Amplitunery A/V - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo https://m.avtest.pl Thu, 02 May 2024 08:44:07 +0000 pl-pl Marantz SR6013 - Amplituner A/V https://m.avtest.pl/amplitunery/item/1021-marantz-sr6013 https://m.avtest.pl/amplitunery/item/1021-marantz-sr6013 Marantz SR6013 - Amplituner A/V

Nowy amplituner Marantza podąża ścieżką drobnych apgrejdów. Jako że nie testowaliśmy obu poprzedników, warto sprawdzić, co potrafi SR6013 – pierwszy z dwóch modeli Marantza wyposażonych w opcję sterowania głosowego Amazon Alexa.

Dystrybutor: Horn Distribution, www.marantz.pl
Cena: 5999 zł
Dostępne wykończenia: czarne

Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: Marantz, autor

Artykuł pochodzi z Audio-Video 9/2018

audioklan

 

 


Amplituner A/V Marantz SR6013

TEST

marantz SR6013

 Japońscy wytwórcy elektroniki audio-wideo, w szczególności zaś amplitunerów A/V, obrali przedziwną strategię „wymuszonej” corocznej wymiany modeli na nowe (nieprzypadkowo, zawsze w tej samym okresie). Taka operacja zwykle nie pociąga za sobą żadnych istotnych zmian konstrukcyjnych. W większości przypadków ogranicza się do zmiany numeracji, dodania kilku funkcji – a czasem nawet i to nie. Oczywiście, chodzi o to, by „zrobić” nowy model, by przyciągnąć uwagę klientów, prasy specjalistycznej itd. A zatem mieć lepszy oręż w walce o klienta. Z drugiej strony dziwi jednak to, że firmy uciekają się do tej dość prymitywnej strategii, ponieważ większość tego typu apgrejdów można by przeprowadzić na poziomie oprogramowania, udostępniając je (choćby odpłatnie) klientom. W końcu nie co rok pojawiają się nowe formaty surround, nowy standard HDMI, a więc elementy, które zmuszałyby producentów do modernizacji na poziomie hardware’owym. A przecież o modyfikacjach wzmacniaczy czy sekcji analogowych w ogóle, zwykle też nie ma mowy. Tymczasem nowe kartony, zmienione instrukcje (inna sprawa, że coraz rzadziej drukowane) – to wszystko generuje niepotrzebną pracę i koszt. Jeszcze większe powody do narzekania mają dilerzy, regularnie zostający co rok ze „starym” towarem, który trzeba przecenić. Korzystają na tym co sprytniejsi klienci, którzy wyczekują na owe promocje kupując „wychodzący” model nierzadko w cenie niższej pozycjonowanego amplitunera z serii o rok młodszej. Czy to leży w interesie producenta? Nie sądzę, ale może się nie znam na rzeczy. W końcu milionowe koszty kampanii reklamowych w telewizji także wydają się absurdalne, a jednak (podobno) to się opłaca.

No dobrze, przejdźmy do bohatera naszego testu. Amplituner SR6013 to średni model z nowego portfolio Marantza, zaprezentowany w lipcu 2018 r. Zastąpił on SR6012 z 2017 r. (który z kolei był następcą SR6011 z 2016 r. itd.). Nie miałem okazji testować poprzednika (ani jego poprzednika), ale sądząc po wnikliwej lekturze ulotki informacyjnej, wiele nie straciłem. Warto nadmienić, że SR6013 wyceniono o 1000 zł drożej niż SR 6012, przy czym obecna różnica w cenie (gdy testowaliśmy ten amplituner w sierpniu 2018 r.), uwzględniając „promocję” starego modelu, sięga 1500 zł.

Wygląd i funkcjonalność

Konia z rzędem temu, kto odróżni oba te modele, nie zerkając na oznaczenia. W rzeczy samej, nie ma takiej możliwości, bo oba sprzęty dzielą identyczną obudowę, te same czołówki i tylne panele. Również parametry są te same. Czy zaszły jakieś zmiany wewnątrz? Na podstawie analizy porównawczej zdjęć, ośmielę się postawić tezę, że tu również mamy jedno i to samo urządzenie.

Marantz, jako producent wyraźnie bardziej audiofilski od Denona (wchodzącego w skład tej samej grupy SoundUnited), od wielu już lat w jednostkach A/V propaguje minimalistyczny design z malutkim okrągłym wyświetlaczem. Może i wygląda to oryginalnie, ale nie jest zbyt praktyczne. Z odległości 3 m odczytanie czegokolwiek na displeju wymaga sokolego oka. I o ile jestem w stanie się zgodzić, że bez informacji o dekodowanym formacie (na wyświetlaczu) można się obejść, bo tę odczytamy na pasku nałożonym na obraz wyświetlany na ekranie telewizora/projektora, o tyle tytuł albumu, nazwa wykonawcy, nazwa źródła, a przede wszystkim ustawiony poziom głośności powinien być pokazany na czołówce, bo wtedy nie będziemy zmuszeni sięgać po tablet czy smartfon. No cóż… żyjemy w erze cyfrowej – dzisiaj nawet zegary w samochodach muszą mieć postać wirtualną.

marantz SR6013 czarny front

Teraz mamy dokładnie to samo co w SR6012 – także pod klapką. Wyświetlacz przypominający okno na statku jest, bo jest, ale nie pełni istotnej funkcji.

 

Konfiguracja Marantza, choćby do pracy w trybie stereo, wymaga przejścia procedury „setupu”, czego nie da się wykonać bez podłączonego ekranu. W menu OSD czeka na nas wieloetapowy asystent – także w języku polskim – który nowicjuszy poprowadzi za rękę, zaś starych wyjadaczy zirytuje, zachęcając do konsekwentnego klikania opcji „pomiń”. Generalnie rzecz biorąc, wszystko jest łatwe i intuicyjne. Zaawansowany system autokalibracji Audyssey w tej samej odsłonie co poprzednio (identyczny jak w analogicznych modelach Denona) pozwala na zautomatyzowanie wprowadzania ustawień, ale jak zwykle w tego typu przypadkach zalecamy ostrożność w kwestii ufania algorytmom – szczególnie gdy rzecz dotyczy ustawiania podziałów pasma (wielkości głośników) oraz automatycznej korekcji EQ.

Na przestrzeni ostatnich lat (czytaj: modernizacji) Marantz, a więc i Denon, dopracowali własny moduł sieciowy, a konkretniej – jego funkcjonalność. Choć nie do końca – wciąż bowiem brakuje wsparcia dla formatu AIFF. Obsługę UPnP/DLNA i streamingu zintegrowano w aplikacji HEOS, która w wygodny i niezawodny sposób pozwala sterować odtwarzaniem muzyki (oczywiście w trybie gapless) z zasobów lokalnych, tj. dysków NAS, pamięci USB podłączonej do przedniego portu oraz platform strumieniowych, wśród których dostępne są trzy kluczowe: Spotify, Deezer oraz TiDAL (ten ostatni wciąż jedyny w tej grupie, udostępniający pliki w formacie MQA – niestety, niedekodowanym przez SR6013), jak również zwykły materiał z formacie FLAC 16/44,1. W ramach wspomnianej aplikacji możliwe jest łatwe tworzenie kolejki odtwarzania i jej edycja. Szkoda, że pomyślano o możliwości przewijania utworu – to niewątpliwe niedopatrzenie.

Krótko o pilocie. Nie czaruje on ani urodą, ani wykonaniem, ale jego ergonomia zasługuje na przychylną ocenę. Niemniej, w przypadku amplitunera za 6000 zł można by już jednak oczekiwać nieco bardziej wyrafinowanego sterownika.

marantz SR6013 gniazda

Tu także powtórka z rozrywki, co nie zmienia faktu, że imponująca. Wyjścia pre-out zdecydowanie na plus, choć w tej klasie to nic szczególnego. Dzięki 9 końcówkom mocy można tworzyć konfigurację Atmos 5.2.4 lub 7.2.2.

