżone względem g&oacute;rnych krawędzi ścianek bocznych, frontu i tyłu. Na nie nakłada się dostarczone w zestawie grube tafle dymionego szkła zaopatrzonego w miękkie poduszki gumowe w narożnikach. Wygląda to bardzo dobrze, nadaje urządzeniom klasowy i nieco lifestylowy wygląd. Fajny pomysł.</p> <p>Prawie wszystkie układy Artery Play udało się umieścić na jednej płycie gł&oacute;wnej zajmującej całą powierzchnię dolnej ścianki. Wyjątkiem jest interfejs USB, kt&oacute;ry umieszczono na dodatkowej płytce, piętro wyżej. Wykorzystuje on mikrokontoler XMOS 8U6C5 i dwa niezależne zegary do pr&oacute;bkowania 44,1 i 48 kHz (oraz ich wielokrotności). Przetwornik c/a to ceniony układ ESS Sabre ES9018S. W sekcji cyfrowej widoczny jest procesor ARM Cortex STM32 F1. Mechanizm napędu wydaje się być zwykłym czytnikiem komputerowym DVD-ROM.</p> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/quad-artera/QUAD-Artera-Stereo-wnetrze-1.jpg" alt="QUAD Artera Stereo wnetrze 1" style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" /></p> <p>Tor analogowy zbudowano z układ&oacute;w scalonych. Przy wejściach pracują wzmacniacz operacyjny N5532, za regulację głośności odpowiada nowoczesny układ Burr-Brown PGA4311U. Zbalansowany tor wyjściowy &ndash; za przetwornikami c/a &ndash; tworzą cztery (po dwa na kanał) stereofoniczne op-ampy OPA2134PA.</p> <p>Towarzyszą im liczne kondensatory WIMA. Desymetryzacji sygnału dla wyjść RCA dokonuje pojedynczy układ OP275G.</p> <p>Zasilanie oparto na niedużym transformatorze toroidalnym Noratel, dw&oacute;ch prostownikach oraz licznych kondensatorach elektrolitycznych. Dziewięć z nich ma po 4700 &micro;F pojemności. Za stabilizację napięć odpowiadają układy LM317S i LM317AT (po 2 sztuki). Do podtrzymania napięcia w trybie gotowości służy oddzielny mikrozasilacz impulsowy.</p> <p>Końc&oacute;wkę mocy ma topologię pseudo-dual-mono. Centralnie położony zasilacz jest wsp&oacute;lny dla obu kanał&oacute;w, po obu jego stronach znajdują się pionowo zorientowane płytki właściwych wzmacniaczy. Każda z nich zawiera po trzy pary bipolarnych tranzystor&oacute;w ON Semi MJL21194G. W tylnej części, zawieszone na płytce umieszczonej w połowie wysokości, znalazły się układy wejściowe bazujące na wzmacniaczach operacyjnych OPA2134PA i TL072CP.</p> <p>Poniżej umieszczono zasilacz z dwoma mostkami prostowniczymi i baterią 4 kondensator&oacute;w Samwha, po 10 000 &micro;F każdy. Napięcia zasilające dostarcza wysunięty do przodu, okazały transformator toroidalny firmy Noratel.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Jest mało prawdopodobne, aby ktoś zdecydował się kupić kt&oacute;reś z tych urządzeń oddzielnie. Z tego względu ograniczyłem się do oceny całego systemu. Ponieważ funkcjonalność odtwarzacza jest rozszerzona, przedmiotem oceny było brzmienie uzyskiwane z płyt oraz z plik&oacute;w odtwarzanych z komputera. R&oacute;żnice w jakości dźwięku uzyskiwanego tymi dwoma sposobami okazały się ogromne.</p> <p>Wstępne odsłuchy odbyły się przy użyciu wejścia optycznego z podpiętym odtwarzaczem Blu-ray Sony S790, kt&oacute;ry pracował jako strumieniowiec wideo (materiały z serwisu Netflix). W tej roli Artera sprawdziła się znakomicie. Dźwięk przy projekcji film&oacute;w był dynamiczny, miał masę i gęstość, a jednocześnie pożądaną rozdzielczość i wyrazistość. Było naturalnie, z dobrą reprodukcją barw głos&oacute;w. Nie udało mi się wskazać żadnych minus&oacute;w. W kinie domowym niczego więcej, jak dla mnie, nie potrzeba. Była dobra dynamika, świetny bas, a całość brzmiała sp&oacute;jnie.</p> <p>Oceniając ten system przy odtwarzaniu płyt CD, konfrontowałem wnioski z oczekiwaniami stawianymi klasycznym zestawieniom odtwarzacza i integry za podobną cenę. Tak się składa, że z poprzedniego testu (publikacja w numerze 3/2016) został mi jeszcze zestaw Denona 2500NE, droższy o r&oacute;wne 2000 zł. Kilka płyt z r&oacute;żnorodną muzyką utwierdziło mnie w przekonaniu, że Artera brzmi&hellip; zwyczajnie lepiej. Przede wszystkim barwniej, w spos&oacute;b bardziej nasycony. Brytyjski zestaw nie jest jednak neutralny. Czuć dość wyraźne ocieplenie. Lekko niedoświetlone są wysokie tony. Całość brzmi łagodnie, przyjemnie, muzykalnie. Jednocześnie nie brakuje dynamiki i szybkości. To wszystko jednak niewiele znaczy przy tym, jak Artera brzmi, gdy do wejścia USB podłączy się komputer przygotowany do odtwarzania plik&oacute;w. Użyłem&nbsp; do tego programu J.River Media Center w wersji 21 (znacznie lepszej od wcześniejszych).