 

Atrakcją w nowym modelu (a niedostępną u poprzednika) jest funkcja sterowania głosowego, czy – dokładniej rzecz ujmując – funkcja asysty głosowej Amazon Alexa. W tym celu konieczne jest dodanie „umiejętności” HEOS Home Entertainment dostępnej w ramach aplikacji. Za jej pośrednictwem możliwe jest włączenie radia internetowego, sterowanie głośnością i dość proste operacje tego typu. Czy jest to istotna funkcjonalność z punktu widzenia potencjalnego użytkownika amplitunera tej klasy – z pewnością można by dyskutować. Drugi element funkcjonalny, będący nowością, to AirPlay 2 – znana od lat funkcja bezstratnego streamingu z urządzeń Apple, teraz wzbogacona o możliwość sterowania wielostrefowego.

Pod względem możliwości przyłączeniowych Marantz zaspokoi nawet największy apetyt na wejścia i wyjścia. Prócz baterii ośmiu wejść i trzech wyjść HDMI, zgodnych z 4K HDR (w tym Dolby Vision, HDR10 i HLG) i HDCP 2.2, mamy do dyspozycji wejścia analogowe wideo starego typu (co może dziwić), cztery wejścia cyfrowe audio, pięć wejść liniowych, wejście phono MM oraz – co ważne – wyjścia pre-out 7.2. Zacisków głośnikowych jest o dwie pary więcej niż samych końcówek mocy, co wynika z możliwości przekierowania sygnałów dostarczanych do zacisków Height 1 i Height 2. Wśród możliwych konfiguracji systemów Dolby Atmos lub DTS:X, są np. 7.1.2 lub 5.1.4. Jeśli nie korzystamy z tak rozbudowanych systemów, „nadmiarowe” końcówki mocy można wykorzystać do bi-ampingu lub nawet tri-ampingu kolumn głównych.

Za proces kalibracji akustycznej odpowiada znany szerzej z modeli Denona system Audyssey MultEQ XT32 z opcjami LFC/Sub EQ HT (korekcja EQ obejmuje także kanał subwoofera).

 

 

Budowa

SR6013 zawiera rozbudowaną 9-kanałową końcówkę mocy chłodzoną wewnętrznym radiatorem oraz dwoma (na szczęście włączającymi się tylko w skrajnych przypadkach) wentylatorami. Stopnie końcowe są objęte pętlą prądowego sprzężenia zwrotnego (Current Feedback). Tranzystory zamontowano w taki sposób, że nie ma możliwości odczytania ich oznaczeń bez zaawansowanego demontażu wnętrza.

Zasilacz jest wspólny dla całego układu – tworzy go pojedynczy, średniej mocy transformator z rdzeniem EI i dwa elektrolity (których wartości nie udało się odczytać) oraz oczywiście elementy prostujące.

marantz SR6013 wnetrze

Końcówka mocy w przedniej części (chłodzona wentylatorami w razie konieczności), tor cyfrowy audio z lewej, wideo – po prawej. Zasilacz umiarkowanie duży, jak na tę moc i klasę sprzętu.

 

Przednią część wnętrza zdominowała sekcja cyfrowa podzielona na część audio (z lewej strony, gdy patrzymy na urządzenie od tyłu) oraz sekcję wideo. W tej pierwszej zastosowano czterordzeniowy procesor DSP Cirrus Logic CS49844A-CQZ wykorzystywany do dekodowania wielokanałowego, układ FPGA Altera Max V oraz scalak PCM9211 odpowiedzialny za przełączanie i obsługę wejść cyfrowych oraz funkcję eARC (w ramach HDMI). W sekcji wideo znalazły się układy Analog Devices: ADV8003 (12-bitowy procesor sygnałowy 4:4:4 realizujący konwersję i skalowanie sygnałów wideo do rozdzielczości 4K) oraz mniej interesujący ADV7180 do obsługi wejść analogowych SD.

Powyżej sekcji cyfrowej audio i wideo znajduje się moduł sieciowy obsługujący porty RJ-45 Ethernet oraz dwa gniazda łączności WiFi współdzielone z modułem odbiorczym Bluetooth.

 

Brzmienie

Odsłuch rozpocząłem tradycyjnie, od „acid testu”, czyli muzyki nagranej stereofonicznie. Wszak rozbudowana funkcjonalność sieciowa ze streamingiem włącznie każe potraktować ten i wiele innych amplitunerów A/V również jako autonomiczne urządzenie do odtwarzania muzyki. Jako spec od stereo, Marantz radzi sobie pod tym względem całkiem dobrze – to znaczy na poziomie ekonomicznej amplifikacji stereo i źródła łącznie za około 4000 zł. To oczywiście pewne przybliżenie i uproszczenie – chodzi o sprecyzowanie pułapu odniesienia.

SR6013 potraktowany jako dwukanałowy samograj wykazuje pewne cechy kojarzone z tą marką niezmiennie od dekad, co raczej nie powinno zaskakiwać. Dźwięk dobywający się z głośników niemal od razu budzi skojarzenia z miękkością i pewną dozą ocieplenia, choć nie jest to „ciepłota” rozumiana tradycyjnie: jako ciemny, dociążony dźwięk. Opisywane wrażenie wydaje się być pochodną miękko wybrzmiewającego niskiego zakresu oraz swoistej łagodności, lekkiego wycofania średnicy. We wzmacniaczach stereo tej marki często mamy do czynienia z niejako przeciwnym zabiegiem, jednak niemal zawsze środkowy zakres pasma charakteryzuje gładkość, brak natarczywości. To samo dotyczy SR6013, który swoim brzmieniem stara się nie atakować słuchacza. Wysoki skraj pasma poczyna sobie jednak dość śmiało, trochę rozjaśniając całość, co nadaje brzmieniu pewnej dozy świeżości i wyrafinowania. Poprawia też przestrzenność, która w skali amplitunerów A/V jest w mojej ocenie bardzo dobra. Same soprany są trochę zapiaszczone, nie do końca klarowne i czyste, co należy mieć na uwadze przy konfiguracji toru odsłuchowego, szczególnie pod kątem zestawów głośnikowych i kabli.

marantz SR6013 DSP audio

Sekcja cyfrowa audio bazuje na procesorze DSP Cirrus Logic CS49844A.

 

Nie odnotowałem żadnych różnic w jakości brzmienia tych samych materiałów odtwarzanych z lokalnego dysku sieciowego oraz z TiDAL–a – śmiało można powiedzieć, że jest ono równoważne, co z jednej strony wydaje się w pełni zrozumiałe, natomiast z drugiej – stoi w opozycji do opinii części użytkowników, którzy z jakichś powodów deprecjonują wartość streamów w formacie FLAC jako źródła gorszego niż pliki czy płyty CD. Odsłuch na jakościowym poziomie SR6013 tego nie potwierdza.

Wspomniałem o miękkiej (by nie powiedzieć: rozmiękczonej) podstawie basowej i trzeba przyznać, że jest to specyficzna cecha prezentacji Marantza, która dość silnie rzutuje na końcowy odbiór tego sprzętu. Bas z jednej strony wydaje się dość lekki, chwilami mniej obecny niż być powinien, zaś z drugiej – owa miękkość sugeruje dobre rozciągnięcie, co jednak nie do końca potwierdza się w odsłuchu nagrań zawierających bardzo niski bas. Do słuchania klasyki i łagodniejszych odmian jazzu taka charakterystyka niskich tonów jest akceptowalna, natomiast fani rocka mogą oczekiwać innych wrażeń.

W ramach odsłuchów stereo dokonałem ciekawego, jak sądzę, porównania ze wzmacniaczem NAD C316 BEE V2, połączonym z przetwornikiem Aune S6 i streamerem Auralic Aries. Jeśli pominąć cenę Ariesa (który drastycznie podraża tę kombinację), cena takiego systemu wynosi 4000 zł. Uzyskana jakość dźwięku znacząco przewyższała – także pod względem dynamiki i precyzji basu – to, co wcześniej uzyskałem z testowanego samograja. Zaskoczenie? Sam fakt – raczej nie. Skala różnic – już tak. Inna sprawa, że powyższa kombinacja sprawiła, iż przecierałem oczy ze zdziwienia. Ileż to dzisiaj dobrego dźwięku można wykrzesać z elektroniki za niecałe 4500 zł.

marantz SR6013 tor wideo

W sekcji wideo znalazły się układy Analog Devices: ADV8003 i ADV7180

 

Wróćmy jednak do Marantza, przechodząc do odsłuchu wielokanałowego, bo mimo wszystko to jest „naturalny żywioł” SR-a. Właściwie wystarczył mi jeden znakomity koncert – Johna Mayera w Los Angeles z 2008 roku (wydany na Blu-ray) – by stwierdzić, że to, co proponuje Marantz, jest warte grzechu. Byłem bardzo usatysfakcjonowany oddaniem aury i przestrzeni. Odgłosy publiczności, ich lokalizacja i naturalność budziły uznanie. Ubytki w precyzji dołu nie były już tak czytelne jak w stereo, zaś ogólny poziom drajwu – choć z pewnością nie najlepszy w klasie – w pełni odpowiadał oczekiwaniom. Środek i góra pasma osiągnęły dobrą harmonię i nie było czuć spowolnienia ani zawoalowania. Przesłuchałem sporą część tego nieco = nagrania i muszę przyznać, że gdyby nie presja czasu, obejrzałbym i wysłuchał niemal trzygodzinną całość. Filmy akcji? Te z wartościowym soundtrackiem zyskają na atrakcyjności; te, których fabuła toczy się wokół wybuchów i strzałów da się odtworzyć efektowniej na tym pułapie cenowym.

 

Galeria

{gallery}/testy/amplitunery/marantz-sr6013{/gallery}

 

Naszym zdaniem

marantz SR6013 zzzMarantz SR6013 to dobrze dopracowany i nienagannie brzmiący amplituner A/V z przyjemnym, lekko zmiękczonym i ocieplonym charakterem prezentacji. Odziedziczył wszystkie rozwiązania i cechy modelu ubiegłorocznego, na którym ściśle bazuje i od którego jest niestety sporo droższy. Funkcjonalność jest na dobrym lub bardzo dobrym poziomie. Osoby intensywnie korzystające z DLNA/UPnP powinny mieć świadomość braku obsługi formatu AIFF. Poza tym drobnym niuansem mamy tu wszystko, co jest potrzebne teraz i może się przydać – jak na przykład wyjścia pre-out.

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie, dość silnie wytłumione
  • Odtwarzacz Blu-ray: Sony BDP-S360 (tylko HDMI)
  • Dysk NAS: Synology DiskStation DS115
  • Zestawy głośnikowe: Zoller Temptation 2000 (front), Dali Spektor 1 (tył)
  • Subwoofer aktywny: Sumiko S9
  • Kable głośnikowe: Albedo Blue, OFC 2,5 mm2 (kanały tylne)
  • Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, listwy Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2

]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Amplitunery A/V Mon, 16 Sep 2019 10:46:56 +0000
Yamaha RX-A850 - Amplituner A/V https://m.avtest.pl/amplitunery/item/511-yamaha-rx-a850-amplituner-a-v https://m.avtest.pl/amplitunery/item/511-yamaha-rx-a850-amplituner-a-v Yamaha RX-A850 - Amplituner A/V

Amplituner, który ma wszystko, jest gotowy na wszystko, świetnie wykonany i w dodatku dobrze brzmi. Rozwikłanie tej zagadki okazuje się proste: Aventage A850.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.com.pl
Cena: 3849 zł

Tekst i Zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


Yamaha RX-A850 - Amplituner A/V

TEST 

Yamaha RX A850 aaa

Yamaha oferuje dziś trzy serie amplitunerów A/V: podstawową (RX-V), slim (RX-AS) oraz premium (RX-A). Ta ostatnia – znana szerzej jako Aventage – jest pozycjonowana powyżej serii podstawowej (RX-V), czemu od początku dawały wyraz czterocyfrowe oznaczenia. Sukces Aventage’ów skłonił producenta do stopniowego schodzenia z ceną i parametrami w dół cennika. Tak pojawił się model RX-A800 (2010), który rokrocznie doczekiwał się następcy o numerze rosnącym o 10 względem poprzednika. Zgodnie z tą zasadą, dziś mamy już model RX-A850, który bynajmniej nie jest najtańszym Aventagem w ofercie.


Budowa

Wygląd A850-ki jest doskonale znany. Obudowa nie zmieniła się od czasów modelu RX-A810 (jego recenzję  można łatwo znaleźć na av.com.pl), czyli od czterech lat. Wtedy to na czołówce pojawiła się uchylna klapka, dzięki której amplituner żywo przypomina droższe modele czterocyfrowe. Upływ czasu zdaje się w ogóle nie oddziaływać na ten jakże udany projekt stylistyczny. Szczególnie w wersji tytanowej urządzenie wciąż prezentuje się doskonale. Skromnemu lecz eleganckiemu designowi towarzyszy naprawdę wysoka jakość wykonania, którą widać i czuć. Niezmiennie wzorowy jest wyświetlacz: bardzo czytelny, z dużymi wskazaniami poziomu głośności, które na czas regulacji przesłaniają wszystko inne, by za chwilę schować się do narożnika. Górna pokrywa jest zrobiona z grubszej blachy niż zwykle, aluminowy front to majstersztyk (w tej klasie). Spasowanie elementów obudowy oceniam jako lepsze niż w wielu audiofilskich urządzeniach za kilka razy wyższą cenę. Widać wyraźnie, że malezyjska fabryka trzyma ten sam wysoki poziom. Oby tak dalej. Piąta stopka pośrodku zapewnia lepsze oparcie spodu chassis.

 

Yamaha RX A850 tyl

Mnóstwo wejść i dwa wyjścia HDMI, pre-outy 7.2, 9 par zacisków głośnikowych, a nawet wejście phono MM i gniazda Component.
WiFi w standardzie. Nikomu niczego nie zabraknie.

 

RX-A850 ma 8 wejść HDMI (jedno pod przednią klapką), z których 3 są kompatybilne z HDCP 2.2. Mogą przekazywać sygnał 4K/60p 4:4:4 (w przyszłości, po aktualizacji firmware’u – także HDR) do dwóch wyjść HDMI. Wbudowany tor wideo umożliwia skalowanie sygnałów SD (także analogowych) i HD do rozdzielczości 1080p lub 4K. Arsenał przyłączy jest w ogóle bardzo bogaty. Warto podkreślić obecność pełnego zestawu wyjść pre-out 7.2, czego w tańszych modelach nie otrzymamy. Amplituner ma 9 par zacisków głośnikowych, ale końcówek mocy jest 7. Albo zdecydujemy się na głośniki efektowe przednie, albo na nagłaśnianie drugiej strefy, albo na głośniki efektowe tylne, albo… na bi-ampling kolumn głównych.

Architektura amplitunera do złudzenia przypomina poprzedników (począwszy od RX-A820): mamy to samo rozplanowanie bloków funkcjonalnych i elementów z czytelnym podziałem: końcówki mocy z przodu (przymocowane do aluminiowego radiatora) oparte na tych samych tranzystorach 2SA1695/2SC4468, płytki sygnałowe z tyłu, zasilacz po lewej. Transformator jest taki jak w poprzednich generacjach, identyczna jest pojemność filtrująca – 6800 µF na kanał. Jak na wzmacniacz wyposażony w siedem stuwatowych (przy 8 omach) końcówek mocy to niewiele. Zestaw przetworników c/a (5 x PCM5101) jest ten sam co w dwóch poprzednich generacjach osiemsetek. Dolne piętro zajmują analogowe układy wejściowe (tu widać charakterystyczne dla urządzeń Yamahy niebieskie kondensatory). Zmiany względem poprzedników dotyczą głównie płytki cyfrowej SMD, która zawiera teraz dwa procesory DSP z serii D80YK, jak również zakryty radiatorem układ obsługujący wejścia i wyjścia HDMI. Względem RX-A830 (test w AV 9/2013) uproszczono połączenia tej płytki z resztą układu. Dodano też kartę WiFi (miał ją już A840). Całość wygląda schludnie, widać dużą dbałość o skrócenie ścieżki sygnałowej.