</p> <p><strong>Przejście na odczyt via USB może spowodować spore zaskoczenie u słuchacza &ndash; r&oacute;żnica w stosunku do CD nie jest rzędu &bdquo;trochę&rdquo;, &bdquo;nieco&rdquo; czy &bdquo;wyraźnie&rdquo; lepiej. Jest fundamentalna</strong> &ndash; to nagłe przejście z wysokiej jakości hi-fi do high-endu. O tak, Artera bez wysiłku przekracza tę umowną granicę i czyni to całkiem śmiało. Co konkretnie się zmienia? Znika ocieplenie, zamiast niego pojawia się neutralność, ale w swej najlepszej formie, czyli z nasyconą barwą. To ogromny postęp w dziedzinie precyzji względem wbudowanego napędu CD.</p> <p>Często precyzję brzmienia kojarzymy ze zredukowaną przyjemnością odsłuchu. W tym przypadku jest ona tym, czego oczekujemy. Objawia się nagłym wzrostem realizmu brzmienia. O ile z płyt CD wokale brzmiały miło i przyjemnie, ale mimo dobrych barw nie budziły większych emocji, o tyle z plik&oacute;w Artera daje wrażenie ich obecności, obcowania z wokalistami. Właśnie to jest kwintesencją pojęcia &bdquo;high-end&rdquo;. To wrażenie realizmu, zbliżenie do wrażeń na żywo. Artera to potrafi.</p> <p>Ogromny postęp nastąpił w obrębie sopran&oacute;w. W przypadku płyt CD brzmiały one znacznie bardziej jednolicie. Przy odczycie plik&oacute;w były dźwięczne, wyraźne, czyste, ale nieostre. Mieniły się barwami, miały wiele odcieni i niuans&oacute;w, kt&oacute;re z kompakt&oacute;w jakby uleciały. Co ważne, wszystkie te por&oacute;wnania dotyczyły tego samego materiału muzycznego o jakości Red Book CD (płyty vs ich ripy). Przejście na pliki w wyższej rozdzielczości przyniosło kolejny skok jakościowy. Mało popularne i słabo dostępne pliki w formacie DXD (24/352,8 kHz) brzmiały po prostu znakomicie.</p> <p>W por&oacute;wnaniu z moim referencyjnym systemem wyszły na jaw pewne (nieuniknione) niedociągnięcia. Artera brzmiała nieco mniej precyzyjnie i właśnie nieco mniej realistycznie. Kluczowe jest tu słowo &bdquo;nieco&rdquo;, gdyż testowany zestaw jest grubo ponad dwa razy tańszy. Kombinacja dzielonego Atolla z przetwornikiem</p> <p>M2Tech okazała się lepsza niemal pod każdym względem, ale tylko trochę. System ten wyraźnie lepiej odtwarza fortepian, ale już np. jakość basu, szczeg&oacute;lnie szybkość, zwartość, nieco lepiej wypadały na Quadzie!</p> <p>Ujmę to następująco. Gdybym miał do wydania 18 czy 20 tys. zł, a z jakichś powod&oacute;w musiał pozbyć się swojego systemu, kupiłbym właśnie Arterę. Bez chwili wahania.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/zestawyaudio/quad-artera{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://m.avtest.pl/images/testy/zestawyaudio/quad-artera/QUAD-Artera-Stereo-zzz.jpg" alt="QUAD Artera Stereo zzz" style="margin-left: 20px; float: right;" />Quad po raz koleiny udowodnił, że potrafi robić naprawdę bardzo dobre hi-fi za uczciwie skalkulowaną cenę. Szkoda, że odtwarzacz CD nie dor&oacute;wnuje brzmieniowo świetnemu przetwornikowi c/a, kt&oacute;ry za pośrednictwem wejścia USB brzmi naprawdę świetnie. Sama końc&oacute;wka mocy r&oacute;wnież jest bardzo dobra &ndash; nie mamy do niej żadnych zastrzeżeń. Dziwi tylko fakt, że Quad r&oacute;wnolegle oferuje inną końc&oacute;wkę mocy w identycznej cenie &ndash; mowa o Platinum Stereo, czyli &bdquo;Wzmacniaczu mocy roku 2016&rdquo;. Niezależnie od tego, Arterę gorąco rekomendujemy każdemu, kto poszukuje uniwersalnie brzmiącej elektroniki w przedziale do co najmniej 20 tys. zł.</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <p><strong>Pomieszczenie:</strong> 37 m2 o zmiennej wysokości, zaadoptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na kr&oacute;tszej ścianie w 1/3 głębokości pokoju. Oddzielna linia zasilająca 25A.<br />Zestawy głośnikowe: Equilibrium Atmosphere (2012)<br /><strong>Źr&oacute;dła:</strong> laptop Asus A555L (Win 10, 4GB RAM, Intel Core i3-5005U, 2GHz, J.River MC21), Sony BDP-S790 (jako transport S/PDIF)<br /><strong>DAC odniesienia:</strong> M2Tech Young DSD <br /><strong>Wzmacniacz odniesienia:</strong> Atoll PR400 / AM400<br /><strong>Interkonekty:</strong> Equilibrium Turbine XLR<br /><strong>Kabel USB:</strong> iFi Audio Gemini<br /><strong>Kable głośnikowe:</strong> Equilibrium Tune 55 Ultimate<br /><strong>Kable zasilające:</strong> Enerr Transcenda Supreme 2 x,&nbsp; Transcenda Ultimate <br /><strong>Listwa:</strong> Enerr One 2 x + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)<br /><strong>Stolik:</strong> Rogoz Audio 4SPB3/BBS</p> <p>&nbsp;</p></div>