Funkcjonalność

Największe zmiany zaszły w sferze funkcjonalności i oprogramowania. W porównaniu do modelu sprzed dwóch lat są one już bardzo znaczące: dodano łączność bezprzewodową, Bluetooth, w ramach DLNA pojawił się odczyt gapless. Ale i w relacji do poprzednika (840) są trzy istotne modyfikacje: odtwarzanie materiału DSD (2,8/5,6 MHz), dodanie dekodowania Dolby Atmos oraz MusicCast. Funkcjonalność ta umożliwia łatwe tworzenie systemów multi-room opartych na komunikacji sieciowej (bezprzewodowej), w pełni sterowalnych z dedykowanej aplikacji. Yamaha wykorzystała tu całą swoją wiedzę z dziedziny sieci informatycznych (jest znaczącym dostawcą routerów klasy enterprise w Japonii) i oprogramowania. Trzeba przyznać, że aplikacja MusicCast może być stawiana za wzór dla konkurentów. Tak przyjemnego, szybkiego i stabilnego sterowania ze smartfona czy tabletu nie oferuje żaden z rywali. Wszystkie funkcjonalności systemu włącznie z takimi ciekawostkami jak Bluetooth Output (np. wysyłanie sygnału telewizyjnego audio bezprzewodowo do smartfona) są dostępne w tym, jak i we wszystkich innych modelach wspierających tę technikę, a jest ich w katalogu Yamahy bodaj ponad 20.

Pierwsze uruchomienie amplitunera wita nas ukrytymi niespodziankami (typowymi dla modeli tej marki). Jeśli na przykład nie zamierzamy korzystać z systemu wielokanałowego, ani choćby z subwoofera, wszystkie tryby dźwiękowe poza jednym (włącznie ze Straight), dokonują filtracji sygnału audio na wyjściach głośnikowych, efektem czego jest… brak niskich tonów. Te przywraca tylko jeden tryb – Pure Direct, który jednak ma tę cechę, że odłącza wyświetlacz, sprawiając, że jedyną wygodną formą sterowania staje się wspomniana aplikacja. Remedium na te problemy jest przeprowadzenie pełnej konfiguracji urządzenia zaraz po pierwszym uruchomieniu, do czego jednak potrzebny jest podłączony ekran. Chociaż niekoniecznie, bo sprawę załatwia aplikacja AV Setup Guide dedykowana na tablety (Android, iOS), która okazuje się zaskakująco pomocnym narzędziem przeprowadzającym użytkownika „za rękę” przez cały proces konfiguracji urządzenia i połączeń. Na końcu procedury uruchamiamy amplituner i wszystkie ustawienia ładują się automatycznie do jego pamięci. Genialna sprawa.

 

Yamaha RX A850 wnetrze

Z tej perspektywy nie widać większych różnic w porównaniu z dwoma poprzednikami.

 

Z innych „niespodzianek” należy wymienić włączony domyślnie (dla wszyskich wejść) układ Compressed Audio Enhancer (służący wiadomo do czego), które deaktywuje tylko wciśnięcie przycisku „Enhancer”. Słowem, jest kilka operacji do wykonania zanim zaczniemy się cieszyć dźwiękiem stereo wysokiej jakości.

Gdy już wiemy co i jak, docenimy wyjątkowo przyjemną codzienną obsługą. Radio internetowe uruchamia się prawie jak zwykłe analogowe, amplituner zawsze pamięta na jakiej stacji był wyłączony lub – jeśli korzystaliśmy z DLNA – na jakim utworze skończyliśmy odtwarzanie. I wznawia go niezwłocznie od momentu zatrzymania, gdy tylko wystartuje system, co trwa kilka sekund. Cała obsługa jest naprawdę świetnie pomyślana i dopracowana. Nawet wyszukiwanie albumów czy utworów na dysku NAS (mieszczącym coś koło tysiąca albumów) nie nastręcza aplikacji MusicCast (ani starszej AV Network Controller) trudności. Wyświetlane są nawet okładki albumów w formacie DSD. Nic dodać, nic ująć.

Kto lubi pobawić się systemami automatycznej kalibracji, Yamaha proponuje własne rozwiązanie YPAO R.S.C. dokonujące pomiaru w kilku punktach pomieszczenia, uśredniające wyniki oraz dające możliwość przeprowadzenia precyzyjnej ręcznej korekcji parametrycznej pasma. A tego nie oferuje żaden z rywali. 


Brzmienie

Przyznam, że niewiele czasu poświęciłem na słuchanie i ocenę dźwięku wielokanałowego, dużo więcej uwagi poświęcając odsłuchowi stereo, który – jak pokazuje praktyka – jest dla potencjalnych użytkowników ważniejszy.

Zasadniczym testem dźwięku surround uzyskiwanym z wejścia HDMI (czyli odtwarzacza BD) był odsłuch samplera Pure Audio Blu-ray z nagraniami 5.1 w formacie LPCM 24/192 zarejestrowanymi przez wytwórnię 2L. Materiał ten doskonale pokazuje wszelkie różnice w rozdzielczości, projekcji przestrzeni, dynamice, reprodukcji basu, różnicowaniu nagrań, eliminując potrzebę stosowania głośnika centralnego – zła koniecznego tak naprawdę tylko w filmach. Do odsłuchów wykorzystałem system głośnikowy 4.0 zbudowany z redakcyjnych Zollerów Temptation i JBL-i Studio 280.

Yamaha dobrze poradziła sobie z oddaniem barw, które oceniłem jako bliskie neutralności z odpowiednią dozą witalności i ataku, czasem tylko lekko spłyconymi. Nie jest to brzmienie wybitnie przejrzyste, lecz – z tego co pamiętam – bardzo podobnie brzmiał testowany dwa lata temu model RX-A830, więc zaskoczenia nie było. Zresztą, bardzo zbliżona konstrukcja obu modeli wyklucza ewentualność występowania znaczących różnic. Najogólniej rzecz ujmując, dźwięk cechowało poprawne wyważenie: nie za dużo detalu, wystarczająco dużo powietrza. Bas był dość mocny i mięsisty, z wyczuwalnie zaokrągloną krawędzią, ale nieprzesadnie. Yamaha zaprezentowała kompetentny dźwięk przestrzenny o odczuwalnym potencjale dynamicznym, choć w żadnym razie porywczy czy wybuchowy. Przejrzystość mogłaby być jednak nieco lepsza.

 

Yamaha RX A850 klapka

Pod uchylną aluminiową klapką to, co zwykle: rzadziej używane gniazda, w tym port USB. Pliki hi-res można odtwarzać także z pendrive'a.

 

Odsłuch stereo rozpocząłem bardzo ambitnie, od podłączenia referencyjnego źródła do wejść analogowych – interesowało mnie, jak dobry jest wbudowany wzmacniacz. Wrażenie było niezłe: sporo detalu, swoista lekkość prezentacji, dobra gładkość faktury, brak wyostrzeń, dobry bas, choć nie taki jak ze wzmacniacza stereo w podobnej cenie. Szybko zreflektowałem się, że nie tędy droga – wzmacniacz w RX-A850 nie jest na tyle wyrafinowany, by był sens podłączać do niego audiofilskie źródło (po analogu).

Przełączenie się na wejście sieciowe „Net” i bezpośrednie skorzystanie z zawartości redakcyjnego dysku NAS (Synology DS115) okazało się wnosić tylko nieznaczne pogorszenie jakości prezentacji, co w kontekście „przepołowienia” wymagań odnośnie do samego wzmacniacza (teraz mamy i wzmacniacz i źródło w jednym) rzuciło zupełnie inne światło na ocenę możliwości Aventage’a. Moja ocena jest z grubsza taka jak dwa lata temu – tyle że teraz Yamaha może być pełnoprawnym i jedynym źródłem w budowanym na jej bazie systemie AV. Ma w końcu gaplessa, a i możliwość odsłuchu materiału DSD okazuje się cenna. „Brothers in Arms” zabrzmiało tak gładko i niecyfrowo, jak chyba jeszcze nigdy za pośrednictwem niedrogiego wzmacniacza i odtwarzacza, nie mówiąc o amplitunerach. Szczegółowość i dynamika nie były może najwyższych lotów, ale w przypadku tej płyty o to specjalnie nie chodzi. Zresztą, jest to cecha samego nagrania – w DSD brzmi ono znacznie łagodniej niż z płyt CD. Wprawdzie odczyt DSD w przypadku tego amplitunera natywny być nie może (kości PCM5101 nie obsługują DSD), lecz mimo wszystko odsłuch nagrań w tym formacie wnosi pewien element świeżości do zagadnienia odtwarzania muzyki za pomocą amplitunera A/V.


Galeria

{gallery}testy/amplitunery/yamaha-rx-a850{/gallery}


Naszym zdaniem

To już staje się nudne, ale nów musimy to powtórzyć: oto kolejny bardzo udany amplituner Yamahy. Aventage A850 bazuje na sukcesie poprzedników, rozwijając ich umiejętności o odczyt nagrań w formacie DSD, dekodowanie Atmosa czy – potencjalnie w przyszłości – wsparcie dla technologii HDR i poszerzonej przestrzeni kolorów (BT.2020). Pod względem dźwiękowym nie osiąga jeszcze poziomu jakości droższych „czterocyfrowych” modeli (grając podobnie do swooch poprzedników), jednak w swojej klasie dostarcza wszystko to, czego oczekuje potencjalny klient na amplituner do 4000 zł.

Warto tę „centralkę” systemu AV potraktować jako samodzielne urządzenie do odtwarzania muzyki z plików bezstratnych. W tej formule sprawdza się bowiem bardzo dobrze, będąc wcale nie gorszą alternatywą od dwusegmentowych zestawów stereo w podobnej cenie. Wychodząc z takiego założenia, okazuje się, że wszystkie funkcjonalności A/V otrzymujemy niejako w prezencie…

Yamaha RX A850 zzzYamaha RX A850 zzz1

]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Amplitunery A/V Wed, 24 Aug 2016 09:46:04 +0000
Yamaha RX-A3050 - Amplituner A/V https://m.avtest.pl/amplitunery/item/467-yamaha-rx-a3050-amplituner-a-v https://m.avtest.pl/amplitunery/item/467-yamaha-rx-a3050-amplituner-a-v Yamaha RX-A3050 - Amplituner A/V

Najdroższy z amplitunerów Yamahy „zalicza” wszystkie opcje, łącznie z dekodowaniem Atmosa i DTS:X. Co poza tym zyskuje konsument? Otóż rzecz najważniejszą – wyśmienity dźwięk wielokanałowy, który na dłużej zapada w pamięć.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.com.pl
Cena: 8444 zł

Tekst i Zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


Yamaha RX-A3050 - Amplituner A/V

TEST


RX A3050 aaa 

Zakup amplitunera A/V – szczególnie drogiego – to wątpliwa inwestycja, jeśli w ogóle można użyć takiego sformułowania. Czy ma to sens, czy nie – to regularnie co rok pojawia się następca „wymarzonego” modelu. Wprawdzie różnice pomiędzy kolejnymi generacjami rzadko są znaczące, jednak raz na jakiś czas – gdy pojawia się nowy standard dźwięku, obrazu czy złącze HDMI – modele stają się większe niż zwykle. Wówczas automatycznie zyskują na atrakcyjności, a producent zaciera ręce. Poniekąd tak właśnie jest z testowanym, szczytowym w gamie Aventage modelem RX-A3050


Budowa

Co nowego?

RX-A3050 z zewnątrz jest nie do odróżnienia od swoich poprzedników z czterech poprzednich generacji (aż do modelu A3010 włącznie). I trudno się temu dziwić, bo wyjątkowo udany projekt czołówki i świetnie wykonana obudowa nie wymagają, jak na razie, poprawek. Topowa Yamaha wygląda skromnie, elegancko i prezentuje wysoką jakość. Opuszczana aluminiowa klapka w dolnej części czołówki opada z większym oporem niż dawniej, jakby lekko ocierając się na zawiasach. Element ten wydaje się ważyć nie mniej niż współczesny odtwarzacz Blu-ray.

Główną nowinką w recenzowanym modelu jest dodanie wsparcia dla systemu kodowania dźwięku obiektowego DTS:X – konkurencji dla Dolby Atmosa. Owo wsparcie pojawi się wraz z zapowiadaną aktualizacją oprogramowania. Na razie (luty 2016) jej nie ma, RX-A3050 jest „DTS:X ready”. Analogicznie było rok temu z poprzednikiem (A3040), który na tej samej zasadzie miał Atmosa.  Nowy model ma tę opcję wgraną już w wtedy, gdy opuszcza malezyjską fabrykę.

RX A3050 bok

Nowością jest też protokół HDCP 2.2 – obligatoryjne zabezpieczenie przyszłych produkcji wideo w rozdzielczości 4K. Amplituner niekompatybilny z tym systemem nie będzie w stanie wyświetlać treści z płyt Ultra HD Blu-ray 4K. Problem ten nie dotyczy testowanej Yamahy, natomiast wielu ubiegłorocznych (a tym bardziej starszych) modeli sprzętu – nie tylko amplitunerów, lecz także telewizorów. Wszystkie siedem tylnych wejść HDMI (i dwa wyjścia) są ponadto przystosowane do przekazywania sygnału 4K60p o rozszerzonej palecie kolorów BT.2020, stanowiącą część oficjalnie zatwierdzonego formatu Ultra HD Blu-ray, a także standardu Premium UHD opracowanego z myślą o wyświetlaczach 4K nowej generacji. Po aktualizacji oprogramowania RX-A3050 stanie się też kompatybilny z sygnałami o rozszerzonej dynamice (HDR).

Nowinek jest więc sporo i trzeba przyznać, że tym razem są to elementy ważne z punktu widzenia kogoś, kto kupuje sprzęt na lata. Co więcej, wzorem ubiegłorocznych modeli z podstawowej serii, szczytowy model Yamahy ma możliwość odtwarzania materiału DSD (5,6 MHz) w ramach DLNA. Naturalnie odczyt plików odbywa się bez przerw (gapless).

Złącza, funkcjonalność

Zaszły także pewne zmiany w wyglądzie tylnej ścianki. Jak na „wypasiony” amplituner za około 10 tys. zł, gniazd jest stosunkowo niewiele. Zrezygnowano z analogowych wejść wielokanałowych. Jestem zdecydowanym zwolennikiem redukowania niepotrzebnych wejść i wyjść w jednostkach AV (po co komu dzisiaj wejścia kompozytowe czy komponentowe?), jednak nieuwzględnienie wejść 7.1 uważam za pochopne. Jasne, że dysponując taką sekcją cyfrową, jaką ma RX-A3050, zabrzmi on lepiej niż jakikolwiek zabrzmiał odtwarzacz wizyjny podłączony analogowo (dlaczego – wyjaśnię to w dalszej części), lecz mimo wszystko trochę szkoda tych osiem cinchów. Ubyło też jednego wejścia optycznego oraz gniazda USB typu A w lewym górnym narożniku. Uważne oko dostrzeże też, iż gniazda kompozytowe wideo zostały przemieszczone na prawo, a to oznacza modyfikacje w obrębie wnętrza. Mówiąc inaczej, nowy model różni się od poprzednika czymś więcej niż tylko oprogramowaniem i układami scalonymi.

Wyjść głośnikowych jest tyle samo co wcześniej, czyli jedenaście  par, lecz nie wszystkie mogą być aktywne jednocześnie, bo końcówek mocy jest „tylko” dziewięć. Można jednak posłużyć się dodatkową stereofoniczną końcówką mocy, tworząc… system 11.2. To oczywiście niepraktyczne, wręcz bezsensowne – są jednak  rozsądniejsze rozwiązania, jak na przykład konwencjonalny system 5.1 plus dwie dodatkowe strefy stereo lub system 7.1 i jedna dodatkowa strefa. Instrukcja podaje aż osiem możliwych konfiguracji głośnikowych, w tym aż pieć dla odsłuchu w systemie Dolby Atmos. W zakładce „Layout” setupu głośnikowego możemy zdefiniować ustawienie głośników efektowych: Overhead (lokalizacja przy suficie), Dolby Enabled (głośniki nakładane na fronty) lub Front/Rear Presence – element promowanego przez Yamahę od lat autorskiego systemu symulacji pól akustycznych Cinema DSP (tutaj w najbardziej rozwiniętej formie – Cinema DSP HD3).

Interesującą opcją jest ustawienie głośników tylnych (SL, SL) z przodu, na zewnątrz bazy utworzonej przez głośniki przednie. Wykorzystując funkcję Virtual Cinema Front, amplituner wytworzy dźwięk przestrzenny podobny do tego, jaki uzyskuje się w klasycznej konfiguracji z głośnikami ustawionymi za słuchaczem. Co więcej, bez instalowania głośników efektowych tylnych możliwe jest tworzenie efektów surround zbliżonych realizmem do tych, jakie wytwarza konfiguracja 7.1. W celu maksymalnego wykorzystania danego ustawienia głośników producent zaleca skorzystanie z systemu automatycznej kalibracji YPAO-RSC. To najbardziej rozwinięta wersja autokalibratora Yamahy.

RX A3050 tyl

Istotnym, a ukrytym głęboko w menu, rozwiązaniem jest parametryczny korektor EQ, konfigurowalny dla każdego kanału z osobna. Jeśli nie ufamy YPAO, możemy w łatwy sposób dokonać korekty pasma dla danego kanału. Bardzo często zachodzi taka potrzeba w odniesieniu do głośników tylnych, które na ogół stoją blisko tylnej ściany, dudniąc. Wycięcie średniego basu poprzez zdefiniowanie filtru wycinającego np. 60 Hz i okolice (szerokość filtru możemy regulować parametrem Q) świetnie zdaje egzamin w praktyce. Możliwe jest też edytowanie korekt ustalonych przez YPAO. Podobnych możliwości nie oferuje żaden z konkurentów.

Oczywiście RX-A3050 zachowuje wszystkie praktyczne zalety tańszych modeli: świetną obsługę radia internetowego, szybki start funkcjonalności sieciowych, dopracowane DLNA z funkcją pamięci kolejki odtwarzania po zmianie wejścia lub wyłączeniu urządzenia, wzorowy wyświetlacz czy wreszcie system MusicCast ze znakomitą aplikacją sterowania.

Sekcję wideo dostosowaną do sygnałów wideo 4K/60 (4:4:4) wyposażono w opcję skalowania sygnałów o niższej rozdzielczości do 4K (3840x2160), a także możliwość korekty obrazu. W zakładce „Processing” znajdziemy m.in. wybór dwóch algorytmów wyostrzania (Enhancement, Edge Enhancement). Tor wideo poprawnie usuwa przeplot z materiałów SD (DVD-Video) i HD.

Wnętrze

Analogicznie jak poprzednik, RX-A3050 korzysta aż z czterech typów przetworników c/a – nieprodukowanych już ESS Technology Sabre 32 ES9016S i ES9006S, Burr-Brown PCM5102 (2 szt.) oraz AKM 5386VT. Podział kanałów pomiędzy te układy jest nie jest jasny. Można przypuszczać, że kości ES9016S obsługują kanały główne frontowe, ES9006 – kanały tylne, efektowe tylne i centralny, PCM5102 – efektowe górne (presence/Atmos), zaś DAC AKM – kanały LFE. Układy PCM9211 obsługują wejścia cyfrowe S/PDIF, z kolei dwa procesory FPGA Altera Cyclone IV zarządzają obsługą funkcji sieciowych. Płytka cyfrowa jest bardzo podobna to tej z poprzedniego modelu, ale występują drobne różnice: zastosowano jeden procesor DSP z serii D80YK (zamiast dwóch), mikrokontroler Toshiby zastąpił inny, wcześniej stosowany, zmieniono też kartę łączności bezprzewodowej – to produkowany przez Yamahę układ NW-01. Pojawił się ponadto układ ADV7181 – dekoder wideo wyposażony w funkcję 9-bitowych przetworników a/c. Wejścia i wyjścia HDMI obsługują trzy układy przykryte aluminiowymi radiatorami.

RX A3050 wnetrze

Wnętrze ma identyczną architekturę jak dawniej – po bokach, umieszczono pionowo dwie wielokanałowe płytki wzmacniaczy, które na pierwszy rzut oka nie różnią się od tych z modelu RX-A3040. Stopnie końcowe tworzą pary tranzystorów bipolarnych STD05P/STD05N.

Zasilacz bazuje na dużym transformatorze EI (tym samym co w RX-A3040) wspieranym przez dwa elektrolity Nippon Chemi-con o nieco większej pojemności – po 18 000 uF każdy.

Reasumując, na pierwszy rzut oka nowy model wygląda w środku tak samo jak poprzednik, gdzieniegdzie widać jednak różnice w zastosowanych układach scalonych.


Brzmienie

Poprzednik wypadł bardzo dobrze w naszym teście (AV 12/2014, numer do ściągnięcia z avtest.pl), dowodząc, że z pozoru po niewielkich zmianach produkt zdecydowanie zmienia się na plus – także w kwestii jakości dźwięku. Nowy model podąża tym tropem i choć nie byłem w stanie porównać obu modeli bezpośrednio, to opierając się na notatkach i swojej pamięci, muszę stwierdzić, że wrażenia są jeszcze lepsze. Przynajmniej jeśli chodzi o dźwięk przestrzenny

Jeden z moich referencyjnych materiałów z płyt Blu-ray – koncert Johna Mayera z Los Angeles w 2007 roku („Where the light is”) – wciągnął mnie w ten wspaniały muzyczny spektakl na znacznie dłużej, niż sądziłem. Od razu dały się odczuć nieprzeciętna przejrzystość obrazu dźwiękowego i wyjątkowo czytelna aura pogłosowa. Za pomocą tylko czterech głośników (więcej z premedytacją nie używam, uważając, że są zbyteczne) udało się wytworzyć tak namacalny i klarowny obraz przestrzenny, że doprawdy nie mogłem się nadziwić, jak duży jest skok jakościowy względem testowanego niedawno, dwukrotnie tańszego modelu RX-A850. To jest zupełnie nowy świat doznań przestrzennych – homogeniczność przestrzeni po bokach i z tyłu, naturalność odgłosów publiczności, wreszcie realizm i drive całego zespołu były po prostu fantastyczne. Oczywiście nie twierdzę, że nie da się lepiej, jednak – powtórzę to – różnica w porównaniu z innymi (niekoniecznie tańszymi) amplitunerami, jakie miałem okazję testować do tej pory, jest znacząca.

Bardzo wysoko oceniam także reprodukcję niskiego zakresu. Jakiś cudem inżynierom Yamahy udało się uzyskać dokładnie to, o co chodzi: połączyć świetny wykop, kontur, kontrolę z potęgą basu. Ten zmieniał się niemalże z nagrania na nagranie (mimo że to jeden koncert, to jednak słychać zmiany w ustawieniach), raz będąc zwalisty, muskularny; innym razem – prężny, krótki, kopiący. Bardzo trudno było mi określić w tym względzie charakter samego urządzenia – Yamaha zachowywała się jak kameleon. Szczególnie doceniłem precyzję, szybkość i potęgę omawianego zakresu.

Równie wysokie noty zebrała dynamika. Nawet przy poziomach SPL dochodzących do 102 dB (C) w miejscu odsłuchu dźwięk pozostawał czysty, zupełnie niezmącony. Mało tego: brzmienie w ogóle nie popadało w natarczywość, agresję. Mimo że są na wspomnianym koncercie fragmenty brzmiące bezpośrednio, odrobinę hałaśliwie, to A3050 doskonale panował nad tym, by nic nie zakuło w uszy. W zrównoważonym, dobrze ustawionym systemie nic podobnego nam nie grozi.

Wierność barw, naturalność brzmienia – to kolejne mocne strony topowej Yamahy. W tym zakresie wymagania względem amplitunerów i w ogóle odsłuchu wielokanałowego są z natury mniej rygorystyczne niż w stereo. Liczy się jednak to, że charakterystyka tego amplitunera nie jest ani jasna, ani przyciemniona. Balans tonalny nie przechyla się w żadną stronę – niezależnie od poziomu głośności.

Mówiąc zupełnie szczerze, tak zachłysnąłem się jakością oferowanego przez ten amplituner dźwięku przestrzennego, że sięgałem po kolejne płyty i za każdym razem powtarzały się te same wrażenia: megaobszerna scena, świetna namacalność pierwszego planu, wyśmienita projekcja głębi, oddechu sali, a do tego dynamika, mocno trzymany rytm oraz pełna równowaga tonalna.

Yamaha nie zawodzi również w stereo, gdy korzystamy w wbudowanego odtwarzacza sieciowego UPnP – a ten jest na tyle dopracowany, że sens kupowania odtwarzacza audio jest doprawdy niewielki. Nie jest to już, rzecz jasna, ten sam poziom „rewelacji” co w konfiguracji wielokanałowej, lecz i w tym przypadku możemy liczyć na sporo dobrego brzmienia. Na uwagę zasługują wyższe rejestry – czyste, detaliczne, niezawoalowane ani niewysuszone – jak w amplitunerach A/V. Dźwięk jest całkiem pełny, dobrze nasycony harmonicznymi, daleki od sterylności, płaskości i wysuszenia. Zastanawiałem się, ile trzeba wydać w przypadku klasycznego zestawu stereo, by otrzymać porównywalny efekt. Nie ustaliłem tego dokładnie, obstawiam jednak, że kwota 6000 zł nie wystarczy. Zważywszy na wszystko, co ten amplituner oferuje, jego zakup okazuje się naprawdę opłacalny.


Galeria

{gallery}testy/amplitunery/yamaha-rx-a3050{/gallery}


Naszym zdaniem

RX-A3050 mocno mnie zaskoczył na plus jakością odtwarzanego dźwięku przestrzennego hi-res – i to wcale nie ze względu na Atmosa, lecz z uwagi na to, jak przejrzyście, przestrzennie i dynamicznie gra ten wzmacniacz, odtwarzając koncerty z płyt Blu-ray i DVD. Dość powiedzieć, że czym prędzej zamówiłem w Internecie kilka pozycji – m.in. wielokanałowy remaster „Amused To Death” na dysku Pure Audio Blu-ray. Na ocenę jakości brzmienia ścieżek Dolby Atmos i DTS:X przyjdzie jeszcze czas, ale Ci, którzy kupią ten model, już teraz mogą zacierać ręce na myśl o tej konfrontacji.

Nie przesadzę ze stwierdzeniem, że jest to najlepiej brzmiący wzmacniacz wielokanałowy A/V, jaki dotychczas testowaliśmy. Z pewnością opierając się na systemie dzielonym, uzyskamy jeszcze więcej. Będzie to jednak dużo kosztowniejsze rozwiązanie, ponadto przeskoczenie tego pułapu jakości będzie bardzo trudne w przypadku bezpośrednich rywali – urządzeń za 9–10 tys. zł.

Wyborny dźwięk przestrzenny nie byłby możliwy gdyby nie to, że RX-A3050 jest po prostu bardzo dobrym wzmacniaczem i przetwornikiem c/a. Pod tym względem Yamaha sprawuje się znakomicie, stając się realną alternatywą dla kombinacji wzmacniacza stereo i źródła za zbliżoną kwotę. Tym samym nie mam żadnych oporów, by RX-A3050 przyznać nasze najwyższe wyróżnienie.

System odsłuchowy:

Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie, dosc silnie wytłumione, kolumny ustawione z dala od scian (>2 m od tylnej, >1,2 m od bocznych)
Dysk NAS: Synology DS115
Odtwarzacz DB: Sony BDP-S360
Projektor: JVC DLA-HD1
Telewizor: Panasonic TX-P65ST60
Kolumny: Zoller Temptation 2000 (front), JBL Studio 280 (tył)
Kable głośnikowe: Equilibrium Equilight

RX A3050 zzz 1RX A3050 zzz 2

]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Amplitunery A/V Thu, 23 Jun 2016 14:09:47 +0000
Yamaha RX-V479 - Amplituner A/V https://m.avtest.pl/amplitunery/item/399-yamaha-rx-v479-amplituner https://m.avtest.pl/amplitunery/item/399-yamaha-rx-v479-amplituner Yamaha RX-V479 - Amplituner A/V

Jeden z dwóch podstawowych amplitunerów A/V Yamahy skłania do refleksji: czy w ogóle warto  jeszcze kupować niedrogie wzmacniacze lub amplitunery stereo?

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.com.pl
Cena: 1849 zł

Tekst i Zdjęcia: Filip Kulpa, Yamaha

audioklan

 

 


Yamaha RX-V479 - Amplituner A/V

TEST

Yamaha RX-V479 


Seria amplitunerów V79 Yamahy jest oferowana od czerwca br. Możemy wybierać spośród pięciu modeli w cenach od 1399 do 3099 zł. Najtańszy z nich – RX-V379 – to bardzo podstawowa propozycja bez funkcjonalności sieciowych, opracowana z myślą o tych, którzy w ogóle ich nie potrzebują. Zdecydowanie warto dołożyć 400 zł do testowanego modelu 479, który ma wszystko, co potrzeba, a wciąż jest przystępny cenowo (1849 zł). W dodatku ma nieco wiekszą moc.


MusicCast to nie wszystko

Funkcjonalność sieciowa została mocno rozwinięta w stosunku do modeli ubiegłorocznych, choć nie od razu, bo dopiero po aktualizacji oprogramowania, która pojawiła się końcem sierpnia br. Chodzi mianowicie o MusicCast – rozbudowane funkcje umożliwiające zintegrowanie wielu urządzeń Yamahy (z tym systemem) w jednolity funkcjonalnie ekosystem multiroom. Całością zarządza się z poziomu wzorowo dopracowanej aplikacji (na Androida i iOS) o tej samej nazwie. Jest przejrzysta, zbudowana na bazie dużych prostokątnych ikon (podobnie jak Windows 10). Jej głównym atutem jest jednak nie wygląd, a szybkość i logika działania. Oto przykład – regulacja głośności. Znakomita większość aplikacji kontrolujących urządzenia sieciowe – klientów UPnP – działa z odczuwalnym opóźnieniem. Przesuwamy pasek głośności na ekranie i przez chwilę nie dzieje się nic. Nie wiemy, czy system „nie załapał”, czy też zaraz z głośników „ryknie” muzyka. Z MusicCastem nie ma tego problemu. Duży wyświetlacz urządzenia umożliwia bezproblemowe śledzenie poziomu głośności z precyzją 0,5 dB. Używając przycisków regulacji głośności w smartfonie czy tablecie, ustawiamy ją bezbłędnie, z taką właśnie precyzją, bez żadnych opóźnień. Wreszcie powstała  aplikacja, która rzeczywiście pozwala zapomnieć o tradycyjnym pilocie, który notabene jest bardzo ergonomiczny i przyjemny w obsłudze (zmienił się na korzyść w porównaniu z poprzednikiem). Widać, że Yamaha rzeczywiście zna się na sieciach – jej profesjonalne zaplecze (produkcja routerów klasy enterprise) wyraźnie procentuje.

Yamaha RX-V479 plytka

Kolejna „rewelacja”, a w zasadzie oczywistość (tak powinno być w każdym urządzeniu sieciowym), to pamięć ostatnio używanego źródła sieciowego. Niech to będzie dla przykładu radio internetowe. Jeśli na nim zakończyliśmy korzystanie z RX-V479 w niedzielny wieczór i w poniedziałek rano znów chcemy posłuchać swojej ulubionej stacji, wystarczy wcisnąć przycisk power – na pilocie lub w telefonie (choćby leżąc w łóżku, w innym pomieszczeniu). Po 3 sekundach amplituner rozpocznie odbiór internetowej stacji. Analogicznie będzie z muzyką przechowywaną na domowym NAS-ie – amplituner zawsze pamięta, na czym i w którym momencie skończył. Ma taką wirtualną pauzę. Aż dziw bierze, że Yamaha nigdzie się tym nie chwali. A powinna, bo modele konkurencji tego nie potrafią.

O gaplessie nie trzeba w tej sytuacji wspominać – miały go już ubiegłoroczne V77. Jest więc i tutaj. Po sieci – w ramach DLNA – odtworzymy nie tylko pliki PCM o rozdzielczości 24/192 (WAV, FLAC, AIFF; ALAC jest ograniczony do 24/96), lecz także materiał DSD 5,6 MHz. Poprzednik (RX-V477) tego nie potrafił. Nie miał również łączności Bluetooth, która jest w nowym modelu. Otrzymał on również wbudowaną kartę sieciową Wi-Fi, która w dodatku może pracować w szybkim standardzie 802.11n – ze strumieniowaniem większości materiału PCM hi-res nie będzie problemu. By ustanowić połączenie WiFi, nie jest konieczny router (Wireless Direct).  

Nowością jest też szóste wejście HDMI z obsługą najnowszego protokołu HDCP 2.2 dla treści w jakości Ultra HD. Wszystkie wejścia HDMI przepuszczają sygnał wideo 4K/60p (przy próbkowaniu 4:2:0).
Streaming obejmuje nie tylko zasoby lokalne (MusicCast umożliwia bezstratne strumieniowanie wprost ze smartfona bez konieczności instalowania aplikacji serwera DLNA), lecz także serwisy internetowe. Wolelibyśmy wprawdzie, by zamiast JUKE’a czy Pandory był Tidal, ale można mieć nadzieję, że ten pojawi się wraz z którąś kolejną aktualizacją firmware’u.


Budowa

Niska cena i bardzo bogata funkcjonalność sieciowa musiały znaleźć odbicie w wyposażeniu. Na tylnym panelu widać spore oszczędności – nawet w stosunku do poprzednika – ale w gruncie rzeczy są one zupełnie nieistotne. Bo po co komu dzisiaj wejścia i wyjścia Component? Jedyny drobny grymas wywołuje tylko jedno wejście optyczne, ale do dyspozycji są jeszcze dwa koncentryki. To wystarczy.

Yamaha RX-V479 budowa

5-kanałowy wzmacniacz, analogicznie jak w RX-V577, bazuje na parach tranzystorów bipolarnych Toshiby 2SA1941/2SC5198. W zasilaczu pracują dwa relatywnie małe elektrolity 8200 uF i średniej wielkości transformator EI.

W sekcji cyfrowej audio użyto przetwornika PCM1681, interfejsu cyfrowego PCM9211 (pełniącego także funkcję przetwornika a/c). Wejścia HDMI 1–5 obsługuje układ Sil9573CTUC, zaś wejście 6 i wyjście (tor HDCP 2.2) – dwa nowsze scalaki Sil9679CNUC.


Brzmienie

RX-V479 służył mi przez kilka tygodni jako główny element zestawu A/V w salonie, podłączony do telewizora i na codzień wykorzystywany do słuchania radia internetowego oraz – okazjonalnie – muzyki (w stereo). W tej roli spisał się doskonale. Nie onieśmieliły go nawet high-endowe kolumny Audiovector SR3 Signature, z którymi grał nadspodziewanie dobrze. W szczególności doceniłem przyjemną, lekko ocieploną barwę i świetną rytmiczność.

Sekret sukcesu tego urządzenia tkwi w nad wyraz poprawnym zrównoważeniu pasma. Z jednej strony nie mamy tu znanego z wielu starszych modeli (nie mówię o ostatnich generacjach) zamglenia góry, z drugiej zaś – nie pojawia się „usilna” szczegółowość, którą starano się przemycić w poprzedniej generacji. Osiągnięto złoty środek – dosłownie. Poszczególne rejestry pozostają w naturalnych proporcjach, góra jest detaliczna, gładka, choć oczywiście o pełnej otwartości, znanej z urządzeń stereo za dużo większe kwoty, nie może być mowy. Bas cechuje przyjemne ocieplenie, pewną krągłość, ale zakres ten nie ciągnie się, nie spóźnia. Osiągnięto bardzo trudny do uzyskania na tym pułapie cenowym efekt koherencji całego pasma. Słuchając tego urządzenia, dostrzegamy pewne (nieuniknione) ograniczenia w przejrzystości, ale nic nie przeszkadza – komfort odsłuchu jest naprawdę wysoki! Barwy są normalne, niewypłowiałe, niemetaliczne. Jak wspomniałem, lekko ocieplone i spójne w całej rozciągłości poszczególnych zakresów.

Z punktu widzenia fanów sprzętu stereo, niedosyt może powodować stereofonia. Jest dość wąsko, na scenie wydaje się ciaśniej niż normalnie, gdy grają droższe urządzenia dwukanałowe. Cóż, nie można mieć wszystkiego, ale umówmy się: jakie to będzie miało znaczenie przy kompromisowym ustawieniu głośników w pomieszczeniu, które z dedykowanym pokojem odsłuchowym ma niewiele wspólnego?

W konfiguracji wielokanałowej niedostatek ten w ogóle schodzi na dalszy plan. Yamaha gra tak, jak tego oczekujemy od sprzętu tej marki: z wykopem, oddechem, ale bez nerwowości i sztucznej przenikliwości. Znów mamy poczucie równowagi, a nawet swoistego oddechu. Jest dobrze.


Galeria

{gallery}testy/amplitunery/yamaha-rxv479{/gallery}


Naszym zdaniem

Yamaha RX-V479 ocenaRX-V479 pod wieloma względami kwestionuje sens zakupu amplitunera lub nawet ekonomicznego wzmacniacza stereo. Brzmi w zasadzie równorzędnie – naturalnie spójnie i gładko. Ma znakomicie dopracowane funkcje sieciowe i sterowanie (MusicCast), a do tego Bluetooth i szybką kartę WiFi, nie wspominając już o cechach przydatnych w kinie domowym – choćby złącza HDMI z pełnym wsparciem transmisji wideo 4K/60p i HDCP 2.2. Stanowią one tak naprawdę wartość dodaną, bo już w prostej instalacji dwukanałowej z telewizorem w systemie ten model jest wart swojej bardzo niewygórowanej ceny. Bezdyskusyjnie.

]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Amplitunery A/V Tue, 01 Mar 2016 00:00:00 +0000